Media Watch i recenzje
Like

Racja!

02/09/2017
2537 Wyświetlenia
0 Komentarze
61 minut czytania
Racja!

 „Wiara, że Polska mogła zostać sojusznikiem Hitlera, jak najbardziej wpływa na jej obecny wizerunek. Teza ta jest wręcz pożądana dla propagandowych celów putinowskiej Rosji i dla już otwarcie wrogiej wobec rządu w Warszawie Francji. O Berlinie nawet nie wspominając.

0


Czyni bowiem z II Rzeczpospolitej nie ofiarę, lecz współwinną wybuchu II wojny światowej. A zupełnie inaczej patrzy się na kraj napadnięty przez dwa totalitarne mocarstwa, pozostawiony bez pomocy przez swych sojuszników, a inaczej na choćby potencjalnego sprzymierzeńca Hitlera. Zwłaszcza gdy uwypukli się to drugie i doda, że Polacy sami sprowokowali tragiczny bieg wydarzeń. Największym paradoksem owej intelektualnej zabawy jest zaś to, że nie zaistniały do niej żadne realne przesłanki. Pomimo bowiem starań przywódców III Rzeszy jakikolwiek jej sojusz z Polską nigdy nie był możliwy.”

Napisał Andrzej Krajewski w art. „Pakt niemożliwy. Dlaczego nie istniał nawet cień szansy na sojusz Polski z III Rzeszą” Dziennik.pl  01.09.2017.

Zapoczątkował tę „intelektualną zabawę” nt. sojuszu z Hitlerem Piotr Zychowicz książką „Pakt Ribbentrop-Beck” . Zachwycili się nią miłośnicy uprawiania Realpolitik, w tym tak wybitni publicyści jak Rafał A. Ziemkiewicz czy Sławomir Cenckiewicz. Zauroczeni mirażami wspólnego z Hitlerem marszu Polaków na Moskwę nie dostrzegli, że jedyną Realpolitik w 1939 r. było to co zrobili minister Józef Beck i marszałek Edward Śmigły-Rydz. Uzasadnieniem tego niech będzie mój tekst z września 2012 r.:

Pochwała plam na honorze.

W maju 1939 r. minister Józef Beck odrzucając „umiarkowane” – jak dziś twierdzą Rosjanie, żądania Hitlera, które miały sprowadzić Polskę do roli wasala Niemiec powiedział, że w życiu narodów i państw jest rzecz cenniejsza niż pokój, jest nią honor.

Siedemdziesiąt lat później młody dziennikarz uprawiający publicystkę historyczną, absolwent historii Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Zychowicz, napisał książkę w której twierdzi, że Beck popełnił „koszmarny błąd” bowiem ten honor w 1939 r. należało splamić i Hitlerowi ustąpić. Autor tego poglądu, przedstawianego na 350 stronach książki z okropnym tytułem „Pakt Ribbentrop – Beck” (Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2012) powołuje się na wybitnych historyków Jerzego Łojka i Pawła Wieczorkiewicza. Odwołuje się do myśli politycznej Adolfa Bocheńskiego i Władysława Studnickiego. Podpiera się cytatami z Mackiewiczów, pisarza Józefa i publicysty Stanisława – Cata. Zapewnia też, że swoje opowieści o pakcie z Hitlerem pisał z „pozycji polskich”. Entuzjastyczną recenzję książki na łamach „Uważam Rze” napisał znany historyk Sławomir Cenckiewicz.

Książkę Zychowicza bez wątpienia można umieścić w nurcie tzw. alternatywnej historii, w której rozważa się inny przebieg zdarzeń historycznych niż one rzeczywiście miały miejsce zakładając, że jakiś istotny fakt powodujący różne następstwa miałby inny charakter, np. co by się stało, gdyby w 1920 r. Polacy przegrali bitwę warszawską z Sowietami.

To trudny sposób zajmowania się historią bowiem łatwo można popaść w dywagację nie mające wiele wspólnego z historią, a bliższe science fiction.

Zychowicz zastanawia się, co by się stało, gdyby Polska w 1939 r. zerwała sojusz z Francją, przyłączyła się do Niemiec i razem z nimi napadła na Związek Sowiecki. Wg Zychowicza drugą wojnę światową Polacy kończyliby jako obywatele mocarstwa:

Polska stała się potężna. Na konferencji pokojowej, która odbyła się w polskim kurorcie nadmorskim Jurata, karty rozdawali Winston Churchill, Harry Truman i Edward Śmigły-Rydz. Do historii przeszło zdjęcie tych trzech panów siedzących obok siebie w wiklinowych fotelach.

Nie wiem czy w willi ministra Becka w Juracie były jakieś wiklinowe fotele, ale widok marszałka Śmigłego jako jednego z trzech wielkich światowej polityki jest nęcący. Jak do tego miałoby dojść?

Mocarstwo w ekspresowym tempie.

