Bez kategorii
Like

PEŁNIA UMIEJĘTNOŚCI ŚWIĘTYCH: III MODLITWA ŻYWEJ WIARY

21/07/2012
703 Wyświetlenia
0 Komentarze
53 minut czytania
no-cover

Ks. Aleksander Żychliński

0


 

 

 
 
 
 


Ks. Aleksander Żychliński
 
 
 
Pełnia umiejętności świętych

 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

III MODLITWA ŻYWEJ WIARY



 Pierwszą łaską, jaką Bóg daje, jest zawsze łaska modlitwy. Duch Święty budzi nas do modlitwy. Kto korzysta z tej łaski i modli się, ten z pomocą modlitwy otrzyma wszystkie łaski potrzebne do uświęcenia się i zbawienia. Słowem, w życiu wewnętrznym wszystko zależy od modlitwy, od wierności łasce modlitwy. Stąd zasada życia wewnętrznego: będę wierny łasce modlitwy; wszystko inne z całym zaufaniem zdaję na Pana. 


 Wszakże napotykamy tu niemałą trudność. Pochodzi ona stąd, że łaska modlitwy może być rozmaita. Gdyby łaska, którą Pan Bóg pobudza nas do modlitwy, działała jednostajnie i zawsze jednakowo, wówczas łatwą rzeczą byłoby poznać Boże natchnienia i jedynym zadaniem duszy byłoby okazać łasce wierność i posłuszeństwo. Tymczasem Bóg udziela duszom łask modlitwy najrozmaitszych; każda dusza otrzymuje "własną" łaskę modlitwy, różną od tej, jaką otrzymuje inna dusza. Ta zaś łaska modlitwy skierowuje duszę na jej właściwą drogę modlitwy. A że łaska jest przebogata w swych formach i przejawach, dlatego istnieje poniekąd tyle rodzajów modlitwy, ile jest dusz. Stąd widoczna, że sama wierność łasce – choć wierność ta jest rzeczą najważniejszą – nie wystarcza, gdy chodzi o modlitwę na drodze życia wewnętrznego; prócz wierności potrzeba umiejętności, tzn. trzeba umieć poznać, jaka jest łaska modlitwy, którą Bóg daje, i – co za tym idzie – jaka jest forma modlitwy, do której ona duszę skierowuje. Albowiem na drodze doskonałości postęp możliwy jest tylko z pomocą modlitwy, zwłaszcza z pomocą tej modlitwy, czyli tego rodzaju modlitwy, do jakiego nas łaska powołuje. Kto więc nie posiada umiejętności modlitwy, tzn. kto nie rozumie, do jakiej modlitwy łaska go wzywa, traci czas i siły, i na drodze doskonałości postępów nie czyni. 


 Pragnąc tedy przyjść duszom dążącym do doskonałości z pomocą, teologowie opisują najważniejsze rodzaje modlitwy myślnej. Zasadniczo wyróżniają oni trzy rodzaje modlitwy myślnej: medytacje, czyli rozmyślanie, modlitwę serca oraz modlitwę żywej wiary. Przy każdym z wymienionych rodzajów modlitwy działa łaska; wszakże działanie to jest różne i wymaga odpowiedniego posłuszeństwa i odpowiedniej wierności. 


 O rozmyślaniu mówiliśmy na innym miejscu. Kiedy oddajemy się rozmyślaniu, Duch Święty wywiera wpływ na nasze władze intelektualne: z pomocą łaski budzimy w pamięci nabożne wspomnienia i ożywiamy je wyobraźnią; pogłębiamy prawdy wiary pracą myślową. Łaska sprawia, że te rozważania budzą w sercu naszym zbawienne nastroje oraz pobożne pragnienia; z pragnień znowu rodzą się akty prośby, uwielbienia, dziękczynienia, miłości. Takie jest w zasadzie rozmyślanie. Jest to nader zbawienna forma modlitwy myślnej. Jak powiedzieliśmy na innym miejscu, stanowi ona zwykłą modlitwę myślną początkujących; rzadko Pan powołuje duszę od razu do wyższych rodzajów modlitwy myślnej; zwykle postępuje On w ten sposób, że wymaga długoletniej sumiennej praktyki rozmyślania, zanim wezwie duszę łaską swą do wyższej formy modlitwy myślnej. Wszakże zdarza się niejednokrotnie, że dusze najwierniejsze i praktykujące sumiennie rozmyślanie, nie otrzymują innej łaski modlitwy i pozostają przez całe życie na drodze prostego rozmyślania. Z tego jednak, że Pan nie udziela im łaski doskonalszej modlitwy, bynajmniej nie wynika, że nie mają one dostępu do pełni doskonałości i do prawdziwej świętości. Kto z woli Bożej, tzn. bez własnej winy, Nam chodzi wyłącznie o rodzaje modlitwy czynnej, czyli nabytej, do których każdy dojść może z pomocy łaski i do których wielu rzeczywiście dochodzi. Natomiast nie uwzględniamy modlitwy wlanej, czyli mistycznej, która zależy od szczególnych łask i do której niewielu dochodzi.Kto nie wzniesie się do wyższej formy modlitwy, ten również może dojść do doskonałości i świętości, byle do końca był wierny rozmyślaniu. Świętość bowiem polega na miłości, a modlitwa jest tylko najprzedniejszym środkiem, wiodącym do miłości i świętości; dla każdej zaś duszy t e n rodzaj modlitwy jest najzbawienniejszy, do którego Bóg ją powołuje łaską swą. Dlatego nikt nie ma wolnego wyboru, kiedy chodzi o rodzaj modlitwy myślnej; raczej powinien każdy starać się poznać i zrozumieć, do jakiej formy modlitwy Pan go łaską swą wzywa. 


