Bez kategorii
1

Urojony zamach

23/05/2012
955 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Czyli jak w 2006 roku Zbigniew Ziobro użył służb specjalnych przeciwko prywatnemu detektywowi, który obciążał zeznaniami bliską mu osobę.

0


 

           Zaczęło się od sensacyjnej notatki. Notatkę na polecenie Zbigniewa Ziobry sporządzono latem 2006. Stało się to po rozmowie ministra sprawiedliwości z dwoma zaprzyjaźnionymi dziennikarzami. Z notatki wynikało, że dziennikarze donieśli, iż szykowana jest przeciwko Ziobrze „prowokacja z możliwością fizycznego zagrożenia”. Wszystko przez to, że urzędujący minister poprzez swoją konsekwentną politykę miał stać się wrogiem dla świata przestępczego. Jeszcze tego samego dnia notatka trafiła na biurko Jarosława Kaczyńskiego, który zdecydował się powierzyć sprawę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnemu Biuru Śledczemu. Chodziło wszak o rzecz bezprecedensową – o możliwość dokonania bezprawnej prowokacji przeciwko członkowi polskiego rządu.
         
Z informacji dostarczonych wówczas Zbigniewowi Ziobrze wynikało, że akcja przeciwko niemu ma przebiegać na dwóch płaszczyznach: dyskredytacja medialna i eliminacja fizyczna. Za tą pierwszą miała odpowiadać prywatna firma mająca swoją siedzibę w centrum Warszawy, wg niektórych polityków PiS powiązana z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Jednak znacznie ciekawsza jest druga część notatki. Wynika z niej, że na Zbigniewa Ziobrę przygotowywany jest zamach mający na celu pozbawienie go życia. W tym kontekście wspominano o zemście osób związanych ze światem zorganizowanej przestępczości.

Notatka została opatrzona klauzulą „ściśle tajne” i wysłana w trybie pilnym do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego. Dokument wysłano również do wiadomości premiera Jarosława Kaczyńskiego. Sam Ziobro zwrócił się do premiera o przyznanie mu dodatkowej ochrony BOR-u., a Kaczyński jego prośbę poparł. Sprawa domniemanego zamachu na Zbigniewa Ziobrę wypłynęła we wrześniu 2006, podczas spotkania w gabinecie premiera, w którym uczestniczyły najważniejsze osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa. Okazało się nagle, że szef ABW – pułkownik Witold Marczuk – nie nadał sprawie biegu, gdyż notatkę uznał za niewiarygodną. – Ziobro urządził wówczas awanturę, oskarżył Marczuka o sprzyjanie przestępcom i tuszowanie zamachu na niego – wspomina uczestnik spotkania. – Następnie zażądał od premiera zdymisjonowania Marczuka z funkcji szefa ABW. I Jarosław Kaczyński się na to zgodził i na prośbę Ziobry szefem ABW uczynił Bogdana Święczkowskiego.

           Do Witolda Marczuka nie udało mi się dodzwonić, aby zweryfikować tą relację. Sam Święczkowski przyznaje w rozmowie ze mną, że nie wie co zdecydowało o jego powołaniu na stanowisko szefa ABW. – Skoro mi zaproponowano to stanowisko to znaczy, że były jakieś okoliczności, które to uzasadniały – mówi Święczkowski. – Mnie jednak nigdy o nich nie poinformowano. Zostałem tylko zapytany czy zgodzę się objąć to stanowisko, a ja taką zgodę wyraziłem. 12 września 2006 Witold Marczuk pożegnał się ze stanowiskiem szefa ABW (według oficjalnej wersji podał się do dymisji). W krótki czas później został szefem Służby Wywiadu Wojskowego.

