Bez kategorii
Like

Zaproszenie dla Artura Nicponia

23/11/2012
371 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Nicka znam nie tylko jako blogera ale i jako człowieka. Kiedyś nawet u niego na ranczu pod Oleśnicą przegadaliśmy i przepiliśmy pół nocy. To łebski facet najgoźniejszy dla systemu jako wolny strzelec. Ale zbyt łatwy do ataku jako partyjny działacz.

0


Nie jest łatwo pisać popularnego bloga. Trzeba mieć poukładane w głowie, myśleć analitycznie i logicznie, umiejętnie i błyskotliwie ripostować. Przy tym z jednej strony umieć budować społeczność swoich czytelników, ale z drugiej być nie do uchwycenia i zastraszenia. Każdy kaganiec nałożony na mordę autora co prawda nie niszczy jego pióra i zdolności myślenia, ale eliminuje jako wartościowego blogera. Osoba, która nie o wszystkim może pisać z czasem pozbawia się sama zębów razem z jajami. Zamiast wpływowym blogerem zostaje atrakcyjną nierządnicą na usługach tego większego, któremu się oddała. I co z tego, że potrafi wspaniale udawać orgazm, jest świetna technicznie, niezwykle atrakcyjna i ma na nowe ciuchy oraz lokal w eksponowanym miejscu? Pobzykasz sie chętnie z taką ale nie zakochasz i nie zaufasz. Wszyscy przecież wiedzą, że swoje robi nie z serca, a dla interesu. Ot na patelce dani partyjni czytelnicy (masowi), szpalta w jakiejś partyjnej gazecie, kariera, klepanie po plecach itd.. Wystarczy tylko pisać po linii i nie pisać tego wszystkiego co by się chciało lub gdzie by sie chciało. Czasem niestety trzeba wykonać zamówienie, lub poddać się samokrytyce. Bywały takie przypadki. A tak na codzień przytemperować niewyparzonego ryja na wyparzonego i mniej kłopotliwego dla mecenasów. Być może gładko to przechodzi u dziennikarzy, którzy piszą z zasady za pieniądze i jasne jest, że muszą dbać o krzyżak, pod który są podwieszeni – przynajmniej do takich niskich standardów jesteśmy przyzwyczajeni – ale bycie prawdziwym blogerem ma inny wymiar. Tu stanowi nie tylko pióro ale osobowość i niezależność. Utrata jednego z tych elementów, czy wszystkich nie eliminuje z blogosfery – gdzie może pisać każdy – ale wtedy nigdy nie osiągnie się najwyższego pułapu. Dobrych blogerów jest na pęczki. Miernych cała reszta. Ale najlepszych, najbardziej wpływowych i najbardziej czytanych jest garstka. Sam znam tylko kilku rozpoznawalnych wszędzie i cenionych za to co robią, a nie w jakim miejscu są czy do jakich informacji mają dostęp. Oprócz Kataryny, Matki Kurki, Kominka (nie mówimy bowiem tylko o blogach politycznych) i FYMa należał do nich Nicek. Każda z tych postaci była zawsze mocno komentowana, kontrowersyjna, budująca szerokie grono zwolenników i przeciwników  oraz wywoływała reakcje polityków, mainstreamowych mediów lub wielkich korporacji.

Przy czym Artur Nicpoń w zadziwiający sposób, pomimo działania w strukturach PiS, bardzo długo trzymał standard. Do ostatniej notki. Oczywiście miał swoje wpadziochy, do takiej zaliczam odejście z Nowego Ekranu na fali obrażania się pisowców, ale nie wynikało to – a znam Nicka to wiem – z owczego pędu, ale z gruntownego rozjechania się jego światopoglądu z moim, jeśli chodzi o myśl polityczną. Zwyczajnie przestało nam być po drodze, bo on coraz bardziej traktował PiS jako zbawienie, a już wtedy się z tego w znacznym stopniu wyleczyłem. Może to zabrzmi brutalnie, ale ja po prostu już wiedziałem to, o czym Nicek się przekonał dwa dni temu. Miałem bowiem tę przewagę, że będąc w Warszawie i prowadząc mocno rozwijające się medium miałem okazję poznać wielu polityków, także tej partii, przyglądać się z bliska ich marnej postawie moralnej, uwikłaniom, zależnościom i rozpoznać cechy charakteru tak skrzętnie ukrywane dla pospólstwa. Takie jak zawiść, interesowność, tchórzostwo o posadę, oportunizm, bezwzględność, intryganctwo oraz miernotę intelektualną. Oczywiście nie wszyscy byli tacy, ale Ci lepsi to tylko garsteczka, wykruszająca się (gdyż u nich cel jeszcze nie uświęca środków) i mniej wpływowa. Dla nich my blogerzy, osoby mediów jesteśmy tylko narzędziem do osiągnięcia ich celów. Jeżeli im się nie poddajemy i próbujemy uczciwie pełnić funkcję kontrolną, z ramienia IV władzy, to prędzej czy później będą próbowali nas odstrzelić. Tak jak Nicek chciał Tuska, tyle że bez referendum.

