Bez kategorii
Like

Smutna opowieść

06/11/2012
513 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Takie zwykłe przeciętne życie wielu ludzi. Czasami warto o tym pomysleć

0


 

 

 

 

W minioną niedzielę zmuszony zostałem do tak zwanego obowiązku rodzinnego. Imieniny obchodził członek rodziny, za którym, uczciwie mówiąc, specjalnie nie przepadałem. Natomiast małżonka moja, czuła do niego silną więź. Więc potulnie, jak Richard Bouquet, mąż Hiacynty z świetnego serialu BBC „Co ludzie powiedzą”, ogoliłem się, przyczesałem włosy i pojechaliśmy.

 

Ów członek rodziny, nazwijmy go Adam, ma 75 lat. Dlaczego go nie lubiłem. Chyba nie dlatego, że był człowiekiem przegranym. To raczej wzbudzało moją litość. Ten brak sympatii był spowodowany historią jego życia, która bardzo silnie była związana z jego charakterem.

W młodości obiecujący sportowiec, ukończył nawet studia w tym kierunku, był przystojnym chłopakiem, nie mogącym narzekać na brak zainteresowania ze strony płci pięknej. Ale za bardzo nie poszalał, bo dosyć szybko wpadł w sidła ładnej i mądrej dziewczyny, jak się okazało, w przyszłości, świetnej pani doktor. Czyli, jak dla każdych młodych, nastał czas budowania rodziny. Adamowi z żoną nie było ani trudniej, ani łatwiej. Tak jak inni im podobni w owych czasch, zdobyli własne mieszkanie i urodziła im się córka. Żona jego, osoba inteligentna, skutecznie, powoli budowała swój prestiż i pozycję. Adam też był człowiekiem bardzo zapracowanym. Tylko, że nic z tego nie wychodziło. Główną przyczyną niepowodzeń, był jego własny charakter. A konkretnie, postawa roszczeniowa wobec otoczenia, podparta uporem i w związku z tym nie godzeniem się na kompromisy. Powodowało to, że szybko popadał w konflikt z przełożonymi i często zmieniał pracę. Musiał wówczas wszystko zaczynać od początku. No i zawsze, on był niewinny.

Jak to często bywa, w parze z takim charakterem szedł słomiany zapał. Stąd wiele rozpoczętych projektów życiowych rozpływało się w mglistej poświacie.

Na dodatek był wybitnym nieudacznikiem. Gdy jeszcze w czasach komuny załatwił sobie pracę w Niemczech (co wówczas wymagało sporego wysiłku), to tankując na pierwszej stacji benzynowej, zostawił portfel ze skromną sumą dewiz i najważniejsze, z paszportem na dachu samochodu i niemiecka praca odjechała w siną dal.

Zasnął, na krótkiej skąd inąd trasie, za kierownicą i wjechał do jeziora. Ludzie ledwo mu życie uratowali.

Tak to przez lata trwał powolny upadek, kiedyś świetnie zapowiadającego się młodzieńca.

Małżonka jego, która już od dawna przejęła obowiązki utrzymania rodziny (w międzyczasie urodził się jeszcze syn), poprzez swoje kontakty, jak to w tamtych czasch bywało, „załatwiła” mu rentę inwalidzką. Mógł terea przestać się użerać z niesprawiedliwymi szefami i raczej skoncentrować się na działalności, powiedzmy, hobbystycznej.

Dzieci rosły i wychowywały się dosyć prawidłowo, choć chyba nie do końca. Bo jakież wzorce można mieć na przyszłość, gdy matka chara cały dzień, a ojciec pełni rolę pasikonika. Nie mniej pokończyły szkoły, założyły rodziny i dobrze się mają.

Nie miejsce tutaj, by się nad tym rozwodzić; gdy dzieciaki były już dorosłe, w małżeństwie wybuchł konflikt, który zakończył się rozwodem.

W międzyczasie, przy aktywnej, fizycznej pomocy ojca, córka wybudowała skromny dom za miastem. Po rozwodzie rodziców, zgodziła się ona oddać ojcu garaż, który ten przystosował sobie do zamieszkania.

I tak jest do dzisiaj. Córka z czasem się bogacąc, przekształciła dom w niezłą willę. A ojciec dalej żyje sobie w tym byłym garażu.

Po paru latach była żona, po ciężkiej chorobie zmarła. Mieszkanie sprzedano, a uzyskane pieniądze Adam rozdysponował pośród dzieci. W jego sytuacji nic się nie zmieniło. Wydaje się, że ta nędzna egzystencja w byłym garażu mu odpowiada.

Córka rzadko zagląda do ojca. Wydawałoby się, że tylko zejść po schodach, czasem ugotować więcej zupy, czy dodatkowy kotlet. Ale nie. Właściwie żyją obok siebie.

 

Siedzimy przy stole, rodzina, córka z mężem, wnuczek. Pijemy kawę, wino i jemy ciasto. Na honorowym miejscu on, Adam, zasuszony 75 letni staruszek. Wydaje się nieco smutny. Co jest dosyć nowym zjawiskiem, bo nie dodałem, że on cały czas, mimo wszystko był niepoprawnym optymistą. Wszystko się waliło, zjeżdżał na dół po równi, ale był optymistą.

 

Teraz, na starość, znacznie bardziej niż kiedyś, odczuwa potrzebę bliskości, ciepła i miłości. Nie otrzyma tego od córki, a syn daleko w Londynie. Jednak jego czar na płeć przeciwną działa ciągle. Ma przyjaciółkę, z którą regularnie się spotyka i która rekompensuje mu jego emocjonalne potrzeby.

 

Jak ocenić takie życie? Takie przeciętne i pospolite. Czy jest to smutna opowieść? Sam właściwie nie wiem.

0

dusia

Taka sobie skromna dzieweczka

166 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758