Bez kategorii
Like

Wizyta prezydenta Stanów

27/05/2011
317 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Cały kraj żył jednym pytaniem. Przyjdzie, czy nie przyjdzie?
– To są dwa pytania – stwierdził tata Łukaszka.

0


Cały kraj żył jednym pytaniem. Przyjdzie, czy nie przyjdzie?
– To są dwa pytania – stwierdził tata Łukaszka.
– Ty antysemito! – zagrzmiała mama Łukaszka. – Takie pytania przy prezydencie Stanów?!
– Przecież on nie jest Żydem tylko afroamery…
– To nieistotne! Nie jątrz więcej i podaj mi keczup!
W mediach również królowało pytanie: przyjdzie czy nie przyjdzie?
– To są… Ech… – tata Łukaszka machnął ręką i chciał wyjść z pokoju.
– Nie wolno! – babcia Łukaszka zastawiła mu drogę. – Trzeba to obejrzeć!
– Ostatnio tak się podnieciłaś jak Breżniew był w Polsce – rzekł z przekąsem dziadek.
– Skoro na ciebie nie mam co liczyć… – zmiażdżyła go babcia.
– Co to jest Breżniew? – spytała zaciekawiona siostra Łukaszka.
– Niech ci Łukasz wytłumaczy – powiedzieli odruchowo dorośli Hiobowscy i ze zdumieniem stwierdzili, że Łukaszka nie ma. Został brutalnie oderwany od komputera.
– Nieee!! Wyloguje mnie z serwera!! – darł się Łukaszek, ale nic to nie pomogło. Został zaholowany do pokoju i posadzony przed telewizorem.
– Dlaczego ja mam to oglądać?
– Bo prezydent Stanów bardzo rzadko do nas przyjeżdża – oznajmiła mu mama. – Poza tym zobacz, jak wszystkie media się przygotowały na ten dzień! Zmiana ramówki! Zmiana scenografii w studio! Specjalne wydania programów informacyjnych! I taka praca miałaby pójść na marne, bo to tobie się nie chce oglądać?! Wstyd nie oglądać!!
– Grzech nie oglądać! – dodała babcia popatrując złośliwie na dziadka.
– A tam – machnął ręką dziadek. – Ciekawsze jest to: przyjdzie, czy nie przyjdzie?
– Kto? Prezydent? – spytał Łukaszek. – Jak już, to przyjedzie. Jeździ taką wielką limuzają…
– Ćśśś!!! – przerwała mu mama. – Zaczyna się!
Pokazano jakąś wielką salę pełną polityków. Ćwiczyli przed spotkaniem z prezydentem Stanów.
– Łelkam ewrybady! Łelkam ewrybady! – powtarzał do lustra jakiś młody polityk.
– Nie przyjdzie, mówię że nie przyjdzie – inny polityk udzielał wywiadu. – To taka kanalia, że nie przyjdzie.
– Jak może tak mówić o prezydencie Stanów! – oburzyła się siostra Łukaszka.
– No i widzicie, jak wy niczego nie rozumiecie – pokiwała głową mama Łukaszka. – Tu nie chodzi o prezydenta Stanów!
– A o kogo? – spytał zaciekawiony Łukaszek. Ale zamiast odpowiedzi usłyszał z telewizora:
– Proszę państwa, prezydent Stanów!!!
Do sali wszedł owacyjnie witany ciemnoskóry mężczyzna. Pokiwał ręką, przeszedł wśród witających go polityków i zasiadł przy wielkim stole.
– Dlaczego oni nadal patrzą na drzwi? – spytał Łukaszek.
– Bo nadal nie wiadomo, czy przyjdzie czy nie przyjdzie – szepnęła mu do ucha babcia.
Prezydent Stanów też to zauważył. Ze zdumieniem skonstatował, że nikt nie patrzy na niego, tylko na drzwi.
– Łot da fok yz going on? – spytał swojego doradcy.
– Przyjdzie czy nie przyjdzie? – zapytywali się nerwowo politycy.
– Nie przyjdzie, to kanalia, mówię wam – powtarzał polityk, który udzielał wywiadu.
Nagle otwarły się drzwi i do sali wszedł lider opozycji.
– Przyszedł! – zawyli wszyscy.
– Jednak przyszedł! – zakrzyknął polityk, który udzielał wywiadu. – A to kanalia!
– Hu de fak yz hi? – spytał prezydent Stanów swojego doradcy. – Prezident?
– Noł, mista prezident.
– Mejbi prajm minister?
– Noł, mista prezident.
– Mejbi połp?
– Noł, mista prezident. Hiz e lider of opozyszyn.
– Strejndź kantry – wzruszył ramionami prezydent Stanów.
Ale nikt go nie słuchał. Wszyscy żyli teraz kolejnym pytaniem. Przywita się czy nie przywita? Kamerzyści kwicząc ze szczęścia obracali kamery, żeby zamiast prezydenta Stanów pokazywały lidera opozycji.
– Hej, pipol! – zirytował się prezydent Stanów. – Lec tok abałt som seriołs biznes!
Ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy, i politycy i dziennikarze i kamerzyści i telewidzowie czekali co zrobi lider opozycji. Jak podzieli społeczeństwo? Czy rozjątrzy?
– To o czym będziemy z nim rozmawiać? – spytał lider opozycji.
– Jak to? – rzucił ironicznie minister zdrowia Tunald-Dosk. – Przyszedł pan i nie wie o czym rozmawiać? Ledwo pan wszedł już pan jątrzy.
– To niech pan pyta pierwszy. Ja zaczekam – odparł z zadowoleniem lider opozycji.
– E… Ee… Du ju lajk soker? – wystękał minister zdrowia. Wszyscy spojrzeli w to miejsce, gdzie siedział prezydent Stanów, ale okazało się, że sobie poszedł.
– I co pan na to??? – dziennikarze rzucili się z mikrofonami do gospodarza spotkania, czyli prezydenta Konisława-Bromorowskiego. – Taki afront, taka zniewaga!!!
– Ależ skąd – uśmiechnął się dobrotliwie prezydent. – Spotkanie odbyło się, to raz. Odbyło się w przyjaznej atmosferze, której nie udało się zniszczyć obłąkanemu z nienawiści liderowi opozycji. To dwa. A po trzecie proszę pamiętać, że prezydent Stanów jest bardzo zajętą osobą. Ma na głowie cały świat. Żądanie, aby zajmował się tylko nami byłoby czystym samolubstwem. Ale… Powiem państwu szczerze, że szkoda, że poszedł tak wcześnie. Miałem dla niego przygotowaną fajną pamiątkę.
Prezydent wyciągnął z kieszeni zdjęcie. Na zdjęciu był on sam w stroju myśliwskim z czarnym psem u boku.
– Ale co to zdjęcie ma wspólnego z prezydentem Stanów? – spytali zaskoczeni dziennikarze.
– No jak to? – prezydent był równie zdziwiony. – Przecież pies wabił się Murzyn!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758