 Dotykamy tutaj jednego z naczelnych zadań kierownika duszy; obowiązkiem jego jest pomóc duszy, by poznała, jakiej modlitwy myślnej Pan od niej wymaga. Od tego bowiem, czy poznamy zamiary Boże wobec siebie i do nich wiernie się stosować będziemy, zależy zasadniczo uświęcenie i zbawienie nasze. Nie chodzi więc o to, jaki rodzaj modlitwy myślnej sam w sobie jest najdoskonalszy, lecz o to idzie, do jakiego rodzaju modlitwy myślnej Pan duszę powołuje. Biada kierownikom duchowym, co z własnej winy, z niedbalstwa czy lenistwa, z zawinionego braku umiejętności pasterskiej czy gorliwości, nie dają duszom dążącym do doskonałości upragnionej pomocy, a raczej stawiają im trudności i zapory. Jak ciężka spada na nich odpowiedzialność, ile szkody wyrządzają Kościołowi! 


 Nieraz Pan powołuje duszę od razu do wyższego rodzaju modlitwy: do modlitwy serca lub żywej wiary. Zwykle atoli każe On duszy ćwiczyć się w rozmyślaniu przez długie lata, zanim ją powoła do modlitwy serca i do modlitwy żywej wiary. Co to jest modlitwa serca i modlitwa żywej wiary?


 Jest to modlitwa, w której dusza mniej rozumuje, a oddaje się raczej pałającym afektom oraz gorącej miłości. Doskonałość modlitwy nie polega na bogactwie myśli, lecz na miłości. Myśleć o Bogu, rozważać o prawdach wiary jest rzeczą zbawienną i prawdziwą modlitwą, jeśli myślimy o Bogu i rozważamy o prawdach wiary w tym celu, aby Boga coraz więcej miłować. Jeśli tedy przez czas dłuższy oddajemy się sumiennej praktyce rozmyślania o prawdach Bożych, by więcej miłować Boga, to miłość nasza rozwija się i staje się coraz silniejsza. Wówczas praca myślowa przy modlitwie zwolna ustępuje na drugi plan lub raczej staje się prostsza. Spostrzegamy, że już nie potrzeba nam długiego rozumowania i natężenia myśli, by wykrzesać w duszy akty miłości; raczej wystarcza jedna myśl, a już jesteśmy zapaleni miłością Bożą. Św. Franciszek całą noc przepędził, powtarzając słowa: Bóg mój i wszystko! Niech więc ci, co oddani wiernie praktyce rozmyślania mozolą się, nie mogąc zebrać myśli i przeprowadzić systematycznego rozmyślania, wiedzą, że dla nich nie czas snuć nowe myśli, lecz czas miłować; niechaj poprzestaną na jednej, ogólnej myśli, np. o dobroci Bożej, cierpieniach Chrystusa, a przez cały czas przeznaczony na modlitwę myślną niechaj trwają na aktach serca, zwłaszcza na aktach miłości. Jest to doskonała forma modlitwy, w której mniej myślimy, a bardziej miłujemy. U początkujących, którzy poczynają oddawać się modlitwie serca, zazwyczaj żywo działają uczucia. Pan Bóg, chcąc im niejako ułatwić postęp w modlitwie, daje im dużo łask działających na uczucia. Pod ich wpływem budzą się w duszy żywe afekty, zwłaszcza afekty radości, zadowolenia, gorliwości w służbie Bożej. Afekty te są dobre i pomocne; wszakże nie są wolne od niebezpieczeństwa, które leży w tym, że dusza łatwo skłania się do tego, by szukać uczuciowych rozkoszy i całą treść i wartość modlitwy w nich pokładać. Uczucia w modlitwie są dobre, ale nie mają znaczenia zasadniczego; są one na to, by pomóc rozniecić miłość duchową. Jeśli Pan Bóg jest tak dobry, że swą łaską pobudza nas do wzniosłych uczuć, zstępując poniekąd aż do nizin naszej zmysłowej natury, to mamy z tych łask pilnie korzystać, wszakże w przekonaniu, że uczucia służyć winny prawdziwej duchowej miłości, która nie tkwi w uczuciu, lecz jest rzeczą władzy czysto duchowej, tj. woli. Podobnie więc jak praca myślowa w modlitwie ma prowadzić do miłości, tak i przeżycia władz zmysłowych, czyli uczucia, służyć mają miłości; przez to nabierają one większej doskonałości i stają się bardziej duchowe. 


