Bez kategorii
Like

Czy są granice tolerancji i zaczadzenia?

18/05/2012
466 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Wypadki ostatnich dni zmusiły mnie do rozmyślań na powyższy temat. I obserwując wyniki wyborów we Francji i aktualne wydarzenia w Grecji doszedłem do miłej konkluzji, że ludzie mają granicę tolerancji. A jak jest u nas, w Polsce?

0


 

Parę dni temu, nasza urocza Iza, niekwestionowana arystokratka blogosfery, perwersyjnie nazywająca samą siebie Babą z siatą, usiłowała dociec, co powodowało ludźmi, a konkretnie zazwyczaj trzeźwymi pragmatycznymi Niemcami, że dali się zafascynować, lub jak dalej będę określał, zaczadzić, oraz wytworzyli niesłychane pokłady tolerancji, w stosunku do idei działań,jakie niósł ze sobą ten pokraczny austriacki pokurcz – Adolf Hitler.

 

Zacząłem się wówczas poważnie zastanawiać, czy ludzie są w stanie wytrzymać wszystko i granicę swojej tolerancji przesuwać do nieskończoności. Również rozmyślałem, czy naprawdę, tak do końca da się społeczeństwo, lub choćby tylko jego część otumanić, znarkotyzować do tego stopnia, że zatracą poczucie obiektywnej rzeczywistości. To, do czego doszedłem jest raczej mieszaniną, choć dosyć przyjemną, nazwijmy ją sałatką grecko – francuską, o lekko optymistycznym smaku. Tylko czy w Polsce ją da się polubić?

 

Manipulacja słowami, w tym manipulacja znaczeniami i sensem słów dotyczyła także pojęcia „tolerancji”.

 

Od momentu naszych poważnych aspiracji do tzw. „Europy”, czyli od momentu oszukańczego przewrotu w 89 roku, zaczęto, i to bardzo intensywnie, podtykać nam pod nos, to jakże chrześcijańskie słowo. Wkrótce też, magicy i macherzy publicznych standardów, wraz z zachodnimi kolegami, którzy u siebie wykonali już lwią część roboty, zaczęli nas wychowywać. Złym jest ksenofobia, nieufność i cała ta pieprzona, zaściankowa tradycja. To właśnie ta ohydna, prowincjonalna Polska B. Trzeba być otwartym, przyjmować zachodnie poglądy, bo one przez to jedno małe słówko – „zachodnie” – musząbyć dobre i światłe. Dosyć szybko przekonaliśmy się, że tak rozumiana tolerancja, to główne narzędzie w walce z łacińską kulturą i religią. W przypadku Europy, z chrześcijaństwem. Napisałem, „przekonaliśmy się”, lecz jest to stwierdzenie post factum. Na początku tolerancja pachniała zapachami nieosiągalnych produktów kolonialnych, które rzadko można było w sklepach nabyć. Bardzo szybko na czoło wybiły się dwa trendy: tolerancja w stosunku do homoseksualności i tolerancja do różnych religii świata, plus oczywiście ateizm.

 

Idea została zaszczepiona. Tolerancja to bardzo pojemny worek, do którego można wiele wrzucić. Więc przez minione 20 lat obserwowaliśmy tolerancję w stosunku do złoczyńców i bandytów, czego apogeum były serdeczne uściski Michnika z Kiszczakiem. Tolerancją, aczkolwiek niewydumaną, lecz podrzuconą, była „druga noga” Wałęsy, dająca zielone światło dla rozpierania się na stołkach i rozkradania majątku przez komunistów. Tolerancja, to cokolwiek umysłowo niezborna pani Środa i minister Rostowski – as kreatywnej księgowości. To wszystko, kochani moi ta piękna tolerancja.

 

W imię tolerancji, na oczach społeczeństwa, społeczeństwa, które na dodatek zostało zaczadzone i zgubiło busolę („miałeś chamie złoty róg…”) uskuteczniono parodię sprawiedliwości parlamentarnej w tzw. Aferze Hazardowej. Jak tu się biedny człowiek nie może pogubić w tej całej gmatwaninie, gdy, aby być Europejczykiem, kazano mu być tolerancyjnym, nie mówiąc przy tym, czy ta tolerancja ma granice i gdzie one leżą. Dlatego, właśnie skazana była posłanka Sawicka, bezczelna łapówkara, wystarczyło, że popłakała przed kamerami, a tolerancyjny naród, wybaczył jej, ba przytulił serdecznie do piersi.

