Bez kategorii
Like

RODOWÓD I DOKTRYNY „POLSKIEJ” BANDOKRACJI Część 7/I.

18/06/2011
639 Wyświetlenia
0 Komentarze
34 minut czytania
no-cover

„Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata…”czyli
PRZEWRÓT IDEOLOGICZNY W SZKOLNICTWIE

0


 

Przywołany w tytule cytat z internacjonalnego i komunistycznego hymnu „Międzynarodówka” tak jak, w okresie I PRL, nadal pozostaje naczelną wytyczną swoiście pojmowanej edukacji w II PRL (bezpodstawnie określanej w propagandzie jako “III RP”) . Nie dzieje się tak przypadkiem. Historia narodu oznacza gromadzenie doświadczeń i wyciąganie wniosków z pracy pokoleń nad społecznym dobrem. Oznacza pielęgnowanie narodowej i społecznej tożsamości. Czynniki, składające się na historię i społeczną tożsamość narodu, w różny, ale ciągły sposób przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Zachowanie tej ciągłości jest podstawą do zachowania zdrowej tkanki społecznej narodu, zapewnia ewolucję samodzielnie stanowionych przez niego suwerennie praw i wreszcie skuteczną ich obronę przed wrogą ingerencją prowadzoną tak z zewnątrz, jak i wewnątrz własnego terytorium, a nawet powtórnego odzyskania wolności utraconej wskutek podboju przez agresora zewnętrznego.
         Przykładem tego w kolejnych pokoleniach ci najbardziej świadomi Polacy: bonapartyści, romantycy. pozytywisci, narodowcy, socjaliści , postawieni wobec faktu pozbawienia Polski niepodległego bytu narodowego, dobrze rozumieli znaczenie znajomości historii. Wiedzieli, że naród zniewolony od zewnątrz, może jeszcze zachować wolność wewnętrzną, duchową, jeśli nie utraci swojej historii to w odpowiedniej chwili może ponownie wywalczyć utraconą suwerenność. W rezultacie ich działań mimo 123 lat politycznej niewoli narzuconej przez aż trzy wrogie mocarstwa udało się odzyskać wolną myślą przekuwaną niemal co pokolenie na zbiorowy czyn, autentycznie własną państwowość.
Bądź przeciwnie: przerwanie ciągłości historycznej czyli wynarodowienie to droga-klucz do finalnego skolonizowania wywłaszczenia jego ludności i przejęcia danego kraju wraz z jego zasobami. To też ,wraz z upowszechnianiem dostępu, czy z czasem wręcz przymusu edukacyjnego od XIX w. , z jego pomocą można skutecznie i trwale skolonizować podbity wbrany kraj w Europie czy w świcie:  W tym wypadku w kolejnym etapie po zniewoleniu politycznym, jest pozbawianie dorastających młodych pokoleń kolonizowanego narodu jego świadomości historycznej na drodze przymusowej i jedynie słusznej, bo nadzorowanej przez okupacyjnych urzędników poddańczej „edukacji” .W związku z tym nauka prawdziwej historii Polski była w tym samym stopniu zakazana pod zaborem rosyjskim, pruskim, jak była w czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej podczas ostatniej wojny, po wojnie i taką pozostaje nadal w tzw. „III RP”. Nadal istniejący w Polsce choć przepoczwarzający się ciągle bolszewizm (bo rzekomy komunizm pozostając jedynie kłamliwą ideologią, faktycznie nigdy nigdzie nie zaistniał!) był i jest ustrojem kłamstwa podniesionego do rangi ustrojowej. Ten nieludzki, bandycki ustrój, aby trwać musi ukryć prawdę o człowieku i historii. Okradzenie tak całych społeczności i indywidualnie jej poszczególnych członków z narodowej tożsamości i świadomości pozwala wbrew jakiemukolwiek ogólnie pojmowanemu społecznemu dobru i logice narzucać mu wypaczone reguły tzw. „prawa” i pozwala trwać przy władzy tej samozwańczej formie bandokracji. 
A jednym z trzech głównych filarów utrzymania zawłaszczonej władzy obok aparatu represji (policja i sądownictwo), aparatcie cenzury i kłamliwej propagandy jest resort tzw. edukacji. Ów resort nazywający się na wspak do pełnionej roli Ministerstwem Oświaty i Wychowania jeszcze w okresie I PRL i trwającego stanu wojennego, przybiera nadal dotąd używany szyld Ministerstwa Edukacji Narodowej. Nota bene z edukacją narodową resort ten zawsze miał i ma tyle wspólnego, ile miał Urząd Bezpieczeństwa Publicznego z publicznym bezpieczeństwem ,czy Milicja Obywatelska z obywatelskim charakterem! Tak też i tu charakter antynarodowej wobec ogółu Polaków działalności MEN , jak i jego zachowanej z I PRL bolszewickiego rodowodu nomenklatury, przekłada się na nadal na tym polu destrukcyjną działalność w II PRL. I prawie  nic się tu we wrogim Polsce i Polakom chakterze tej instytucji nie zmienniło