Piotr Zychowicz przekonuje, że warto było sprzymierzyć się z Hitlerem zostawiając „trzęsącą łydkami” Francję i „podstępny” Albion na pastwę Niemiec zapominając na pewien czas o „rozpowszechnionej” w Polsce dumie narodowej,. Nie trzeba było – mówi Zychowicz – narażać się „polonofilowi” Hitlerowi, który po nieudanych zalotach do Polski, jak każdy zawiedziony w miłości znienawidził obiekt swych westchnień i zaczął Polaków mordować. Do tego Beck swym nierozważnym postępowaniem „wepchnął” Hitlera w łapy Stalina i tak naprawdę to on, polski minister, sprokurował pakt Ribbentrop – Mołotow. Tego można było łatwo uniknąć oddając Hitlerowi co chciał; Gdańsk, który i tak nie był nasz i zgadzając się na wybudowanie przez polskie Pomorze niemieckiego eksterytorialnego połączenia drogowego do Prus Wschodnich. Trzeba też było zgodzić się na „uzgadnianie” z Niemcami polskiej polityki zagranicznej, co wprawdzie ograniczałoby polską suwerenność, ale to była cena warta zapłacenia. Takie posunięcie owszem trochę „poplamiło by” nieszczęsny polski honor, ale dałoby też rozliczne korzyści. Najpierw we wrześniu 1939 r. nie byłoby wojny na polskich granicach. Niemcy natomiast „wiosną 1940 r.” napadłyby na Francję, zajęły całą Europę Zachodnią, Anglicy musieliby rejterować na swoją „wyspę”, za Kanał La Manche, a w tym czasie Polacy żyliby w spokoju czytając w gazetach jak inni dostają od Niemców łupnia. Ta sielanka pokojowa nie trwałaby jednak zbyt długo bowiem już następnego roku („czerwiec 1941”) trzeba byłoby wspólnie z Hitlerem napaść na Sowiety. Jednak byłaby to kampania zakończona sowiecką klęską, samobójstwem Stalina i polsko-niemiecką defiladą zwycięstwa na Placu Czerwonym. Niemcy na spółkę z Japonią okupowaliby całą Rosję, a Polsce przypadłaby „na pewno” Ukraina i „być może” Białoruś. Zychowicz twierdzi, że Niemcy musieliby uwzględnić dawną przynależność tych ziem do Rzeczypospolitej więc Mińsk, Kijów oraz dostęp do Morza Czarnego byłyby w polskich rękach. O ile jednak niemiecka okupacja oznaczałaby realizację obłędnego planu uczynienia z podbitych narodów niewolników, to Polacy w swojej strefie zastosowaliby „liberalny reżim” planując w bliskiej przyszłości stworzenie federacji Polski, Białorusi i Ukrainy. W efekcie na terenie okupacji niemieckiej szalałby hitlerowski terror wywołujący potęgujący się rosyjski ruch oporu, a w polskiej strefie panowałaby zgoda, spokój i współpraca. Gdyby mimo to jacyś ukraińscy nacjonaliści usiłowali mordować Polaków to zostaliby „rozerwani na strzępy przez polskie bagnety”. „A drzewa na całej długości drogi od Łucka do Stanisławowa uginałyby się pod ciężarem powieszonych na nich oprawców”.

I tak Polska umacniałaby swoją potęgę na okupowanych terytoriach, a Niemcy byłyby coraz słabsze tocząc wojnę z Anglią i USA. W 1944 r. doszłoby do inwazji aliantów w Europie Zachodniej. Wówczas wg Zychowicza Polska powinna była znienacka napaść na Niemcy i teraz jako sojusznik Zachodu zniszczyć Rzeszę hitlerowską oraz przyłączyć do Polski państwa nadbałtyckie. Przy tym o ile współpraca z Hitlerem i wspieranie jego zbrodniczego reżimu trochę plamiło honor Polski, to podstępna napaść na Niemcy jest przedstawiona jako czyn chwalebny.

9817b27f2dc276e7ec2a6c807d5c965e,750,0,0,0

Kuriozalny jest przy tym pogląd Zychowicza jakoby Polska mogła w ciągu trzech lat (1941-44) nie licząc się z Niemcami zbudować mocarstwo na ziemiach spustoszonych niedawnymi działaniami wojennymi i z ludnością wyniszczoną przez reżim sowiecki (wielki głód na Ukrainie). Mocarstwo – dodajmy – zdolne śmiertelnie zagrozić Niemcom, które miały w 1944 r. potężną armię liczącą 9,42 mln żołnierzy.

Poszło źle – byłby PRL.

Zychowiczowi wydaje się, że zachowuje obiektywizm rozpatrując warianty rozwoju sytuacji, niekorzystne dla Polski, np. Sowietów nie udało się pokonać w 1941 r. i w efekcie Polacy jako sojusznicy Hitlera przegrywają wojnę wraz z Niemcami. Mogłoby tak być, ale to jednak wcale nie oznacza, że byłoby gorzej niż zdarzyło się naprawdę w 1945 r. – zapewnia Zychowicz. Cóż władzę w Polsce objęliby komuniści i w końcu powstałaby PRL, tak jak inne demoludy. Skoro mimo współpracy różnych państw z Hitlerem nie powstały w ramach ZSRR sowiecka republika węgierska, słowacka, czy rumuńska, to dlaczego miałby Stalin utworzyć „polską republikę”– pyta Autor.

Prof. Kucharzewski pisząc o historii Rosji zatytułował swoje dzieło „Od białego caratu do czerwonego”. Stalin był czerwonym spadkobiercą Rosji imperialnej. Europejskimi sojusznikami Hitlera były państwa, które nigdy nie znajdowały się we władaniu Moskwy i dlatego nie znalazły się w granicach ZSRR. W składzie rosyjskiego imperium były natomiast Estonia, Litwa, Łotwa oraz Polska i… Finlandia. Te kraje Stalin chciał włączyć w skład ZSRR, ale nie wszystko mu się udało. Finlandia potrafiła stawić tak skuteczny opór w czasie tzw. wojny zimowej (1939-40), że w konsekwencji Stalin zgodził się uznać jej status państwa odrębnego z ograniczoną suwerennością, natomiast co do Polski sojuszniczki Anglii i USA nie mógł zastosować bezpośredniego wcielenia do ZSRR; Churchilla i Roosevelta gryzło sumienie, że zdradzają Polskę więc naciskali na Stalina, aby Polacy zachowali swoją państwowość, a ten odpowiadał, że gwarantuje istnienie Polski „niepodległej”, oczywiście oczyszczonej z „elementów faszystowskich”.

b7dc411ffcde2faf0ea138c4bfe244f7,750,0,0,0

Stalin wiedział też, że wcielenie Polski do ZSRR może mieć negatywne konsekwencje w przyszłości. Kiedy Wanda Wasilewska, członkini PKWN namawiała Stalina na utworzenie sowieckiej polskiej republiki usłyszała – Wanda, a któż przy zdrowych zmysłach wnosi do domu gniazdo os? W 1980 r. powstała „Solidarność” zagrażająca rządom PZPR wówczas gen. Jaruzelski usłyszał od Breżniewa, że reżim komunistyczny w Polsce sam musi sobie poradzić. Marszałek Kulikow powiedział – Polacy to nie Czesi, interwencji nie będzie. Można więc sądzić, że status Polski jako członka koalicji antyhitlerowskiej oraz Powstanie Warszawskie i wyśmiewana przez Zychowicza Akcja „Burza” skłoniły Stalina do porzucenia planów tworzenie Семнадцатой Польской Республики. Inaczej mogłoby być, gdyby Polska jako sojusznik Hitlera została zajęta przez Sowiety i nie tylko domy, ale morale narodu było zdruzgotane. Czekałby Polaków dużo gorszy los niż to, co spotkało ich w Jałcie – na konferencji jałtańskiej nie byłoby po prostu żadnego polskiego problemu, bo dla Zachodu Polski by nie było.