No, właśnie, pisząc tekst do którego przed chwilą nawiązałem Nicek ujawnił całą swoją tajemnicę blogerskiej popularności. On po prostu nie wiedział, że musi być na pasku baronów partii do której się zapisał i w której zaczął działać. Artur się wciąż zachowywał jakby był niezależny, mógł pisać wszystko o wszystkim i trudny do obicia. On – pomimo swych zależności partyjnych – wciąż po prostu był uczciwy, nieprzekupny i naprawdę pisał to co myślał. W jego, bardzo uczciwym – przyznajcie, pojmowaniu świata i pojmowaniu PiS nie mieściło się podejrzenie, że tak naprawdę jest wykorzystywany i gdy go wspólny wróg zaatakuje może po prostu zostać poświęcony przez partyjnych przyjaciół jak stopa z gangreną czy ogon u gekona. Wydawało mu się, że jeśli ma rację, a miał tworząc konstrukcję w stylu "jeśli większość może decydować o zabijaniu nienarodzonych dzieci to dlaczego nie może podjąć decycji o zabiciu szkodliwej jednostki" demaskując absurd fasadowej demokracji wyzutej z wartości, to PiS demonstrujący na zewnatrz oddanie dla tych wartości weźmie go – jakby co – w obronę. Jakby co nie wziął. Przypieprzył na odlew ze swojej strony, działając tylko pod publiczkę i to rękoma samego Prezesa. Tego samego, dla którego wcześniej Nicek dałby się pokroić bo tak mu wierzył.

Paradoksalnie, choć dopuszczam, że Artur wciaż jeszcze mysli inaczej, zrobiono w ten sposób przysługę jednemu z najlepszych i najbardziej wpływowych blogerów. Pozbawienie złudzeń jest bowiem bolesne ale uczy życia i zwiększa umiejetność rozpoznawania rzeczywistości. Jest teraz szansa, że gdy Nicek sie pozbiera (a nie wątpię że to nastąpi), przywróci swoją stronę i wróci do blogowania, to bedzie jeszcze lepszy niż dotychczas. Zwłaszcza, że stał się o wiele bardziej rozpoznawalny i zwiekszył swoją siłę rażenia. Natomiast próba samouteperowania się i podlizania się partii by przyjeli spowrotem byłaby niesamowitym błędem. Może i przyjmą, może i przywrócą, może i udadzą, że zapomną z czasem, ale nigdy już żadnej kariery mu zrobić nie pozwolą. Po co im polityk któremu łatwo coś wyciągnąć i za pomocą którego łatwo partii przypieprzyć? Dla polityki w ramach tej partii Artur Nicpoń jest już skończony – trzeba sobie to wyraźnie powiedzieć. Natomiast dla blogosfery jest niesamowicie podrasowany i cenny. Cenniejszy niż był do tej pory.

I ja takiego cennego blogera, jeśli wróci do pisania, bardzo chętnie będę wspierał, nagłaśniał i dzielił się z nim ruchem czytelniczym Nowego Ekranu.

U nas będzie bowiem czytany i nikt mu nie zarzuci, że rozbija prawicę, partię lub jest za ostry. Nicek ma być ostry, bo to jego wartość i siła.

Artur, jak już Twoje emocje opadną (byle nie za nisko;-) to zapraszam Cię na łamy Nowego Ekranu, portalu który nie kłania sie nikomu i dla którego największą wartością jest Polska oraz Wolność Słowa. Byłeś u nas, bądź znowu, jestem bez urazy, antyukładowy i antysystemowy jak wtedy gdy sie poznaliśmy. I łatwiej będzie sie nam porozumieć niż dotychczas bo podobnie jak ja Ty już też oberwałeś swoje, za uczciwość przekonań i złudną wiarę w polityków.

0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758