          Konkretne dowody współczesnej antyedukacyjnej działalności MEN uprawianej w II PRL na tym polu polityce wynaradawiania i reanalfabetyzaji młodych Polaków, zgodnej zresztą jeszcze z wytycznymi Bismarcka i Stalina,mówią same za siebie:
Dowód pierwszy:
Na początku 2007r wdrożno do nauki tzw.Polsko-niemiecki podręcznik historii w szkołach  Dwujęzyczne opracowanie pt. "Geschichte verstehen-Zukunft gestalten – Zrozumieć historię – kształtować przyszłość" w wersji polskiej ukazało się w grudniu 2007 roku, natomiast wersja niemiecka w lutym 2008 r . Inicjatywa opracowania materiałów pomocniczych do historii w formie podręcznika podobno powstała w 2005r w Saksonii. . Oficjalnie ,rzekomo jego inicjatorką jest Polka – Kinga Hartmann, pracownik oddziału Saksońskiej Agencji Oświatowej w Budziszynie. Jak twierdzi: „Podręcznik wzbudza pozytywne recenzje w Niemczech gdzie rozchodzi się jak ciepłe bułeczki"
Oficjalnie z kas unijnych przeznaczono na sam projekt podręcznika 60 tysięcy EU. Z polskiego punktu widzenia książka jest wyjątkowo proniemiecko tendencyjna. Pomiędzy przymusowymi przesiedleniami Polaków i Niemców rozróżnia się że: o Niemcach mówi się "wypędzeni", a o Polakach – "przesiedleni". Tytuły rozdziałów: "Przesiedlenie ludności polskiej z ziem włączonych do ZSRR w latach 1944-47" i "Ucieczka i wypędzenie niemieckiej ludności po 1945 r." mówią same za siebie. W obu przypadkach powinno się mówić albo o przesiedleniu i wysiedleniu, albo o wypędzeniu. Zwłaszcza że różnica semantyczno-prawna między nimi jest znacząca na korzyść Polaków, bo to Niemcy, a nie Polska łamiąc traktaty pokojowe dokonali napaści i okupacji większości państw europejskich!  Zabrakło w niej nie tylko takich fragmentów naszej historii, zniszczenie i wymordowanie ludności Warszawy przez Niemców przed, w trakcie i po powstaniu 1944r , ale w ogóle brak nawet informacji o tym że II wojnę światową rozpętały Niemcy wespół ze Związkiem Sowieckim swą agresją zbrojną na Polskę w 1939r, nie dotrzymując zawartych z nią dwustronnych traktatów!
W już realizowanych wobec młodych Polaków planach, jest też wdrożenie podręcznika obejmującego „ojro-poprawnie” postrzeganą całą historię polsko-niemieckiego sąsiedztwa. W maju 2008 odbyła się inauguracja prac nad kolejnym „wspólnym” podręcznikiem do historii . Ksiązka będzie dotyczyła okresu od XVI do XVIII. –bo jak stwierdziliRobert Traba, szef placówki PAN w Berlinie i Michael Mueller, współprzewodniczący Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, :ten okres historii jest najlepszym punktem wyjścia, gdyż wówczas zarówno Polska jak i Niemcy miały podobne znaczenie i "interesującą konstrukcję"-co jest ewidentną brednią i wystawia obu szefom komisji świadectwo braku elementarnej historycznej wiedzy, lub zaprzedania się w celu świadomego szerzenia kłamstw i manipulacji: Niemcy w tym okresie jako państwo nie istniały (zjednoczenie miało miejsce dopiero w XIX w 1870r) a Rzeczpospolita była wtedy największym państwem Europy!
Wdrożony zaś jako ostatni , do programu nauczania zostanie pierwszy tom podręcznika do nauki niemieckiej wersji historii i ukazać ma się pod koniec 2011 roku. Pierwszy tom ma dotyczyć Starożytności i Średniowiecza.W finansowanym przez Berlin nurcie ojro-konformizmu „polskie” Ministerstwo Edukacji Narodowej podjęło, jak deklaruje, niemiecką inicjatywę , nad podobno „wspólnym” niemiecko-polskim podręcznikiem do historii.
