Dzisiejsza data skłoniła mnie do refleksji. Refleksji nad tym, czy chcę być Polakiem. Refleksji wywrotowej. Bo będzie nie-poprawnie.
Ja.
Trzydzieści parę lat.
Ciągle nie „na swoim”.
Z chorobą, która odbiera radość życia, a w kraju natrafia na opór materii w postaci NFZ-tu.
Z zaciekawieniem obserwuję:
-poczynania znajomych i nieznajomych poza granicami kraju;
-możliwości służby zdrowia poza granicami kraju;
-pęd do przodu, bez oglądania się do tyłu – poza granicami naszego kraju;
-perspektywy w różnych sferach poza granicami naszego kraju;
I tak zastanawiam się, czy cieszę się z bycia Polakiem? Czy czuję dumę narodową?
Nie!
Gdyby była możliwość urodzić się na nowo – obstawiam inny kraj.
I choć zlinczują mnie tu zaraz wszyscy miłośnicy Polski, to napiszę jedno.
Dla Boga wszyscy jesteśmy równi. Dlaczego więc granice dzielą ludzi na tych, którzy mają lepsze szanse i na tych, którzy są z góry w pewien sposób przegrani?
Nie podoba mi się mój kraj.
I ludzie nim rządzący również nie.
Jest we mnie głębokie przekonanie, iż bez względu na roszady w Rządzie, dopóki nie wymieni się wszystkich w partiach, tak długo będziemy tkwili w tej rosnącej beznadziei.
Dokładnie 20 lat temu idąc ulicą i patrząc na światła w oknach mieszkań, krystalizowało się we mnie marzenie o życiu we własnym „M”, w kraju, który da mi szanse na godne życie.
W 44 roku, również mieli nadzieję.
I co z niej zostało dla nas – młodych?
EMIGRACJA
A zamiast kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego, świętowanie narodzin nowego potomka Rodziny Królewskiej…
Czy więc byłoby nam źle, gdyby Polska dziś nie była Polską?