Bez kategorii
Like

UJAWNIAMY TAJNE STENOGRAMY KOMISJI CIEMNIEWSKIEGO

04/03/2012
1057 Wyświetlenia
0 Komentarze
27 minut czytania
no-cover

Co zawierają tajne akta Komisji Ciemniewskiego czyli 5 obszernych jednostek archiwalnych magazynowanych w sejmie od 1992 roku?

0


 

  

***

 

Cz.I    GEREMEK I INNI USUNIĘCI Z LISTY MACIEREWICZA

Co zawierają tajne akta Komisji Ciemniewskiego czyli 5 obszernych jednostek archiwalnych magazynowanych w sejmie od 1992 roku? Dlaczego Tygodnik "Uważam Rze", dwa tygodnie temu powołując się na akta Komisji uznał że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie donosów TW "Bolka" zaginionych,  czy skradzionych przez ówczesnego prezydenta RP Lecha Wałęsę?  I dlaczego dwa dni temu  rzecznik IPN  zaprzeczył by pracownicy Instytutu  znaleźli w sejmowej dokumentacji  Komisji Ciemniewskiego akta wytworzone przez organa bezpieczeństwa PRL – czyli  m.in. donosy TW "Bolka".

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/552163,IPN-w-komisji-Ciemniewskiego-nie-ma-akt-SB-


 

stenogramy prawdy
 

Przez ostatnie tygodnie, w związku ze sprawą TW „Bolka” i powołanej w celu weryfikacji realizacji uchwały lustracyjnej z 4 czerwca 1992 roku tzw.  „Komisji Ciemniewskiego” nikt jeszcze, nie ujawnił żadnego z dokumentów. Wszystko owiane jest gęstą mgłą tajemnicy. Kluczem opisującym to co dzieje się wokół dokumentów zmagazynowanych  w Kancelarii Tajnej Sejmu RP  jest fraza: „TAJNE łamane przez POUFNE niczym polski tytuł czarnej komedii braci Coen – "Burn After Reading".

 
Czy zatem Wałęsie znowu się upiekło? Czy jedyny ślad, a może raczej dowód jego agenturalnej działalności przepadł na zawsze?  

Może nie jest jednak aż tak źle…
 

W ręce Lecha Wałęsy  nie wpadły bowiem zachowane w Sejmie  tajne stenogramy z prac komisji Ciemniewskiego. Stenogramy, które dzisiaj ujawniam bardzo wiele mówią o dokumentach (w tym TW „Bolka”) na podstawie których członkowie komisji mieli wydać opinie o pracy ministra Antoniego Macierewicza i jego ludzi. Pewnie gdyby dokumenty Bolka zostały w komisji to spryciaż taki jak Wałęsa – wówczas Prezydent RP z pewnością by je unicestwił tak jak dokumenty z własnej teczki. Wałęsa wiedział że posłowie weryfikowali oryginały i nie mieli żadnych szans na ich skopiowanie czy dołączenie w formie załącznikow do akt komisji.
Ale przecież komisja choć obradowała zaledwie kilka dni to w tym czasie (w trakcie obrad) jej członkowie wypowiedzeli wiele słów…

 
Mówili o tym, co wiedzieli, i przede wszystkim komentowali to, co widzieli w dokumentach dostarczonych im z archiwum MSW. Mówili otwarcie bo wszystko było przecież tajne. Mówili bez kamer i mikrofonów. Gdy dyskutowali siedząca z boku maszynistka-stenotypistka skrupulatnie wszystko „wstukiwała” (jeszcze nie było w Sejmie komputerów tylko maszyny do pisania) , na białe kartki papieru…  Po dwudziestu latach kartki wprawdzie pożółkły, ale tekst odczytać można bez żadnych problemów.
Być może dzięki tym dokumentom Polacy dowiedzą się w końcu jak było naprawdę z TW "Bolkiem" i innymi polskimi politykami którzy karierę polityczna zaczynali w SB.

Stenogramy Komisji Ciemniewskiego mówię także wiele o poziomie tzw. naszych elit;  o wielu tajemnicach, i agenturalnych powiązaniach najważniejszych osób w państwie polskim. Stenogramy komisji ważne są dziś, nie tylko ze względu naprawdę historyczną. Wśród członków Komisji znaleźli się wówczas ludzie, których nie ma dziś wśród żywych, tak  jak  Jerzy Szmajdziński, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Stenogramy są ważne przede wszystkim dlatego, że przynoszą wiele istotnych informacji o tych, którzy do dzisiaj mają znaczny wpływ na opinię publiczną w Polsce, którzy nigdy nie dali się wypchnąć z głównego nurtu polskiej polityki.
 

