Bez kategorii
Like

Sezon na leszcza, czyli jak oskubać społeczeństwo na “szczepionkę”

07/09/2012
614 Wyświetlenia
0 Komentarze
34 minut czytania
no-cover

100% społeczeństwa w Polsce posiadło umiejętność czytania i pisania. 98% nie wie zupełnie, w jakim celu. Zbliża się sezon jesienny, a więc należy się spodziewać wzrostu zachorowań na tzw. zespoły grypowe.

0


Plik oryginalny (pdf), 400KB

Dr Jerzy Jaśkowski

 

Część 1
Wstęp
            Zbliża się sezon jesienny, a więc należy się spodziewać wzrostu zachorowań na tzw. zespoły grypowe. Jak wiadomo, od co najmniej 50 lat, zawsze na wiosnę i jesień “grypa” daje o sobie znać kichaniem, prychaniem, kaszlem i ogólną niedyspozycją. Najczęściej wystarcza kilka dni pobytu w domu, parę kubków grogu i po sprawie by było, gdyby nie biznes. Otóż znaleźli się ludzie, którzy widzą w tym dobry interes i na bazie użytecznych idiotów szerzą strach, aby wymusić określone zachowania społeczeństwa. Takim celowo modyfikowanym zachowaniem jest np. przyjmowanie szczepionek, kupowanie nikomu niepotrzebnych preparatów, jak twierdzą handlowcy, rzekomo przeciwko grypie. No, może niezapobiegających grypie u wszystkich ludzi dodają, ale na pewno przynajmniej minimalizujących objawy choroby. Tylko, jak do tej pory, nikt nie ustalił stopniowania tych objawów, więc każdemu można wmówić,  że gdyby nie szczepił się lub nie brał określonego preparatu to byłoby gorzej.
Pomimo, że szczepionki na grypę są znane od roku 1940, czyli od ponad 70 lat, do dnia dzisiejszego kilka podstawowych pytań pozostaje bez odpowiedzi.
 
Średnia dzienna zapadalność (na 100 tys. ludności) wg tygodniowych / dwutygodniowych meldunków w sezonie 2011/12 w porównaniu z sezonami 2007/8 – 2010/11
Liczba zachorowań oraz liczba zgonów z powodu grypy w latach 1975 – 2011
Zapadalność oraz umieralność z powodu grypy (na 100 tys. ludności) w latach 1975 – 2011
Liczba zachorowań w sezonach (wrzesień-sierpień) 1974/5 – 2010/11 wg sezonów

Liczba zachorowań w sezonach (wrzesień-sierpień) 1974/5 – 2010/11 wg miesięcy

(Zgony wg danych Głównego Urzędu Statystycznego)

 
 
"W okresie od 23 do 31 sierpnia 2012 r. zarejestrowano w Polsce ogółem 9.932 zachorowań i podejrzenia zachorowań na grypę. – Średnia dzienna zapadalność wynosiła 2,9 na 100 tys. ludności. – Zgonów z powodu grypy nie odnotowano."
 
Widać natomiast wyraźnie, że wzrost szczepień spowodowany strachem prasowym, w 2009 roku i 2011 spowodowały wzrost zachorowań na grypę [rys. 1]. Szczególnie wyraźnie widoczny jest ponad 500% wzrost zachorowań w 2009 roku w porównaniu z rokiem 2008, spowodowany atmosferą strachu wywołanego przez Narodowy Instytut Zdrowia i przekładający się na wzrost sprzedaży szczepionek[1]
 
Ad rem. I tak, wirusolodzy nie potrafią udzielić odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące “grypy”:
 
