Woli medal olimpijski, niż milion euro

Beata Stremler (27 l.) zrezygnowała z bajońskiej sumy ponad miliona euro. Nasza czołowa zawodniczka w ujeżdżeniu postawiła start na igrzyskach olimpijskich w Londynie i reprezentowanie narodowych barw wyżej niż wielką kasę pisze „Fakt”.

Pochodząca z Brwinowa Stremler przebojem wdarła się do światowej czołówki w ujeżdżeniu. W zeszłym roku wywalczyła mistrzostwo Polski i awansowała do ścisłego finału podczas mistrzostw Europy odbywających się w Rotterdamie. Dzięki temu startująca na wałachu „Martini” Polka zapewniła sobie upragnioną olimpijską kwalifikację. Na Stremler i jej konia zwrócili uwagę inni. Niedawno pojawiła się sensacyjna oferta kupna jej wałacha rasy wielkopolskiej. Oferta była oszałamiająca: znacznie ponad milion euro! Taką sumę oferowali Amerykanie, którzy szukali konia dla jednej ze swoich zawodniczek.

Pani Beata, która obecnie reprezentuje klub Lewada Zakrzów, stanęła przed wielkim dylematem: mogła zarobić naprawdę wielkie pieniądze i nie martwić się o przyszłość. Ale coś za coś. Gdyby zdecydowała się na sprzedaż wspaniałego konia „Martini”, to byłaby bardzo bogata, ale nie pojechałaby na igrzyska. Razem z „Martini” tworzą przecież jeden zespół. Mało tego, nie wystartowałaby też tam nasza drużyna narodowa, który w Londynie ma wystartować w składzie: Beata Stremler, Katarzyna Milczarek (47 l.), Michał Rapcewicz (30 l.).

– Cena za konia wydawała się zaporowa, ale Amerykanie zdecydowali się na jej przyjęcie. Każdy by się łamał co zrobić, ale Beata przedłożyła start na igrzyskach. Chwała jej za taką postawę. Dzięki temu po raz pierwszy w historii na igrzyskach w ujeżdżeniu wystąpi nasza drużyna, na dodatek z końmi naszej hodowli – podkreśla Andrzej Sałacki (58 l.), prezes Lewady i menedżer naszej reprezentacji w ujeżdżeniu.

(www.fakt.pl)