Główna
Like

ZAMACHY – KOMANDOSI ARMII KRAJOWEJ

01/12/2018
1441 Wyświetlenia
0 Komentarze
37 minut czytania
ZAMACHY – KOMANDOSI ARMII KRAJOWEJ

ZAMACHY ARMII RAJOWEJ

0


ZAMACHY – KOMANDOSI  ARMII KRAJOWEJ

 Adam Borys „Pług”, Cichociemny, dywersant, znakomity oficer. Przeszedł do historii jako dowódca „Parasola”i organizator 13 słynnych akcji na niemieckich oficerów. To dzięki niemu zastrzelono kata Warszawy – Franza Kutscherę.

10 grudnia 1909 roku urodził się Adam Borys ps.”Pług”, „Adam Gałecki”. Cichociemny, organizator oraz pierwszy dowódca batalionu „Parasol”.

Na świat przyszedł w miejscowości Niechanowo niedaleko Gniezna, pochodził z rodziny włościańskiej o silnych tradycjach patriotycznych. Po ukończeniu szkoły powszechnej w rodzinnej miejscowości swoją dalszą edukację kontynuował w Gnieźnie w Gimnazjum Państwowym im. Bolesława Chrobrego. W latach 1928-29 był uczniem Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Następnie od 1929 roku kontynuował naukę na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dzięki dobrym wynikom w nauce otrzymał stypendium Fundacji Kościuszkowskiej na pogłębianie wiedzy w Stanach Zjednoczonych.

We wrześniu 1939 roku otrzymał przydział do 17. pułku artylerii lekkiej w Gnieźnie, został przewidziany do jego II rzutu, którego to miejscem formowania były Kielce. W wyniku koncentracji udało się zorganizować tylko jedną baterię, która w wyniku ciągłych przemieszczeń wzięła niewielki udział w walkach prowadzonych pomiędzy Kielcami, a Sandomierzem. 17 września w momencie agresji sowieckiej na Polskę, porucznik Borys podjął decyzję o ewakuacji baterii na Węgry, 26 września po przekroczeniu granicy zostaje internowany i następnie przebywa w obozie dla oficerów w miejscowości Györ nad Dunajem.

W czasie przebywania w obozie włączył się w pracę zespołu przerzutowego żołnierzy do Francji. Po odprawieniu głównej fali przerzutowej żołnierzy sam przez Jugosławię dotarł do portu w Splicie skąd niewielkim statkiem transportowym przedostał się do Francji do największego polskiego obozu dla wojskowych w Coёtquidan. Po ukończeniu krótkiego szkolenia uzyskał przydział do 3.pal 3. Dywizji Piechoty. W efekcie klęski Francji podobnie jak tysiące polskich żołnierzy ewakuował się do Wielkiej Brytanii.

Po przybyciu do Anglii porucznik Borys otrzymał przydział do 1 dywizjonu artylerii 1. Brygady Strzelców generała Gustawa Paszkiewicza. W 1941 roku na wieść o tworzeniu lotniczych przerzutów oficerów WP do kraju w celu prowadzenia dalszej walki z okupantem w szeregach Związku Walki Zbrojnej, por. Borys postanowił zgłosić się do służby w okupowanym kraju.

Po ukończeniu specjalnych kursów dywersyjnych 28 lipca 1942 roku złożył przysięgę na rotę Armii Krajowej. Nocą z 1 na 2 października por. Borys został w ramach operacji „Hammer” zrzucony do kraju w okolice Garwolina. Z chwilą skoku automatycznie został awansowany do stopnia kapitana.

Po okresie aklimatyzacji oraz nawiązaniu kontaktu z Komendą Główną AK, kpt. „Pług” zostaje skierowany do Kedywu KG AK, w którym 1 czerwca 1943 roku obejmuje stanowisko zastępcy dowódcy Oddziału Dyspozycyjnego „Motor 30”. Po rozbiciu przez Gestapo oddziału „Kosa 30”, kierownictwo Kedywu nakazało kpt. Borysowi utworzenie nowej formacji specjalnej do walki z Gestapo. 1 sierpnia powstała jednostka „Agat”(Anty-Gestapo), przekształcona w późniejszym czasie w Pegaz, zaś ostatecznie w batalion Parasol. Przez cały czas działania oddziału kpt.”Pług” był konstruktorem  jej wszystkich zbrojnych wystąpień. W akcjach przygotowywanych przez kpt. Adama Borysa głównym celem byli funkcjonariusze niemieckiego terroru w okupowanej Polsce- przeważnie funkcjonariusze policji niemieckiej. Od września jego oddział przeprowadził 13 akcji bojowych przeciwko niemieckim oficerom w czasie których kpt. Borys uczestniczył zawsze jako obserwator. Najsłynniejsze akcje zorganizowane przez kpt. „Pługa” to : akcja Weffels, akcja Kretschmann czy też akcja Kutschera.