 Modlitwę, która polega głównie na uczuciach serca oraz na prośbach rodzących się z uczuć, nazwać można modlitwą serca. Stanowi ona jakoby przejście z rozmyślania do modlitwy żywej wiary, czyli do kontemplacji nabytej. Modlitwa żywej wiary, zwana także modlitwą skupienia, leży u kresu wszelakiego ludzkiego wysiłku modlitewnego. Kto sumiennie praktykuje modlitwę myślną, ten zwykle dochodzi do modlitwy serca, a następnie do modlitwy żywej wiary. Kiedy dusza poczyna oddawać się modlitwie żywej wiary, wówczas umysł staje się jakoby tknięty paraliżem, wstępuje w stan, w którym nie jest zdolny snuć długich myśli lub rozumowań o Bogu i rzeczach Bożych; ma on jedną, ogólną myśl o Bogu, na której musi poprzestać. Równocześnie jednak zachowuje on pełną elastyczność, gdy chodzi o sprawy doczesne. Coś podobnego dzieje się z uczuciem; serce, tak pełne uczuć dla stworzeń, jest na modlitwie suche i całkiem jałowe; nie jest zdolne zdobyć się na żadne gorętsze uczucie wobec Boga; raczej odczuwa ono wstręt i niesmak w rzeczach Bożych. Natomiast wola lgnie silnie do Boga, potrzebuje Boga, ma głód Boga, nie znajduje pokoju jeno w Bogu. Więc kiedy rozum i uczucia gonią za rzeczami doczesnymi i nimi się zajmują, wola nie zaznaje odpoczynku jeno w Bogu. Jest to skutek działania łaski, która powodując zawieszenie w myśli i posuchę w uczuciu bierze wolę i zwraca ją silnie ku Bogu. Co dusza w tym stanie czyni, wyjaśnił Pan św. Teresie w tych słowach: "Cała się wyzuwa z samej siebie, aby głębiej pogrążyła się we mnie; już nie ona żyje, jedno ja w niej; a iż nie może pojąć tego, co rozumie, więc jest to rozumienie bez rozumienia". Kto tego doświadczył, rozumie to poniekąd, bo jaśniej się to wyrazić nie da, tak ukryte są rzeczy, które się dzieją, kiedy dusza wewnętrznie jednoczy się z Bogiem. Dlatego osoby oddane modlitwie żywej wiary są zwykle praktyczne i zręczne w sprawach zarówno doczesnych jak i duchowych, zwłaszcza, że mają o wszystkim sąd obiektywny, nie znieprawiony egoizmem. 