I może dlatego, chyba najwyższa pora by w końcu ujawnić akta komisji Ciemniewskiego. W imię prawdy, której w III RP  nie było zbyt wiele. W imię prawdy, która wciąż niestety jest niewygodna dla jej tzw.elit.
Mam przed sobą kilkuset stron. Dzisiaj ujawniam kilkanaście pierwszych. To sprawozdanie z obrad … Aż do pierwszej przerwy, pierwszego dnia…

TW „Bolek” czyli „tajny specjalnego znaczenia”
 

Zanim komisja Ciemniewskiego przystąpiła do obrad, przesłuchano 4 osoby: Szefa UOP Piotra Naimskiego, Piotra Woyciechowskiego (oficer UOP, współpracownik ministra Antoniego Macierewicza, wg Wprost szef „tajnego zespołu, który przygotował listę polityków zarejestrowanych przez SB jako agenci"), oraz innych współpracowników ministra: Michała Bichniewicza, i  wiceministra MSW  Zalewskiego.
 Członkowie komisji pracowali nad materiałami "decyzją ministra spraw wewnętrznych przekwalifikowanymi  do kategorii akt” tajne” (str. 2). 

Jednak i od tego (jak zawsze) był jeden – jedyny wyjątek: jedna notatka.

Ta według Konstantego Miodowicza  dyrektora Zarządu II Kontrwywiadu UOP „została opatrzona gryfem tajne specjalnego znaczenia” i nie może ona podlegać przekwalifikowaniu na kategorię „tajne” (…).  
 Prawdopodobnie to właśnie  ta notatka mogła dotyczyć agenturalnej przeszłości głowy państwa polskiego, Lecha Wałęsy. W stenogramach komisji znalazły się dokładne wykazy, nazwy dokumentów, notatek, teczek z których korzystali posłowie. W jednym z pakietów jest m.in. teczka z nadrukiem Urzędu Ochrony Państwa Zarząd Kontrwywiadu w którym znajduje się: notatka służbowa z 8 czerwca podpisanego przez Konstantego Miodowicza dotycząca faktu zapoznania się przez prezydenta Rzeczpospolitej z materiałami dotyczącymi jego osoby. (str. 2) Dalej Komisja wylicza dokumenty m.in. z dziennika rejestracyjnego WUSW w Gdańsku od pozycji 12 516 do 12 540 jedna karta (str. 3) i wiele innych tzw. „jednostek archiwalnych”.

 

pilnie strzeżone dokumenty
 

W pierwszym dniu obrad członkowie obrad komisji spotkali się z Antonim Zielińskim, dyrektorem Archiwum MSW. Zieliński udzielił im instrukcji w jaki sposób mogą korzystać z dostarczonych przez jego ludzi dokumentów. Zielińskiemu zależało na dwóch rzeczach. Po pierwsze, dyrektor prosił  – by podczas przeglądania materiałów posłowie nie naruszyli  przypadkiem interesów prawnych osób trzecich.  Podał nawet (by posłowie zrozumieli co ma na myśli) jeden znany mu przypadek z akt, które miały stać się przedmiotem badań posłów.

Jest taki przypadek jednej z osób, to znaczy była tego rodzaju praktyka, że tajny współpracownik powinien być co jakiś czas kontrolowany. Niekiedy przez innego tajnego współpracownika. O ile wiem jest taka sytuacja, że jedna z osób znajdujących się na liście była kontrolowana przez swego bliskiego krewnego. Rozumiem, że no jednak w tym wypadku zainteresowany chyba nie powinien dowiedzieć się o tego rodzaju materiałach. (str.14)