 ZAMACH NA FRANZA KUTSCHERĘ

Akcja „Kutschera”, mimo iż nie była największą operacją polskiego podziemia, jest ogólnie znanym epizodem z czasów walki z zaborcą niemieckim. Kim był główny bohater całego przedsięwzięcia? Franz Kutschera – SS-Brigadeführer und Generalmajor der Polizei, dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim. Urodzony 22 lutego 1904 roku. W SS legitymował się numerem 19 659, w NSDAP 363 031. W początkowym okresie wojny zajmował wiele odpowiedzialnych stanowisk na obszarze całej Europy, podbijanej przez Niemców. Był m.in. w Norwegii, Holandii, Belgii także w Związku Radzieckim. Wszędzie dał się poznać ze swoich bezwzględnych metod działania. Był człowiekiem całkowicie oddanym ideologii nazistowskiej. 25 września 1943 roku objął stanowisko szefa SS i policji w dystrykcie warszawskim. Czas objęcia funkcji przez Kutscherę był zbieżny z rozporządzeniem Hansa Franka, traktującym o zwalczaniu zamachów na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Dokument ten był niejako wymówką i podstawą do mordowania Polaków. Kara, jaką przewidywał była tylko jedna – kara śmierci. Kutschera od razu dał się we znaki mieszkańcom Warszawy. Już 16 października odbyła się pierwsza egzekucja. Franz Kutschera był doskonałym psychologiem. Wiedział, iż publiczne egzekucje, zastraszanie ludności, życie w ciągłym stresie, gdzie każde wyjście z domu mogło skończyć się śmiercią, złamie w końcu ludność Warszawy. Miał rację. Silni do tej pory mieszkańcy stolicy zaczynali spuszczać głowy, bezsilni w starciu z Niemcami. Kolejne egzekucje następowały po sobie w niewielkich odległościach czasowych. Kutschera ogłosił, iż w odwecie za każdego zabitego Niemca, mordowani będą publicznie Polacy. Kierownictwo Walki Podziemnej stanęło przed nie lada dylematem. Z jednej strony zamachy na niemieckich dygnitarzy dawały wymierne korzyści, z drugiej jednak strony – teraz to przede wszystkim ludność mogła ucierpieć na wskutek akcji Polskiego Podziemia. Mimo dużego zagrożenia, podjęto decyzję o zlikwidowaniu Franza Kutschery. Szef SS dostał się na jedno z wyższych miejsc w tzw. Akcji „Główki”.

Cała akcja musiała być poprzedzona dokładnymi przygotowaniami. Jednak w zlikwidowaniu Kutschery pomógł… przypadek. Aleksander Kunicki ps. „Rayski” prowadził akurat wywiad w pobliżu Alei Szucha i Ujazdowskich. Jego uwagę zwróciła na postać oficera SS, który codziennie przyjeżdżał do pałacyku w Alejach Ujazdowskich – siedziby komendantury SS i policji. Każdego ranka pod pałacyk zajeżdżała czarna limuzyna o numerze rejestracyjnym SS-20795, z której wysiadał dostojnik hitlerowski w skórzanym płaszczu. Zaciekawiło to „Rayskiego”, który swoją obserwację przerzucił teraz na osobę oficera SS. Dzień po dniu, obserwując Niemca, zbliżał się do miejsca, z którego przybywał samochód. I tak, dotarł do budynku w alei Róż 2. Jednego dnia „Rayski” zauważył generalskie odznaczenia, co nasunęło mu prostą myśl – oficerem, którego obserwuje od tylu już dni, jest szef SS i policji, Franz Kutschera. „Rayski” zameldował o tym kapitanowi „Pługowi”. Kapitan polecił dalej obserwować generała. W grudniu 1943 i styczniu 1944 roku Kutscherę obserwował zespół złożony z kilku osób. I tak w całym przedsięwzięciu brali udział następujący żołnierze: „Żak”, „Kama”, „Dewajtis”, „Hanka” oraz „Rayski”. Ustalono, iż obserwowany oficer to na pewno osławiony niemiecki oficer. Kapitan „Pług” zameldował o tym pułkownikowi Emilowi Fieldorfowi „Nilowi”. Ten z kolei zlecił wykonanie akcji zamachowej. 20 stycznia 1944 roku „Rayski” złożył końcowy meldunek o zakończeniu obserwacji. Dowództwo martwiła tylko nieregularność przyjazdów celu przyszłego ataku. Rzadko, jednak zdarzało się, iż Kutschera do urzędu nie przyjeżdżał. Mimo tego Polacy postanowili dokonać zamachu, zakładając jednak element losowości. Kapitan „Pług” uznał, iż na podstawie informacji od „Rayskiego” można zacząć organizować całą akcję. Przygotowaniami zajął się pluton pierwszy oddziału „Agat”.

