Bez kategorii
Like

Szwecja – stagnacja socjalizmu

12/09/2012
416 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Szwecja poradziła sobie całkiem nieźle podczas kryzysu. Krugman uważa, że to zasługa wsparcia rządu i nacjonalizacji z lat 90., które rzekomo uratowały Szwecję przed wywołaną przez rynek katastrofą. Historia przedstawia się jednak zgoła inaczej.

0


 

Szwecja kwitnie. Poradziła sobie całkiem nieźle podczas kryzysu finansowego, przynajmniej w porównaniu z innymi krajami. Niektórzy ludzie, tacy jak Paul Krugman, uważają, że to zasługa rządowego wsparcia finansowego i nacjonalizacjiprywatnych korporacji na początku lat 90., które rzekomo „uratowały” Szwecję przed wywołaną przez rynek katastrofą. Prawdą jest, że w 1992 r. znacjonalizowano bank, a miliardy dolarów wykorzystano w celu „ratowania” wycenionej zbyt wysoko szwedzkiej korony, jednak próba ta nie powiodła się, obciążając szwedzkich podatników ogromnymi kosztami.

Po krótkim okresie całkowitego chaosu, podczas którego bank centralny podniósł stopy procentowe do 500% (tak, 500 procent!), nastąpił swobodny spadek wartości waluty. Oczywiście jej nienaturalnie wysoka wartość nie „obroniła” się przed znacznie bardziej poprawną wyceną rynkową, pomimo poważnych starań rządu. Nastąpiła polityczna panika, a wkrótce po niej uświadomiono sobie konieczność odzyskania kontroli nad finansami publicznymi.

Od tamtej pory, o czym szczegółowo piszę w Back on the Road to Serfdom (pod red. T. Woodsa), szwedzki rząd nieprzerwanie bilansował budżet i spłacał narodowy dług, niezależnie od tego, która partia rządziła. Według niedawnego raportu szwedzkiego krajowego biura do spraw zadłużenia, od roku 1992 dług ten spadł z 80 procent PKB do mniej niż 40, wliczając w to środki wydane w celu zwalczania recesji przez cały 2009 r.

Raczej nie to Krugman i inni mają na myśli, mówiąc, że Stany Zjednoczone powinny naśladować Szwecję, która kroczy ścieżką sukcesów.  Raczej uparcie nie chcą dostrzec czegokolwiek innego oprócz ewidentnie niepomyślnych kroków podjętych zanim Szwecja została zmuszona pójść inną, lepszą drogą.

Krugman nie jest jedyną osobą wierzącą w wielki szwedzki mit, jakoby kraj ten był przykładem udanego, socjalistycznego eksperymentu. Szwedzi i inni też w niego wierzą. Ludzie często chcą się ze mną spotkać tylko po to, aby mi powiedzieć, jak wspaniały jest mój kraj i opowiedzieć mi o tym, jak to ponoć wszystko jest „za darmo”. Często zastanawiam się, o czym oni mówią i kto podał im te zwariowane informacje, które uznawane są za prawdziwe. Krugman powinien wiedzieć lepiej, ale tak nie jest.

Być może w obliczu kryzysu Szwecja jest dokładnie tym rodzajem „wyśnionego mitu”, którego szukali keynesiści. Jakby nie było, budowa szwedzkiego dobrobytu w dwudziestym wieku bardzo przypomina marzenie Keynesa: sztuczny, nieprzerwanie podsycany boom — automatycznie napędzany i ratowany wiele razy przez niewiarygodnie sprzyjające okoliczności.

Po okresie „ekstremalnie” wolnego handlu w drugiej połowie dziewiętnastego wieku nastąpiło utworzenie i rozbudowanie państwa dobrobytu. Brak udziału w którejkolwiek wojnie światowej z pewnością pomógł, a wspieranie rozwoju państwa nie stanowiło finansowego problemu w latach 60. — istniał wtedy nieograniczony dostęp do zasobów, które można było skonfiskować i „inwestować” w rzekomo świetne systemy inżynierii społecznej.

Choć socjalistyczne reformy zakończyły się w latach 70., to sam mit „szwedzkiego modelu” przetrwał. Międzynarodowy kryzys związany z ropą naftową zmusił szwedzki rząd do czystego keynesizmu, a waluta w przeciągu dekady została zdewaluowana w sposób szybki i na szeroką skalę. Kolejne „szczęśliwe lata 80.” nie zaoferowały żadnego rozwiązania dla kraju pogrążonego w bankructwie, który finansowo implodował we wczesnych latach 90., po tym jak rynki międzynarodowe doszły do siebie po boomie w sektorze nieruchomości. Wtedy właśnie rząd był gospodarczo zmuszony obniżyć wydatki i narzucić limity na świadczenia oferowane przez liczne systemy opieki społecznej.