Niestety nie dowiadujemy się ani kim była tzw. osoba druga ani jej bliska krewna – czyli osoba trzecia. Nie wiemy jak wyglądała ich współpraca z bezpieką a tym bardziej jaki był powód że jeden z tajnych współpracowników  z listy Macierewicza był inwigilowany przez zapewne  żonę, męża, a może brata czy siostrę…
Drugą sprawą ważną dla głównego archiwisty z MSW było upilnowanie posłów, by żaden z nich przypadkiem nie skopiował, i nie  wyniósł tajnych materiałów na zewnątrz. Zieliński poucza posłów jak należy korzystać z materiałów archiwalnych, jakich zasad trzeba się  bezwzględnie trzymać. Każdy z posłów, który dostanie  teczkę z dokumentami „będzie uprzejmy spisać się do karty kontrolnej no i rzecz może nieprzyjemna, ale niestety u nas niezbędna, to znaczy korzystanie z materiałów musi odbywać się w obecności pracownika ewidencji archiwum”. (Str. 18).
Wyraźnie nie spodobało się to Jerzemu Szmajdzińskiemu.  Poseł SDRP uznał, że skoro ze względów bezpieczeństwa członkowie komisji będą przeglądać akta w jednym  pomieszczeniu to może wystarczy by posłów pilnował jeden pracownik archiwum.  Dyrektor Zieliński nie zgodził się: „Nie w tym wypadku powinien być jeden pracownik do jednych akt ze względu na szczególną sytuację i różnego rodzaju plotki, jakie krążą po mieście.
 

Przyjęcie tak restrykcyjnej procedury może oznaczać, że posłowie – albo nie pracowali, jak podejrzewali dziennikarze, publicyści „Uważam Rze” na kopiach, lecz na oryginalnych dokumentach albo na bardzo wiarygodnych kopiach.

 

kogo nie umieścił na swojej liście Antoni Macierewicz
 

Już na samym początku obrad członkowie komisji chcieli rozstrzygnąć czy powinni zająć się tylko 64 nazwiskami z listy Macierewicza czy też listę tą poszerzyć o osoby, które z niejasnych powodów Macierewicz pominął. 
 

http://www.lustracja.yoyo.pl/lista_macierewicza.html
 

 

A zatem konsternacja.
Najbardziej twardy, nieugięty i konsekwentny minister w rządzie Jana Olszewskiego, Antoni Macierewicz kogoś pominął?  Czyżby Macierewicz  obawiał się, że jego działania spowodują  zbyt dalekie konsekwencje?   Kalkulował  więc,  że nie może od razu ujawnić wszystkich nazwisk. Że musi to robić ostrożnie: Step by step…  Czy zatem przewidywał że rząd, w którym był tak ważnym ogniwem nie przetrwa lustracji?
Jeśli tak, to nie mają racji liczni krytycy Macierewicza, obciążając go winą za nieudaną próbę lustracji. Nie mają racji gdy mówią, że minister MSW w rządzie Jana Olszewskiego przez swoją nieudolność, brak wyobraźni  zaprzepaścił  szansę na oczyszczenie Polski z agentów bezpieki.

 
 Z drugiej jednak strony kogo ważniejszego od prezydenta państwa, czy marszałka Sejmu, od pierwszej i drugiej osoby w państwie, miałby „kryć” Antoni Macierewicz …Był ktoś jeszcze ważniejszy? Kto? 
 

Rozmowa o tzw. nieobecnych na liście Macierewicza pochłonęła większość czasu debatującym członkom Komisji Ciemniewskiego podczas pierwszego dnia obrad.
Pierwszy, jeszcze nieśmiało, odzywa się wicemarszałek Sejmu z KPN Dariusz Wójcik (dzisiaj działacz PJN w Lublinie).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Dariusz_Wójcik_(poseł)
 

 Chciałby zbadać archiwa z wojewódzkich komend policji, bo twierdzi, że ma podstawy sądzić,  że  „część osób objętych dyrektywą uchwały nie znalazło się na liście, natomiast w archiwach MSW czy dokumentacji MSW figurowali jako tajni współpracownicy czy w innych kategoriach.(…)  A więc czy selekcjonowano te osoby, które się na listę dostały, i które na listę się nie dostały? – pyta retorycznie.  Wójcik, podejmując problem braku kilku nazwisk na liście mógł chcieć podważyć wiarygodność ministra i tzw.autorskiej koncepcji lustracji ministra spraw wewnętrznych. Trudno mu się dziwić. W końcu Macierewicz oskarżył o agenturę samego Leszka Moczulskiego, ikonę opozycji i szefa KPN, organizacji do której sam marszałek należał. Dlaczego można oskarżać jednych a uniewinniać drugich – zdawał się pytać marszałek z KPN.  