Jego dowódca ps. „Lot” osobiście miał zamiar pokierować akcją „Kutschera”. Wywiad pozostawał na swoich pozycjach, nadal obserwując szefa SS. Z kolei Bronisław Pietraszewicz ps. „Lot” zabrał się do formowania oddziału, który miałby wykonać zamach. Na swego następcę wybrał Jana Kordulskiego „Żbika”. W skład grupy miał również wejść Michał Issajewicz „Miś”. Do tego dobrano jeszcze trzy osoby – Zdzisława Poradzkiego „Kruszynkę”, Henryka Humięckiego „Olbrzyma” i Mariana Sengera „Cichego”. Początkowo oddział miał mieć dwa samochody, potem dołożono jeszcze trzeci, gdyż uznano, iż jest on niezbędny przy przeprowadzeniu wyroku na Kutscherze i ewentualnej szybkiej ewakuacji.

Taktyka obrana przez Polaków nie wyróżniała się szczególnie na tle innych akcji likwidacyjnych. Zwrócić trzeba uwagę na dobór sił i środków oraz trudności logistyczne. Organizacja przedsięwzięcia tego typu wymagała daleko idących środków ostrożności, szczególnie w okupowanej Warszawie. „Lot” postanowił zatarasować drogę przewożącemu generała samochodowi. Autem miał kierować „Miś”. Następnie dojść miało do strzelaniny bądź ataku granatami, co umożliwiłoby skuteczne trafienia. Dwoma pozostałymi samochodami Kazimierz Sott ps. „Sokół” oraz Bronisław Hellwig ps. „Bruno”. 28 stycznia o godzinie 8:40 wszyscy byli gotowi na swych stanowiskach. Łącznicy czekali na nadjeżdżający samochód. Niestety, dzień ten był jednym z nielicznych, gdy Franz Kutschera nie jechał do komendantury SS. O godzinie 9:30 „Lot” dał sygnał do zejścia ze stanowisk. Po akcji należało bezpiecznie rozejść się do domów. „Bruno” wędrował razem z kolegą z oddziału „Junem” (Zbigniew Gęsicki). Spotkali oni „Kruszynkę” oraz „Żbika” i razem udali się w dalszą drogę. Szli parami. Z uliczki wyszedł patrol żandarmerii. Pierwsza para przeszła obok niego obojętnie. Natomiast druga została zaczepiona przez Niemców. „Żbik” i „Kruszynka” znaleźli się w opałach. Ponieważ „Kruszynka” miał przy sobie obciążające go dowody planowanej akcji zbrojnej, rzucił się do ucieczki. „Żbik” zaczął uciekać w drugą stronę. Drugi z żołnierzy dostał postrzał w przedramię, co wykluczyło go z akcji. „Bruno” i „Juno” zostali zrewidowani przez żandarmów, jednak nie mieli przy sobie nic, co mogłoby wzbudzić podejrzenia. Nie przyznali się też do znajomości z uciekinierami. Puszczono ich wolno. „Żbik”, niestety silnie krwawiący, schronił się u ciotki, gdzie wezwano lekarza. Ręka nie nadawała się jednak do leczenia. 1 lutego odbyła się operacja ręki, połączona jednocześnie z amputacją. Nazajutrz kapitan „Pług” ustalił drugi termin akcji. Miała ona odbyć się we wtorek 1 lutego 1944 roku. „Lot” wybrał na następcę „Żbika” Stanisława Huskowskiego „Alego”. Do akcji włączył również „Juna”.