 

Parcie na tą zachodnią ciekawostkę złamało w końcu nasz odwieczny, prapolski paradygmat. Daliśmy sobie wmówić totalne bzdury. Każdy uczciwy historyk, nawet pan Norman Davies, który tak kocha Polskę Michnika i warszawki, przyznaje, że w historii Europy nie było takiego drugiego, tak tolerancyjnego państwa. Tu znajdowali schronienie przeganiani i mordowani w swoich krajach, kalwini, hugenoci, czy Żydzi. Tu do dzisiaj, ze swoją religią mieszkają Tatarzy. A Cyganie, pardon, Romowie, nie są prześladowani, tak, jak przez braci Czechów, czy Francuzów.

To od nas się można było uczyć tolerancji. Ale przecież, nie o to chodziło. Nasza tolerancja, to prowincja i zaściankowość. Zachodnia tolerancja to jest to. Jak Coca Cola, A nie nie nasz przaśny kwas chlebowy, o niebo lepszy i zdrowszy.

Ale, jak pisałem, głównie w tym wszystkim chodziło, by pod tym słowem przemycać do Polski relatywizm. Przede wszystkim moralny. I zaczadzać społeczeństwo, mącić w głowach do tego stopnia, by można było bezkarnie kraść, zabijać (Smoleńsk, poseł PISu w Łodzi), a nikt się nie upomni.

 

Czy zaczadzenie polskiego społeczeństwa przejdzie? Tak. Tak, jak to było następnego dnia rano, u naszego ostatniego wizjonera Wyspiańskiego w „Weselu”.

 

Zaczadzenie całym tym fałszem, tworzonym w imię tolerancji, już zaczyna odpuszczać w całej Europie.

Francuzi właśnie przegonili tego aroganckiego kurdupla z węgierskimi korzeniami. Luisa de Funesa, europejskiej polityki. Grecy już wkrótce pogonią swoich spasionych wieprzów, zaciskających całemu narodowi pasa, tylko nie sobie. A Węgrzy, najdzielniejsi w Europie mają to już za sobą.

 

Donald Tusk, który wczoraj uskutecznił fantastyczną parodię Łukaszenki, godną Mothy Pytona, odbierał meldunki od swoich ministrów. O, jak jest dobrze! Ludzie, wy tego nie widzicie?! Coś tam się może nie udało, ale przecież wszyscy jesteśmy tacy tolerancyjni.

0

Bez kategorii
Like

Czy są granice tolerancji i zaczadzenia?

18/05/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Wypadki ostatnich dni zmusiły mnie do rozmyślań na powyższy temat. I obserwując wyniki wyborów we Francji i aktualne wydarzenia w Grecji doszedłem do miłej konkluzji, że ludzie mają granicę tolerancji. A jak jest u nas, w Polsce?

0


 

 

 

Parę dni temu, nasza urocza Iza, niekwestionowana arystokratka blogosfery, perwersyjnie nazywająca samą siebie Babą z siatą, usiłowała dociec, co powodowało ludźmi, a konkretnie zazwyczaj trzeźwymi pragmatycznymi Niemcami, że dali się zafascynować, lub jak dalej będę określał, zaczadzić, oraz wytworzyli niesłychane pokłady tolerancji, w stosunku do idei działań,jakie niósł ze sobą ten pokraczny austriacki pokurcz – Adolf Hitler.

 

Zacząłem się wówczas poważnie zastanawiać, czy ludzie są w stanie wytrzymać wszystko i granicę swojej tolerancji przesuwać do nieskończoności. Również rozmyślałem, czy naprawdę, tak do końca da się społeczeństwo, lub choćby tylko jego część otumanić, znarkotyzować do tego stopnia, że zatracą poczucie obiektywnej rzeczywistości. To, do czego doszedłem jest raczej mieszaniną, choć dosyć przyjemną, nazwijmy ją sałatką grecko – francuską, o lekko optymistycznym smaku. Tylko czy w Polsce ją da się polubić?

 

Manipulacja słowami, w tym manipulacja znaczeniami i sensem słów dotyczyła także pojęcia „tolerancji”.