1. Dlaczego zachorowania na “grypę i grypopodobne choroby” mają “epidemięsezonowości. Najczęściej zjawiają się na jesień i wiosnę?
2. Co się dzieje z wirusem pomiędzy tymi okresami?
3. Dlaczego, pomimo stosowania szczepień od 70 lat, [czyli od 3 pokoleń] wirus nadal zachowuje się tak, jak gdyby go nie było pomiędzy epidemiami i atakuje sezonowo?
4. Dlaczego pomimo szczepienia ponad 100 milionów Amerykanów rocznie, od co najmniej kilkudziesięciu lat, śmiertelność z powodu “grypy" w USA jest taka sama przez cały okres?
5. Dlaczego zachorowania na “grypęw krajach leżących na podobnej szerokości geograficznej występują w tym samym czasie? Nie obserwuje się “wędrówki epidemii” z kraju do kraju.
6. Dlaczego epidemie w ubiegłych wiekach mijały tak samo szybko jak obecnie, a szczepionek przecież nie było?
7. Dlaczego w rodzinie, w której wszyscy mieszkają razem choruje tylko jedna, dwie osoby, a reszta nie?
8. Dlaczego pomimo eksperymentów polegających na celowym zakażaniu zdrowych ludzi, zakażeni nie chorują?
 
            Mało tego, badania wykazały, że nawet podawanie bezpośrednie wirusów osobom zdrowym nie powoduje zachorowania. Także stosowanie lamp ultrafioletowych nie wpływa na zachorowania w szpitalach i szkołach, a przecież wirus przenosi się “przez powietrze”. Wiadomo natomiast, że promieniowanie ultrafioletowe niszczy zarazki.[2]
 
Rola cywilizacji
 
            Chcąc dobrze zrozumieć pewien mechanizm indoktrynacji musimy zapoznać się z wiedzą z innej dziedziny.
             Jak naucza jeden z największych polskich naukowców XX wieku, prof. Feliks Koneczny [1862 – 1949], społeczeństwa możemy podzielić, przyjmując za kryterium np. zespoły praw, jakimi się rządzą, na cywilizacje. Innymi słowy pojęcie cywilizacja oznacza wyidealizowaną materię, czyli zespoły praw. Człowiek, jako materia wytwarza ideę, jaką jest prawo. Jeżeli to prawo zostanie zaakceptowane przez dużą grupę ludzi, federacje plemion, narody to takie zespoły nazywamy cywilizacjami. Do tej pory było ponad 20 cywilizacji. Narody nigdy nie powstały w Azji i Afryce. Obecnie cywilizacji jest znacznie mniej. Tutaj wspomnimy tylko, że w Europie panowały takie cywilizacje w kolejności chronologicznej jak: grecka, rzymska, łacińska. Zaznaczyć trzeba, co zostanie wyjaśnione w dalszej części, że cywilizacja łacińska jest już cywilizacją szczątkową.[3]
 
            W Azji istnieją takie cywilizacje jak turańska, bizantyjska, żydowska. Generalna różnica jest taka, że cywilizacje azjatyckie są cywilizacjami zbiorowymi, a cywilizacja łacińska była “cywilizacją indywidualną". Każdy Europejczyk, mógł sam się modlić do Boga, sam wybierał sobie żonę, sam odpowiadał za swoje czyny.
W cywilizacjach azjatyckich wszystko robiono zbiorowo. Uknuto nawet pojęcie, że dla dobra społeczeństwa trzeba poświęcić nie tylko prawa, ale nawet życie jednostki. Już Tołstoj pisał, że tylko masy się liczą, Majakowski natomiast stworzył wiersz “jednostka niczym, masy wszystkim” Najjaskrawiej było to widoczne, w nigdy nieosądzonych mordach bolszewickich, nie tylko w Sowietach, ale np. w Meksyku, Kambodży, Wietnamie etc.
 