 "To tylko mogłabym dodać – pisze św. Teresa – że dusza będąca w tym stanie jasno widzi, że jest złączona z Bogiem, i taką ma pewność tego zjednoczenia, że żadną miarą nie może nic wierzyć, że tak jest. Wszystkie władze są w takim zawieszeniu, że w żaden sposób nie czuć ich działania. Jeśli dusza na chwile przedtem rozmyślała o jakim przedmiocie, przedmiot ten tak się zaciera w jej pamięci, jak gdyby nigdy o nim nie słyszała; jeśli zajętą była czytaniem, to już nie pamięta, co czytała: również nie podobna jej modlić się usty. Słowem, ta ćma uprzykrzona, to jest pamięć, ma tu skrzydła spalone i już latać nie może. Wola zaś cała zajęta miłością, ale nie rozumie, jakim sposobem miłuje; rozum, jeśli rozumie, nie rozumie, jakim sposobem rozumie, a przynajmniej nic pojąć nie zdoła z tego, co rozumie; mnie się zdaje, że nie rozumie, bo jak mówiłam, sam siebie nie rozumie". Taka jest w istocie swej modlitwa żywej wiary. Jak wiara boska nie jest rozumowaniem ani uczuciem, lecz uznaniem prawdy Bożej pod wpływem woli tkniętej miłością, czyli przylgnieniem do Boga przez rozum i wole, tak w tej modlitwie nie ma rozumowania ani uczucia, lecz dusza jednoczy się z Bogiem przez proste wejrzenie i przez miłującą wole. Przenika ją żywo jedna myśl: że ma zaszczyt znajdować się w obecności Boga i że posiada Go w sobie; równocześnie żywi ona jedno pragnienie: miłować Boga; więc patrzy z żywą wiarą na Boga, którego posiada, i lgnie do Niego całą wolą, znajdując w Nim niewymowne odpocznienie. Dusze w tym stanie – uczy św. Jan od Krzyża – najlepiej robią, kiedy cierpliwie trwają na modlitwie, nic podczas niej nie czyniąc, bo wówczas jedynym ich zajęciem jest zostawić duszę wolną, swobodną i nie zajętą żadnymi myślami, bez troski o to, o czym będą myślały i nad czym medytowały; mają zadowalać się samą jedynie uwagą miłosną i spokojną na Boga, bez usiłowań, bez chęci odczuwania Go lub doznawania jakich bądź wrażeń. Albowiem wszystkie wysiłki nie przyniosą najmniejszej korzyści, przeciwnie, wielce są szkodliwe, bo niepokoją duszę i wyrywają ją z głębokiego pokoju i słodkiego spoczynku kontemplacji, jakiego doznaje w modlitwie żywej wiary. Kiedy dusza przechodzi progi modlitwy żywej wiary, rodzi się w niej obawa, że jest na złej drodze, bo jest bezczynna: umysł nie umie zająć się Bogiem, a jest napełniony sprawami doczesnymi; uczucie przejęte jest odrazą lub obojętnością wobec rzeczy Bożych. A jednak obawa ta jest płonną: dusza dzięki łasce wstąpiła na wyższy stopień modlitwy. Ona nie jest bezczynna, raczej czynność jej jest doskonalsza, czystsza, bardziej duchowa; dusza zajmuje się miłowaniem Boga w głębokim milczeniu. Ona nie zastanawia się nad tym, co czyni, nie ujmuje swej miłości w słowa i myśli, ani w uczucia; ona po prostu miłuje, żyje miłością ponad rozumowaniem i uczuciem. Gdy ją więc po modlitwie zagadniesz: o czym myślała to odpowie po prostu, że miłowała w milczeniu. A rozum, czy nic nie czyni? – Owszem, wierzy. Wszakże nie zatrzymuje się nad żadną poszczególną prawdą wiary, lecz obejmuje ogólnym aktem wiary Boga, Jego obecność w duszy oraz nieskończone doskonałości Boże. Jest to akt wiary prosty, ogólny, niby jedno spokojne spojrzenie, które duszę stawia w obecności Boga. Akt ten wiary nie wnosi do umysłu żadnego światła, dokonywa się wśród ciemności. Rozum bowiem nie rozbiera prawd wiary, nie zastanawia się nad nimi; rozum tylko wierzy, uznaje Boga obecnego. Łaska modlitwy sprawia, że rozum nie jest zdolny czerpać światła z prawd wiary przez rozmyślanie i pozostaje w ciemnościach. Albowiem dusza ma zająć się doskonalszą czynnością: miłowaniem prawdy i Boga. Kiedy dusza oddaje się głębszemu rozważaniu prawd Bożych, wówczas łatwo rodzi się w niej zadowolenie własne i pycha; miłowanie natomiast oczyszcza duszę z wszelkiej miłości własnej i przykuwa ją do Boga zupełnie; wówczas wiara staje się bardziej silna i dojrzała: służy ona całkowicie miłości i dlatego jest żywa. Stąd nazwa modlitwa żywej wiary, wiary pozbawionej rozumowania, a pełnej miłości. Można określić ten rodzaj modlitwy jako: miłości pełną uwagę na Boga obecnego w duszy. Miłość zaś, o którą chodzi, jest miłością czysto duchową. Zdarza się, że mówiąc o miłości mamy na myśli wzniosłe uczucia, zachwyty miłosne pełne sympatii. Nic z tego w modlitwie żywej wiary. Miłość, na której ona polega, ogołocona jest z wszelkiego uczucia; owszem w uczuciu odzywa się niejednokrotnie znużenie i wstręt do rzeczy Bożych. W tych jednak znużeniach i wstrętach nie ma nic złego ani niebezpiecznego; przeciwnie, dają one wielkie korzyści duszy, bo oczyszczają jej miłość. Bóg jest duchem i dlatego wymaga od nas przede wszystkim miłości duchowej. Miłość uczuciowa jest dobra i może być pomocą dla duszy; wszakże winna ona całkowicie podlegać miłości wyższej, duchowej, która jedna jest zdolna zjednoczyć nas z Bogiem. I dlatego potrzeba, by miłość duchowa panowała w duszy. To zaś dokonywa się, gdy wśród ciemności wiary gołej oraz wśród posuchy uczucia wola uczy się pozostawać w zupełnym oderwaniu od wszystkiego, co stworzone i lgnąć całą siłą do Boga. Wówczas wola dojrzewa i dochodzi do pełnej umiejętności chcenia: ona prawdziwie chce Boga i chce służyć Bogu bez zastrzeżeń. Stąd jasny wniosek: modlitwa żywej wiary jest najdoskonalszą szkołą woli; w niej wola zdobywa "sztukę" chcenia i służenia Bogu. A ponieważ doskonałość człowieka mierzy się doskonałością jego woli, stąd widoczna, że modlitwa żywej wiary jest szkołą doskonałości i świętości. Kto prawdziwie chce Boga, ten jest doskonały. 

 
 I tu wracamy do tego, cośmy powiedzieli rozważając o początkach życia wewnętrznego: Praktyka świętości polega na tym, by chcieć i powziąć prawdziwą umiejętność chcenia. Otóż modlitwa żywej wiary jest tą doskonałą, najwyższą szkołą chcenia: w niej otrzymujemy umiejętność chcenia dojrzałego, kiedy wola oczyszczona lgnie do Boga i chce to jedynie, czego Bóg chce, bo prawdziwie miłuje.