 

Wyposażenie żołnierzy, biorących udział w zamachu, przedstawiało się następująco:

„Lot” – dowódca i pierwszy wykonawca: pistolet maszynowy typu MP 40, pistolet Vis oraz granat

„Ali” – z-ca dowódcy: granaty

„Kruszynka” – drugi wykonawca: p.m. typu Sten i granaty

„Miś” – kierowca i trzeci wykonawca: 2 pistolety typu Parabellum, granaty

„Cichy” – ubezpieczenie: p.m. typu Sten, pistolet typu Parabellum i granaty

„Olbrzym” – ubezpieczenie: p.m. typu Sten, pistolet typu Parabellum, granaty

„Juno” – ubezpieczenie: p.m. typu Sten, pistolet typu Vis, granaty

„Bruno” – kierowca: 2 pistolety typu Parabellum, granaty

„Sokół” – kierowca: 2 pistolety typu Parabellum, granaty

 

Akcja rozpoczęła się o godzinie 9:10, gdy „Lot” niedbałym gestem zdjął kapelusz, co było umownym sygnałem do rozpoczęcia całego przedsięwzięcia. Wcześniej jednak nastąpiła praca innych wywiadowców – Maria Stypułkowska-Chojecka ps. „Kama”, w momencie zauważenia samochodu Kutschery”, zawiesiła pelerynę na prawej ręce. Następnie przeszła na drugą stronę ulicy. Na ten sygnał Elżbieta Dziębowska ps. „Dewajtis” podeszła do chodnika i wyciągnęła białą torebkę. Przeszła na drugą stronę, podobnie jak „Kama”. Anna Szarzyńska-Rewska ps. „Hanka” odebrała znak od „Dewajtis” i przekazała ustnie sygnał „Lotowi”.

Ten z kolei dał wcześniej opisywany znak do rozpoczęcia akcji. Wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Najpierw „Miś” zatarasował samochodem drogę Kutschery. Następnie „Lot” przeszedł z narożnika Alei Ujazdowskich i z odległości metra zaczął strzelać do siedzącego Kutschery. W tym samym czasie w kierunku samochodu pędem ruszył drugi wykonawca zamachu. „Kruszynka” strzelił w stronę Kutschery. „Miś” wyskoczył z samochodu i razem z „Kruszynką” wywlekli Kutscherę, którego dobił „Miś”. Żołnierze stracili trochę czasu, szukając ważnych dokumentów Franza Kutschery, których jednak nie znaleźli. W zamian za to wzięli oni teczkę zabitego. Rozpoczęła się walka. Z pobliskich budynków posypały się strzały. Pierwszy został ranny „Lot”. Dostał w brzuch. Niemcy ranili jeszcze w głowę „Misia” oraz w brzuch „Cichego”. Niestety, nikt nie słyszał rozkazu zakończenia akcji, gdyż „Lot” był ranny, a jego zastępca „Ali” nie mógł wydać dyspozycji, gdyż ruszył już do samochodów przeznaczonych do ucieczki. „Bruno” zabrał „Kruszynkę” i „Alego”, natomiast „Sokół” wziął ze sobą rannych „Misia”, „Lota”, „Olbrzyma” oraz „Cichego” i zdrowego „Juno”. Skierowali się na plac Bankowy, skąd zabrali „Doktora Maksa”. Następnie udali się do Szpitala Maltańskiego, gdzie przyjęto lżej rannych „Misia” i „Olbrzyma”. Dwaj pozostali zamachowcy nie mogli być przyjęci do szpitala. Rozpoczęła się ich walka z czasem i lekarzami. Żaden ze szpitali nie chciał ryzykować przyjęcia ciężko rannych pacjentów, którzy dodatkowo zamieszani byli w akcję likwidacyjną. Wreszcie udało się członkom Polskiego Podziemia znaleźć odpowiednią placówkę. Ich tułaczka skończyła się na szpitalu Przemienienia Pańskiego. „Sokół” i „Juno” z kolei udali się, aby odholować samochód, użyty w akcji. Popełnili jednak duży błąd, wracając trasą, na której dokonano zamachu. Na moście Kierbedzia zaskoczyli ich Niemcy. Obaj ratowali się skokiem do Wisły, skąd zostali wyłowieni przez Niemców. Na tym dramat zamachowców się jednak nie skończył. „Lot” i „Cichy” musieli zostać ewakuowani ze Szpitala Przemienienia Pańskiego. Zagrażali im Niemcy, którzy szybko zorientowali się w sytuacji. Polacy mieli zostać przewiezieni do Szpitala Wolskiego („Lot”) oraz do Szpitala Ujazdowskiego („Cichy”). Niestety, i tym razem „Cichy” nie został przyjęty. Postanowiono przewieźć go zatem do Szpitala Maltańskiego.

