Bez kategorii
Like

Pod obcą banderą…

29/01/2011
438 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Trwająca cisza wyborcza to okazja, by napisać parę słów na inny temat- o Polakach za granicą, pływających pod wszystkimi banderami świata, niestety, pod polską chyba akurat najmniej. Już na egzaminie na kapitana zostałem zaskoczony pytaniami na temat polskiego prawa pracy obowiązującego na polskich statkach, co skontrowałem kontrpytaniem- a po co mi to wiedzieć,  skoro kilka lat wcześniej zapakowałem dyplom i paszport do kieszeni i wyruszyłem w szeroki świat, a na polskie statki z powrotem się nie wybieram, zresztą, byłoby to trudne, bo zostało ich tyle, co kot napłakał. Na każdym statku obowiązuje prawo bandery, Code of Conduct kompanii, czyli armatora, tudzież porozumienia związków zawodowych. To wszystko akurat muszę znać na pamięć, bo muszę je egzekwować na codzień. Kapitan, czy Staff […]

0


Trwająca cisza wyborcza to okazja, by napisać parę słów na inny temat- o Polakach za granicą, pływających pod wszystkimi banderami świata, niestety, pod polską chyba akurat najmniej.

Już na egzaminie na kapitana zostałem zaskoczony pytaniami na temat polskiego prawa pracy obowiązującego na polskich statkach, co skontrowałem kontrpytaniem- a po co mi to wiedzieć,  skoro kilka lat wcześniej zapakowałem dyplom i paszport do kieszeni i wyruszyłem w szeroki świat, a na polskie statki z powrotem się nie wybieram, zresztą, byłoby to trudne, bo zostało ich tyle, co kot napłakał. Na każdym statku obowiązuje prawo bandery, Code of Conduct kompanii, czyli armatora, tudzież porozumienia związków zawodowych. To wszystko akurat muszę znać na pamięć, bo muszę je egzekwować na codzień.

Kapitan, czy Staff captain, taki drugi kapitan, zastępca od czarnej roboty jest właśnie od tego, by tych nieszczęśników, co to wypili za dużo, czy zjedli za mało, w związku z czym nabradziażyli, czynnie, lub słownie, spóźnili się do pracy, albo na wyjście statku, zniewolili koleżankę, albo ( fuj!!) kolegę, czy tez ukradli im mp3, odpowiednio do ich przewiny karać. Dawniej przeciągało się gościa pod kilem, chłostało dziewięciopalczastym batem i był porządek- komu to przeszkadzało???? No, komu????

Dzisiaj trzeba urządzać sąd, wysłuchiwać cierpliwie wersji takich, ze sam podsądny się czerwieni, takie naiwne, zapraszać świadków, tłumaczy, bo towarzystwo czasem nie posiada języków, poza rodzimym dialektem z wioski nad Jangcy, spod Tegucigalpy, albo znad Wisły. Tu należy przyznać, ze tych, co władają tylko nadwislańskimangielskim jest,niestety, aż za dużo i wiele na tym tracą, bo, nawet, jeśli pracują ciężko i są w tym dobrzy, to nie mogą tego odpowiednio sprzedać.

Nieraz musiałem wylewać na nich kubeł zimnej wody ( nie, żeby ich cucić po pięćdziesiątym uderzeniu batem, nie,te czasy już minęły, jak wspominałem. Niestety mineły, jak również już wspominałem ;-)), ale w przenośni, żeby im przekazać zaskakującą dla nich wiadomość, ze mówienie tym samym językiem, co pan kapitan nie daje im żadnych specjalnych przywilejów, powiedziałbym nawet, że przeciwnie. Muszę ich karać surowiej, żeby nie wyglądało, ze jestem stronniczy. Bo nie jestem. Sorry, Winnetou, jak się mówiło czasach pacholęctwa.

No, więc zamiast chłosty jest ustne ostrzeżenie, dwa pisemne i bilet do domu. Jak zasłuży, to i po pierwszym razie można pojechać. Bilet płacony przez delikwenta, ma się rozumieć. Niekiedy płaci też za bilet za zmiennika, ale to już jak naprawdę cos złego zdobi, jakiś gwałt, kradzież, złośliwe uszkodzenie sprzętu, czy ciała.

Polacy na statkach to temat na wielką i długą opowieść. Szczerze mówiąc, nie ma ich już tak wielu, jak kiedyś. Po prostu stali się zbyt drodzy, od czasu, gdy Polska weszła do Unii, od czasu, gdy Solidarność podpisała, wśród wielkich wiwatów, porozumienie, że Polacy maja mieć te same płace i system socjalny, co marynarze, czy stewardzi z Unii. Skoro tak, to proszę bardzo- w jedną noc przyjechały pod statek autobusy pełne Ukraińców, a rano pojechały ze statku pełne Polaków. I tak już zostało- to znaczy Ukraińcy na statkach, a Polacy w domu. Tak to strzeliliśmy sobie w stopę.

"Silver Wind"- stad wlasnie pisze!

Oczywiście, upraszczam, generalnie, nastąpiło to samo, co w Niemczech, czy UK dziesięciolecia temu. Płace nalądzie stały się na tyle atrakcyjne, ze pływanie za grosze na statkach przestało się opłacać. To znaczy wyżyć można, owszem, ale czasy, gdy po dwóch kontraktach stawiało się dom, minęły bezpowrotnie. Teraz trzeba tyrać na okrągło, chyba, ze się ucieka do przodu, awansując i negocjując indywidualnie wyższe kontrakty. Swego czasu powziąłem poważne postanowienie, że nauczę tych z zachodu, że jak jestem z Polski, to nie znaczy, ze będę pracować za grosze. Chcecie oficera tanio- proszę dzwonić do Kazachstanu, albo Mongolii. Chcecie dobrego oficera- trzeba zapłacić. No money- no honey.

