Bez kategorii
Like

Lolo.

29/12/2012
590 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

O koledze ze szkoły.

0


      Lolo był o rok starszy ode mnie i dojeżdżał do szkoły z pobliskiej miejscowości. Jeśli powiem, że był mizerny, byłaby to prawda częściowa. Metr pięćdziesiąt wzrostu, chudy. Pierwsze co rzucały się w oczy to jego długi nos i takież włosy. Reasumując: Lolo składał się z kości, skóry, nosa i włosów. Ale ciężko pracował nad poprawieniem swojego wyglądu. Ćwiczył hantlami. Nie mam pojęcia jakie są najmniejsze, ale on ich używał. Na oko wyglądały na jakieś pół kilogramowe.

 

   Kiedyś przyjechał wcześniej do szkoły. Wstąpił po drodze do internatu. Rozebrał się do pasa przed lustrem. U mnie w pokoju. Zaczął się dumnie prężyć. Odsłaniając jeszcze bardziej wystające kości:

 – Niezłe mam „motylki”, prawda?

   Co miałem mu powiedzieć? Że okoliczne wróble te „motylki” mają znacznie większe?

   Dziewczyny urządzały w szkole dyskotekę. Za wstęp brały jakieś symboliczne pieniądze. Ale Lolo się uparł, że nic nie zapłacimy. Już on to załatwi! I załatwił.

   Podszedł do dziewczyn stojących na „bramce” i konspiracyjnie wyszeptał:

 – Puśćcie nas, a coś wypijemy – i wskazał na swoją kurtkę.

   Wpuściły. Lolo wkroczył dumnym krokiem do pomieszczenia obok. Za nim ze dwadzieścia osób. Widać było, że czuje się ważny. Z namszczeniem wyjął z kurtki butelkę…piwa. Ja nie potrafiłem ukryć rozczarowania, a co dopiero inni.

    Kiedyś z dwoma kolegami z internatu i Lolem wybraliśmy się do jakiegoś znanego w mieście lokalu. Wypiliśmy niewiele. Może  parę piw. Ale Loiowi to wystarczyło. Musieliśmy wyprowadzić go na świeże powietrze by trochę doszedł do siebie. Zostawiliśmy na chwilę na ławce stojącej przed lokalem. Gdy wróciliśmy już go nie było. Zobaczyliśmy tylko tył odjeżdżającego radiowozu. Zabrali nam Lola! Ale od czego są przyjaciele?

   Na komisariacie rozmawialiśmy z jakimś szeregowym „krawężnikiem”. Nie chciał nam oddać Lola i już. Ale się uparliśmy. On też. Słowne przepychanki trwały już chyba jakąś godzinę gdy podszedł do nas oficer. Widocznie miał  dosyć tego wydzierania się na cały policyjny korytarz. O kogo nam chodzi? Powiedzieliśmy. Sprawdził. Nie ma. Jak to nie ma? Nie ma.

   Zafrasowani wyszliśmy z komisariatu. Jeśli tam Lola nie ma to gdzie jest? W końcu go jednak znaleźliśmy. Leżał sobie tam gdzie spadł. Obok ławki. I smacznie pochrapywał. O całym zamieszaniu nawet nie wiedział.

……………………………………………………………………………………………………………

   Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5

Mam je też na komputerze w formatach epub i mobi. Wyślę je po podaniu adresu maila.

……………………………………………………………………………………………………………

 

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758