 Czy wstęp do tej Bożej szkoły woli, jaką jest modlitwa żywej wiary, dla wszystkich stoi otworem? Rodzaj modlitwy zależy od łaski modlitwy. Każdy otrzymuje dostateczną łaskę, by mógł modlić się, a z pomocą modlitwy postępować w życiu wewnętrznym. Lubo że wszyscy otrzymują dostateczną łaskę modlitwy, to nie otrzymują tej łaski w równej mierze. Są dusze, które łaska tak prowadzi, że przez całe życie poprzestawają na modlitwie ustnej i tą drogą dochodzą do doskonałości; inne trzymają się rozmyślania i tą znowu drogą uświęcają się, ponieważ łaska nie wzywa ich na wyższy stopień modlitwy, a wiemy, że dla każdego ten właśnie rodzaj modlitwy jest najlepszy i najbardziej zbawienny, do którego Bóg swą łaską go wzywa. Choć więc łaski modlitwy są przeróżne i Bóg każdą duszę osobną prowadzi ścieżyną, to można jednak powiedzieć w myśl zasad św. Teresy i św. Jana od Krzyża, że zwykła droga, którą Bóg prowadzi dusze do doskonałości, jest droga modlitwy żywej wiary. Rzadko Bóg wiedzie duszę do doskonałości drogą modlitwy ustnej: zazwyczaj łaska wymaga modlitwy myślnej. Modlitwa zaś myślna – o ile zależy od wysiłku ludzkiego wspartego łaską -rozpoczyna się na rozmyślaniu, przechodzi w swym rozwoju przez modlitwę serca i dojrzałe rodzi owoce w modlitwie żywej wiary. Trzeba zatem powiedzieć, że modlitwa żywej wiary stanowi normalny kres pracy naszej w życiu modlitwy. Nie znaczy to jednak, jakoby w ogóle nie było wyższych, doskonalszych form modlitwy od modlitwy żywej wiary; owszem, św. Teresa wylicza cały szereg rodzajów modlitwy żywej wiary. Wszakże te formy modlitwy nas obecnie nie zajmują. Są to modlitwy ściśle mistyczne, które leżą wprawdzie na poziomie normalnego rozwoju życia łaski, których jednak nikt własnym wysiłkiem zdobyć nie może; modlitwa mistyczna jest owocem szczególnych łask Bożych oraz darów Ducha Świętego, których działanie nie zależy wprost od woli i pracy naszej. Jeśli natomiast uwzględnimy życie modlitwy w formie niemistycznej, które zdobyć możemy własnym wysiłkiem przy pomocy zwykłych łask, to stwierdzić trzeba, że modlitwa żywej wiary jest najdoskonalszą formą modlitwy, do jakiej ogół wiernych może dojść własną pracą z pomocą łaski. Twierdzenie to jest nader ważne dla życia wewnętrznego. Powiedziano słusznie, że praca nad życiem wewnętrznym skupia się około modlitwy; a teraz dodajemy, że praca modlitewna znowu skupia się około modlitwy żywej wiary. Ktokolwiek na serio traktuje swe życie wewnętrzne, powinien pamiętać o tym, że naczelnym zadaniem pracy wewnętrznej jest dojść własną pracą i wysiłkiem do modlitwy żywej wiary. Kto do niej dojdzie, ma w rękach swych najlepsze narzędzie doskonałości, znajduje się w szkole Bożej. Wszakże nie jest łatwą rzeczą dojść do tej formy modlitwy; to też często dusze, co chwalebnie rozpoczęły stawiać pierwsze kroki na drodze modlitwy żywej wiary, cofają się. Trzeba dużo męstwa i cierpliwości, by znieść ów zastój myślowy, istne przytępienie rozumu, o jakim wspominaliśmy, oraz owe straszne posuchy i wstręty w życiu uczuciowym; trzeba dużo konsekwencji, by wytrwać wśród pokus i nie opuszczać modlitwy. Warto jednak ponieść wiele trudu, by zdobyć taki skarb, jakim jest modlitwa żywej wiary. Kiedy chodzi o przejście do modlitwy żywej wiary, trzeba bacznie zważać na to, by ono nie nastąpiło za wcześnie ani też za późno. Za wcześnie wstępuje na drogę modlitwy żywej wiary, kto nie zwracając uwagi na trzy znaki, po których poznać można wezwania łaski do tej formy modlitwy, porzuca rozmyślanie i na własną rękę usiłuje wejść w stan modlitwy żywej wiary. Takie nieopatrzne porzucanie rozmyślania, kiedy łaska nie wola do modlitwy innej, prowadzi do zgubnego kwietyzmu i zagraża całkowitym załamaniem się duchowym. Z drugiej strony nie wolno przesadnie trzymać się rozmyślania, kiedy łaska wzywa do modlitwy żywej wiary. Wszystko więc zależy od tego, by w czas poznać i zrozumieć wołanie łaski modlitwy; jest to wprost rzeczą zasadniczą, kiedy chodzi o postęp życia wewnętrznego. Stąd oczywista, że ważnym obowiązkiem kierownika duszy jest dopomóc duszy, by zdołała poznać "godzinę swoją", tzn. czas, kiedy Bóg ją wzywa do modlitwy żywej wiary. Nasze działanie – uczy św. Teresa – całe zasadza się na tym, byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy przed wielkim, bogatym monarchą, a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi pokornie wyglądali zmiłowania Jego. Jeśli Pan ukrytymi drogami swymi i jakimś znakiem wewnętrznym da nam poznać, że nas słucha i że raczył nas dopuścić do siebie, wówczas dobra rzecz – milczeć, a nawet w miarę możności starać się o to, by działanie rozumu pozostało w zawieszeniu. Gdybyśmy jednak takiego znaku, dającego poznać, że Król niebieski nas słucha i na nas patrzy, nie otrzymali, wówczas byłoby złą rzeczą umyślnie trwać w niemądrej bezmyślności. Skutek bowiem sztucznego zawieszenia pracy rozumu jest ten, że dusza cała bałwanieje i w większą nierównie oschłość wpada; wyobraźnia zaś, kiedy ją przemocą więzimy i przymuszamy, by nie zajmowała się niczym, staje się tym bardziej natrętną i niespokojną. Dusza w tym stanie powinna oddać się całkowicie w ręce Boga: niech czyni z nią, co zechce; przy tym niech się stara, o ile zdoła, zapomnieć o własnym pożytku swoim, zdając się bezwarunkowo na wolę Bożą. 


