Bez kategorii
Like

Chorwacka Targowica i co z tego wynika

23/01/2012
445 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
no-cover

W ostatni weekend byliśmy świadkami kolejnych osiągnięć na „jedynie słusznej drodze”, którą z ufnością kroczą narody UE.

0


W ostatni weekend byliśmy świadkami kolejnych osiągnięć na „jedynie słusznej drodze”, którą z ufnością kroczą narody UE.  

Unia podjęła ostateczną decyzję o wprowadzeniu od połowy tego roku embarga na zakupy ropy naftowej z Iranu.  Dzięki tej „mądrej” decyzji świat znalazł się o jeden krok bliżej wybuchu III Wojny Światowej.  Przyciśnięty do muru Iran może bowiem dać się sprowokować i dostarczyć Zachodowi pretekstu do zbrojnej agresji.  Wprowadzone sankcje uderzą też najdotkliwiej w południowe kraje UE, takie jak Grecja i Włochy, gdyż są one znacznie uzależnione od dostaw tego surowca z Iranu.

W niedzielnym referendum Chorwaci powiedzieli Unii TAK!  Co prawda nie poszło to tak gładko jak swego czasu w POlszewii (III RP), niemniej jednak cel został osiągnięty.  Chorwacja stanie się 28 członkiem „ekskluzywnego klubu bogatych” w połowie 2013 roku, oczywiście pod warunkiem, że ten „klub”  będzie jeszcze wtedy istniał.  

O ile w POlszewii referendum odbywało się swego czasu w radosnej pierwszomajowej atmosferze, o tyle w Chorwacji polała się krew, były zamieszki i aresztowania (1).  Na szczęście „porozumienie ponad podziałami” wszystkich „poważnych” partii politycznych i energiczne poparcie Kościoła Katolickiego (1) umożliwiło osiągnięcie jedynego akceptowalnego wyniku.  Według wstępnych informacji 66% biorących udział w głosowaniu opowiedziało się za „naszym wspólnym  domem”.  Frekwencja w referendum wyniosła 44% (1), co pozwala łatwo skalkulować, że decyzję o likwidacji suwerennego państwa chorwackiego podjęło 29% jego populacji.  W tym momencie można by dywagować po co była Chorwatom katastrofa wojny domowej i rozbicie Jugosławii, jeśli w niecałe dwie dekady później sami dobrowolnie zrezygnowali ze swej niepodległości.  Trudno żądać od „nowoczesnego” społeczeństwa z początków XXI wieku, jakim niewątpliwie są Chorwaci, by zajmowało się tak abstrakcyjnym myśleniem.  Najważniejsze, że zarówno wtedy jak i teraz podjęta została decyzja zgodna z interesami Niemiec.  

Wydaje się również słusznym, by w przyszłości nasi unijni władcy ograniczyli obowiązek referendów do grona „odpowiedzialnych” przedstawicieli poszczególnych nacji w Brukseli.  W końcu cóż to za różnica czy „jedynie słuszną decyzję” podejmie 29, 10, czy 1% populacji.  Najważniejsze, że jest ona  „jedynie słuszna” i „demokratyczna”.

