Bez kategorii
Like

Rzecz Wstępna

16/10/2012
701 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

O problemach polskiego szkolnictwa wyższego powiedziano w ostatnich latach sporo.

0


 Jednak wśród (prawdziwych) narzekań na katastrofalny – i stale obniżający się – poziom nauczania, (fałszywych) utyskiwań na brak pieniędzy oraz dywagacji o szczegółach instytucjonalnych, umyka zazwyczaj istota sprawy.

Jest nią przeprowadzony w ostatnich dekadach na Zachodzie frontalny atak na ideę i instytucję tradycyjnego uniwersytetu jako autonomicznej wspólnoty poszukiwania prawdy, zwieńczony jego wielowymiarową degradacją.

Po pierwsze, uniwersytet zostaje podporządkowany żywiołom rynku i demokracji. Współczesny kapitalizm postanowił zawładnąć Akademią jako znakomitym narzędziem własnej reprodukcji – i produkcji fachowców potrzebnych do utrzymania w ruchu machiny pomnażania pieniądza. Współczesna demokracja zdecydowała się zaatakować uczelnie jako ostatnie siedliska arystokracji i umasowić je jak wszystko inne. Rzecz nie w zgodzie lub niezgodzie na kapitalizm i demokrację, ale w tym, że uniwersytet im podporządkowany nie jest już autonomiczny. A sprowadzony do roli narzędzia panującej ideologii traci zdolność do wywiązywania się ze swojego podstawowego obowiązku, jakim od zawsze było zaopatrywanie społeczeństwa w prawdę o nim samym.

Po drugie, szkoła wszystkich szczebli straciła na rzecz mass mediów status głównego wychowawcy. To przede wszystkim kontrolowane przez wielkie grupy kapitałowe ekrany i szpalty, ze swoimi bohaterami-celebrytami, kształtują dziś moralność i osobowość. W efekcie – jak pisze Andrzej Maśnica – „nie idee Platona, ale opinie Kuby Wojewódzkiego organizują dziś  wyobraźnię uczniów i nauczycieli”.

Po trzecie wreszcie, uniwersytet sam się degraduje, godząc się na rezygnację z kształtowania charakterów i wiedzy na rzecz umiejętności, na podważenie idei prawdy, na hiperspecjalizację. Dominujące prądy intelektualne, niezależnie od intencji, sprowadzają bowiem Akademię do podzielonej na wąskie dziedziny – de facto osobne, rzadko komunikujące się ze sobą szkoły – fabryki operatorów poszczególnych instytucji systemu politycznego i gospodarczego. Nawet nauczyciel (a co dopiero student) przypomina tu coraz bardziej ściśle wyspecjalizowanego filistra, potrafiącego zabłysnąć w swojej dziedzinie, ale we wszystkich pozostałych – w czym zapowiedź nowoczesnego barbarzyństwa dostrzegał już José Ortega y Gasset – prezentującego tę samą ignorancję co zwyczajny człowiek masowy.

Pozostaje więc wprawdzie uniwersytet kuźnią elit, ale nie dajmy się zwieść pozorom: to już głównie elity w sensie opisowym. Współczesny filozof czy historyk (nie wspominając o cieszącym się nieporównanie wyższym prestiżem finansiście czy prawniku), wychowany w kulcie normatywnego status quo, zredukowany do roli trybiku w machinie reprodukcji i zdegradowany do pariasa, niezmiernie rzadko aspiruje, a jeszcze rzadziej jest w stanie wygenerować myśl ogarniającą całokształt spraw ludzkich. W ten sposób kryzys uniwersytetu przekłada się na zanik elit zdolnych do mierzenia się z coraz poważniejszymi problemami skali cywilizacyjnej.

W Polsce jest pod tym względem szczególnie źle, zwłaszcza z powodu konsekwentnie prowadzonej przez wszystkie rządy po 1989 r. polityki umasowienia, która wkrótce ma nam dać najwyższy na świecie odsetek absolwentów tego, co zostało z dawnych uczelni.

Będące mottem tego numeru „Rzeczy Wspólnych” pytanie o koniec uniwersytetu jest więc jednym z najbardziej dramatycznych wyzwań cywilizacyjnych. Ilustrują to do pewnego stopnia pozostałe działy tematyczne: „Nowa Jałta” i „Rozbroić bombę demograficzną”. W pierwszym pokazujemy gwałtowne pogorszenie się polskiej sytuacji międzynarodowej, wyznaczane przez rywalizację amerykańsko-chińską, wycofanie się USA z Europy, zbliżenie Waszyngtonu i Moskwy oraz Rosji i Niemiec, przywołujące ponure skojarzenia z przeszłości. W drugim kontynuujemy, podjęte w szóstym numerze „RW’, rozważania o możliwościach odwrócenia katastrofalnej tendencji demograficznej.