4 lutego 1944 roku zmarł „Lot”, w dwa dni później to samo spotkało „Cichego”. Akcja, mimo iż udana, przyniosła straty osobowe oraz materialne. Utracono 4 ludzi oraz 3 Steny, jeden PM-40 i 8 sztuk pistoletów. Nieprzyjaciel utracił generała, który był głównym celem ataku oraz 4 żandarmów. Nic dziwnego, iż załoga wykonująca zamach, została nagrodzona. Rozkazem KG AK przyznano: Kapitan „Pług” – Krzyż Orderu Virtutti Militari kl. V, „Lot” – został mianowany pośmiertnie porucznikiem czasu wojny i odznaczony Krzyżem Orderu Virtutti Militari kl. V, Ponadto Krzyże Walecznych otrzymali „Cichy”, „Sokół”, „Juno”, „Olbrzym”, „Kruszynka”, „Miś”, „Bruno”, „Hanka”, „Kama” i „Dewajtis”. Podporucznikiem został mianowany „Rayski”.

SPECJALNA OPERACJA BOJOWA KRETSCHMANN

W niespełna trzy tygodnie po likwidacji Franza Bürkla, 24 IX 1943 „Agat” wykonał  następny wyrok KWP. Tym razem celem był SS-Hauptscharführer August  Kretschmann, pracownik gestapowskiego referatu IV A 3c i zarazem zastępca komendanta obozu karnego dla Polaków przy ul. Gęsiej – tzw. „Gęsiówki”. Likwidacje Kretschmanna kpt. „Pług” powierzył II plutonowi, a głównym wykonawcą i dowódcą akcji został pchor. „Kopeć” (Stanisław Jastrzębski).

SS- HAUPTSCHARFÜRHER (SIERŻANT SZTABOWY)

Po rozpoznaniu tras, którymi August Kretschmann poruszał się po Warszawie, „Rayski” przekazał swoje ustalenia „Kopciowi”, z którym spotkał się na pl. Teatralnym. Tam też wskazał Kretschmanna. W kolejnych dniach obserwację gestapowca prowadził „Kopeć”, a następnie „Maja” (Maria Chuchla).

Wspomina „Kopeć”:

 Nie przerywając dalszej obserwacji Kretschmanna przez „Maję”, przystąpiłem do opracowania planu akcji. Miałem do dyspozycji dwa miejsca możliwe do jej przeprowadzenia: pierwsze to plac Teatralny, drugie to ulica Rozbrat. Po analizie odrzuciłem plac Teatralny ze względu na to, że Kretschmann jadąc różnymi środkami lokomocji – tramwajem lub autobusem – nie zawsze był uchwytny w określonym miejscu na placu i do wykonania zadania należałoby plan akcji realizować w dwóch wariantach. Dochodziła więc dodatkowa trudność: podwójna sygnalizacja, zmiana rozstawienia uczestników akcji itd.

Drugie miejsce akcji, ulica Rozbrat, nie nastręczała specjalnych trudności. Kretschmann szedł pieszo tymi samymi ulicami i mniej więcej w tym samym czasie. A ponieważ stale musiał chodzić do pracy na tę samą 8 godzinę, a z powrotem po 16 mógł zatrzymać się dłużej albo gdzieś wstąpić po drodze, postanowiłem akcję przeprowadzić w godzinach rannych.

KPR. PODCHORĄŻY „KOPEĆ” (STANISŁAW JASTRZĘBSKI)

 Najpierw sporządziłem szkic ulic w pobliżu miejsca zamieszkania Kretschmanna, wymierzyłem w terenie krokami i naniosłem na plan wszystkie wymiary. Wymiary te obejmowały między innymi odległość od wejścia do domu Kretschmanna do ulicy Rozbrat, szerokość jezdni i chodników na ulicy Dmochowskiego, odległość od skrzyżowania ulicy Dmochowskiego z ulicą Rozbrat do ulicy Cecylii Śniegockiej, do ulicy Szarej, do ulicy Górnośląskiej. Dalej przemierzyłem krokami ulicę Cecylii Śniegockiej do ulicy Dmochowskiego i dalej do ulicy Czerniakowskiej. Na szkicu tym naniosłem obiekty nieprzyjacielskie, a m.in. Dom Akademiczek przy ulicy Górnośląskiej, gdzie przez cały okres okupacji stacjonowały jednostki wojskowe, aktualnie zaś mieściły się tam koszary batalionu Schutzpolizei, z zewnętrznym posterunkiem w sile jednego żandarma, odległe od rogu ulic Rozbrat i Górnośląskiej około 80 m. Do akcji wytypowałem znanych mi kolegów z mojej drużyny, których uważałem za najlepszych, najbardziej przydatnych do wykonania takiego zadania.