Trzeba przyznać, że oficerowie radzą sobie znakomicie, nie chwaląc się, mamy solidne wykształcenie, znamy języki, mamy to „coś”, inteligencję, spryt, smykałkę, dzięki czemu nadal opłaca się nas trzymać i awansować. Natomiast talerze może zmywać każdy. Na najniższych stanowiskach Polaków się prawie nie spotyka, w każdym razie ja ich nie widuję. Na przykład na Prince Albert było nas dwóch, ja i pewien steward, zamieniliśmy może trzy zdania, na „Silver Wind” jest trzech oficerów, 2 stewardow i kucharz- na 230 osób załogi. Poprzednio jeszcze była recepcjonistka i sous chef.

 Czyli są, ale nie za dużo. Ich miejsce od lat zajmują Ukraińcy, Rumuni, Bułgarzy, Rosjanie z Rosji iPribaltiki, Węgrzy, Słowacy- zdumiewająco dużo Słowaków i Słowaczek spotkałem, a ileż maja do najbliższego morza! Przy tej okazji przekonałem się, ze słowacki to zdecydowanie najbliższy nam język, swobodnie można rozmawiać, pamiętając jedynie, że „szukać” po słowacku oznacza cos zupełnie innego, niż w polskim ;-). Łatwo o nieporozumienie. A i w gębę można dostać, jak się na zły dzień trafi.

No, nie mówiąc już o tym, że zdecydowana większość współczesnych marynarzy pochodzi z Filipin. Pracują dobrze, tanio, nie mogę na nich narzekać, choć, oczywiście trzeba wiedzieć, jak z nimi pracować, bo psychika bardzo się różni od naszej. Nie tylko psychika, sposób absorbcji alkoholu również, generalnie, idzie im do głowy, wywołując różne niepożądane skutki. Azjaci, co jest dowiezionym naukowym faktem, trawią alkohol inaczej, niż biali. Alkohol im się nie rozkłada, lecz zamienia w trujący aldehyd, czy jakoś tak. No, nie jestem chemikiem, może się ktoś wypowie dokładniej.

Niestety, z czasów, kiedy jeszcze Polacy pływali gremialnie, jako fitterzy, plumberzy, marynarze, niezależnie od tego, ze trawią alkohol prawidłowo, zyskaliśmy sobie niedobrą sławę, jako pijacy, sławę zasłużoną, niestety. Żeby było smieszniej, tacy Angole wcale nie pija mniej, ale piją inaczej, pracują, cały dzień, po 20 regularnie piją parę piw, czy whiskaczy, a rano znowu do roboty. Polacy pracują, jak wół cały tydzień, a piątek wieczór otwierają „krowę” , czyli butelkę 1.75 litra i hejże! Na dwa dni znikają. A na statku nie ma świąt, nie ma dni wolnych, nie ma zmiłuj się. Jak ty nie robisz swojej roboty, to ktoś inny musi zrobić swoja i twoją. No, chyba, ze ktoś chory, oczywiście i ma zwolnienie od lekarza. Ileż to razy byłem wołany, jeszcze, jako, dajmy na to safety oficer, bo wielki, jak szafa, pijany w sztok polski fitter narozrabiał. Siedzi taki zwalisty gość, nie rozumie, co doń mówią, wiec musze mu tłumaczyć, wściekły, bo mnie obudzili, żeby dmuchnął w alkomat.

 „A dlasszzzzego” pyta z trudem. „A , @$#@, dlatego, że ja tak mówię, @$%^@$!!!” – odpowiadam uprzejmie.

No, dmucha, dmucha, raz, drugi, za słabo, za mało, wreszcie jest wynik , który zasłużenie wedruje do Listy Guinessa. Szczerze mówiąc, nie bronię takiego gościa, zasłużył, niech wyp… do domu i niech nie przynosi mi wstydu. Nie, że bym byłabstynentem, co to to nie , na „pasażerach” nie da się funkcjonowac bez kieliszka wina, czy koktailu, to jest w obowiązkach służbowych. Jak ktos wznosi toast wodą, to nieomylny znak, ze mamy do czynienia z weteranem klubu AA, który trafnie ocenia swoje zdolności do utraty panowania nad toastami.

No, ale trzeba przyznać, ze to dotyczyło jeszcze weteranów z socjalistycznej floty,kiedy to komuna udawała, ze nam płaci, a my udawaliśmy, ze pracujemy i , że nam zalezy. Potem się wykruszyli, a zostali ci, którzy pracowali naprawdę i za prawdziwe pieniądze.

Logika , która wymiotła ze statków niemieckich stewardów i kucharzy, czy norweskich, pozostawiajac jedynie oficerów, nieuchronnie wymiecie także , od dołu, Polaków. Bo, skoro będą zarabiac tyle samo, zmywając te same talerze, czy sprzątając podobne pokoje hotelowe, na ladzie, także zagranicą, w UK, czy Niemczech ( a niedługo otwarte będą granice, tak samo, jak kiedyś w Irlandii, czy UK) , to po co się bujac na statkach?

 http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf

0

Seawolf

Dziennik Pokladowy Seawolfa, kapitana , oszoloma, jaskiniowgo antykomucha

151 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758