Oba wyzwania wymagają elit – intelektualnych i politycznych – na wysokim poziomie. Skąd je wziąć w sytuacji demontażu uniwersytetu? W „RW” sądzimy, że pierwszym krokiem powinien być świadomy powrót do wszechstronnego kształcenia w reanimowanej ostatnio w różnych krajach tradycji sztuk wyzwolonych.

Zapraszamy do wspólnego namysłu.

Bartłomiej Radziejewski, redaktor naczelny

0

Bez kategorii
Like

Rzecz Wstępna

16/04/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Pomimo jałowości i intelektualnej nędzy polskiej debaty publicznej, mało który temat obrósł tak wieloma szkodliwymi konfabulacjami jak integracja europejska.

0


 Co gorsza, te fałszywe mity traktowane są najczęściej przez dominujące elity jak dogmaty. Ich negacja oznacza zaś wykluczenie lub co najmniej marginalizację kontestującego w głównym nurcie debaty.

 

Tak było przez lata z postulatem wejścia Polski do strefy euro, przedstawianym jako oczywistość, choć wiele rzetelnych analiz od dawna nakazywało weń wątpić, jeśli nie zdecydowanie go odrzucić. Tak jest z obecną „polityką głównego nurtu”, sprowadzającą się do bezwarunkowego popierania przez Warszawę wszystkich niemal decyzji wypracowanych w zachodnioeuropejskich stolicach. Jej fatalne skutki są coraz bardziej widoczne: zbliża się moment wejścia w życie tzw. pakietu klimatycznego (bezwiednie podpisanego przez nasz rząd), który będzie potężnym ciosem w polską gospodarkę. Jesteśmy też coraz bliżej statusu unijnego płatnika netto (nawet według obliczeń z oficjalnych dokumentów Ministerstwa Finansów). Przykłady zarówno samych eurodogmatów, jak i ich złych efektów można mnożyć.

Tymczasem Unia Europejska znalazła się w najgłębszym od swojego zarania kryzysie. Jej przyszłość, w tym perspektywa przetrwania wspólnej waluty, stoi pod znakiem zapytania. Próby ratowania sytuacji poprzez kolejne zmiany traktatów, umowy międzyrządowe i nowe instytucje coraz bardziej rozmywają Unię jako wspólnotę oraz komplikują europejskie stosunki.

Niezależnie od rozwoju wypadków, jest oczywiste, że podmiotowa polityka wymaga w tych warunkach przede wszystkim realnej analizy, samoświadomości i sprawnego aparatu politycznego (od dobrze zorganizowanej dyplomacji po czujne strategicznie zaplecze eksperckie). Żadnej z tych rzeczy nie mamy. I mieć nie będziemy dopóty, dopóki myślenie naszych elit przesiąknięte będzie eurofanatyzmem – euroentuzjazm to określenie zbyt słabe.

Próbujemy w niniejszym tomie ów dogmatyzm, noszący znamiona „religijności zastępczej”, zdekonstruować i nakreślić kontur realistycznego i podmiotowego myślenia o Polsce w Europie. Temu poświęciliśmy dział „Przeciwko eurofanatykom”.

Naiwność i prostoduszność naszych elit w myśleniu o świecie jest szerszym problemem, i utrudnia im m.in. dostrzeżenie rosnącej roli Chin. Rosnącej tak bardzo, że wpływającej już na nas samych, nasze najbliższe otoczenie, a w perspektywie prawdopodobnie także na ład globalny. O tym traktuje dział „Jak Chiny zmieniają Polskę i resztę świata”.

Z kolei w bloku tematycznym „Rozbroić bombę demograficzną” staramy się nadrobić kolejne fundamentalne intelektualne zaniechanie, jakim jest brak jakiegokolwiek pomysłu na odwrócenie fatalnej tendencji szybkiego starzenia się – wkrótce być może wymierania – polskiego społeczeństwa.

W dziale „Idee” kontynuujemy rozpoczętą w poprzednim numerze „RW” krytykę liberalizmu. Ze względu na nadmiar wartościowych artykułów musieliśmy niestety zrezygnować ze stałego bloku satyrycznego.
Zapraszamy do lektury.

Bartłomiej Radziejewski, redaktor naczelny

0

Bez kategorii
Like

Rzecz Wstępna

02/02/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Wolność obywatelska w Polsce jest zagrożona.