Fatycznie ów „wspólny” polsko-niemiecki podręcznik to nie jakaś oddolna inicjatywa, jakiejś Kingi Hartman, ale odgórna „propozycja nie do odrzucenia” z którą wystąpił oficjalnie w styczniu 2008 r. minister spraw zagranicznych Niemiec Frank Walter Steinmeier. A ta propozycja (nie do odrzucenia!) to efekt deklaracji końcowej 22. Sesji Stałej Konferencji Ministrów Edukacji Rady Europy[1], w Stambule. Zamieszczono w niej zapis o promowaniu w krajach członkowskich Rady Europy wspólnego podręcznika do historii. A Niemcy nieustannie testują cierpliwość Europejczyków, inicjując co trochę próby pisania „podręczników do historii” zgodnych z ich historycznym interesem. Widać mają w tym swój określony cel.Jaki ? Znając ich prawdziwą historię nie trudno zgadnąć! I dlatego zależy im by polskie dzieci jej nie znały!
Podczas owej „konferencji”, czy raczej zjazdu „edukacyjnej ojro-międzynarodówki” ,delegacja polska z R. Giertychem zaproponowała, by w deklaracji końcowej w miejsce zapisu o promowaniu podręcznika ("promote") znalazł się zapis o dopuszczeniu do użycia tego podręcznika ("can be used"). Jednak, przeciwna takiemu zapisowi była delegacja niemiecka, której to stanowisko stało się wiążące dla zredagowania końcowego brzmienia wspomnianej deklaracji .A deklaracja ta, to rozszerzanie działań Rady Europy na tematy, które do tej pory były wewnętrzną sprawą krajów należących do niej. Stanowi to totalitarną formę mieszania się i ingerencji w wewnętrzne sprawy państw członkowskich UE dotyczące nauczania historii i religii.
Według tych odgórnych ustaleń dla powołanej w tym celu „wspólnej’(czytaj: . niemieckiej!) Komisji Podręcznikowej ,podręcznik ten od początku nie miał sprowadzać się do poziomu historii narodowej, ani historii stosunków polsko-niemieckich. Miał przedstawić historię obu państw w "wymiarze i kontekście europejskim". Wiceminister MEN Krzysztof Stanowski kryjąc stan podporządkowania się MEN niemieckim dyrektywom matał w temacie: „jak mówimy o tym projekcie, to mówimy o dziesięciu wiekach, które zaczynają się w czasie zjazdu gnieźnieńskiego, a kończą w momencie, gdy Polska i Niemcy są razem w układzie z Schengen, i to jest wg niego te dziesięć wieków podobno wspólnej historii – dodając, że wbrew licznym opiniom to nie jest "taka znowuż różna historia".
Pierwowzór tego podręcznika to "Crossroads of European histories – Multiple outlooks on five key moments in the history of Europe" był przygotowany pod kuratelą niemieckiej Rady Europy. Zawiera on teksty odpowiednio dobranych 35 autorów z róznych krajow Eurorzeszy dobranych wg podobnych kryteriow naukowych jakie np. spełnia. „polski” autor jednego rozdziału pt. "Jałta z polskiej perspektywy" prof. Włodzimierz Borodziej z Uniwersytetu Warszawskiego.
W podręczniku prezentowanym i zalecanym rządom państw tworzących UE zaprezentowano pięć „przełomowych momentów” w historii Europy za które uznano: rok 1848 i Wiosnę Ludów, lata 1912-1913 i wojny bałkańskie rozszerzające wpływy niemieckie w tej części Europy, rok 1919 i konferencję wersalską – z reparacjami, jakie wyniszczały „biedne Niemcy” po I wojnie światowej, rok 1945, wraz z konferencjami w Jałcie i Poczdamie – zmiana granic w Europie i przesiedlenia Niemców oraz rok 1989 r – upadek Muru Berlińskiego.
Oto Europa nauczana po niemiecku -Oj entschuldigen Sie – po ojropejsku!
W oparciu o wytyczne Niemców a zaaprobowanym przez Radę Europy podręczniku znalazło się wiele tez, które mogą być w przyszłości wykorzystane przeciwko Polsce, jednocześnie zostały pominięte bardzo ważne fakty z przeszłości naszego kraju.  Nie było od przeszło 1000 lat wdrażanej doktryny „Drang nach Osten”. Nie ma nic o niemieckiej agresji i rzezi ludności w 972 r. u zarania Polski, gdy doszło do ataku niemieckiego margrabiego Hodona na ziemie państwa Mieszka I, nie było najazdu
i próby rozbioru Polski już w 1109r inspirowanego przez Cesarza Niemiec Henryka V, nie było ludobójstwa na całej niemal ludności plemion Prusów ,(przy której stopniu blaknie rozmiar tzw. „Holocaustu” !) rzezi i zagarnięcia polskiego Gdańska realizowanego przez niemiecki zakon Krzyżaków , nie było oczywiście inspirowanego przez już niemieckie Prusy rozbiorów I Rzeczpospolitej , nie było niemieckiego organizacyjno-finansowego współzorganizowania przewrotu Lenina