 Wspomniane trzy znaki, po których poznać można, czy Bóg łaską swą wzywa duszę do modlitwy skupienia, są następujące: Naprzód dusza wchodzi w stan wielkiej oschłości, tak iż nie znajduje zadowolenia i pociechy w rzeczach Bożych ani w sprawach ludzkich; pożądanie zmysłowe jest ogołocone z wszystkiego, co może dać zadowolenie; straszna posucha panuje w duszy. Następnie dusza zatraca możność odbywania zwykłego rozmyślania, przy którym posługuje się wyobraźnią, uczuciem, pamięcią i rozumem. Pochodzi to stąd, że Bóg poczyna się udzielać duszy w sposób doskonalszy i wyższy, nie za pomocą zmysłów ani przez rozumowanie, lecz na sposób czysto duchowy, przez akty prostej kontemplacji, która wówczas zaczyna jej świtać. Wreszcie trzeci i najprzedniejszy znak zapadającej nocy wewnętrznej jest ten, że dusza nosi w sobie ustawiczną pamięć o Bogu, połączoną z gorącym pragnieniem miłowania Go i służenia Mu oraz z bezustanną obawą i troską, czy jest Mu rzeczywiście całkiem oddana. To żywe i ustawiczne pragnienie Boga jest już owocem kontemplacji, poczynającej jaśnieć w duszy. Najwięcej kłopotu i trudności napotyka dusza łącznie z wymienionym znakiem drugim, kiedy zatraca możność odbywania zwykłego rozmyślania i czuje niewypowiedzianą oschłość wewnętrzną. Wówczas powstaje w duszy żywiołowa obawa, czy ta straszna posucha duchowa duchowa nie pochodzi z jakichś ukrytych przyczyn przyrodzonych, czy może rodzi się z własnej jej nędzy moralnej i z niedbalstwa. W tym właśnie okresie wiele zależy – jak wspomnieliśmy – od roztropnego kierownictwa duchowego. Dusza bowiem, otoczona ciemnością gołej wiary i pogrążona w oschłości, boi się własnego sądu, tak iż sama myśl, że może doznaje łask kontemplacyjnych, wydaje jej się grzeszną zuchwałością. 


 Wymienione trzy objawy wskazują na to, że Bóg w wyższy, doskonalszy sposób zaczyna działać w duszy, wywołując w niej przesilenie życia duchowego. Wtedy dusza przechodzi z wieku dziecięcego do lat duchowego dojrzewania; dzieje się to dzięki doskonalszej formie łask, jakich Bóg jej udziela. Można w praktyce stosować następującą zasadę, która ułatwi nam poznać czas przejścia z rozmyślania do modlitwy żywej wiary: wolno porzucić rozmyślanie na rzecz modlitwy żywej wiary pod dwojakim warunkiem: 1) że miłość jest tak żywa (dzięki działaniu łaski), że dusza jest prawdziwie nią zajęta – co wyklucza zgubną bezczynność duszy; 2) że wracamy natychmiast do rozmyślania zwykłego, skoro działanie miłości dozna zastoju. Najlepsza więc – uczy św. Teresa – rada dla duszy, którą spodoba się Panu podnieść do modlitwy żywej wiary, czyli do modlitwy skupienia, jest ta: niech trzyma swą wolę w zjednoczeniu z wolą Bożą; niech bez gwałtu ni zgiełku wewnętrznego stara się powściągać przyrodzone działanie rozumu, ale niech się nie kusi wstrzymać go zupełnie; owszem, dobrze jest, by i on działał we właściwej mierze, by pomniał, że jest w obecności Boga, i pamiętał, kto jest Ten, przed którym wolno mu stawać. Jeśli pragnienie, jakie w nim wzbudzi rozważanie wielmożności Bożych, porwie go i zachęci, bardzo dobrze; wszakże niechaj wówczas nie sili się na to, by dojść do głębszego zrozumienia rzeczy Bożych; bo łaska modlitwy nie jest darem dla rozumu, ile raczej dla woli. Niechże daje woli spokojnie cieszyć się szczęściem swoim, nie siląc się na żadne sposoby ludzkie, chyba tylko poddając jej od czasu do czasu jakie słowo miłości.