Niestety nie wszyscy w UE postępują w sposób „demokratyczny”.  Fatalnie w tym aspekcie prezentują się Węgrzy.  Nie dość, że usiłowali wprowadzić u siebie „niedemokratyczną” konstytucję, to na dodatek popierają oni „dyktatorski” rząd Viktora Orbana. Na jego wezwanie odbyła się w Budapeszcie demonstracja poparcia.  Rząd spodziewał się stu tysięcy uczestników, a o zgrozo pojawiło się na demonstracji czterysta tysięcy (2). Czterysta tysięcy wrogów „demokracji” w samym tylko Budapeszcie, to straszne! Na dodatek demonstranci nieśli między innymi transparenty w języku angielskim, z następującym sloganem (3):
Colonialism=Soviet tanks, Western banks
Udowodnili tym sloganem wszem i wobec, że Węgrzy zrozumieli już istotę „transformacji ustrojowej” z okresu upadku bloku sowieckiego.  Jeśli tak dalej pójdzie to wszyscy Węgrzy zostaną objęci mianem „niedemokratycznych”.  A co to oznacza, poznali już dobrze „dyktatorzy” wszelkiej proweniencji.  Wrogowie „demokracji” wyjęci są bowiem spod prawa. Można ich bezkarnie mordować, można na nich polować jak na dzikie zwierzęta, rzucać na głowy ich dzieci i wnuków bomby (Kadafi), mordując przy okazji,  w charakterze tak zwanej collateral damage, przypadkowych sąsiadów.  Parafrazując towarzysza Stalina:  „Przed karzącą ręką demokracji nie ma ucieczki!”.  Zachód ma już w tej dziedzinie spore doświadczenia.  Podczas II Wojny Światowej, kategorię taką określano mianem „podludzi”, których to zachodni „nadludzie” mogli swobodnie eksterminować.  Ponieważ jednak idea narodowo-socjalistyczna nieco się zdyskredytowała, współcześni niebiescy socjaliści wprowadzili nową nazwę: „wrogów demokracji”.  

Wszystko wskazuje na to, że Unia będzie zmuszona podjąć energiczne działania w sprawie obrony „demokracji”.  Jej wrogowie zaczynają rozprzestrzeniać się bowiem we wschodnioeuropejskich koloniach.  Z Rumunii zaraza „niedemokratyczności” przerzuciła się na sąsiednią Mołdawię, gdzie demonstranci zarzucają swemu rządowi wysługiwanie się Zachodowi i niszczenie rodzimej gospodarki (3).  Na szczęście nasza POlszewia jest tak demokratyczna jak tylko może być bydło w zagrodzie.  Dzięki czemu  nie grozi nam chyba żadna „demokratyzująca” pacyfikacja.    

Unia będzie musiała rozwiązać nie tylko problemy na osi wschód-zachód, ale również północ-południe.  Zaostrzenie sytuacji na tym kierunku powodowane będzie dalszą degrengoladą eurolandu i brutalnym wdrażaniem przez Berlin „pakietów oszczędnościowych” uderzających głównie w kraje południa.  Dodatkowa utrata przez te kraje źródła energetycznego jakim są dostawy ropy irańskiej, może dobić te gospodarki i skatalizować jeszcze gwałtowniejsze rozprzestrzenianie się tam „wrogów demokracji” oraz wszelkich innych „populistów”.  

Nie zrażeni tym wszystkim unijni przywódcy z determinacją szaleńców realizują swe obłędne programy.  Budują kolejne kondygnacje „europejskiego domu” nie zważając na fakt, że jego fundamenty już trzeszczą w szwach.  Im więcej kondygnacji zdążą dobudować tym bardziej traumatyczny będzie nieunikniony rozpad tej konstrukcji.  Z kolei to powinno spowodować tyle   chaosu, że nawet nasi miłujący Ordnung zachodni „bracia”, nie będą w stanie go opanować.  

Naszym oprawcom  może się znów powinąć noga, dając szansę na wyrwanie się z obecnej matni.   Warunkiem  sine qua non odniesienia sukcesu jest zmobilizowanie się wszystkich Polaków, którzy już obecnie stanowią mniejszość pośród polskojęzycznego euro-bydła w POlszewii.

Polacy powinni postarać się tym razem postępować pragmatycznie, bez emocji, a przede wszystkim kierować się własnym rozumem, nie licząc na mądrych przyjaciół z zewnątrz, którzy już wszystko dla nas załatwią.  Scenariusz z przeszłości nie może się powtórzyć, choć nasi „przyjaciele” z pewnością będą go chcieli ponownie rozegrać, licząc na polską głupotę i naiwność.   Tak jak to w 1989 roku było, wylezą wtedy z krzaków „autorytety moralne” przestrzegające przed „nienawiścią i zemstą”.  Jako prawdziwi chrześcijanie musieliśmy nadstawić wtedy „drugi policzek” i „dobrem zło zwyciężać”.  W  międzyczasie oni prze-werbowali się ze „wschodu” na „zachód” i jeszcze mocniej nas za mordę wzięli.  