w Rosji i wypromowania m.in. przez Niemcy najbardziej zbrodniczego systemu politycznego- bolszewizmu, nie było niemiecko –sowieckiego paktu rozbioru Europy zawartego w 1939r , nie było niedotrzymania zawartych z Polską paktów o nieagresji i ludobójstwa jej ludności realizowanego do spółki z Sowietami już od września 1939r. W ogóle w ojro-podręczniku nie ma słowa o tym, że II wojna światowa rozpoczęła się w 1939 r od agresji Niemiec na Polskę. Były za to : wypędzenia Niemców po II wojnie światowej i upadek Muru Berlińskiego.
 „Propozycję” ministra spraw zagranicznych Niemiec Franka Waltera Steinmeiera za bardzo cenną i godną poparcia okrzyknęli chórem minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski oraz szefowa Ministerstwa Edukacji Narodowej Katarzyna Hall. Ich zdaniem "realizacja projektu, cały proces powstawania podręcznika oraz sama publikacja, będzie stanowić ważny element kontynuacji i pogłębiania dialogu polsko-niemieckiego". Z kolei wiceminister edukacji z nadania ugrupowania współczesnych folksdojczów: PO-lszewików) Krzysztof Stanowski zadeklarował dla „Deutsche Welle”: – „Polski rząd z zadowoleniem przyjął propozycję pisania wspólnego podręcznika niemiecko- polskiego i jest jednoznaczna wola polityczna, współpraca MSZ i MEN.”
Kalkulacja niemiecka w tej sprawie jest prosta: skoro Polacy dają się bez oporów wprowadzać przez samo-wybieralny parlament i rząd we wnyki UE, to należy przystąpić do działania. Jednak do odzyskiwania niemieckich wpływów w granicach z 1937 roku, które wciąż są konstytucyjnymi granicami Niemiec, oprócz politycznego wcielenia Polski do Eurorzeszy, do bezbolesnej pełnej reaktywacji Generalnego Gubernatorstwa chocby nawet narazie pod zarządem gauleitera Tusca, już tylko potrzebna jest zmiana świadomości Polaków. A więc, po niemal całkowitym przejęciu drukowanych mediów w Polsce, Niemcy sięgają do podręczników historii, po to, żeby polskie dzieci uczyły się kłamstw i przemilczeń, żeby nasiąkały atmosferą dyspozycyjności wobec żądań niemieckich panów. 
Trudno się dziwić ,że za sprawą Niemców i współczesnych folksdojczów –PO-lszewików „podręcznik nie odnosi się do poziomu historii narodowej”. Ta prawdziwa historia narodów jednoznacznie kompromituje niemiecką państwowość jako największego w historii Europy agresora: od początku swego zjednaczania od 1866r do 1939r, a gdy przez 70 lat istnienia, jako zjednoczne Niemcy’ wywołali trzy wojny ogólnoeuropejskie, z tego dwie światowe! Wojny które spowodowały większe straty ludzkości, niż wszystkie wojny w historii Europy razem wzięte. Historia kompromituje także niemiecką narodowość- to przecież naród niemiecki w wolnych i autentycznie demokratycznych wyborach oddał władzę Hitlerowi i poszedł bezkompromisowo za swym uwielbinym furherem budować 1000 letnią Rzeszę. W jaki sposób ją budował my to jeszcze wiemy ,ale nasze dzieci skazane na podobne monstrum do Festung Europa, jakie tworzy się z UE , już mają tego nie wiedzieć. To cel ojro-edukacji wdrażanej przez internacjonalny pomiot obsiadający od dziesięcioleci MEN!
Tymczasem MEN biorący poza jaką społeczną kontrolą ojropejskie srebrniki[2] , jest nieograniczenie usłużne wobec proniemieckiej (obecnie określanej ponownie jak w okresie „Festung Europa”,jako „europejskiej”) doktryny , firmuje wdrożenie niemieckiego podręcznika jako wspólnego podręcznika mającego być drogą do „pogłębiania dialogu” polsko-niemieckiego. A jak po wdrożeniu owego podręcznika wygląda „pogłębianie polsko niemieckiego dialogu” z niemieckiej strony faktycznie;
Przykładem onego „pogłębiania” może być nowy przedmiot w szkołach Saksonii.Niemieckie dzieci od roku szkolnego 2008/2009 obowiązkowo poznają losy swoich rodaków rzekomo wypędzonych przez Polskę z terenów będących w jej obszarze . Do programu szkół w Saksonii wpisany został przedmiot "ucieczka i wypędzenie z niemieckich obszarów wschodnich" To ma być niemiecki sposób na "odkłamywanie" historii!