 

 

Bronisław Geremek  i kilku innych agentów (nieujawnionych w ostatniej chwili)


Poseł  Jacek Taylor  (UD) przypomniał zeznania trójki współpracowników Macierewicza.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Taylor

Według tego co mówi Taylor ponad tydzień wcześniej, tuż  przed ogłoszeniem tzw. „listy Macierewicza”  dokonano zmian na przygotowanej liście sześćdziesięciu paru nazwisk. Piotr Woyciechowski i Michał Bichniewicz, zeznali bowiem przed Komisją, że„decyzją ministra w ostatniej chwili usunięte zostało tylko jedno nazwisko prof. Geremka z tej listy, natomiast minister Zalewskipowiedział, że w ostatniej chwili – jako on to powiedział – w czasie maratonu nocnego z wtorku na środę usunięto przynajmniej cztery nazwiska – nieco … więcej niż cztery nazwiska ale niewiele więcej (…)  Jak mówi w stenogramach komisji mecenas Taylor pojawiły się wobec kilku osób wątpliwości, „co do wystarczającego stopnia d owodów skazujących na współpracę z SB. (str. 13)

  W tym kontekście jednoznacznie brzmią ujawnione w programie Jana Pospieszalskiego w TVP INFO zaledwie dwa i pół miesiąca temu słowa Bronisław Geremka z  1980 roku skierowane do Stanisława Cioska, agenta wywiadu wojskowego PRL co udowodnił w książce Długie ramię Moskwy Sławomir Cenckiewicz.  Geremek powiedział wówczas swojemu interlokutorowi, że „po siłowej konfrontacji z władzą „Solidarność” mogłaby powstać na nowo jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i ambicji sięgania po władzę”.  O takich radach rzekomego opozycjonisty udzielanych członkowi partyjnego establishmentu informował  w depeszy  ambasador NRD z Warszawy wschodnioniemieckie tajne służby STASI.
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/skarga_na_program_pospieszalskiego_17550

Oczywiście jeszcze wtedy słów tych nie mógł znać minister Macierewicz, bo wtedy, w 1992 roku  pewnie jemu – tak jak wszystkim – ciężko było uwierzyć i oskarżyć  o zdradę, o działalność na szkodę Ojczyzny tak ważną personę dla całej sceny politycznej w Polsce. 

czynni agenci UOP w Sejmie III RP

Wójcik nie chce by ujawniać  kolejne nazwiska agentów bezpieki. Popierają go Janusz Zemke (SDRP – dzisiaj SLD),

http://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Zemke
 

i   Artur Balazs (Stronnictwo Ludowo-Chrześcijańskie, –  w 2011 bez powodzenia startował do senatu z własnego komitetu z poparciem PiS ).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Artur_Balazs
 

 Z drugiej strony Wójcika ewidentnie korci by, nie poruszając lawiny przynajmniej samemu się dowiedzieć … Taka wiedza może się przydać. W polityce by przetrwać – lepiej wiedzieć. Łatwiej jest, gdy się ma, albo choćby zna,  tzw. „haki” na innych. To fundament skuteczności w polityce. Niestety zwłaszcza w Polsce po 1989 roku.

Ja w tej chwili mam informację po przejrzeniu pewnych dokumentów przy inwentaryzacji, że byli jeszcze posłowie, wiem którzy – nie chodzi mi o to żeby badać 460[posłów i senatorów], bowiem i tutaj można szybciutko to odnaleźć, którzy i chodzi mi na 1-2 przypadków określenie, czy według zapisów archiwalnych figurowali oni jako tajni współpracownicy, jeżeli tak to po prostu całość listy jest wybiórcza. Bo jeżeli kryteria określone w piśmie są wybiórcze to mam tutaj poważne zastrzeżenia i domagam się aby to sprawdzić i na własne oczy zobaczyć bo to są chyba wypisy komputerowe….
Poseł Dziewulski zareagował od razu… Kto jak kto, ale  milicjant, pracownik Pałacu Mostowskich i d-ca jednostki antyterrorystycznej  na Okęciu,  a przede wszystkim  konsultant sztandarowego peerelowskiego serialu „07 zgłoś się” musi się domyślać co kryje się za dociekliwością wicemarszałka Sejmu I kadencji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Dziewulski
 

Ja zrozumiałem dosłownie to co powiedział przed  chwilą pan marszałek Wójcik, że chodzi o tzw. agentów dobrych i agentów złych. A więc tych agentów, którzy byli źli do 91 r. i co którzy są dobrzy po 91 roku. A więc mówię o tych, którzy są powiedzmy zwerbowani,  lub wyrazili zgodę na współpracę z Urzędem Ochrony Państwa. (…)  (Str. 11)