Istnieje jednak jeszcze inna prawda na temat szwedzkiej gospodarki, którą niedawno ujawniono. Istnieją dowody na to, że Szwecja, nawet w kategoriach oficjalnych danych statystycznych, nie jest takim super krajem i w rzeczywistości nie doświadczyła żadnego ekonomicznego wzrostu (przynajmniej w sferze pracy, która siłą rzeczy powinna cieszyć się zainteresowaniem keynesistów) przez ponad pół wieku.

W artykule (niestety dostępnym tylko po szwedzku) opublikowanym w czasopiśmie „Ekonomisk Debatt w 2009 r. ekonomiści Bjuggren i Jahansson z Ratio Institute ukazali smutną prawdę. Opierając się na danych rządowej agencji statystycznej (chodzi o centralne biuro statystyczne Statistics Sweden — przyp. red.) oraz przy zastosowaniu nowego systemu klasyfikowania własności, odkryli, że nie stworzono żadnych miejsc pracy w prywatnym sektorze od 1950 r.

Tak, zgadza się: nie było żadnego wzrostu netto w ilości miejsc pracy w sektorze prywatnym w Szwecji przez okres 55 lat. Innymi słowy, po pięciu latach od zakończenia drugiej wojny światowej szwedzka gospodarka całkowicie zamarła.

Osoby wierzące w szwedzki mit prawdopodobnie zechcą zaatakować system klasyfikacji zastosowany przez Bjuggrena i Johanssona, ale jest on oparty na międzynarodowym standardzie zapewniającym lepszy wgląd w sektory publiczne i prywatne poprzez identyfikację posiadacza własności, a nie typu zarządzania czy oficjalnego statusu.

Innymi słowy, klasyfikacja użyta przez wspomnianych ekonomistów pokazuje skutki działania korporacyjnego rządu za pomocą identyfikacji, które korporacje  należą do rządu i są uznawane za część sektora publicznego. Dane biorą pod uwagę samozatrudnionych, jak również własność zagranicznych podmiotów, oba typy kategoryzując jako „prywatne” (niezależnie czy właścicielem jest rząd innego kraju, czy nie).

Podczas gdy sektor prywatny nie zapewnił ani jednego miejsca pracy, to w tym samym okresie sektor publiczny doświadczył ogromnego rozwoju (zob. wykres w tym artykule, etaty w sektorze prywatnym oznaczono na niebiesko, w publicznym na brązowo, ludność na czerwono). Populacja zaś rozrosła się nawet bardziej, co tłumaczy wzrost stopy bezrobocia oraz wydłużenie okresu edukacji.

To zaś tłumaczy, dlaczego szwedzki rząd nie był ostatecznie w stanie nieprzerwanie budować państwa dobrobytu od 1970 r. do 1990 r. W obliczu braku wojen na skalę międzynarodową, a co za tym idzie braku możliwości zwiększonego, nawet tymczasowo, eksportu, oraz braku międzynarodowego rozwoju, z którego można by czerpać korzyści, powrócono do zdrowych zasad gospodarczych.

Stosunkowo niezła sytuacja Szwecji podczas ostatniego kryzysu finansowego nie ma nic wspólnego ze wspieraniem rządu, polepszaniem opieki zdrowotnej czy nacjonalizowaniem sektora prywatnego. Jest ona bezpośrednim wynikiem celowego i politycznie bolesnego programu realizowanego przez ponad piętnaście lat w celu posprzątania bałaganu po prawie stuletniej, krugmanowskiej polityce, która niemalże doprowadziła do bankructwa tysiącletni naród

Krugman być może ma rację, że Stany Zjednoczone mogą się czegoś nauczyć na szwedzkim przykładzie — ale tylko z okresu po kryzysie w 1992 r.

Autor: Per Bylund

Tłumaczenie: Monika Sznajder

Dodatkowo informujemy, że rozpoczynamy akcję "Sprzątamy ekonomiczne mity" w ramach wznowienia wydania ksiązki Henry’ego Hazlitta "Ekonomia w jednej lekcji". Serdecznie polecamy i zapraszamy na naszą stronę na facebooku!

0

Instytut Misesa

106 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758