„Ostrożny” Stalin.

d315c4dd22bcf75b4b23dcc90e2f38f2,750,0,0,0Kluczową kwestią w scenariuszu Zychowicza jest zachowanie się Sowietów. Autor napisał rozdzialik „Czy Stalin czekałby na wyrok?”, a więc czy zachował by się biernie do czerwca 1941 r., tj. do dnia ofensywy niemiecko – polskiej na ZSRR. I Zychowicz odpowiada – czekałby! Stalin był ostrożny i zamierzał wkroczyć do wojny dopiero wówczas, gdy strony walczące na Zachodzie wykrwawią się w walkach, a Sowieci będą mogli bez trudu zająć zniszczoną wojną Europę. Ponadto armia sowiecka była nic nie warta i trudno byłoby Stalinowi ją uruchomić zanim Francja upadła, a po klęsce Francji Sowiety nie odważyłyby się atakować Polski i Niemiec. Więc agresja sowiecka na Polskę, sojuszniczkę Niemiec, była niemożliwa – mówi Autor książki.

Piotr Zychowicz myli się w kwestii tej ostrożności Stalina. Kiedy w kwietniu 1939 r. Sowieci prowadzili poufne rozmowy z państwami zachodnimi w sprawie układu antyniemieckiego (najpierw w Paryżu, później w Moskwie) Stalin zażądał od Anglii i Francji wymuszenia. na Polsce i Rumunii zgody na przemarsz Armii Czerwonej przez terytoria tych państw oraz na udostępnienia Flocie Bałtyckiej portów i wysp należących do państw bałtyckich. Państwa zachodnie nie mogły przyjąć takich zobowiązań bowiem nie uzyskały zgody na to rządów Polski i Rumunii. Oferta Hitlera dawała Stalinowi to, czego Anglicy i Francuzi nie mogli mu dać. Gdyby Ribbentrop zamiast w Moskwie wylądował w Warszawie i podpisał pakt z Beckiem, a nie z Mołotowem, to ten udałby się do Paryża lub Londynu i uzyskał aprobatę sowieckiej agresji na Polskę. Wówczas w razie ataku niemieckiego na Francję Polska zostałaby też zaatakowana, tyle że na wschodniej granicy.

Zychowicz twierdzi jednak, że Sowieci ze względów mobilizacyjnych nie byliby zdolni atakować Polski w momencie niemieckiej napaści na Francję, a skoro ta szybko poniosłaby klęskę więc „ostrożny” Stalin tym bardziej nie doważyłby się zadzierać z Polską i jej zwycięskim sojusznikiem Niemcami. Jak więc było z tą sowiecką gotowością do atakowania?

W 1938 r. w czasie kryzysu sudeckiego Europa znalazła się na krawędzi wojny. Wówczas Sowiety, które jeszcze w 1935 r. zawarły sojusze wojskowe z Francją i Czechosłowacją przygotowywały się do interwencji zbrojnej. W czerwcu 1938 r. Główna Rada Wojenna Armii Czerwonej przekształciła graniczące z Polską i Rumunią białoruski i kijowski okręgi wojskowe w „okręgi specjalne”, co oznaczało przygotowanie do rozpoczęcia działań wojennych. Rozpoczęto formowanie sześciu grup armijnych i przeprowadzono mobilizację rezerwistów. W końcu września zgrupowano w pierwszym rzucie 17 dywizji piechoty, 10 dywizji kawalerii, 7 brygad pancernych, jedną zmotoryzowaną. Następnie zostały rozwinięte siły drugiego rzutu: 30 dywizji piechoty, 6 dywizji kawalerii, 3 korpusy i 15 brygad pancernych. Wojska te dysponowały potężną obroną przeciwlotniczą (2 korpusy, 4 brygady, 31 pułków i liczne samodzielne dywizjony OPL). Zgromadzono silne lotnictwo – planowano przerzucenie 4 brygad lotniczych (548 samolotów) do Czechosłowacji. Zebrane wojska miały podjąć działania wówczas, gdy Francja wystąpi zbrojnie w obronie Czechosłowacji. Polska zabiegała o zwrot Zaolzia i była postrzegana jako sojusznik Niemiec więc gdyby Francja chciała bronić Czechosłowacji, to Stalin decydował, że jego wojska wkroczą na terytorium Polski idąc na pomoc Czechom. Do interwencji nie doszło bowiem Francja zgodziła się na rozbiór Czechosłowacji w Monachium.

Wbrew więc temu co sądzi Autor omawianej książki Stalin nie koniecznie by czekał bezczynnie, aż zostanie napadnięty. Zarzuca się zresztą Stalinowi, że myślał o działaniach ofensywnych poza granicami ZSRR i zaniedbał przygotowania do obrony kraju. Dziś wielu historyków skłania się do poglądu, że niemiecka agresja w czerwcu 1941 r. miała w istocie charakter prewencyjny bowiem Stalin gromadził swoje wojska, aby zaatakować Niemcy. Decyzja taka zapadła po nieudanych rozmowach z Hitlerem. Przebywający w Berlinie w grudniu 1940 r. Mołotow domagał się zgody Niemiec na aneksję Finlandii i południowej Bukowiny (należącej do Rumunii). Wyraził zainteresowanie sojuszem z Bułgarią i domagał się baz wojskowych w rejonie Dardaneli i nad Bosforem. Wskazywał na interesy Rosji w Grecji, Jugosławii, na Węgrzech i w Rumunią. Hitler namawiał Sowiety do udziału w wojnie z Anglią kusząc zdobyczami w koloniach brytyjskich. Rozmowy nie dały żadnego rezultatu. Strona sowiecka nie doczekała się niemieckiej odpowiedzi. Hitler zaś doszedł do wniosku, że próba wciągnięcia Stalina do wojny z Wielką Brytanią nie powiedzie się i nakazał przygotowania do najazdu na Sowiety. W tym czasie Stalin zarządził przygotowania do wojny określając gotowość do ataku na 1 lipca 1941. Hitler zaatakował wcześniej, 22 czerwca 1941 r. Ta sytuacja pokazuje też fałszywość założenia Zychowicza, że Polska mogłaby w spokoju budować swoją mocarstwowość na zdobytych terenach obserwując jak Niemcy wykrwawiają się w wojnie z Anglikami. Skoro zachowanie takiej pozycji „obok wojny” nie udało się Związkowi Sowieckiemu, to jakie szanse miałaby dużo słabsza od Sowietów Polska?