Byli to: „Rawicz” – (Żelisław Olech),

„Bolec” – (Tadeusz Chojko),

„Cyklon” – (Stanisław Dąbrowski),

„Niemira” – (Tadeusz Kostrzewski).

 Jako dowódca akcji postanowiłem jednocześnie być pierwszym wykonawcą. Miałem za zadanie zastrzelić Kretschmanna, odebrać mu dokumenty osobiste i broń, a wycofując się do samochodu po wykonaniu zadania ubezpieczać wycofywanie się pozostałych uczestników akcji, strzelając w kierunku największego spodziewanego zagrożenia, to jest w stronę Górnośląskiej. Dla siebie zaplanowałem następujące uzbrojenie:

pistolet maszynowy typu Sten kal. 9 mm + 2 magazynki z amunicją – razem 60 szt.

pistolet typu Parabellum kal. 9 mm + 2 magazynki po 9 szt. amunicji;

pistolet typu Colt kal. 7,65 mm + 2 magazynki po 7 szt. amunicji.

 „Rawicz”, typowany przeze mnie jako zastępca dowódcy akcji miał spełniać również rolę ubezpieczenia od strony Górnośląskiej, a w początkowej fazie akcji rolę sygnalizatora przekazującego mi nadawane przez „Bolca” sygnały o zbliżaniu się Kretschmanna.

„Rawicz” miał być uzbrojony w następującą broń:

 pistolet maszynowy typu Sten + 2 magazynki – razem 60 szt. amunicji;

 pistolet typu Vis kal. 9 mm + 2 magazynki po 9 szt. amunicji.

„Bolec” miał za zadanie ubezpieczać akcję od strony ulic Szarej i Cecylii Śniegockiej. W początkowej fazie akcji miał za zadanie zasygnalizować wyjście Kretschmanna z domu i tę wiadomość przekazać „Rawiczowi”. „Bolec” miał być uzbrojony w pistolet typu Vis kal. 9 mm i 4 magazynki.

„Cyklon”, typowany na drugiego wykonawcę, miał zająć stanowisko obok mnie i zadaniem jego było wraz ze mną zastrzelić Kretschmanna. Uzbrojenie „Cyklona” to pistolet typu Vis kal. 9 mm i 2 magazynki po 9 szt. amunicji oraz pistolet typu Colt kal. 7 mm i 2 magazynki.

 „Niemira” miał za zadanie kierować samochodem BMW, trzymać go w pobliżu miejsca akcji i po wykonaniu zadania ewakuować wszystkich uczestników. Jego uzbrojenie to pistolet typu Vis kal. 9 mm i 2 magazynki.

Zabezpieczenie sanitarne akcji sprawować miał „Dr Maks” (Zbigniew Dworak), który u zbiegu Tamki z ulicą Smulikowskiego oczekiwać ma na ewentualnych rannych.

24.IX.1943 o godzinie 6:58 łączniczki „Scarlett” (Janina Lutyk) i „Maja” doniosły broń na punkt zborny przy ul. Szarej 14. Spóźnienie (8-minutowe) powstało w związku z trudnością znalezienia rikszy, którą należało przewieść broń z magazynów na Czerniakowskiej (pistolety) i Grójeckiej (pistolety maszynowe]. W bramie następuje rozdział broni.

O godzinie 7:08 wszyscy uczestnicy zajęli swoje stanowiska wyznaczone planem akcji. Sytuacja w terenie przedstawiała się następująco: na ul. Rozbrat stał samochód ciężarowy Wehrmachtu z kierowcą uzbrojonym w karabin. Na rogu ulic Dmochowskiego i Rozbrat stał osobowy Mercedes, do którego dwaj młodzi ludzie ładowali jakieś pakunki. Z ul. Dmochowskiego wyszedł oficer Schupo, którego zachowanie wskazywało, że zwrócił uwagę na młodych ludzi zgrupowanych na tym odcinku ulicy. Oficer przeszedł ul. Rozbrat do ul. Górnośląskiej.

Z rogu ulic Rozbrat i Górnośląskiej „Kopeć” i „Cyklon” zauważyli, że oficer tłumaczył coś wartownikowi stojącemu przed Domem Akademiczek przy Górnośląskiej 14, a następnie wszedł do budynku.