Decyzję o tym jak teraz postępować powinien podjąć świadomie każdy z nas Polaków i Katolików.  Jeśli nastąpi to w sposób rozumny a nie pod wpływem emocji i manipulacji, będzie to przynajmniej  fair. Wtedy konsekwencje swej decyzji każdy będzie słusznie osobiście konsumować.  

Moje spojrzenie na sprawę jest następujące:

1.    Zachód nigdy nie był, nie jest i nie będzie naszym sprzymierzeńcem.  Jedynie co nas łączyło w przeszłości to wspólne chrześcijańsko-łacińskie korzenie.  Dziś w post-chrześcijańskiej dobie zarówno Zachodu jak i Polski, nawet te stały się przebrzmiałą historią.  
2.    Zachód od zawsze wykorzystywał Wiarę Chrześcijańską w charakterze zasłony dymnej dla swych zbrodni.  Tylko dzięki genialnemu Mieszkowi I, który wymanewrował Zachód poprzez przyjęcie Chrześcijaństwa z rąk naszych słowiańskich braci, uniknęliśmy losu Prusów, czy Serbołużyczan.  Od upadku Imperium Romanum,  Zachód realizuje identyczny scenariusz, traktując wiarę instrumentalnie na swe potrzeby, podczas gdy my bierzemy tą taktykę za dobrą monetę. Poprzez oś historyczną Cedynia-Grunwald-Reformacja-Odsiecz Wiedeńska-Kolonializm przewija się jeden i ten sam wątek.  Ten kto o tym zapomina skazuje się automatycznie na klęskę.
3.    Jedynymi naszymi potencjalnymi sojusznikami w walce o wolność i godne życie mogą być wyłącznie narody Europy Środkowej, które mają podobne doświadczenia historyczne.
4.    Literalne stosowanie słowa ewangelicznego do rozwiązywania praktycznych problemów politycznych może prowadzić tylko do totalnej klęski.  W moim odczuciu Zachód, a w szczególności Niemcy wyczerpali swój limit prób pojednania i autentycznej partnerskiej współpracy.  Każda próba chrześcijańskiego ich traktowania skutkowała kolejną zdradą i zbrodnią w stosunku do nas.  Czas na zaprzestanie „nadstawiania  policzków” i zastosowania przy najbliższej nadarzającej się sposobności starotestamentowej zasady „oko za oka”.    Jeśli komuś to nie odpowiada powinien sobie zdać sprawę, że przekreśla w takiej sytuacji jakiekolwiek szanse dalszej egzystencji naszego Narodu i Państwa, a jedyne co sobie pozostawia to oczekiwanie na Sprawiedliwość Pańską w dniu Sądu Ostatecznego.  
5.    Zachód nigdy nie mógł szczycić się wyższością w stosunku do naszego Narodu i to na przekór pychy która kazała mu takową demonstrować.  „Kto się wywyższa będzie poniżony”-również w tym aspekcie istnieją tylko dwie alternatywy albo przy pierwszej okazji wtłoczymy pyszne zachodnie gęby w błoto, tak jak to nam ciągle fundowano, albo poczekamy z tym na koniec świata.  

Pewny jestem, że wśród większości naszych współczesnych Polaków-Katolików powyższe stwierdzenia wywoływać mogą jedynie negację.  Czyżby społeczeństwo III RP było aż tak święte?  Wydaje się raczej, że postawę taką można przypisać daleko posuniętemu zindoktrynowaniu.  Aby nie być gołosłownym, chciałbym to udokumentować porównaniem ze społeczeństwem II RP, które z całą pewnością można uznać za bardziej chrześcijańskie od obecnego.  Oceny tej pragnę dokonać poprzez oczy osoby postronnej jaką była Włoszka Luciana Frassati-Gawrońska.  Była ona żoną polskiego dyplomaty oraz współpracowniczką II Wydziału Sztabu Generalnego Wojska Polskiego (wywiadu-kontrwywiadu).  W swych  wspomnieniach zatytułowanych „Przeznaczenie nie omija Warszawy” daje ona tego historyczne świadectwo bez zbędnych emocji, którymi my Polacy zawsze się będziemy kierować.  
 