Kupa gnoju.

Kwestią bezsporną jest natomiast marna jakość sowieckiej armii i jej uzbrojenia. To jednak okazało się dopiero w czasie agresji sowieckiej na Finlandię. Zdaje się fiński marszałek Carl Mannerheim nazwał ówczesne wojsko Stalina kupą gnoju. Trzeba jednak pamiętać, że to była bardo duża kupa … nawozu. Nawet najlepsze wojsko, ale dużo mniejsze zostałoby przykryte taką masą ludzi i sprzętu. Tego w końcu doświadczyła Finlandia skoro musiała kapitulować.17-STY~1

W 1939 r. Stalin miał ponad dwa miliony żołnierzy z możliwością szybkiego zwiększenia tej liczby do 6,5 miliona. Sowieci mieli 98 dywizji piechoty (Polska 30) – polski wywiad oceniał zdolności mobilizacyjne na 130 dywizji piechoty – Polska miałaby 39 dywizji. Piechotę sowiecką wspierała liczna artyleria – 25,2 tys. dział (w Polsce było 4,5 tys. dział). Sowieci mieli 26 dywizji kawalerii – Polska 11 brygad jazdy. Jeszcze większa była sowiecka przewaga w broni pancernej – 39 brygad wobec dwu polskich brygad pancerno-motorowych. Sowieci mieli też przewagę w lotnictwie. W trzech armiach lotniczych 5500 samolotów – Polska trochę ponad 400 samolotów.

Zapewne do marca 1940 r. trochę wzrosłaby liczba polskich czołgów i samolotów, ale nie byłoby przecież dywizji pancernych i nie byłoby na polskim niebie zakupionych w Anglii i Francji samolotów. Nikt by ich nie sprzedał sojusznikowi Hitlera, Polsce. Zważywszy natomiast na wielkie potrzeby armii niemieckiej trudno przypuszczać, aby Niemcy dostarczyli Polsce swoje samoloty i czołgi. Polacy musieliby więc odpierać atak sowiecki siłami zbliżonymi do tych, jakim dysponowała Polska we wrześniu 1939 r.

07

Piotr Zychowicz zapewnia, że nawet gdyby doszło do sowieckiej napaści, to Wojsko Polskie przećwiczone według planu wojny z Rosją „Wschód” dałoby sobie radę, a wojna toczyłaby się poza terytorium Polski. Zajęlibyśmy Mińsk i Kijów, a Wilno i Lwów nie byłyby zagrożone – zapewnia. Wydaje się, że Autor nie widział żadnej mapki obrazującej plan operacyjny „Wschód”. Przewidywał on działania obronne prowadzone na własnym terytorium. Jednostki polskie miały zorganizować obronę na linii rzek: Stryj, dalej przez rejon Lwowa, wzdłuż Styru, Jesiodły, Kanału Ogińskiego, Szczary i Niemna do granicy litewskiej. To oznacza, że walki toczyłyby się na polskim terytorium, a Wilno i Lwów znalazłyby się w ich bezpośrednim zasięgu.

Można więc sobie bez trudu wyobrazić, że po zawarciu przez Polskę sojuszu z Niemcami Stalin odnowiłby sojusz wojskowy z Francją z 1935 r. i przygotował wojska do napaści na Polskę w momencie ataku niemieckiego na Francję. Nie mógł przewidzieć, że Francja tak szybko się załamie, a nawet gdyby tak się stało, to byłby natychmiast głównym sojusznikiem Anglii w wojnie z Niemcami i Polską (!). Od początku byłby w koalicji antyhitlerowskiej. Dalsze losy wojny mogłyby więc potoczyć się tak, jak to się stało po czerwcu 1941 r. O budowaniu polskiego mocarstwa, ale chyba i o PRL można by było wówczas zapomnieć.

Strategia Hitlera.

383e7f8ece76f2c2bc073b56ca0d2503,750,0,0,0Cenckiewicz twierdzi, że autor Zychowicz wykazał się wielką znajomością strategii i geopolityki. Obawiam się, że ten wybitny historyk pomylił się w ocenie.

Zychowicz nie ma wiedzy w dziedzinie wojskowej i nie rozumie na czym poległa strategia Hitlera oraz jakie były powody decyzji podejmowanych przez polskie władze i ministra Becka. Wydaje mu się, że Beckiem i Hitlerem powodowały emocje, zawiści, kiepskie rozeznanie, ba nawet głupota. Wytyka, zwłaszcza Beckowi brak realizmu, a Hitlerowi niezrozumienie Polaków i wpędzanie ich w konflikt z Niemcami. Tylko on Zychowicz wie co należało zrobić i surowo to wykazuje niemądremu Beckowi oraz innym niezbyt lotnym umysłowo przywódcom Polski. Tymczasem lektura „Mein Kampf” (jest wymieniona w bibliografii więc Zychowicz to czytał) powinna wskazać, że celem Hitlera było zdobycia panowania nad światem. To dostrzegł nawet angielski premier Neville Chamberlian, niestety dopiero po konferencji monachijskiej w 1938 r.: „Hitler to wściekły pies, on chce panować nad światem”. Dążąc do tego celu wódz narodowych socjalistów wiedział, że musi zgromadzić odpowiedni potencjał, aby pokonać mocarstwa dominujące w światowej polityce.