           Wynika z tego, że Zbigniew Ziobro naciskał na odwołanie szefa ABW, bo ten nie chciał podjąć działań w sprawie rzekomego zamachu na niego. Tyle tylko, że – jak ustaliliśmy – ABW nie dysponowała żadnymi innymi informacjami (także od własnej agentury) potwierdzającymi treść tej notatki. Witold Marczuk miał więc prawo stwierdzić, że cała sprawa jest wyssana z palca, a minister sprawiedliwości prowadzi własną gierkę.
           Sprawę powierzono do rozpoznania niezależnie dwóm służbom specjalnym: Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz policyjnemu CBŚ. – Ziobro szybko zaczął jednak naciskać, aby CBŚ został wyłączony od tej sprawy, tłumacząc, że nie ma zaufania do tej instytucji – wspomina Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy, później szef MSW. Sprawa rzekomego zamachu na Zbigniewa Ziobrę była poruszana na spotkaniach z udziałem najważniejszych osób w państwie odpowiedzialnych za walkę z przestępczością. W związku z tą sprawą, ABW rozpoczęła inwigilację dwóch prywatnych detektywów. Pierwszym był detektyw z Pomorza, a drugim Jerzy Godlewski. Z notatek informacyjnych przekazywanych wówczas przez służby wynikało, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego alarmowała, iż detektyw Godlewski ma powiązania z gangsterami, podejrzanymi biznesmenami, obcymi służbami specjalnymi, a nawet… z islamskimi organizacjami terrorystycznymi. Czy to oznacza, że Godlewski był wówczas inwigilowany przez służby? – Nie mogę ani potwierdzić ani zaprzeczyć, bo to kto i dlaczego jest inwigilowany to informacja ściśle tajna – odpowiada Bogdan Święczkowski.

Wszystko wskazuje na to, że inwigilacja nie tylko miała miejsce, ale odpowiedzialni za nią funkcjonariusze prowadzili ją w sposób wyjątkowo nieudolny. Próbowali wejść do mieszkania detektywa w Jastrzębiu Zdroju, ale zapomnieli o obserwacji i… nakrył ich sam Godlewski. Innym razem zorientował się, że śledzą go trzy tajemnicze pojazdy. Sprawdził je więc w rejestrze i okazało się, że samochody używające takich numerów nigdy nie zostały zarejestrowane. Detektyw złożył więc w Prokuraturze Rejonowej w Jastrzębiu – Zdroju zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa nielegalnej inwigilacji (sygnatura akt 3 Ds. 502/06). „Samochody z tymi numerami rejestracyjnymi zlokalizowałem na parkingu katowickiej delegatury ABW” – napisał w zawiadomieniu. Jednak 13 grudnia 2006 prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa uzasadniając to tym, że – jak czytamy w uzasadnieniu – „brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa”.

Nie wiadomo jak długo trwały działania operacyjne wymierzone w prywatnego detektywa. Wiadomo jednak, że nie wykryto żadnych jego związków z organizacjami terrorystycznymi (potwierdziły to prace sejmowej komisji śledczej ds. nacisków). A w 2008 roku prokuratura, która zajęła się sprawą próby wywierania nielegalnego nacisku na Ziobrę postawiła zarzuty… zupełnie innej osobie. Postawiła zresztą dość nieudolnie. Prowadzący sprawę prokurator zmieniał się aż cztery razy i przez cztery lata nie udało się skierować do sądu aktu oskarżenia. W efekcie, Sąd Okręgowy w Warszawie (sygn. akt X S 121/11) stwierdził przewlekłość i zasądził na rzecz tej osoby 10 tysięcy złotych odszkodowania od Skarbu Państwa. 

Jerzy Godlewski nie poddał się. Od 2007 roku kolejnych prokuratorów generalnych zawiadamiał o podejrzeniu popełnienia przez Zbigniewa Ziobrę przestępstwa przekroczenia uprawnień. Ostatecznie sprawa trafiła do Prokuratury Okręgowej w Bielsku – Białej i tam w styczniu 2012 roku po raz kolejny odmówiono jej wszczęcia. Oddalono wniosek o przesłuchanie w charakterze świadka Janusza Kaczmarka – byłego szefa MSW. Jeżeli nawet potwierdziłby on spotkanie i rozmowę z Jerzym Godlewskim, to wykluczone jest, aby posiadał informacje na temat działań Ministra Sprawiedliwości oraz ich ewentualnego przełożenia na postępowania – czytamy w uzasadnieniu decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa, wydanej przez prokuratora Jarosława Babińskiego z Bielska – Białej. Czytając uzasadnienie, trudno się oprzeć wrażeniu, iż prokurator Babiński dysponuje darem jasnowidzenia. Skąd bowiem mógł wiedzieć co ma do powiedzenia w sprawie były minister spraw wewnętrznych, skoro go nie przesłuchał? Co ciekawe: prokurator Jarosław Babiński został delegowany z Prokuratury Rejonowej do Okręgowej 1 marca 2007, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro. A Ziobro – jak powszechnie wiadomo –  awansował tylko tych ludzi, do których miał stuprocentowe zaufanie.  