0


Największa, i wciąż rosnąca, liczba podsłuchów w Europie, ograniczanie dostępu do informacji publicznej, opresyjność prawa i urzędów – to smutne prawdy znane każdemu uważniejszemu obserwatorowi polskiej polityki. Jednocześnie prawdy te nie docierają do świadomości masowej publiczności. Budzą zbyt słaby opór, by proces ograniczania wolności zatrzymać. Czy to obywatele nie chcą o nich wiedzieć, czy też uwikłane w polityczne zależności media manipulują przekazem?

 
W tym numerze „Rzeczy Wspólnych” staramy się pokazać oba te zjawiska.Sądzimy też, że po przeszło dwóch dekadach niepodległości należy wyciągnąć wnioski z sytuacji, w której niemal nieustannie słysząc o wolności, mamy jej coraz mniej – pod każdym istotnym względem. Od 1989 roku ideologią dominujących w Polsce elit jest liberalizm, w filozoficznym sensie tego słowa. Dziś, gdy dwa jego główne, dawniej konkurencyjne ośrodki: gdański z premierem Donaldem Tuskiem i warszawski z redaktorem Adamem Michnikiem, połączyły się w ścisłym sojuszu – może już w jednej formacji – erozja swobód obywatelskich jest największa od wielu lat. Czy to nie zaskakujące, jak na panowanie ludzi z wolnością na ustach i sztandarach?
 
Bynajmniej, jeśli przyjrzeć się uważnie ich ideologii – i to nie tylko w lokalnej odmianie. Michael J. Sandel przestrzegł kiedyś, żeliberalizm prowadzi do nieliberalnych konsekwencji. Dziś staje się coraz jaśniejsze, że miał rację. Idea wolności oderwana od pojęć dobra i prawdy, ignorująca potrzebę kształcenia samoświadomych obywateli i istnienia silnej, niezależnej wspólnoty politycznej, stopniowo degeneruje się i wyradza we własne przeciwieństwo. Zgodnie z chińskim złorzeczeniem, żyjemy w ciekawych czasach, także dlatego, że przyszło nam proces owej fatalnej metamorfozy obserwować i odczuwać.
 
W polskich warunkach jest to o tyle paradoksalne, że mamy do dyspozycji tradycję intelektualną i polityczną, która unika liberalnych pułapek, zachowując liberalne zalety. Jest nią nasza wersja republikanizmu. Sądzimy, że najwyższa pora, aby sformułować go jako stanowisko zarazem wolnościowe, wspólnotowe oraz państwowe, jak i antyliberalne. Uwspółcześniony republikanizm powinien być alternatywą, a nie korektą.
 
Temu poświęciliśmy działy: „Wolność zagrożona” i – w nawiązaniu do formuły anglosaskich antyliberałów – „Nędza liberalizmu”. Natomiast w bloku „Kryzys Unii czy kapitalizmu?” staramy się dostrzec prawidłowości w chaosie, jaki ogarnął Europę. Nie jest on bez związku z tematem numeru.
Siódmy numer „RW” przygotowaliśmy w poszerzonej formule. Znajdą w nim Państwo film o środowisku wydającej nasz kwartalnik Fundacji Republikańskiej „To nie jest kraj dla młodych ludzi”, wzbogacony dział książkowy i więcej niż zwykle esejów i analiz.
Zapraszamy do lektury – i do oglądania.
 
Bartłomiej Radziejewski, redaktor naczelny
 
0

Bez kategorii
Like

Rzecz wstępna

19/10/2011
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Historia znów przyśpiesza. Pierwsze oznaki nadchodzącej drugiej fali kryzysu finansowego sprawiają, że pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Czy strefa euro przetrwa? Czy Unia Europejska ma jeszcze przyszłość?

0


 Historia znów przyśpiesza. Pierwsze oznaki nadchodzącej drugiej fali kryzysu finansowego sprawiają, że pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Czy strefa euro przetrwa? Czy Unia Europejska ma jeszcze przyszłość? Po tym, jak unijne elity zaproponowały stojącej nad finansową przepaścią Grecji pomoc w zamian za podmiotowość, hasło europejskiej solidarności brzmi niepoważnie. Wiele wskazuje jednak na to, że dotychczasowe pęknięcia na unijnej konstrukcji to dopiero początek. Każdy odpowiedzialny polityk musi w tej sytuacji na nowo przemyśleć aktualność międzynarodowych przyjaźni i strategii rozwojowych.

W sposób szczególny uwaga ta odnosi się do polityków rządzących Polską, państwem, który przez pierwszą fazę kryzysu przeszedł suchą stopą, a obecnie jest w położeniu niewiele lepszym niż Grecja w przededniu własnych kłopotów. Państwem z równie dużym potencjałem, co liczbą nierozwiązanych problemów o kluczowym znaczeniu. Wreszcie państwem, które nigdy nie zyskiwało na powrocie geopolityki na Stary Kontynent.