Zamiary Hitlera znamy z przebiegu tajnej narady z listopada 1937 r. zapisanej w protokole przez adiutanta Hitlera pułkownika Hossbacha. Hitler stwierdził wówczas, że zakończył pierwszy etap swej polityki dokonując remilitaryzacji Niemiec i zajmując Nadrenię. Teraz zamierza zjednoczyć wszystkich Niemców przyłączając Austrię i Sudety. Stwierdził, że głównym przeciwnikiem Niemiec jest Francja, która nie zgodzi się na budowę niemieckiego mocarstwa. Francję będzie wspierała Anglia, której nie udało się znaturalizować. Niemcy muszą więc dobrze przygotować się do wojny, którą będzie można rozpocząć w 1943-44, a więc za sześć – siedem lat. Znamienne, że polsko-niemiecka deklaracja o nieagresji z 1934 r. miała obowiązywać do 1944 r.

Sporo uwagi na naradzie poświęcił Hitler roli Polski, która w jego planach na czas rozprawy z Francją miała osłonić Niemcy od strony ZSRR. „Rozmiary i szybkość naszej akcji zbrojnej zdecydują o stanowisku Polski. Polska nie będzie skłonna wystąpić przeciwko zwycięskim Niemcom mając Rosję na zapleczu” – mówił Hitler nie będąc pewnym, jak Polacy zachowają się.

Podstawowym założeniem strategii Hitlera było niedopuszczenie do wojny na dwa fronty co wg niego było przyczyną klęski Niemiec w I wojnie światowej. Dlatego w okresie poprzedzającym wybuch wojny Hitler zamierzał nie tylko zbudować potężne siły zbrojne, ale także związać z Berlinem państwa Europy Środkowej i Południowej wśród których kluczowymi były Włochy i Polska.

Stosownie do zamiaru Hitlera niemieckie władze wojskowe zaplanowały rozbudowę armii do 1943-44 roku. Wojska lądowe do 300 dywizji, lotnictwo – prawie 15 tys. samolotów. Okręty Kriegsmarine miały mieć łączną wyporność miliona ton, wśród nich 4 lotniskowce, 25 pancerników i 249 okrętów podwodnych. Planowano też zgromadzenie milionów ton zapasów surowcowych, rudy żelaza, aluminium, kauczuku, paliw płynnych. Jak wspomina gen. Muller-Hillebrandt : „W końcu 1938 r. (w okresie wysunięcia żądań pod adresem Polski – RSz) Hitler kategorycznie zażądał od dowódcy wojsk lądowych, aby w ciągu dłuższego czasu skupił całą uwagę na podniesieniu poziomu szkolenia armii, gdyż jak oświadczył, nie przewiduje użycia sił zbrojnych w ciągu najbliższych lat.” Hitler zamierzał wykorzystywać Wehrmacht w swojej polityce, ale tylko jako instrument nacisku, szantażu, zdając sobie sprawę, że wojny nie może jeszcze prowadzić. Dlatego uwaga Becka, że Hitler „promenuje” po Europie „dziesięcioma dywizjami” wymuszając różne ustępstwa była jak najbardziej słuszna.

Jednak plany Hitlera uległy przyspieszeniu kiedy okazało się, że w cztery miesiące od narady listopadowej Niemcom udało się opanować Austrię, a szesnaście miesięcy później Czechosłowację. Hitler uznał, że Francja i Anglia nie są zdolne do oporu i należy natychmiast silnie związać z Niemcami Polskę, aby podjąć ostrą rozgrywkę z Francuzami.

Strategia Becka.

25ccc7846fa4866375511e29566fa075,750,0,0,0Polska usiłowała realizować politykę „równych odległości” z Warszawy do Berlina i Moskwy zdając sobie sprawę, że przyłączenie się do jednego z sąsiadów oznaczało atak na Polskę drugiego. Jednocześnie Marszałek Piłsudski, a za nim płk Beck wiedzieli, że taka sytuacja nie będzie trwała bez końca. Między Hitlerem a Stalinem trwała „wojna religijna” – jak mówił Beck – i było wiadome, że przyszłości musi dojść do rzeczywistej wojny niemiecko-rosyjskiej. Hitler w Sowietach widział tereny dla osadnictwa niemieckiej „rasy panów”, natomiast Stalin nie ukrywał, że chce „zwycięstwa socjalizmu” na świecie, a zwłaszcza na terenie Niemiec. Przy czym w opinii Piłsudskiego słaba relatywnie Polska mogła liczyć na wsparcie Zachodu w razie konfliktu z Niemcami i byłaby tego pozbawiona w konflikcie z Rosją

Zamiary Hitlera, uważanego przez Piłsudskiego za opryszka, były dobrze rozpoznane przez polskie kierownictwo. Dlatego w 1933 r. Piłsudski usiłował nakłonić Francję do wywołania wojny prewencyjnej, obalenia Hitlera i zmuszenia Niemiec do przestrzegania postanowień Traktatu Wersalskiego. Kiedy to nie powiodło się Marszałek, dysponując zawartym w 1932 r. paktem o nieagresji z Sowietami, postanowił w ten sam sposób uregulować stosunki z Niemcami. Hitler przystał na polską propozycję chcąc Polaków użyć do realizacji swoich planów.

Kolejną próbę zbrojnego spacyfikowania Niemiec proponował Beck Francuzom w 1936 r., gdy Hitler realizował ryzykowną akcję zajęcia zdemilitaryzowanej Nadrenii. Francja nie podjęła polskiej propozycji.

Plan Hitlera przekształcenia Niemiec w światowe mocarstwo i wojna z Sowietami niosła dla Polski śmiertelne zagrożenie. Rozbicie przez Niemcy potencjalnych sojuszników Polski na Zachodzie zostawiało ją na łasce zbrodniczego hitleryzmu. Wspieranie Hitlera kierującego się chorym rasizmem i stosującego brutalną przemoc, mordy – właśnie zlikwidowano w Niemczech kierownictwo nazistowskiej przecież S.A. – byłoby postępowaniem samobójczym. Zapanowanie totalitarnego hitleryzmu nad totalitarnym komunizmem w niczym nie poprawiało położenia Polski, czyniło je beznadziejnym.

Piłsudski, który zmarł w maju 1935 r. zostawił Beckowi ważną wskazówkę postępowania: „Balansujcie jak długo się da, a gdy się nie da podpalcie świat”. Na początku 1939 r. okazało się, że dłużej balansować się nie da. Podporządkowanie się Niemcom i rezygnacja z suwerenności były niemożliwe nie tylko ze względów emocjonalnych – jak uważa Zychowicz. To był wzgląd jak najbardziej racjonalny i najtrudniejsza oraz najcięższa z możliwych polska realpolitik.