            Jak to udowodnił prof. F. Koneczny cywilizacje nigdy nie mogą się mieszać, współistnieć. Nie można być cywilizowanym na dwa lub więcej sposobów. Zawsze trwa walka pomiędzy cywilizacjami. Historia nie zna okresu współistnienia pokojowego, na danym terenie w tym samym czasie, różnych cywilizacji. Zawsze wygrywa cywilizacja prymitywniejsza, bardziej bezwzględna. Cywilizacje bardziej rozwinięte giną.[4]
 
            W jaki sposób cywilizacje niższe wchodzą na teren cywilizacji wyższej. Wcale nie musi się to odbywać za pomocą najazdów wojskowych. Wystarczy, że na dany teren wprowadza się instytucje wywodzące się z cywilizacji niższych np. wprowadza się centralny system edukacji.
 
Jak obezwładniono Polskę
 
            Z niewiadomych powodów, tzw. polscy historycy wmawiają społeczeństwu polskiemu od prawie 150 lat, że z powodu rzekomego prześladowania innowierców, na początku XVIII wieku, caryca Katarzyna II i król Pruski Fryderyk wmieszali się do polityki wewnętrznej Polski. Ale jak wytłumaczyć, że to właśnie w rzekomo zacofanej, katolickiej Polsce już w 1773 roku rozwiązywać zaczęto zakony właśnie katolickie zabierając im majątki. Zrobiono to o całe pokolenie wcześniej aniżeli np. w ultra katolickiej Austrii czy masońskiej po rewolucji Francji -1789 – 93. Mało tego, majątek tych zakonów przeszedł od razu w ręce tzw. Komisji Edukacji Narodowej, czyli instytucji państwowej. Komisja była prowadzona przez masona angielskiegoPierre Samuel du Pont de Nemours[5]poprzednio, [a w dzisiejszym pojęciu oficera prowadzącego], sekretarza Stanisława Augusta Poniatowskiego. A przecież majątek prywatny- klasztorny nie miał prawa być konfiskowany, ponieważ Kościół nadal istniał.[6]
 
            Nikt nie słyszał o zabieraniu majątku lutrom czy kalwinom. Jeżeli chciano likwidować zakony z takiego czy innego powodu, to majątek powinien zostać w rękach Kościoła, a nie być zabierany i rozdzielany przez instytucję państwową. Tym bardziej, że rzekomo prowadzący tę komisję ks. H. Kołłątaj niewiele miał wspólnego z religią, ponieważ wbrew papieskiej bulli był masonem. A majątek zakonów trafiał w zupełnie prywatne, rodzinne ręce [ Należy przypomnieć także negatywną postać biskupa Massalskiego – masona].
 
            Kariera pana Du Ponta[7] była także niezwykła, ponieważ 10 lat wcześniej “organizowałedukację, przed rewolucją, we Francji, a po wyjeździe z Polski zajmował się edukacją w Ameryce u J. Washingtona, za co jego syn otrzymał, prawo monopolu na sprzedaż prochu do armii toczącej permanentne walki.
 
            W ten prosty sposób, centralnie, za pomocą kilku właściwych osób można kuć kadry. Postępuje się tak do dnia dzisiejszego, m.in. wychwalając Komisję Edukacji Narodowej, jako coś bardzo pozytywnego – pierwsze Ministerstwo Oświaty. Jak gdyby miano się czymś chwalić. I nawet medal taki wybito. A przecież taki centralny system jest o wiele gorszy od ubierania wszystkich w przysłowiowe mundurki chińskie z okresu Mao. I proszę zauważyć, tylko w Europie były wyższe uczelnie typu uniwersytetu. Wszystkie uniwersytety były zakładane pod patronatem Kościoła Katolickiego. Wszyscy Europejczycy, szczególnie po II Wojnie Światowej nabijali się z chińskich mundurków, jako czegoś nie do wyobrażenia w Europie. Ci sami ludzie przyjmowali zupełnie bezkrytycznie natomiast wprowadzanie jednolitego systemu edukacji -baranów, użytecznych idiotów. Czyli zgodnie z teoriami azjatyckimi forma musi być przed treścią. Wiedzieli o tym bolszewicy i obsadzali Ministerstwo Edukacji i pokrewne, zawsze swoimi ludźmi. Wiadomo, bowiem, że “czym skorupka za młodu nasiąknie…”. [8]
 
