Bez kategorii
Like

Skandal a nie sklep!

11/07/2011
376 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

– Skandal a nie sklep! – słyszał co jakiś czas tata Łukaszka. „No cóż, ludzie mają prawo ponarzekać” myślał.

0


– Skandal a nie sklep! – słyszał co jakiś czas tata Łukaszka. "No cóż, ludzie mają prawo ponarzekać" myślał. Ale kiedy w domu jego rodzina rzucała to hasło, zorientował się, że wszyscy mówią o tym samym sklepie.
– Co tro za sklep? – spytał kiedyś.
– Nie udawaj, że nie wiesz! – zawołali pozostali Hiobowscy i udali wymieniali się uwagami, że ten sklep to skandal. Tata Łukaszka postanowił uciec się do podstępu. Kiedy usłyszał, że Łukaszka wysyłają do sklepu "tego, co to skandal" stwierdził, że idzie z nim.
– To idź sam, a ja zostanę – zaproponował Łukaszek i usłyszał, że nie ma tyle kombinować, idą razem i kropka.
– I co, we dwóch będziemy nieść jedną siatkę – parskał Łukaszek, a tata, nie chcąc się zdekonspirować, i z braku racjonalnych argumentów, powiedział mu, że jako dziecko ma robić co mu każą. I już.
Przeszli przez osiedle i doszli do grupki małych pawilonów. Z jednego z nich wychodził właśnie jakiś emeryt. Był tak wzburzony, że w oczach miał łzy i trzęsły mu się ręce.
– Nikt mnie tak jeszcze nie potraktował w całym moim życiu! – pożalił się Łukaszkowi i jego tacie. – A żyję już długo!
I odszedł potrząsając głową.
– Wejdźmy – powiedział zafascynowany sklepem tata Łukaszka.
kiedy rozejrzał się po wnętrzu z trudem ukrył rozczarowanie. Był to zwykły sklep spożywczy. No, może trochę brudniejszy od innych. Na czym więc polegała jego niezwykłość? Tata Łukaszka stanął z boku i obserwował, a Łukaszek chwycił koszyk i podreptał pomiędzy regały. Jedna z tajemnic sklepu wkrótce się wyjaśniła. Personel składał się z dwóch pań, które biły wszelkie rekordy chamstwa.
– Stać pana na taki ser? Bo wygląda pan jak ostatni biedus.
– Nie, nie ma już pomidorów. I nie wiem kiedy będą. Jak będą to będą.
– Ja pani nie zmuszam, żeby pani tu kupowała. Nie podoba się to fora ze dwora!
– Musi pan zapłacić drobnymi. Nie mam jak wydać panu reszty. Nie, nie będę nigdzie latać rozmienić. Chce pan kupić, to niech pan leci sam.
– Nie pokażę pani gdzie jest makaron. Jeszcze czego! Jakbym tak z każdym łaziła po sklepie to dopiero bym się nachodziła. Po to Bozia dała oczka żeby patrzeć.
– Gówno mnie obchodzi, że chce pani pół kapusty. Nie przekroję. Całą trzeba kupić.
– Wyraźniej niech pan mówi. I niech się pan nie ślini. Wygląda pan obrzydliwie.
I tak dalej. Tata Łukaszka patrzył jak zahipnotyzowany. Jedna zagadka się wyjaśniła, ale pojawiła się następna. Dlaczego, pomimo takiej obsługi, ludzie przychodzą właśnie tu? Przecież są inne sklepy. Z przyjazną obsługą ukierunkowaną na klienta. Z szerszą ofertą. Z rozpylanymi zapachami wanilii i czekolady. Z towarem specjalnie poukładanym na półkach. Innym słowy – szczyt wiedzy sklepowej jak klienta zachęcić by przyszedł i kupił. A ludzie przychodzili właśnie tu, gdzie byli mentalnie poniewierani.
– Przepraszam bardzo – tata Łukaszka zaczepił jakąś panią wychodzącą ze sklepu. – Czy pani te uważa, że obsługa tutaj jest fatalna?
– Obsługa? – pani popatrzyła na tatę ze zdumieniem. – Panie, ten cały sklep to skandal!
– To dlaczego tyle ludzi przychodzi tu kupować?
Pani spojrzała na tatę z politowaniem.
– Faceci! Co, nie zauważył pan? To najtańszy sklep na całym osiedlu…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758