Beck uznał, że nie można dopuścić do utworzenia niemieckiego supermocarstwa. W 1939 r. przygotowania niemieckie do wojny wykonano w 36 procentach. Hitler zdołał sformować 106 dywizji, w części z rezerwistów bez przeszkolenia wojskowego. Miał nieco ponad 4 tys. samolotów (2500 w pierwszej linii), 57 okrętów podwodnych i żadnego lotniskowca. Fatalnie wyglądały zapasy wojenne. Dowiadujemy się z raportu niemieckich służb zaopatrzenia z 31 sierpnia 1939 r., że paliwa lotniczego było na 4,8 miesiąca walki, do silników czołgowych na 4,9 miesiąca, ale olejów silnikowych zaledwie na 2,6 miesiąca wojny. W magazynach armii brakowało 60 proc. amunicji karabinowej, 75 proc. pocisków do dział i aż 95 proc. do działek przeciwpancernych.

Odrzucenie przez Becka podporządkowania się Niemcom i podpisanie aliansu z Anglią oraz rewitalizacja sojuszu wojskowego z Francją przekreśliło strategię Hitlera. Słabością tego pociągnięcia było zawarcie przez Hitlera antypolskiego paktu ze Stalinem. Na szczęście Zychowicz nie mówi, że Beck mógł do tego nie dopuścić przytulając się do Stalina,

„Nieudolny”  Śmigły.

1._Marszalek_Smigly-RydzTrudne zadania w zbliżającym się konflikcie z Niemcami ze względu na dysproporcje sił otrzymały polskie siły zbrojne dowodzone przez marszałka Śmigłego-Rydza.. W latach 1933-1939 Polska wydała na wojsko 5.9 mld zł w tym samym czasie Niemcy przeznaczyły na zbrojenia  51.6 mld marek, tj.  110 mld zł (jedna marka=2,13 zł). Dwadzieścia razy więcej niż Polska! Armia niemiecka nie przeważała nad polską dwudziestokrotnie, jednak jej przewaga w lotnictwie i broni pancernej była ogromna: czterokrotna w samolotach, w czołgach – sześciokrotna.

W 1937 r. w Sztabie Głównym WP opracowano Studium „Niemcy” pt. „Ocena sytuacji strategicznej Polski i Niemiec i wynikających z tej sytuacji możliwości działań obydwóch stron”. Autorzy opracowania sądzili, że niemieckie wojska lądowe będą zdolne do wojny z Polską w 1940 r., nie wykluczano jednak, że może to nastąpić już w 1939 r. Stwierdzano, że celem polskich działań powinna być wspólna z Francją ofensywa na Niemcy. Jednak stan Francji i jej armii nie gwarantowały natychmiastowej reakcji w razie pojawienia się zagrożenia. Dlatego:

Polska musi wytrzymać główny wysiłek niemiecki i przygotować sobie możliwość do strategicznej ofensywy w łączności z Francją.

Władze polskie upatrywały szanse na zwycięstwo dopiero po wypowiedzeniu wojny Niemcom przez sojuszników Polski. Utworzenie koalicji antyniemieckiej było sposobem na „podpalenie świata”, jak zalecał Piłsudski, czyli przekształcenia konfliktu polsko -niemieckiego w wojnę światową. Celem strategicznym Polski było więc doprowadzenie Zachodu do wypowiedzenia wojny Niemcom. W takiej wojnie Hitler musiał przegrać.

W maju 1939 r. dowództwa wojskowe Polski i Francji uzgodniły harmonogram działań w razie wybuchu wojny. W protokole podpisanym przez szefa Sztabu Generalnego Francuskiej Obrony Narodowej gen. Gamelin i ministra spraw wojskowych RP gen. Kasprzyckiego ustalono:

w przypadku agresji Niemiec przeciwko Polsce lub niemieckiej próby zajęcia Gdańska „armia francuska rozpocznie automatycznie działania”, tj.

– natychmiast podejmie akcje bojowe lotnictwo francuskie;

– trzeciego dnia od rozpoczęcia mobilizacji francuskie wojska lądowe podejmą ograniczone działania zaczepne;

– natomiast piętnastego dnia mobilizacji nastąpi ofensywa siłami głównymi armii francuskiej.

W dwa dni po podpisaniu w Moskwie paktu Ribbentrop-Mołotow, 25 sierpnia 1939, Polska zawarła układ o wzajemnej pomocy z Wielką Brytanią. Strony układu zobowiązywały się do udzielenia sobie natychmiastowej pomocy w razie agresji innego państwa. W tajnym protokole precyzowano, że agresorem mogą być Niemcy. Ustalono, że wspólne działania stron mają zagwarantować bezpieczeństwo także Belgii, Holandii, Litwie, Łotwie i Estonii. Określono też relacje z Rumunią, sojuszniczką Polski, której Anglia udzieliła gwarancji bezpieczeństwa. W trakcie rozmów sztabowych wojskowi polscy i brytyjscy dokonali wymiany informacji, w tym o brytyjskiej pomocy dla Francji i ustalili formy współdziałania sił powietrznych obu państw.

Zadania stojące przed siłami zbrojnymi RP dowodzonymi przez marszałka Śmigłego były następujące:

– uniemożliwić Niemcom stworzenie faktów dokonanych na terenie Wolnego Miasta Gdańska;

– w razie agresji na Polskę zachować jak najdłużej zdolności bojowe i sprawność armii w obronie;

– podjąć kontrofensywę po rozpoczęciu ofensywy sojuszników na Zachodzie.

W planie operacyjnym „Zachód” opracowanym wg koncepcji Marszałka Śmigłego, zakładano wykonanie manewru odwrotowego połączonego z wielofazową obroną terytorium państwa na kolejnych liniach oporu. Zastosowanie działań manewrowych miało uchronić polskie siły przed zniszczeniem. Nie było to łatwe skoro manewr miało wykonywać wojsko nie posiadające nowoczesnych środków transportu walczące z przeciwnikiem dysponującym przewagą w lotnictwie i czołgach. Do tego ze względu na ukształtowanie granic przyjęta dyslokacja narażała całość polskich sił na działania w warunkach okrążenia. Marszałek Śmigły określił to jako „podstawowy absurd operacyjny”. Jednak nie można było inaczej wytyczyć linii obrony. Przesunięcie jej w głąb kraju, np. za linię Wisły, pozwoliłoby Niemcom łatwo opanować Pomorze, Wielkopolskę i Śląsk. Hitler mógłby ogłosić, że Polacy oddali bez walki sporne tereny. Przy silnej tendencji do „ratowania pokoju” w Paryżu i Londynie mogłoby dojść do powtórki z konferencji monachijskiej.