 Widzimy wiec, że wszystko zależy ostatecznie od miłości: jeśli zdolni jesteśmy prawdziwie miłować Boga bez rozmyślania, miłujemy Go "na sucho i po ciemku", z zamkniętymi oczyma, tj. bez rozumowania i uczucia; jeśli zaś nie możemy zapalić w sercu miłości jeno za pomocą rozmyślania, to oddawajmy się pilnie rozważaniu. Słowem, jaka miłość, taka modlitwa. Oto naczelna zasada umiejętności modlitwy. Miłość zaś wymaga ofiary. Toteż przygotowanie duszy do modlitwy żywej wiary najeżone jest pracą i ofiarą. Można je streścić w następujących punktach: 


 Ćwiczyć się przez długi czas w rozmyślaniu.

 Serce uciszyć i oczyścić, unikając starannie dobrowolnych grzechów powszednich. 

 Wyrzec się i zaprzeć samego siebie tak w wielkich, jak i w najmniejszych rzeczach. 

 Wykorzenić egoizm, który rodzi żądze złe, myśli próżne, zbytnie i szkodliwe. 

 Unikać niepotrzebnych rozmów, zbytniej ciekawości, bezowocnej krytyki. Nie ufać zbytnio własnemu rozumowi i własnym zdolnościom. Chodzić w obecności Bożej, zwracając ku Bogu jak najczęściej myśli i pragnienia swoje. 


 Wreszcie, co najważniejsza, ćwiczyć się w delikatnej, cichej, ofiarnej miłości bliźniego. Miłość bliźniego jest najpewniejsza drogą, wiodącą do modlitwy żywej wiary, i zarazem najpewniejszym sprawdzianem naszego postępu duchowego. "Najpewniejszym znakiem – uczy św. Teresa – po którym poznać możemy, czy posiadamy prawdziwą miłość Bożą, jest zdaniem moim, wierne przestrzeganie miłości bliźniego; bo czy kochamy Boga tak, jak należy, tego, jakkolwiek znaczne są wskazówki, z których wolno nam dorozumiewać się, że Go kochamy, na pewno jednak nigdy wiedzieć nie możemy; ale łatwo jest poznać, czy kochamy bliźniego. Im większy wiec ujrzymy w sobie postęp w tej cnocie miłości bliźniego, tym mocniej, miejmy to za rzecz pewną, będziemy utwierdzeni w miłości Boga. Bo tak wielka jest miłość Jego ku nam, że w nagrodę za miłość, jaką okażemy bliźniemu, pomnoży w nas na wszelki sposób miłość ku Niemu; jest to według mnie rzecz tak pewna, że nie podobna mi wątpić o tym ani na chwile. Niezmiernie wiec wiele na tym zależy, byśmy jak najpilniej baczyli na siebie, jak się w tym względzie zachowujemy; jeśli i w wewnętrznym usposobieniu i w zewnętrznym postępowaniu naszym okazuje się, że miłość bliźniego jest -w miarę sił naszych – doskonała, tedy wolno nam ufać, że wszystko w nas jest w porządku; bo wedle skażonego naszego przyrodzenia, doskonała miłość bliźniego o tyle tylko, jak mnie się zdaje, być w nas może, o ile się zrodzi, jak drzewo z korzenia, z doskonałej miłości Boga"


 Skoro zaś dusza raz wstąpiła na drogę modlitwy żywej wiary, powinna mężnie i ofiarnie na niej wytrwać, skupiać wszelkie wysiłki na modlitwie i nie zniechęcać się trudnościami. Wprawdzie trudności te nie są małe: straszna pustka myślna i beznadziejna, nużąca posucha serca, nieznośne nudy i wstręty. Warto jednak nudzić się i nużyć się w obecności Pana, warto pracować, jeśli w ten sposób możemy okazać Mu czystą, ofiarną miłość i dojść do doskonałości. Taka była modlitwa wielu świętych, co nie mieli daru kontemplacji mistycznej, a tyle zdziałali dla Kościoła i dla dusz. Czerpali oni duchowe siły do pracy i poświęcenia z modlitwy skupienia. Nie byli mistykami w modlitwie, ale byli mistykami w czynie; modlitwa żywej wiary, z którą się nie rozstawali, była dla nich ustawicznym uderzeniem ostrogi do czynu dla Boga. Dość wspomnieć św. Jana Bosko. "Piąta godzina: Ksiądz Bosko się modli. Klęcząc, z rękami złożonymi, zamkniętymi oczami, nieruchomy i zatopiony w Bogu. Płomienna modlitwa przybiera wszystkie formy: adoruje i dziękuje, pyta i oddaje siebie, prosi i słucha. Przez godzinę, dłużej może, Pan Jezus, Matka Boska i on będą żyli z sobą w miłości…". 