Centralna hodowla baranów 
           
            Najjaskrawszym przykładem takiego centralnego hodowania baranów jest system testów wprowadzanych do szkół. Zamiast uczenia dzieci i młodzieży myślenia i kojarzenia różnych faktów, system na ma celu stworzenie stada użytecznych idiotów umiejących postępować wg. instrukcji. Kiedyś instrukcja użytkowania miała jedną kartkę papieru, pokazującą, która gałka jest włącznikiem, a która wyłącznikiem. Obecnie instrukcja to gruba broszura.
 
   Przeprowadzane badania wykazują, że np. aż ok. 70 % młodych lekarzy włączających się do dyskusji na forach internetowych wypowiada się niezgodnie z tematem forum.
 
Innym przykładem wejścia instytucji cywilizacji azjatyckiej do cywilizacji łacińskiej jest instytucja banku centralnego.
 
Do 1694 roku w Europie były banki prywatne, ale indywidualne, czasami korporacyjne. W każdym kraju było ich po kilka, kilkanaście. Po zdobyciu Londynu przez korsarza holenderskiego z dynastii orleańskiej jedną z pierwszych decyzji było powołanie banku centralnego zwanego Bank of England. Wbrew nazwie był to bank całkowicie prywatny, ale mający swoją rolę w zwycięstwie Orleańczyka. Jedną z pierwszy decyzji tego banku było zlikwidowanie starego, prawie 500 letnie systemu opłat “Kijem” i wprowadzenie pieniądza papierowego. Potem to już była tylko kwestia czasu, jak w kolejnych krajach wprowadzano banki centralne. Było to zgodne z twierdzeniem pewnego bankiera “dajcie mi tylko prawo emisji pieniądza, a nie troszczę się, kto stanowi jakieś prawa” [- Rothschild]. Szczytem tego azjatyckiego systemu było powołanie w 23 grudnia 1913 roku FED-u w USA. Wypada jednakże przypomnieć, że FED ustanowiły stare banki europejskie takie jak:
 
Rothschild -London and Berlin,
Lazars Bros- Paryż,
Israel Stiff- Włochy,
Kuhn-Loeb Germany – Niemcy,
Wartburg-Hamburg, Amsterdam – Niemcy,
Goldman and Sachs NY,
Lehman Bros NY [ten Bank osadził Augusta II Sasa na tronie polskim i doprowadził do rozbiorów],
 
Polska Rada Polityki Pieniężnej jest taką małą imitacją FED-u.
 
Z ostatniej chwili; w dniu dzisiejszym ogłoszono,  że pierwsza po prawie 100 latach przeprowadzono bilans FED-u, wykazał on, że poza wszelką kontrolą FED wydrukował 16 bilionów dolarów, z których nie wiadomo, gdzie większość się rozeszła. 16 bilionów to więcej aniżeli PKB USA, ale to już inna bajka.
 
 W tej chwili ok.130 banków tzw. narodowych jest zależnych od jednego systemu Rothschilda, w tym także Bank Polski. Taki przynajmniej wykaz istnieje w Internecie. Co ciekawe, te prywatne banki, po nieudanych zabawach z pieniądzem i olbrzymich stratach są dofinansowywane przez państwo. Czyli rządzą banki, a nie parlamenty. Dlaczego bowiem prywatny bank nie może zbankrutować?[9]
 
Wdzieranie się cywilizacji azjatyckich do medycyny
           
            Podobnie wygląda sprawa wdzierania się cywilizacji azjatyckich do medycyny nazwanej obecnie służbą zdrowia. Dawniej za leczenie był odpowiedzialny dany lekarz. Jeżeli nie umiał "czegoś" leczyć to się za to nie brał. Jak się brał, a było coś nie tak, to tracił zaufanie chorych i musiał w najlepszym razie szukać szczęścia w innym mieście, możliwie dalekim. Od czasu wprowadzenia azjatyckiego systemu centralnego sytuacja uległa zasadniczej zmianie.
 
