Bez kategorii
Like

Syndrom sekatora

11/01/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Zamiast kluczy szukamy wytrychów do spraw politycznych i społecznych i w rezultacie zamiast o realia, bez przerwy kłócimy się o symbole.

0


Chyba wszyscy znają klasyczną pozycję z dziedziny psychologii społecznej, książkę Roberta Cialdini’ego pod tytułem  „Wywieranie wpływu na ludzi”. Czytałam ją po raz pierwszy wiele lat temu z uczuciem prawdziwego zażenowania. Jak każdy czytelnik rozpoznawałam w tej książce siebie w roli ofiary.  Cialdini obnaża wszelkie słabości ludzi zbyt mało asertywnych  ( czasami zbyt dobrze wychowanych), którzy są idealną ofiarą wszelkich naciągaczy.

 Jak pisze Cialdini podstawą sukcesów w marketingu i oszustwie ( często różnica jest niewielka) są głęboko wdrukowane w każdego z nas zasady życia społecznego takie jak zasada wzajemności, zasada ustępstw czy uleganie autorytetom. Zasada wzajemności jest wykorzystywana na przykład przez kwestorów Hare Kriszna, którzy na wszystkich lotniskach świata działają według tego samego schematu- wręczają ci kwiat, a potem żądają datku. Rzadko kto potrafi schować śmiejąc się ręce do kieszeni, albo rzucić przyjęty odruchowo kwiat na ziemię.

Z zasady ustępstw korzysta znajomy, który prosi cię podczas spotkania o wysoką pożyczkę, a potem ty odmówiwszy, z ulgą płacisz za jego obiad, choć go wcale nie zapraszałeś.

Uleganie autorytetom prowadzi do syndromu zwanego przez Cialdini’ego kapitanozą.
 
Otóż podczas symulowanych w celu tego badania lotów, bardzo niewielki odsetek badanych reagował na ewidentny błąd dowódcy, błąd- który podczas rzeczywistego lotu doprowadziłby do katastrofy.
O bezrefleksyjnym uleganiu autorytetom świadczą też wyniki klasycznego doświadczenia Milligrama, w którym badani pod wpływem rzekomego naukowca, bez wahania razili bliźniego wysokim napięciem.

 Po lekturze Cialdini’ego zaczęłam odważniej  bronić się  przed atakami akolitów Owsiaka oraz kwestorów różnych stowarzyszeń i fundacji, których jedynym prawdziwym celem jest pomaganie samemu sobie. Co więcej – sama nauczyłam się manipulować ( w dobrej sprawie) ludźmi i wcale się tego nie wstydzę.

Otóż mój stary pies, mieszaniec  malamuta, podobnie jak ponad 20% psów tej rasy, ma  kłopoty z defekacją spowodowane zanikiem mięsni odbytu. ( przepraszam za te szczegóły). Związane jest to z niewłaściwym dla tej rasy odżywianiem i zbyt małą ilością ruchu.
 ( Kochani –uwierzcie – nie należy trzymać w mieście dużych psów, szczególnie tych, które wymagają ruchu!!)
Od lat borykamy się z chorobą. Simby-  był dwa razy operowany , ale bez rezultatu. Wreszcie uczciwy specjalista powiedział, żebyśmy przestali ładować pieniądze w kolejne operacje, bo nic one nie zmienią.  
Pomimo, że zawsze sprzątamy po psie, jesteśmy przedmiotem wściekłych ataków przechodniów, którzy z daleka nie widzą, że wysiłki psa nie zawsze przynoszą rezultat.

Pewien pan przez tydzień bezskutecznie chodził za mną z teleobiektywem chcąc udokumentować przestępstwo polegające na pozostawieniu nie sprzątniętych odchodów.
Zaproponowałam mu, żeby zgłosił powiększenie odbytu psa do World Press Photo, zapewniając, że otrzyma nagrodę. To był błąd w sztuce. Skończyło się awanturą z udziałem policji.

Wreszcie zniecierpliwiony moimi kłopotami syn, który  ma wrodzony talent negocjacyjny, a poza tym studiuje psychologię społeczną,  podsunął mi dwa modele zachowań, gwarantujące sukces, jakim jest święty spokój.

