Bez kategorii
Like

Polacy są dobrzy

05/06/2012
330 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Euro 2012 przed nami. Jednak związki z Ukrainą są o wiele silniejsze, niż nam się wydaje

0


 

 1.

 

Kiedy byłem w wieku mojej córki…

Chociaż nie. Było to znacznie wcześniej, zastanawiałem się, dlaczego ludzie piją.

Teraz już wiem.

Nie zawsze pije się PRZEZ kogoś.

Ja piję DLA kogoś.

 

2.

 

Wiosną 198… roku przebywałem w  miasteczku N. położonym na południowo – wschodnich rubieżach naszego kraju. Miasteczko było małe. Całe życie popołudniowe skupiało się w niewielkiej knajpie przy placu, który w oczach miejscowych uchodził za rynek, oraz, w tuż obok położonej, „klubokawiarni RUCH”.

„Klubokawiarnia” mnie nie pociągała.

Kiedy moje oczy przywykły do półmroku panującego w barze dostrzegłem przy oknie znajomą postać. Był to Andrzej, kolega, jeszcze z podwórka, z którym straciłem kontakt zaraz po maturze.

Przysiadłem się.

 

3.

 

Poznał mnie od razu.

Był smutny.

Chociaż nie, to złe określenie.

Andrzej był lokalnym centrum smutku. Teraz nazywają to depresją.

Po paru kolejkach zaczął opowiadać mi swoją historię.

Od roku był żonaty i mieszkał w N.

Ludzie żenią się czasami przez zwykły przypadek; czasem też dlatego, że mężczyźnie wydaje się, że oto spotkał swój Ideał.

Andrzej ożenił się, bo… bał się samotności.

 

4.

 

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mnie spotka to samo.

….

 

 

 

5.

 

Nie mogłem zrozumieć, dlaczego, w końcu młody!, żonkoś przesiaduje w barze?

Wtedy wyciągnął fotografię swojej „ślubnej”.

Ponoć nie ma brzydkich kobiet, czasem tylko wina jest za mało.

Ponoć.

Żona Andrzeja była brzydka.

Nawet wypity alkohol nie zmienił tego ani o włos.

Powodowany współczuciem zamówiłem kolejną butelkę.

Okazało się, że „czystej” już nie ma.

Została tylko albańska brandy, nie wiedzieć czemu nazywana koniakiem.

Wypiliśmy.

Wróciliśmy do domu.

 

6.

 

Na drugi dzień myślałem, że nie doczekam do 13.

Kiedy w końcu nadeszła upragniona godzina prawie pobiegłem do baru.

Andrzej już tam był.

Promieniał.

To może wydawać się dziwne, ale odniosłem wrażenie, że po raz pierwszy w życiu widzę naprawdę szczęśliwego człowieka!

Zanim podszedłem zdążył już zamówić… albański koniak!

A potem zaczął opowiadać.

 

7.

 

Kiedy wrócił do domu wczorajszego wieczoru nawet nie popatrzył w stronę żony. Jak wiecie, w takich wypadkach monologi żon bywają przykre, a na dodatek są bez sensu, bo człowiek i tak nic nie pamięta.

Żona Andrzeja jednak nie wytrzymała i zaczęła go szarpać. Odwrócił się, by ją odepchnąć, i…. oniemiał.

 

Jolanta nagle stała się PIĘKNA.

 

Widocznie dostrzegła coś w jego oczach, bo zamiast trzasnąć z liścia spojrzała w lustro.

Wybuchła śmiechem, potem zaczęła płakać, potem jeszcze raz śmiech itd.

….

….

Z opóźnieniem zaczęli swój miesiąc miodowy.

 

8.

 

Przyznam, że zacząłem podejrzewać Andrzeja o delirkę.

Chyba to zauważył, bo zaprosił mnie do siebie.

Drzwi otworzyła nam kobieta, jakiej nigdy dotąd nie widziałem.

Pamiętałem zdjęcie ślubne Andrzeja – ta, która otworzyła nam drzwi była doskonałym zaprzeczeniem tamtej. Tak, jak Noc jest zaprzeczeniem Dnia, a Zło – Dobra, tak Ona stanowiła zaprzeczenie Brzydoty.

 

Zjedliśmy kolację.

 

Chciałem już się pożegnać i zostawić młodą parę sam na sam, gdy nagle jakoś dziwnie poszarzało. Spojrzałem na Jolę, i oniemiałem – czar prysnął, a przede mną stała włochata jędza ze zbyt dużym nochalem!

Andrzej natychmiast otworzył butelkę i jednym haustem opróżnił ją do połowy.