Kolejny przykład „pogłębiania dialogu” stanowi powszechnie już stosowany w Niemczech urzędowy zakaz używania języka polskiego w kontaktach rodzic-dziecko.Po upadku Muru berlinskiego ,od roku 2000 następuje powolne odrodzenie się praktyk z III Rzeszy w celu przejęcia totalnej kontroli nad dziećmi Polaków /Polek i nad rodzinami w imię tzw. przymusowej integracji czy nazywając po imieniu ich germanizacji.Zakazy te pierwotnie wydawane były na podstawie widzi IM się   pracowników Jugendamtów (Urzędu Do Spraw Dzieci i Młodzieży ). Jugendamty to stanowiona w III Rzeszy w 1936 r. instytucja, zachowana z hitlerowskich Niemiec,praktykująca dotąd metody znane z Niemiec z czasów hitleryzmu w pangermański, ksenofobiczny, antydemokratyczny sposób. Od 2000r Judenamty mają już oficjalnie po swej stronie niemiecki aparat sądowniczy a tym samym ich działania są ofijalnie firmowane przez Państwo Niemieckie!
Pierwsze w powojennej historii postanowienie niemieckiego sądu (sygn. akt. 16 F 77/00, AG Gütersloh) na wniosek Jugendamtu w sprawie zakazu nauczania
i używania j. polskiego 6- letniemu Filipowi Kraszewskiemu posłużyło po roku 2000 do jako precedens prawny „legalizacji” dyskryminacji innych dzieci polskich w Niemczech. “W odniesieniu do dyskryminujących polskich rodziców działaniach ,antydemokratycznym i nacjonalistycznym charakterze działań Jugendamtów, które dyskryminująi wynaradawiająpolskie dzieci pod patronatem rządu Niemiec, o zakazie używania j. polskiego polskim dzieciom w kontaktach z ich polskimi rodzicami oraz o dyskryminacji polskich rodziców” -Ministerstwo Sprawiedliwości RFN potwierdziło swe stanowisko oficjalnie w piśmie z dn. 26.07.2006, sygn. akt 3473/6 – 5 II 12 846/2006 iż podjęcie na nowo po roku 2000 praktyki zakazu j. polskiego i uważa je za legalne i uzasadnione.”
Tym samym państwo niemieckie narusza w rażący sposób Traktat Polsko-Niemiecki (Art. 20), zakaz dyskryminacji ze względu na obywatelstwo, narodowość pochodzenie oraz język, wiele innych konwencji i praw człowieka oraz w udowodniony sposób współcześnie germanizuje dzieci polskich rodziców.I taki stan pozostaje po dziś dzień![3]
         Jednak te jawnie
wrogie wobec Polski praktyki nie przeszkadzają nadal MEN w „pogłębianiu dialogu rozbiorowego” wszelkim polskim kosztem.
Wracając do „wspólnego” podręcznika, o ile w Niemczech program szkolny z zakresu historii jest różny w poszczególnych landach (jak na wspomnianym przykładzie Saksonii), których władze same decydują, na jakim podręczniku oprzeć proces dydaktyczny, o tyle wPolsce decydują o tym centralnie wywodzący swe kariery i posady z I PRL przedstawiciele bolszewickiej nomenklatury MEN! Za sprawą ICH knowań podręcznik niemiecki zostanie się obligatoryjnym w Polsce!. Powołany przez PO-lszewików „Polski” wiceminister edukacji zarzekł się, iż jak rząd mówi, że podręcznik powstanie, to znaczy, że powstanie: co oczywiste, na naszą polską szkodę i nasz koszt. Polscy podatnicy stali się współfinansującymi projekt, który przedstawia dzieje obydwu narodów w sposób euro-relatywistyczny, który– ma podciąć korzenie tożsamości Narodu Polskiego. Za sprawą tak pojmowanej edukacji za kilka lat, kiedy mury szkolne opuszczą licealiści, uczący się historii przez jedną godzinę w tygodniu, żaden z nich pewnie nie zdziwi się, kiedy przeczyta, w niemieckich gazetach polskojęzycznych jak „Der Fakt” lub „Der Dziennik” o „polskich obozach zagłady”[4], mordowaniu Ukraińców przez bandytów z AK i NSZ, wypędzeniu Niemców z ich domostw w 1945 roku przez Polaków , a może nawet o napaści polskich terrorystów na radiostację w Gliwicach w 1939 roku, co wywołało II wojnę światową. Mówienie tu o jakimś kompromisie w kwestii tak pojmowanego wspólnego podręcznika , czy „pogłębianiu dialogu”, gdy w ciągu owych dziesięciu wieków nie spotkała Niemców ze strony Polski żadna agresja, zakrawa na kpinę o ile nie na ideologiczną dywersję i tak obenie modną w najwyższych sferach władzy zdradę Polski!
 Jak widać za sprawą dywersyjnej działalności MEN germanizacja w Polsce XXI w. zaczyna rozwijać się w najlepsze, tak jak niegdyś w okresie rozbiorów i analogicznie antypolsko,jak za jego sprawą tej instytucji trwała sowietyzacja nauczania w okresie I PRL .
CDN…