„Kopeć” i „Cyklon” zawrócili ulicą Rozbrat do ul. Dmochowskiego. Minął ich kpt. „Pług”, jak zwykle kontrolujący rozstawienie uczestników przed akcją. Ponownie skierowali się w stronę Górnośląskiej. Zauważyli wówczas, że

przed budynkiem nr 14 stało już kilku „żandarmów”. W tej chwili  „Rawicz” podał sygnał, że Kretschmann wyszedł z domu…

Po wojnie „Kopeć” tak opisze te dramatyczne chwile:

„Idzie w czarnym mundurze gestapowca, trzymając w ręku teczkę. Jest bez płaszcza, u pasa widać kaburę z bronią krótką. Obok niego idzie kobieta, której przy rozpoznaniu Kretschmanna dotąd nie widzieliśmy. Poznaję go z daleka po grubym czerwonym karku i po sposobie poruszania się. Mniej więcej po przejściu 20 kroków równamy się z nim, z tym, że jesteśmy na dwóch różnych trotuarach. Nagle wołam do idącego obok mnie „Cyklona”: – Skok! – Przebiegamy przez jezdnię, wyjmujemy w biegu broń (…) Z odległości najpierw czterech, potem trzech i wreszcie dwóch metrów oddaję do Kretschmanna kilka strzałów. Kretschmann jest całkowicie zaskoczony, chwyta prawą ręką za kaburę, odpina ją i usiłuje wyjąć z niej pistolet. Jednakże jest ciężko ranny, bardzo krwawi, tak że jego ręka nie może już wyjąć broni. Ostatnią świadomością rezygnuje nagle z szukania ratunku w swej broni, odwraca się w kierunku swojego domu i stara się uciec. Chwiejnym krokiem, ale jednak dość szybko odbiega z powrotem kilkanaście metrów. Ja biegnę za nim, oddaję jeszcze jeden strzał, aż nagle zacina mi się pistolet. Doganiam Kretschmanna i walę go kolbą pistoletu w głowę. Niemiec wali się na ziemię. Wtedy wyciągam z kieszeni marynarki Colta kaliber 7,65 mm i dwa razy strzelam Kretschmannowi w głowę. Strzały są śmiertelne”.

Wykonawcy wycofują się w stronę samochodu. W tym czasie ubezpieczenie strzałami powstrzymuje policjantów nadbiegających z Domu Akademiczek przy ul. Górnośląskiej – Niemcy po kilku celnych seriach boją się wynurzyć zza narożnika. Wykorzystując ich wahanie wszyscy ludzie „Kopcia” wskakują do samochodu prowadzonego przez „Niemirę”. Odjeżdżają nie ponosząc żadnych strat.

Miejsce akcji: kwiecień 2005

To widział Kretschmann po wyjściu z domu, gdy spojrzał w prawo – w tle ul. Cecylii Śniegockiej, tam stał „Bolec”.

Spojrzenie na wprost w ul. Dmochowskiego – gdzieś po prawej czekali „Kopeć” i „Cyklon”, Kretschamann szedł lewym chodnikiem pod ścianą domu mieszkalnego II Miejskiego Gimnazjum Żeńskiego im. J. Kochanowskiego – w kierunku widocznej ul. Rozbrat.

Skrzyżowanie ul. Rozbrat i Górnośląskiej, na wprost gmach b. Szkoły Handlowej – ul. Górnośląska 31. Budynek powstał w latach 20-stych według projektu Romualda Gutta z przeznaczeniem na 4-klasową Państwową Szkołę Handlową dla dziewcząt, Żeńskie Liceum Handlowe i Szkołę Przemysłową. Podczas okupacji siedziba „Deutsche Handel und Handwerkerschule” [1939-41], w późniejszym okresie placówka Wehrmachtu [następnie SA].

W czasie Powstania Warszawskiego silnie ufortyfikowany budynek broniony był skutecznie przez kompanię SA i policjantów Schutzpolizei z batalionu mjr. Vogla.

SPECJALNA OPERACJA BOJOWA WEFFELS

Tydzień po likwidacji Kretschmanna kompania „Agat” uderza trzeci raz. Tym razem celem ataku jest SS-Sturmmann Ernst Weffels. Od 1941, podobnie jak Franz Bürkl, był Zugführerem (szefem zmiany) na kobiecym oddziale Pawiaka – „Serbii”. Z powodu wyłupiastego osadzenia oczu więźniarki nazywały go „Wyłupem”. Był zaliczany do zespołu najgorszych funkcjonariuszy Pawiaka.