Z racji swego obywatelstwa mogła ona swobodnie poruszać się po niemieckiej Europie, jak również spotykać się z głównymi graczami owego okresu.  Regularnie zdawała ona sprawozdania „swojemu”  Il Duce, z których to sporządzała pisemne notatki dla polskiego wywiadu.  Dzięki tej praktyce nie musiała polegać na zawodnej pamięci referując tego typu spotkania w swej książce.  Jednym z zadań, którym ją obarczono było rozprowadzanie w Generalnej Guberni pomocy papieskiej dla umęczonych Polaków.  Germanofil i wróg Polaków, ówczesny Papież Pius XII chcąc zapewne załagodzić niesmak jaki w owym okresie musiał budzić jego paradygmat w tym zakresie, postanowił wesprzeć Polaków darami.  Luciana Frassati na jednej z prywatnych audiencji zmuszona była poinformować Jego Świątobliwość,  że „krnąbrni” Polacy nie chcą przyjmować tej pomocy, a to ze względu na Jego stosunek do naszego Narodu (4).  Sytuacja ekonomiczna w Generalnej Guberni była nieporównywalnie gorsza od tej w III RP, pomimo to nie zmieniło to postawy Narodu, który jeszcze wtedy wiedział co to znaczy honor.  Daleko posunięta niechęć do Namiestnika Chrystusowego owego czasu nie wpłynęła negatywnie ani na ich „katolickość”, ani na inne cechy istotne z punktu widzenia prawdziwego człowieka.  W tym kontekście niewytłumaczalnym jest fakt całkowitej niemożności krytycznej oceny politycznegodziałania współczesnych hierarchów przez „prawdziwych polskich katolików”.  Brak takiej umiejętności gwarantuje podejmowanie przez naszych „patriotów” błędnych decyzji, które zaciążą fatalnie na naszej przyszłości.
 
Przy okazji omawiania tej książki, warto zwrócić jeszcze uwagę na poruszony przeze mnie aspekt zachodniej pychy.  Luciana Frassati opisując rzeczywistość GG z niesmakiem wspomina słynne napisy na drzwiach wejściowych obiektów służących wyłącznie „rasie panów”, takich jak: „Polakom i psom wstęp wzbroniony”.  Prawdziwą irytację wywoływał jednak znacznie „łagodniejszy” napis:  „Nur für Deutsche”.  Jak to! –pisała- to przecież oznacza, że również Włochom nie wolno tam wchodzić.  Patrząc nieco głębiej na jej zachowanie widzimy, że zrównanie Polaków z psami nieco ją degustowało, ale dopiero „wykluczenie” Włochów (nota bene mimowolne) powodowało u tej zachodniej-Europejki odruchy buntu.  A mowa tu przecież o „brudnej Włoszce” a nie „wspaniałej” Niemce, Dunce, czy Holenderce!  Warto poważnie zastanowić się , czy z  ludźmi, w których tak głęboko zakorzeniona jest pycha można w ogóle partnersko współżyć (o braterstwie już nie wspominając), a nie trzymać ich na odległość wyciągniętej pięści?  Nie zapominajmy dodatkowo, że ta subtelna demonstracja, tkwiącego gdzieś głęboko w podświadomości poczucia wyższości, musiała być zakodowana w genach Lucjany.  W końcu kobieta ta była żoną Polaka, któremu urodziła sporą gromadkę dzieci.  Mieszkała w II RP, była długoletnią współpracowniczką polskiego wywiadu, dla którego niejednokrotnie z narażeniem życia wykonała (nieodpłatnie) wiele niezwykle ważnych zadań.

Wydaje się, że w oczekiwaniu na big bang, Polacy powinni przemyśleć dobrze paradygmaty nimi rządzące, by w momencie gdy przyjdzie czas działania nie stali się znów łatwym łupem doświadczonych zachodnich manipulantów.

(1)    Euronews
(2)    http://www.aljazeera.com/news/europe/2012/01/2012121185023515895.htm
(3)    BBC News
(4)    http://www.wiez.com.pl/?s__karta.id__60

 

0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758