[1]Rada Europy współczesna forma eurkomunistycznyej międzynarodówki, jako organizacja, której zakres zainteresowań choć oficjalnie ogranicza się jedynie do sfery ochrony tzw. praw człowieka i bezpośrednio z owymi prawami powiązana jest polityka tzw. ochrony mniejszości narodowych, etnicznych, językowych, religijnych, kulturalnych, czy seksualnych. Faktycznie prowadzi działania ingerencyjne w wielu innych dziedzinach, nie powiązanych bezpośrednio z prawami człowieka. jak np. ws. edukacji . Rada Europy przyjmuje dokumenty mające charakter traktatów międzynarodowych, zwane konwencjami. Konwencja wchodzi w życie, jeśli zostanie podpisana i ratyfikowana przez odpowiednią liczbę państw, czy raczej ich niereprezentatywnych przedstawicieli w większości faktycznie zrzeszonych i podporządkowanych w socjaldemokratycznej światowej Międzynarodówce .
 

[2]Z roku na rok w budżecie MEN rośnie unijna kwota na finansowanie tzw. „edukacji globalnej”. W 2009 roku wynosiła ona oficjalnie ok. 3,5 mln( nieoficjalnie  50 razy więcej!?) zł, z czego ponad 1 mln zł przeznaczony był na granty dla „organizacji pozarządowych”, takich jak: „Otwarta Rzeczpospolita”,  Stowarzyszenia Centrum Polsko-Niemieckie w Krakowie, Dom Anny Frank wAmsterdamie ,Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE w WarszawieStowarzyszenie Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście Fundacja Forum Dialogu Między Narodami im podobne, ponad 180 tys. zł na granty dla (wdrażających kanony „politycznej poprawności” ) pseudonaukowców, a blisko 120 tys. na szkolenia (uprawiania tej agitacji) dla nauczycieli.