Polskie dowództwo przyjęło trudny do wykonania plan obrony. Wysunięte nad samą granice główne siły polskie miały stawić zdecydowany opór, aby w momencie powiększającej się przewagi wroga przerwać bitwę i wycofać się na nową linię obrony. W ten sposób unikając bitwy walnej i uniemożliwiając Niemcom rozbicie sił własnych zamierzano cofać się w kierunku południowo-wschodnim do granicy z sojuszniczą Rumunią, przez którą miało docierać z Zachodu zaopatrzenie dla walczącej Polski.

Niemiecki zamiar wojenny określał plan operacyjny „Fall Weiss”. Hitler zakładał, że działania wojenne w Polsce będą miały charakter izolowanego pojedynku, a siły polskie – jak przewidywał – skoncentrowane na zachód od Wisły zostaną w krótkiej kampanii zniszczone. Niemieckie dowództwo sądziło, że Wojsko Polskie zastosuje obronę miejscową i da się okrążyć. Szybkość działania wojsk niemieckich miała sprawić, że  sojusznicy Polski nie zdążą podjąć kontrakcji i tym samym Niemcy unikną wojny z Anglią i Francją.

Polski plan wojny zakładał, że ruch odwrotowy wojsk zacznie się od północy. Najpierw zaczną się wycofywać wojska wysunięte najbardziej na północ, poczynając od Armii „Pomorze”. Ostatnią w odwrocie miała być znajdująca się na południowym skrzydle obrony Armia „Kraków”. Niestety w wyniku błędu dowódcy usytuowana w centrum obrony Armia „Łódź” nie wykonała właściwie nałożonych na nią zadań. Niemcom udało się rozerwać polską obronę. To sprawiło, że Armia „Kraków” zagrożona okrążeniem musiała wycofać się jako pierwsza. Nie powiodła się też próba odtworzenia obrony w rejonie centralnym. Wiele wówczas wskazywało, że doszło do katastrofy polskiej obrony. Był to najgorszy dla Polski okres walk. Jednak polskie załamanie nie było oczywiste dla Niemców.

W dniu 3 września Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Polska osiągnęła swój cel strategiczny. Dla Niemiec był to ciężki cios. Tłumacz Hitlera Carl Schmidt wspominał, że w kancelarii Rzeszy zapanowało przerażenie, po decyzji Anglii i Francji. Jeśli przegramy wojnę niech Bóg ma nas w swej opiece – miał biadolić Goering. Na Zachodzie trwały już francuskie przygotowania do ofensywy, a intensywność działań w Polsce nie pozwalała Hitlerowi na przerzucanie wojsk na zachód. Co więcej zdając sobie sprawę, że Polacy prowadzą działania unikając zniszczenia niemieckie dowództwo musiało opracować inny plan wojny. Założono nowe okrążenie w celu zniszczenia sił polskich na wschód od Wisły. To oznaczało, że Wehrmacht nie był w stanie zrealizować planu „Fall Weiss”.

Dla odzyskania inicjatywy strategicznej i powstrzymania ofensywy niemieckiej za Wisłę Naczelny Wódz wyraził zgodę na wykonanie kontruderzenia określanego jako bitwa nad Bzurą. Armie „Poznań” i „Pomorze” dowodzone przez gen. Kutrzebę wykonały takie uderzenie i wiążąc w centrum frontu większość sił wroga mimo pewnych nieporozumień zrealizowały zamiar Naczelnego Wodza.

W tym czasie polski sztab pracował nad planem kolejnej fazy wojny. Został on opracowany w okresie miedzy 8-11 września. W drugiej fazie działań polskie dowództwo planowało obronę na kolejnych liniach: I – od granicy z Węgrami linią Sanu do środkowej Wisły, następnie w kierunku Brześcia n. Bugiem i na Polesie. Po jej ewentualnym przerwaniu II linia biegła obejmując Lwów i rzekę Bug do Brześcia. Ostatnia III linia obejmowała tzw. przedmoście rumuńskie, teren woj. stanisławowskiego, z obroną na rzece Dniestr.

„Egzotyczny sojusz”.

W dniu 12 września 1939 odbyła się w Abbeville brytyjsko-francuska konferencja, na której zdecydowano o wstrzymaniu ofensywy na Niemcy. Gen. Gamelin zaproponował, aby planowaną ofensywę przesunąć o kilka dni. Francuski wojskowy wskazywał, że istnieje konieczność zgromadzenia większej ilości ciężkiej artylerii. Zapewnił, że siły francuskie będą gotowe do ataku 21 września. Zaakceptowano tę propozycje. Szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz wspomina:

W dn. 16 września szef francuskiej misji, gen. Faury oświadczył mi, że wysłał do swych władz raport, w którym stwierdził że sytuacja na froncie naszym ulega poprawie i że o ile będziemy mieli kilka dni czasu na przeprowadzenie wydanych zarządzeń to potrafimy się utrzymać w Małopolscy wschodniej i skupić tam znaczniejsze siły, co stworzy nam nowe możliwości działania. Równocześnie jednak podał mi do wiadomości, że otrzymał zawiadomienie, iż rozpoczęcie ofensywy na zachodzie ulegnie kilkudniowej zwłoce (na 20 dzień mobilizacji tj. 21 września) gdyż przygotowania nie zostały jeszcze zakończone. (W. Stachiewicz, „Pisma. Tom II, Rok 1939, Instytut Literacki Paryż 1979, s. 193.)