Najlepiej spointował to poseł Władysław Serafin(PSL) (od 1997 bez powodzenia we w kolejnych wyborach do parlamentu tak polskiego jak europejskiego z list PSL):
 http://pl.wikipedia.org/wiki/Władysław_Serafin
 

 Rozumiem dramat przed jakim stoimy, ale gdyby spośród 64, w tym załóżmy absurdalnie – prezydent Wałęsa podpisał deklaracje współpracy z UOP byliby też nie wskazani.
(głos z Sali – przyznaję)

Dyskusję domyka Artur Balazs. I słusznie, bo ta staje się bezprzedmiotowa. Członkowie komisji mają pewność, że część nazwisk nie znalazło się na liście Macierewicza. Wiedzą że na podstawie przesłuchań szefa UOP i jego podwładnych  (dokumentów jeszcze nie dostali) część z nich nie została ujawniona z powodu podjęcia dalszej współpracy – tym razem już nie z SB lecz UOP-em.  A jednocześnie usłyszeli podczas przesłuchań, że „szefowie UOP-u powiedzieli, że nie ujawnią tych nazwisk”. 

 Czy Piotr Naimski i Antoni Macierewicz zaufali tym, którzy wcześniej donosząc do SB zmienili szyld, naszywki i wciąż pozostawali w głównym nurcie polityki, w Sejmie, rządzie, kancelarii prezydenta? Czy prowadzili jakąś grę, którą na razie przynajmniej na podstawie dostępnych dokumentów trudno jest wyjaśnić? 
Może. Tyle tylko, że gdy to czytam po 20 latach to jestem zdumiony…
 

Wszystkich obradujących w komisji, także tych co chcieli się dowiedzieć kim byli i są tzw. nieobecnina liście Antoniego Macierewicza pogodził poseł Maciej Zalewski.  ( poseł PC w 1990 r. zastępca Jarosława Kaczyńskiego, minister w kancelarii Prezydenta L. Wałęsy,  jeden z twórców Fundacji Prasowej "Solidarność" i pomysłodawców stworzenia przedsiębiorstwa "Telegraf",  skazany  w  2005 r. na 2,5 roku więzienia za to, że w 1991 r. uprzedził o aresztowaniu Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, właścicieli firmy Art B. Obaj zdążyli uciec za granicę),
http://pl.wikipedia.org/wiki/Maciej_Zalewski

 
 Poseł PC zwrócił zebranym uwagę, że nawet gdyby chcieli zapoznać się ze wszystkimi materiałami – także osób z niejasnych powodów nie objętych lustracją to w czasie udzielonym im na to przez Sejm (5-6 dni)  nie są wstanie wszystkiego sprawdzić i wydać autorytatywnej opinii.

Poseł Zalewski mówi coś jeszcze – co w cywilizowanym państwie może wydać się dość niezręczne, żeby nie powiedzieć kompromitujące:  „Sądzę,  że powinniśmy (…)zapoznać się równie, że tak powiem pobieżnie z tymi aktami, które dotyczą listy przedstawionej Sejmowi, żeby mieć zielone pojęcie o tym w oparciu o jakie materiały ta lista została stworzona…(…) My mając jeszcze no tydzień około tygodnia czasu, przypuszczam nie jesteśmy w stanie sformułować żadnej głębiej czy dalej idącego sensownie dającego się obronić wniosku w tej sprawie

POBIEŻNIE BY MIEĆ ZIELONE POJĘCIE, I BEZ SFORMUŁOWANIA  ŻADNEGO  SENSOWNIE DAJĄCEGO SIĘ OBRONIĆ WNIOSKU.
To pierwsza auto ocena komisji po pierwszych godzinach obrad.
Koszmar.

Czy mają państwo jakieś jeszcze pytania pod adresem dyrektora [dyrektor archiwum MSW] ? Jeżeli nie to bardzo panu dyrektorowi dziękuje i w takim razie ogłaszam może nie wiem czy przerwę obiadową, czy (głosy z Sali: Nie). Nie jeszcze. No to w takim razie 15 minutową przerwę dobrze.

P r z e r w a

C.D.N.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

0

Demostenes

Dziennikarz sledczy, a moze dziennikarze sledczy. Ujawniam prawde.

10 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758