[3]     Co więcej Jugendamt finansuje organizacje jak np. Kinderschutzbund, wyspecjalizowane w celu wizyt nadzorowanych (begleiteter Umgang). Ich zadaniem jest nadzorowanie kontaktów pomiędzy dziećmi a rodzicami patologicznymi, podejrzanymi o pedofilię, alkoholizm, narkomanię lub molestowanie dzieci, czyli dorosłych faktycznie zagrażających dobru dziecka. Niestety nadużywa się wizyt nadzorowanych poprzez niejako zaliczenie polskiego rodzica do patologicznej grupy, stawiając w jednym szeregu nieszczęśliwych rodziców z przypadkami zwyczajnych patologii, na jakie mogą być faktycznie narażone dzieci. To kolejny przykład upokarzającej praktyki ze strony niemieckich urzędów wobec polskojęzycznego rodzica.

[4]              Prekursorem pojęcia „polskich obozów koncentracyjnych” jest hiperklamca medialny Aaron Szechter vel Adam Michnik, który w 1993 r. w wywiadzie prasowym z niemieckim socjologiem Jurgenem Habermasem posunął się do stwierdzenia:„Zanim tu Hitler przyszedł, myśmy założyli własny obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej (por. “Polityka”nr 47 z 1993 r.). Skandaliczny jest sam fakt porównania hitlerowskich obozów zagłady z Berezą .Miejscem czasowego odosobnienia dla osobników zagrażających stabilności państwa, przeciwników politycznych, ale nie służących do ich fizycznego wyniszczenia. Kiedy takie stwierdzenie Michnika ukazało się na łamach prasy niemieckiej, a później amerykańskiej (w prestiżowym “New York Times Review of the Book”, niewątpliwie sprzyjało ono potwierdzeniu najgorszych oszczerstw o “polskich” obozach koncentracyjnych.

0

Kościesza

Oświadczam, że wszelkie moje publikacje internetowe udostępniam wszystkim użytkownikom za darmo: każdy użytkownik ma prawo darmowego ich kopiowania, powielania w internecie i linkowania do nich bez zmiany treści . Nie wyrażam zgody na żadną inną „ochronę praw autorskich” moich publikacji w Internecie.

73 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758