Myślenie strategiczne nie jest polską mocną stroną. Szczególnie w ostatnim dwudziestoleciu cecha ta była szczególnie widoczna. Tymczasem kryzys to nie tylko zagrożenie, ale także szansa na przesilenie. Być może więc staniemy wkrótce przed szansą przełamania i politycznej, i gospodarczej bylejakości, minimalizmu, braku wyobraźni.

Warunkiem ewentualnego wykorzystania owej szansy będzie dotrzymanie kroku historii. A więc radykalne przyśpieszenie w działaniu i myśleniu zarówno o tożsamości, tradycji, historii, jak i o finansach, polityce zagranicznej, demografii czy bezpieczeństwie energetycznym. Próbę takiego przyśpieszenia w wymiarze intelektualnym prezentujemy w dziale o świadomie przewrotnym tytule „Przyśpiesz albo giń”.

Obecny kryzys ujawnił pewne ułomności zachodnich demokracji liberalnych. Pytanie o to, czy demokracja nie ciąży ku oligarchii lub plutokracji, pozostaje aktualne od czasów Arystotelesa, a dziś wydaje się stosowne w dwójnasób. Stąd dział „Czy Międzynarodowy Układ Finansowy?”.

Z kolei w bloku tekstów zatytułowanym „Co z tą Unią?” staramy się pokazać przyczyny obecnych turbulencji w Europie i zarysować scenariusze rozwoju sytuacji.

W dziale „Idee” pochylamy się nad relacją religii i polityki u zarania chrześcijaństwa. Rozdział tych sfer, a następnie ułożenie stosunków między nimi na nowo, był zasadniczym przewartościowaniem klasycznej filozofii. Dziś, gdy obserwujemy próbę ostatecznego wypchnięcia chrześcijaństwa z zachodniej polityki, pytanie o sens tamtego przedsięwzięcia nabiera nowego znaczenia.

Zapraszamy do lektury.


Barlomiej Radziejewski
Redaktor naczleny

 

 

 

 

 

 

0

Bez kategorii
Like

Rzecz Wstępna

20/05/2011
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
no-cover

Zaznaczanie swojej obecności należy do jednych z wielu przejawów przynależności do gatunku ludzkiego. W celu udowodnienia swego człowieczeństwa, postanowiłam w sposób nieodbiegający od standardu zbyt wiele oznaczyć swoje terytorium.

0


 

Witam Państwa bardzo serdecznie w mojej przestrzeni. Powinnam się przedstawić z imienia, zawodu oraz hobby, ale jak sobie o tym pomyślę, to nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Nie jestem muzykiem, malarzem, fizykiem jądrowym, baletnicą, narkomanką, ani nawet informatykiem. Imię też nie za ciekawe. Ani to Telimena, ani Mirella, z Bogumiłem też za dużo wspólnego nie ma. Anną też mnie nie ochrzcili. Z Hobby trochę lepiej… ale też tylko miejscami. W swych zasobach nie zaobserwowałam Virtuti Militari, Nobla, Orła Białego. Kurwa, ja nawet Legitymacji Partynej nie mam! Tak więc widać, że posucha i nędza. 

Do rzeczy. Na Legitymację Partyjną za młoda szczęśliwie jestem. Lat mam dwadzieścia (i pół!). Nauki pobieram. W czasie niedługim zamierzam opuścić kraj Wisłą i Odrą płynący. Wymienię go na Wursta, das Auto i Koka kolę w tych zajebistych puszeczkach. Na rowerze ciągle jeżdżę, przeklinając niedzielnych rowerzystów. Tak. Mnogo ich w naszym kraju. Co niedziela przybywa pięciu całkiem  świeżutkich dorodnych personów na rowerze zakupionym w supermarkecie, Inter Sporcie, Decthlonie, albo ukradniętych sąsiadowi. Gdy mamusia sypnie groszem jeżdżę też na desce. Najchętniej we Francji, bo kobiety grube i wino tanie. Mam też kilka innych ciekawych zainteresowań, ale o tym później. Przeca muszę mieć o czym pisać w kolejnych postach.

Jutro też wam coś napiszę…

0

LombardZ

Beznamietna opowiesc, która jeszcze nikogo nie zachwycila, co wiecej, na to sie nie zanosi. Fascynujaca, oczarowana, zakochana. Rowerem. Na desce. Zastawiona w Lombardzie Zludzen, gdzie ziemia jest plaska jak wewnetrzna czesc dloni.

31 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758