Teraz nie lekarze leczą, ale urzędnicy wydając instrukcje. Powstają rozmaitego rodzaju instytucje, a to Kasy Chorych, a to Narodowe Fundusze Zdrowia itd. Wszystkie mają jedną wspólną cechę: przymus prawny płacenia składek i przymus prawny stosowania przez lekarzy tzw. procedur. Już zapomniano, że przed wojną w Polsce, tylko 12 % pracujących należało do Kasy Chorych [ system azjatycki jak cały socjalizm], na którą było powszechne narzekanie pomimo dużej propagandy partyjnej.[10]
 
            Jeszcze lepiej ten azjatycki system jest w widoczny w tzw. akcjach i przymusach sanitarno -epidemiologicznych. Widzieliśmy to w roku 2007, jak to na podstawie dwu martwych łabędzi znalezionych pod Toruniem, wyciekło z kasy państwowej 50 milionów złotych, rzekomo wydanych na walkę z ptasią grypą, której nikt nigdy nie widział. Jak bezmyślnie starano się wydać te pieniądze widać było po matach nasączonych lizolem leżących na drogach samochodowych, tak jak gdyby ptaki chodziły jezdniami.
 
Co oczywiście nie wpłynęło w żaden sposób na rozwój tej rzekomej epidemii, ale pozwoliło na zlikwidowanie konkurencji drobiarskiej przed świętami Bożego Narodzenia. Jak zauważyli to ludzie trochę myślący, nigdy żadna epidemia ptaków nie została zaobserwowana w zimie, chociażby z tego powodu, że większość ptaków odlatuje od nas do ciepłych krajów przed zimą, a nie przy 10 stopniowych mrozach.
 
Z kolei w krajach “ciepłych” nigdy nie zaobserwowano epidemii wśród dzikich ptaków np. w Egipcie. Takie epidemie występowały tylko w kurnikach. No, ale przecież każdy się zgodzi, że złapać przysłowiowego wróbla i wstrzyknąć mu wirusa jest niezwykle trudno. Dlatego ABW i podobne służby, nigdy nie szukały samochodu, z którego bagażnika podrzucono te łabędzie?[11]
 
            W związku z nagle i błyskawicznie wprowadzoną ustawą w sierpniu 2012 roku o chorobach zakaźnych,  należy się spodziewać ogłoszenia epidemii może grypy albo innej choroby zakaźnej. Obecnie nie bardzo wiadomo, co definicja choroby zakaźnej konkretnie oznacza, ponieważ PT Posłowie raczyli wprowadzić własną indywidualną na skalę światową, definicję choroby zakaźnej.[12]
 
            Zbliżające się wielkimi krokami załamanie gospodarcze na pewno przyspieszy działania lobby szczepionkarskiego, aby póki co, można było jeszcze się nachapać. Tak, więc z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością należy się przygotować na masową reklamę i propagandę sekty wakcynologicznej. Jakoś tak się dziwnie składa, że ich celebryci mają zawsze nieograniczone możliwości występowania w mass mediach zarówno państwowych jak i prywatnych: tv, radio i prasie. I chociaż nigdzie nie podano,  z jakiego powodu usłużni dziennikarze tytułują ich ekspertami, to zawsze wiemy słuchając czy oglądając tv, że namawia nas do szczepień wybitny specjalista. Przoduje w tym Gazeta Wybiórcza.[13]
 
            Prawda niestety nijak się ma do tych wypowiedzi i reklam. Po pierwsze nie wiem, czy Państwo zwróciliście uwagę, że pod reklamą każdego leku jest napis: przed użyciem przeczytaj ulotkę i skontaktuj się z lekarzem lub…., a przy reklamach szczepionek brak takiej informacji. Czy to ma znaczyć, że szczepionka nie jest lekiem?
 