Jerzy Godlewski jako policjant pod przykryciem przez 12 lat – na zlecenie niemieckiej policji – rozpracowywał polską grupę przestępczą działającą w Hamburgu. Z grupy tej wywodzą się osoby związane z zabójstwem generała Marka Papały – byłego komendanta policji. Wśród tych osób jest Edward M. – podejrzewany przez polską prokuraturę o zlecenie zabójstwa komendanta. – Zajmując się sprawą Papały, wszedłem w posiadanie wiedzy, której Zbigniew Ziobro bardzo się obawia – mówi Godlewski. W 2005 roku spotkał się z posłem PiS Zbigniewem Ziobrą i poinformował go, że osoba z najbliższego otoczenia Ziobry utrzymuje bliskie kontakty z Edwardem M. i współpracującym z nim znanym politykiem. Szczegóły tej sprawy przedstawił również prokuratorowi prowadzącemu śledztwo w sprawie zabójstwa Papały. Kilka tygodni później Ziobro był już ministrem sprawiedliwości, organizował konferencje prasowe i zapowiadał walkę o ekstradycję Edwarda M. i wyjaśnienie do końca okoliczności śmierci Marka Papały. W tamtym czasie, zaczęła się zacieśniać znajomość Ziobry z osobą, przed którą ostrzegał go Jerzy Godlewski. Zaś w 2006 roku, w gabinecie ministra sprawiedliwości, powstała notatka, która później stała się powodem do skierowania ABW i CBŚ przeciwko Jerzemu Godlewskiemu. W tej sytuacji zupełnie innego sensu nabiera przypisanie prywatnemu detektywowi związków z terroryzmem, objęcie go szczelną inwigilacją i cały urojony zamach na Zbigniewa Ziobrę. Zamach, którego wprawdzie nie potwierdzono, ale który był świetnym pretekstem do inwigilacji osoby dysponującej wiedzą zagrażającą Ziobrze.

PS. Pytania na temat tej sprawy wysłałem do Zbigniewa Ziobry mailem, a następnie telefonicznie potwierdziłem, że dotarły. Na odpowiedź czekałem ponad dwa miesiące, a więc znacznie dłużej niż nakazują przepisy. Były minister nie przysłał jednak odpowiedzi, więc poznanie jego stanowiska w sprawie okazało się niemożliwe.

LSz

 Uprzejmie informuję, że postępowanie o sygn. V Ds 9/12 Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej zostało zakończone w dniu 12 stycznia 2012r. odmową wszczęcia śledztwa. W ocenie tut. Prokuratury brak było danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa, co uzasadniało taką właśnie decyzję. Zgodnie z obowiązująca procedurą, przed wydaniem postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa lub dochodzenia, nie dokonuje się czynności procesowych takich jak np. przesłuchania świadków, przeszukania. Z tego powodu nie przeprowadzano w tej sprawie czynności dowodowych. Postanowienie z 12 stycznia 2012r. nie jest prawomocne. Zażalenie złożone przez pokrzywdzonego będzie rozpoznawane przez Sąd Rejonowy Warszawa – Śródmieście. Tym samym, decyzja procesowa tut. Prokuratury będzie oceniana przez niezawisły Sąd.

Z-ca Prokuratora Okręgowego – Małgorzata Borkowska

 

0

Leszek Szymowski

Niezale

132 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758