 

Od momentu naszych poważnych aspiracji do tzw. „Europy”, czyli od momentu oszukańczego przewrotu w 89 roku, zaczęto, i to bardzo intensywnie, podtykać nam pod nos, to jakże chrześcijańskie słowo. Wkrótce też, magicy i macherzy publicznych standardów, wraz z zachodnimi kolegami, którzy u siebie wykonali już lwią część roboty, zaczęli nas wychowywać. Złym jest ksenofobia, nieufność i cała ta pieprzona, zaściankowa tradycja. To właśnie ta ohydna, prowincjonalna Polska B. Trzeba być otwartym, przyjmować zachodnie poglądy, bo one przez to jedno małe słówko – „zachodnie” – musząbyć dobre i światłe. Dosyć szybko przekonaliśmy się, że tak rozumiana tolerancja, to główne narzędzie w walce z łacińską kulturą i religią. W przypadku Europy, z chrześcijaństwem. Napisałem, „przekonaliśmy się”, lecz jest to stwierdzenie post factum. Na początku tolerancja pachniała zapachami nieosiągalnych produktów kolonialnych, które rzadko można było w sklepach nabyć. Bardzo szybko na czoło wybiły się dwa trendy: tolerancja w stosunku do homoseksualności i tolerancja do różnych religii świata, plus oczywiście ateizm.

 

Idea została zaszczepiona. Tolerancja to bardzo pojemny worek, do którego można wiele wrzucić. Więc przez minione 20 lat obserwowaliśmy tolerancję w stosunku do złoczyńców i bandytów, czego apogeum były serdeczne uściski Michnika z Kiszczakiem. Tolerancją, aczkolwiek niewydumaną, lecz podrzuconą, była „druga noga” Wałęsy, dająca zielone światło dla rozpierania się na stołkach i rozkradania majątku przez komunistów. Tolerancja, to cokolwiek umysłowo niezborna pani Środa i minister Rostowski – as kreatywnej księgowości. To wszystko, kochani moi ta piękna tolerancja.

 

W imię tolerancji, na oczach społeczeństwa, społeczeństwa, które na dodatek zostało zaczadzone i zgubiło busolę („miałeś chamie złoty róg…”) uskuteczniono parodię sprawiedliwości parlamentarnej w tzw. Aferze Hazardowej. Jak tu się biedny człowiek nie może pogubić w tej całej gmatwaninie, gdy, aby być Europejczykiem, kazano mu być tolerancyjnym, nie mówiąc przy tym, czy ta tolerancja ma granice i gdzie one leżą. Dlatego, właśnie skazana była posłanka Sawicka, bezczelna łapówkara, wystarczyło, że popłakała przed kamerami, a tolerancyjny naród, wybaczył jej, ba przytulił serdecznie do piersi.

 

Parcie na tą zachodnią ciekawostkę złamało w końcu nasz odwieczny, prapolski paradygmat. Daliśmy sobie wmówić totalne bzdury. Każdy uczciwy historyk, nawet pan Norman Davies, który tak kocha Polskę Michnika i warszawki, przyznaje, że w historii Europy nie było takiego drugiego, tak tolerancyjnego państwa. Tu znajdowali schronienie przeganiani i mordowani w swoich krajach, kalwini, hugenoci, czy Żydzi. Tu do dzisiaj, ze swoją religią mieszkają Tatarzy. A Cyganie, pardon, Romowie, nie są prześladowani, tak, jak przez braci Czechów, czy Francuzów.

To od nas się można było uczyć tolerancji. Ale przecież, nie o to chodziło. Nasza tolerancja, to prowincja i zaściankowość. Zachodnia tolerancja to jest to. Jak Coca Cola, A nie nie nasz przaśny kwas chlebowy, o niebo lepszy i zdrowszy.

Ale, jak pisałem, głównie w tym wszystkim chodziło, by pod tym słowem przemycać do Polski relatywizm. Przede wszystkim moralny. I zaczadzać społeczeństwo, mącić w głowach do tego stopnia, by można było bezkarnie kraść, zabijać (Smoleńsk, poseł PISu w Łodzi), a nikt się nie upomni.

 

Czy zaczadzenie polskiego społeczeństwa przejdzie? Tak. Tak, jak to było następnego dnia rano, u naszego ostatniego wizjonera Wyspiańskiego w „Weselu”.

 

Zaczadzenie całym tym fałszem, tworzonym w imię tolerancji, już zaczyna odpuszczać w całej Europie.

Francuzi właśnie przegonili tego aroganckiego kurdupla z węgierskimi korzeniami. Luisa de Funesa, europejskiej polityki. Grecy już wkrótce pogonią swoich spasionych wieprzów, zaciskających całemu narodowi pasa, tylko nie sobie. A Węgrzy, najdzielniejsi w Europie mają to już za sobą.

 

Donald Tusk, który wczoraj uskutecznił fantastyczną parodię Łukaszenki, godną Mothy Pytona, odbierał meldunki od swoich ministrów. O, jak jest dobrze! Ludzie, wy tego nie widzicie?! Coś tam się może nie udało, ale przecież wszyscy jesteśmy tacy tolerancyjni.

0

dusia

Taka sobie skromna dzieweczka

166 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758