Jeżeli zbliża się do mnie przejęta swą rolą (regulatora życia społecznego) kobieta, zaczynam bardzo brutalnie krzyczeć na psa. Na ogół oburzona dama występuje w obronie biednego zwierzątka (ważącego 50 kilo) zapominając, że miała zamiar  zwymyślać mnie za nieestetyczny widok, albo za rzekome pozostawienie odchodów. Wtedy udając zażenowanie milknę, a ona usatysfakcjonowana odchodzi.

Jeżeli zbliża się mężczyzna  o mentalności ormowca, najgorsi są starsi- z młodymi idzie się jakoś dogadać- prowadzę rozmowę w ściśle określonym kierunku.
„ Wie pan ten pies jest chory”-  tu zawieszam głos- …. „miał poważne kłopoty z prostatą”
– pan  trochę blednie-
 „został nawet wykastrowany….. i….. niech pan sobie wyobrazi… nie pomogło”.
W tym momencie pan  jest ugotowany.
 „Biedny piesek”- wykrzykuje i zapomina z jakim zamiarem podszedł.
Dzięki strategii mego syna, Simba ma na skwerku coraz więcej sojuszników.

Aż trudno uwierzyć jak wiele można osiągnąć przez  proste techniki manipulacyjne.

Pewien sąsiad codziennie rozgrzewał o 5 rano pod samym moim oknem stary samochód. Nie pomagały prośby ani groźby. Kiedyś w moim pokoju nocował syn. Wychylił się przez okno i powiedział ciepłym głosem: „Andrzejku, ukręcaj się tym swoim kaszlakiem, bo nie dajesz mi spać”. Sąsiad pospiesznie odjechał i nigdy już nie zatrzymał się pod moim oknem.
 „Skąd wiesz, że on ma na imię Andrzej?” zapytałam zdumiona. „Dla mnie każdy z nich nazywa się Andrzej, ważny jest efekt”- oparł syn.
 
Syn dokonał również nieprawdopodobnej sztuki odebrania moich zaległych honorariów od właściciela zbankrutowanego studia nagrań. Zadzwonił do zupełnie nieznanego mu faceta i powiedział: „Panie Adasiu, rozczarował mnie pan, ale pomyślimy razem co z tym zrobić”. Pojechał na rozmowę i dostał moje pieniądze. Inni tłumacze i lektorzy podobno nigdy swoich nie odzyskali. Dodam, że syn nie jest żadnym osiłkiem i nie trenuje sztuk walki.

„Jeżeli chcesz się dogadać- musisz znaleźć się po tej samej stronie co rozmówca. Musisz mówić do niego zrozumiałym dla niego językiem, nie dystansując się. Pozwól mu również zidentyfikować się z tobą. Natomiast jeżeli chcesz kogoś spławić – daj mu temat zastępczy do myślenia.”- pouczał mnie smarkacz ex cathedra .

Czy jest coś złego w umiejętności dogadania się zamiast urządzania bezskutecznych awantur.? Czy jest coś złego w zapewnieniu sobie spokoju dzięki umiejętności skłonienia kogoś do stereotypowej reakcji?

Znajomość sztuki manipulacji jest przede wszystkim potrzebna, żeby się przed manipulacją bronić. Większość spętana stereotypami i nawykami kindersztuby reaguje jednak na próbę manipulacji ucieczką. Wiele razy widziałam starsze osoby, które zmykają przed kwestorem Owsiaka machając rozpaczliwie rękami i starając się na niego nawet nie patrzeć. Nie potrafią powiedzieć: ”nie”.

Nie potrafimy również spokojnie reagować na manipulację polityczną i medialną. Wolimy jej nie dostrzegać, albo z góry zakładając, że wszyscy chcą nas oszukać nie podejmujemy próby dogadania się.
W rezultacie zamiast powiedzieć :”nie” -hodujemy w sobie uprzedzenia i fobie. Jedni są antyniemieccy inni antyrosyjscy, jedni antyklerykalni inni anty lewicowi. Jedni nienawidzą ojca Rydzyka, choć go nigdy nie widzieli i nie słyszeli, inni tworzą listy agentów, nie odpuszczając  nikomu. Zamiast kluczy szukamy wytrychów do spraw politycznych i społecznych i w rezultacie zamiast o realia, bez przerwy kłócimy się o symbole.

W wielu ważnych sprawach zachowujemy się jak ten zajączek, który chciał pożyczyć od lisicy sekator. Przez całą drogę przepowiadał sobie jaka ta lisica jest podła i że na pewno go oszuka więc gdy lisica otworzyła drzwi wykrzyknął: „ten sekator to sobie… wsadź”.

 

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758