Kiedy spojrzałem w z powrotem na Jolę, musiałem się uszczypnąć – znowu była śliczna!

Wtedy zrozumiałem!

To albański koniak tak na nią wpływał.

 

9.

 

Po latach przejeżdżałem znowu przez N. Przez okno widziałem obślinionego i brudnego lumpa, który siedział na murku koło śmietnika i przechylał butelkę.

Nagle w sąsiednim domu otworzyło się okno. Kątem oka zauważyłem, że wygląda przez nie śliczna długowłosa blondynka, tak na oko niespełna dwudziestoletnia.

– Andrzej, wystarczy, już możesz przyjść na obiad! – zawołała.

Lump wstał, odrzucił pustą już butelkę, i poczłapał w stronę domu.

Wtedy go poznałem.

 

10.

 

Minęło dwadzieścia lat.

W tym czasie ożeniłem się, zostałem ojcem.

Awansowałem.

Kiedy wychodziłem z pracy zobaczyłem dziewczynę. Tak na oko mogła być koleżanką mojej córki.

Jedyne, co ją wyróżniało to nieprzeciętna uroda.

– Cześć.

Obejrzałem się.

Nikogo innego wokół mnie nie było.

– Nie pamiętasz mnie?

Jak na koleżankę mojej córki była dość obcesowa.

– My się znamy?

Roześmiała się.

Doznałem olśnienia.

Ale przecież to niemożliwe! Zaraz, zaraz….

Przecież powinna teraz mieć jakieś 48 lat przynajmniej!

Zupełnie, jakby czytała w moich myślach.

– Wczoraj był pogrzeb Andrzeja.

Usiadłem. Przynajmniej tak mi się zdawało.

– Wybacz, nie wiedziałem. Mogłaś… zawiadomić?

– To stało się tak nagle. Zawał. Kiedy przyjechała erka już nie żył.

– Współczuję.

 

11.

 

Nie cierpię takich rozmów. Gdybym był odrobinę mniej cyniczny pewnie zostałbym świadkiem Jehowy i z utęsknieniem czekał na bliskie już powstawanie zmarłych z grobów.

Jednak nie jestem.

Jedyne, czego dorobiłem się przez te wszystkie lata to dystans do rzeczywistości i poczucie absurdalności świata.

Właśnie w tej chwili przeżywałem kolejny absurd.

 

12.

 

Mimo woli spojrzałem na wystawę sklepu.

Widziałem dość dokładnie odbicie mojej sylwetki – łysawy, tęgi, z brzuchem mieszczącym jednorazowo parę litrów piwa.

Przede mną zaś stała….

Wyglądamy jak ojciec z córką, pomyślałem.

Przecież nikt nie uwierzy, że dzieli nas kilkanaście miesięcy.

 

Tylko kilkanaście miesięcy.

…..

 

13.

 

Pół roku później złożyłem pozew o rozwód.

Dzieci były już pełnoletnie, majątek w całości zostawiłem żonie.

Przeprowadziłem się do N.

Mam pracę, która specjalnie mnie nie absorbuje.

Jestem z Jolą.

Jest nam dobrze.

Tyle, że od pewnego czasu coraz trudniej zdobyć albańską brandy.

W zeszłe wakacje musieliśmy ratować się rakiją.

W październiku, zupełnie przez przypadek, trafiłem na targu w P. na koniak zakarpacki.

I choć nigdy alkoholu nie kupuję w takich miejscach, zrobiłem wyjątek.

Widać Opatrzność czuwa nade mną.

Może raczej nad Jolą?

Koniak zakarpacki działał jeszcze lepiej, niż albańska brandy!

Od wejścia do Unii coraz trudniej dostać go u nas.

Dlatego muszę jeździć.

A to koszty i czas, więc zawsze staram się kupić trochę na zapas…

 

14.

 

Zawiesiłem głos.

Moi znajomi z wycieczki wyglądali na wzruszonych.

Po chwili jedna z kobiet powiedziała nieśmiało:

– Jeśli mogę w czymś pomóc…

Otworzyłem torbę, wyjąłem butelkę.

– Zaraz za Korczową wezmę z powrotem.

Schowała ją do torebki.

W ten sposób rozdałem wszystkie.

Polacy to dobrzy ludzie, pomyślałem.

….

Za oknem widać było coraz więcej ukraińskich milicjantów.

Powoli dojeżdżaliśmy do przejścia w Krakowcu.

 

 

 

 

 wysłuchał i spisał dla Was HD

 

 

 

 

 

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758