 Korzyści, płynące dla duszy z modlitwy żywej wiary, są decydujące. W czasie modlitwy żywej wiary nie zajmujemy się wprawdzie wprost poszczególnymi cnotami, ale miłość, której dusza całkowicie się oddaje, sprawia, że ćwiczymy się w cnotach podstawowych, zwłaszcza w cierpliwości, męstwie, w czystości serca, w pokorze, w poddaniu się woli Bożej. Najniebezpieczniejszą wadą jest bez wątpienia egoizm i rodząca się z niego pycha. Pycha sprawia, że jesteśmy pełni samych siebie, ze polegamy dumnie na własnych zdolnościach i własnej przemyślności. Tymczasem w modlitwie żywej wiary okazuje się jawnie, doświadczalnie, że mamy umysł pusty i serce twarde. Jaka to szkoła pokory! Jeśli przywykniemy do tego, by uznać całą duszą, że Bóg wie wszystko, a my sami z siebie nic nie wiemy, że Bóg jest Mądrością, a my pogrążeni jesteśmy w ciemnościach, wówczas wnętrze nasze oczyszcza się z pychy i ze złudnego zaufania do własnych zdolności, wiara zaś i ufność w Bogu wzrastają. 


 Naczelnym owocem modlitwy skupienia jest oczyszczenie i wzrost miłości, która wszystkim cnotom nadaje ostateczne dopełnienie. Modlitwa ta sprawia, że dusza oczyszcza się z wszelkiego przywiązania do rzeczy stworzonych, nawet z przywiązania do własnych sądów i do własnej woli, i lgnie silnie, poniekąd żywiołowo do Boga. Część zmysłowa, tzn. uczucia, pożądania niższe stają się całkowicie poddane rozumowi i woli, czyli żywej, miłości pełnej wierze, która poczyna wszechwładnie panować w duszy. Wówczas dusza zdobywa prawdziwą umiejętność wiary i miłości; ona pojmuje doświadczalnie, co to znaczy wierzyć Bogu i miłować Boga prawdziwie, z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił, co to znaczy lgnąć całym rozumem, każdą myślą, każdym pragnieniem do Boga, być gotową na wszystko, byle spełnić wolę Bożą i szerzyć królestwo Jego miłości. A że miłość Boża i miłość bliźniego stanowią jedną miłość, stąd oczywista, że modlitwa żywej wiary jest najlepszą szkołą prawdziwej miłości bliźniego i apostolstwa. Kiedy dusza odrywa się od wszelkich rzeczy stworzonych i od samej siebie i rwie się do Boga, wówczas jest ona zdolna objąć bliźnich prawdziwą, czystą miłością duchową, która rodzi apostołów: Da mihi animas, cetera tolle. I tak modlitwa żywej wiary jest doskonałym środkiem, z którego pomocą nabywamy czystą miłość Boga i bliźnich i co za tym idzie, prawdziwą doskonałość chrześcijańską. W praktyce ta czysta miłość kieruje się zasadą, którą Chrystus polecił św. Katarzynie Sieneńskiej: "Córko, myśl o Mnie; jeśli tak postąpisz, Ja myśleć będę ustawicznie o tobie". W rozmowach swych duchowych sama święta daje objaśnienie do słów Chrystusa: Opowiadając poufnie pisze bł. Rajmund z Kapui -o wspomnianym objawieniu, święta tłumaczyła mi, że Chrystus wówczas polecił jej, by żywiła w duszy wyłącznie pragnienie odnoszące się do Niego, a wykluczyła z serca swego wszelkie inne dążności. Wszelka bowiem troska o siebie, choćby troska o zbawienie własnej duszy, mogłaby zamącić ustawiczną a pokoju pełną myśl o Bogu. I Mistrz dodał: Ja zaś myśleć będę o tobie, jak gdyby chciał powiedzieć: Nie troszcz się o ciało swe ani o duszę; posiadam wiedzę i moc, więc pomyślę o tym i zajmę się wszystkim troskliwie. W rzeczy samej, kto żyje modlitwą żywej wiary, ten rzeczywiście myśli o Bogu, wyklucza z serca swego wszelkie poziome troski i czystą goreje miłością. Wówczas Bóg działa w nim i przez niego… W tym leży sekret pełni życia oraz bogactwa dzieł dusz prawdziwie wewnętrznych i apostolskich. Istotą doskonałości chrześcijańskiej jest miłość; im większa miłość, tym wyższy stopień doskonałości. Jakiż tedy jest stopień miłości, na który możemy się wznieść własną pracą i własną inicjatywą, oczywiście z pomocą łaski? – Jest to ten stopień miłości, gdzie miłość kojarzy się z modlitwą żywej wiary. Kiedy bowiem miłość osiągnie pewien stopień dojrzałości, wówczas rodzi się z niej modlitwa żywej wiary, a znowu modlitwa żywej wiary jest doskonałym środkiem, z którego pomocą wzrastamy w miłości. Stąd wniosek: Modlitwa żywej wiary jest pełnią umiejętności świętych dostępną dla wszystkich. 

 

I. POSTĘP DUSZY

II. BOŻE OCZYSZCZENIA

III MODLITWA ŻYWEJ WIARY

 

0

ezaw

What God prescribed. That's the law!

167 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758