Sami sobie spełniajmy życzenia, usłyszane przy opłatku.
Wiem, że trudno dziś odpowiedzieć, czy komuś spełniły się życzenia usłyszane przed, w trakcie, czy po Wigilii Świąt Bożego Narodzenia.
Ciekawe, jak wielu z Was doświadczyło pełnej radości ze spotkań rodzinnych i nadziei płynącej z najlepszych życzeń z ich strony, a która przetrwałaby do drugiego dnia świąt?
W naszych ‘małych’ rodzinach, podczas wyczekiwanego dnia wigilijnego, mamy najlepsze słowa dla siebie w życzeniach.
Tak samo w ‘dużej’ polskiej rodzinie słyszymy ‘z serca’ płynące życzenia (w skrócie je określę), jako „radości z bycia razem”.
Słowa te nie przeradzają się w intencje, które sobie wyobrażamy, kiedy je słyszymy.
Często w pierwszym, lub drugim dniu „czasu radości i pojednania” w duchu przesłania Dnia Narodzenia Pana, zgrzytają nam słowa życzeń, z zachowaniami, które przeczą tym słowom.
Albo może to taka tradycja, że niektóre życzenia trwają TYLKO ten JEDEN dzień?
Po świętach, PO już nie musi życzyć, bo i tak zrobi, co uważa.
Tak samo, jak wielu naszych ‘najbardziej bliskich’ niczego nie zmienia w swoich zachowaniach, choćby nie wiem jak bardzo słodko, życzyli nam ‘wszystkiego najlepszego’.
Nie czują tego, że najlepszym dla nas, byłaby zmiana ich zachowań.
‘Pożyczą’ nam w Wigilię i już dłużej nie muszą być dobrzy dla nas.
Ojciec/matka/ szefie/premierze/prezydencie/prezesie … "Ty mi nie mów, co mam robić, Ty rób, co mówisz"
Sami spełnijmy sobie ich życzenia. Ot, co!
Grafika: http://www.gory.info/img/111e.jpg