            Od 2009 roku straszy się nas, obecnie robi to także tzw. Niezależna, wirusem grypy. Wirusów wywołujących grypopodobne objawy jest ponad 200, a w szczepionce najczęściej 1-3. Czyli, jeżeliby nawet szczepionka działała na cokolwiek pozytywnie [a do chwili obecnej, po 70 latach stosowania jej, brak jakichkolwiek dowodów], to prawdopodobieństwo trafienia jest mniejsze, aniżeli w przysłowiową szóstkę w totolotka.
 
Jak oszukiwano społeczeństwa, co prawda podając za WHO, świadczy fakt wymyślenia wirusa H1N1 w 2009 roku.
 
Także nasi “rodzimi” specjaliści poświadczali fakt odkrycia wirusa H1N1 dopiero w 2009 roku. A studentów medycyny uczono, że wirus ten po raz pierwszy został “odkryty” w 1976 roku w bazie wojskowej USA w Forcie Dix w N. Jersey. Czyli z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że wyciekł z laboratorium.
 
            Jak Państwo pamiętacie, szeroko nagłaśniana epidemia świńskiej grypy błyskawicznie ogarniała świat. Pomimo rzekomego odkrycia w marcu 2009 roku już w czerwcu ogarnęła 74 kraje, a w lipcu 120 krajów. Poszczególne kraje zakupywały olbrzymie ilości szczepionek, np. Anglia zakupiła 132 miliony, Francja 94 miliony, USA aż 251 milionów, czyli nawet o 100 % więcej ampułek rzekomej szczepionki aniżeli posiadały obywateli.
 
Np. p. Sarkozy zakupił dla Francji aż 94 miliony ampułek, chociaż Francja liczy tylko 56 milionów ludzi. Podobnie było z Anglią i Niemcami. W sprytny sposób zrobiono skok na kasę społeczną, przelewając z niej miliardy do prywatnych kieszeni.
 
Z niewiadomych powodów Niezależna Gazeta zaczyna atakować i fabrykować dane o rzekomym braku rozsądku Polaków nieszczepiących się. Co nagle się zmieniło?[14]
           
            Presja i reklama celebrytów wakcynologicznych [w Polsce do najwybitniejszych należeli m.in prof. prof. Brydak, Bucholc, dr P. Grzesiowski] była olbrzymia na całym świecie. Najlepszym dowodem kombinacji pozamerytorycznych są informacje podawane na stronie firmy Baxter zamieszanej w przesyłanie skażonego materiału do Czech.[15]
           
             Natychmiast skorzystał z tego nasz Instytut Zdrowia zwany Narodowym i p. prof. Brydak podniosła ceny badań wirusologicznych, o 50 %, chociaż nawet dziecko wie, że jak się czegoś więcej robi to cena jednostkowa maleje.
 
            Jak zwykłe szacowano z wielką przesadą, że tylko w USA umrze z powodu ptasiej grypy aż 90 000 ludzi, czyli ponad 250 procent więcej aniżeli w ubiegłych latach. Obecnie wszelkie władze zgadzają się, że z tej najgłośniejszej “epidemii” nic nie pozostało z wyjątkiem szumu medialnego i podważania autorytetu państwa. Był to, bowiem najłagodniejszy sezon w historii epidemii grypowych, z najmniejszą liczbą zgonów i hospitalizacji. CDC twierdzi, że w USA najmniej dzieci umarło w okresie ostatnich lat. Generalnie średnio na zakażenia grypowe umiera rocznie kilkaset tysięcy ludzi. Na świńską grypę zmarło ok. 500 na całym świecie.[16]
 
jjaskow@wp.pl
Gd.04.09.2012r
 


 

0

adevo

Jestem za wprowadzeniem ustroju Demokracji Bezposredniej w Polsce. Popieram wszystkie referenda lokalne na wniosek mieszkanców, rozpowszechniam terminy!! Prosze siebie i Polski nie skracac w komentarzach do 26 liter angielskiego alfabetu.

96 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758