SS-STURMMAN (ST. SZEREGOWY)

Przeprowadzenie akcji kpt. „Pług” ponownie powierzył harcerzom z II plutonu. Dowodzenie akcji powierzył „Orkanowi” (Kazimierzowi Kardasiowi). Prowadzone od połowy września przez „Rayskiego”, „Żara” i „Ewę” rozpoznanie Weffelsa, wykazało, iż mieszka on przy ul. Koszykowej 6, wobec czego przebywa regularnie tylko mały odcinek dwóch ulic dzielących go od siedziby Sipo. Trzeba więc było czekać na niego na początku tej trasy.

Akcja wykonana 1 X 1943 przez pięć osób, z jednym samochodem i przy pomocy jednej wywiadowczyni, szesnastoletniej „Kamy” (Marii Stypułkowskiej), miała o tyle niezwykły przebieg, że gdy po długich 12-stu minutach wyczekiwania na rogu ul. Koszykowej i 6 Sierpnia, o 12:04 Weffels ukazał się na ulicy i w chwili przekraczania al. Ujazdowskich dostał serię ze STEN’a „Orkana”, nie upadł, lecz pobiegł przez jezdnię aż do bramy Parku Ujazdowskiego i skrył się w jednej z alejek. Biegnący za nim i stale strzelający „Orkan”, w chwili, gdy dobiegł do Niemca, stwierdził, że skończyła mu się amunicja w peemie, musiał więc wybiec z parku i odebrawszy od „Kobzy” (Henryka Zakrzewskiego) zapasowy magazynek wrócić do chwiejącego się na nogach Weffelsa, strzelając już tym razem celnie. W tym czasie ubezpieczenie akcji prowadziło ostrzał wzdłuż ul. Koszykowej. Interweniował także kierowca wozu „Niemira”: z Parabellum oddał kilka strzałów do SS-mana, którego zmusił do ucieczki. Zespół „Agatu” sprawnie zajął miejsce w samochodzie „Niemiry” i odjechał bez strat z góry ułożoną trasą odskoku. Cała akcja przeprowadzona w bardzo niebezpiecznym miejscu – na rogu Koszykowej i al. Ujazdowskich, obok gmachu Kriminalpolizei (Koszykowa 7/9), pomimo nieprzewidzianej ucieczki Weffelsa, trwała zaledwie 2 minuty i 15 sekund. Pełne zaskoczenie i dobre rozstawienie ubezpieczenia sprawiło, że nieprzyjaciel nigdzie nie przyjął walki, strzelając tylko z dużej odległości wzdłuż Koszykowej.

Więźniarki Serbii odetchnęły z ulgą, załoga Pawiaka przeżyła kolejny szok – już wiedzieli, że nie są bezkarni.

5 X 1943 inny oddział dyspozycyjny Kedywu KG AK – „ANATOL” – zlikwidował niebezpieczną konfidentkę na oddziale kobiecym Pawiaka, prawą rękę Weffelsa, Sabinę Bykowską.

W czasie Powstania Warszawskiego Borys dowodził batalionem „Parasol” na Woli, gdzie 6 sierpnia 1944 roku został ciężko ranny. W wyniku tego wydarzenia w kolejnych dniach walk przebywał w szpitalach na Starym Mieście i Śródmieściu. W październiku 1944 roku dostał się do niewoli niemieckiej, następnie trafił do Stalagu IV B w Zeithain.

W 1945 roku powrócił do Polski, niedługo po tym został aresztowany i osadzony w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. Po dwóch miesiącach w wyniku ogłoszenia amnestii został zwolniony. Powrócił do pracy zawodowej pracując w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego w Bydgoszczy, a następnie w Poznaniu w Centralnym Zarządzie Przemysłu Mięsnego. W latach 1958-68 był dyrektorem Instytutu Przemysłu Mięsnego w Warszawie, w połowie lat 60. doktoryzował się na Wydziale Przemysłu Rolno -Spożywczego SGGW.  Adam Borys zmarł 27 sierpnia 1986 roku w Witkowie pod Gnieznem.

Dokumenty, źródła, cytaty:

http://www.nowastrategia.org.pl/adam-borys-cichociemny-tworca-parasola/

http://www.info-pc.home.pl/whatfor/baza/specjalna_operacja_bojowa_kretsc.htm

 http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=artykuly_zamach_na_franza_kutschere

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1403 publikacje
7 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758