A więc wbrew powszechnym opiniom Alianci poinformowali Polskę o podjętych decyzjach. Generał Stachiewicz ze swej strony nie miał wątpliwości, że polska obrona wytrwa do daty podanej przez francuskiego generała. Istniała nadal szansa na zwycięstwo w wojnie z Niemcami.013

W Polsce wraz z trwaniem walk następował przełom moralny i opór tężał. Jednocześnie spadała intensywność działań Luftwaffe, która poniosła duże straty. Wyczerpywała się siła niemieckich jednostek pancernych. Niemcom kończyły się zapasy, np. benzyny i ropy. Niemieckie siły zbrojne były potężne, ale ich skuteczność bojowa nie przekraczała trzech miesięcy. Tymczasem ustępowała po polskiej stronie panika i zamieszanie z pierwszego tygodnia wojny. Na zapleczu frontu, na terenach wschodnich województw RP zaczęła funkcjonować administracja, uruchamiano ewakuowane fabryki, masy rezerwistów (ponad 500 tys.) trafiły do ośrodków odtwarzania i formowania jednostek wojskowych. W drugim tygodniu wojny na terenach wschodnich RP wykonano gigantyczną pracę organizacyjną. W rękach polskich znajdowała się duża część terytorium państwa na którym były siły i środki do prowadzenia wojny – po 14 września ilościowo siły znajdujące się na zapleczu frontu były większe od wojsk zaangażowanych bezpośrednio w działania wojenne na froncie. W tym czasie ruszyło też zaopatrzenie w uzbrojenie i sprzęt z Zachodu. Jeszcze 4 września rząd Rumunii wyraził zgodę na transporty broni kierowane przez jej terytorium dla walczącej Polski. Dzień później taką samą decyzję podjął rząd Jugosławii, a następnie rząd Grecji. Do portów rumuńskich zmierzały statki wiozące z Anglii samoloty, a w Marsylii trwał załadunek czołgów, dział, samochodów i amunicji.

W dniu 17 września 1939 sytuacja uległa jednak radykalnej zmianie. Do Hitlera dołączył Stalin i wojska sowieckie zalały wschodnie tereny Polski uniemożliwiając Polakom walkę z Niemcami.

Nie ustalimy, czy 21 września Polska doczekałby się ofensywy sojuszników na zachodzie. Nie możemy jednak stwierdzić, że na pewno by jej nie było. Gdyby więc do ofensywy doszło, to klęska Niemiec byłaby natychmiastowa. Nie byłoby II wojny światowej i jej zbrodniczych skutków. Nie ulega też wątpliwości, że polska obrona trwałaby, gdyby interwencji sowieckiej nie było.

Skuteczność i honor.

09. lotnicyPiotr Zychowicz rozsnuwając swoje fantastyczne opowieści wielkomocarstwowe zadeklarował się jako zwolennik makiawelizmu, odrzucenia moralności w polityce na rzecz jej skuteczności.

Polityka jak każda działalność człowieka może być skuteczna i nieskuteczna. Bywa też moralna i z moralnością sprzeczna. Bez wątpienia może być polityka nieskuteczna i niemoralna, a często może być skuteczna, chociaż moralności pozbawiona. Piotr Zychowicz chciałby zapewne, aby polska polityka była skuteczna i moralna, ale jeśli miałaby być zgodna z moralności, ale nieskuteczna, Zychowicz mówi – odrzucam moralność, precz z honorem pułkownika Becka, wybieram amoralny sojusz z opryszkiem Hitlerem, a jak się wzmocnię, to go niespodziane palnę w łeb pałką i ja będę zwycięzcą. Takiej pokrętnej postawy Polak zaaprobować nie może.

Zychowicz nie rozumie też, że społeczeństwo polskie przyjęłoby konszachty Becka z Hitlerem jako kapitulację. Beck zostałby okrzyknięty zdrajcą. Sił politycznych godzących się na status wasala Niemiec nie było. Trudno powiedzieć co by się stało, gdyby w marcu 1939 r. minister Beck pojechał do Berlina i przyjął żądania niemieckie, ale wiadomo, że w tym czasie w Polsce wrzało. Rozpowszechniano plotki, że Beck zdradził kraj i planuje podpisać kapitulację. Gdyby więc Beck podjął jakaś grę z Hitlerem to w Polsce wybuchłyby manifestacje i rozruchy. Tylko przemocą mógłby rząd próbować przetrwać u władzy. Polak musiałby strzelać do Polaka. Nie wiadomo czym by się to skończyło, może np. tak jak w Jugosławii. Rząd w Belgradzie w następstwie niemieckiego ultimatum 25 marca 1940 r.  przystąpił do Paktu Trzech co wywołało niezadowolenie ludności i wojska oraz ostrzeżenia ze strony Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W dwa dni po tym, 27 marca, doszło do zamachu stanu. Powołano nowy rząd, który natychmiast zerwał porozumienie z Niemcami i 1 kwietnia zawarł układ o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim.  W pięć dni później, 6 kwietnia 1941 r., wojska niemieckie, włoskie i węgierskie najechały na Jugosławię. Osamotniona Jugosławia poniosła klęskę.

Do tego opowiedzenie się za tym, co jest moralne, a Piotrowi Zychowiczowi wydaje się nieskuteczne nie jest tak oczywiste, jak on sadzi. W planowaniu działań wojennych, ale podobnie jest przecież w polityce, wyróżniamy trzy horyzonty skuteczności: taktyczny – bezpośrednie starcie na polu bitwy, operacyjny – przeprowadzenie kampanii i strategiczny – zrealizowania własnej strategii . Znamy pojęcie tzw. pyrrusowego zwycięstwa osiągniętego nadmiernym kosztem, np. z dużymi stratami, nieproporcjonalne do osiągniętych efektów lub efektywnego, lecz z negatywnym dla zwycięzcy następstwem. Król Epiru Pyrrus toczył wojnę z Rzymem i po wygranej bitwie miał powiedzieć do gratulujących mu podwładnych: „Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony„.

A ponadto o skuteczności danego działania nie rozstrzygają sukcesy taktyczne – wygrane bitwy, a nawet operacyjne – zwycięskie kampanie, ale osiągniecie celu założonego w strategii. Biorąc ten wzgląd pod uwagę nie ulega wątpliwości, że Hitler strategicznie przegrał, a Beck wygrał, prawda, że za wielką cenę i że długo trzeba było czekać. Ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski 22 grudnia 1990 r. złożył urząd na ręce nowo zaprzysiężonego prezydenta RP Wałęsy i uroczyście przekazał mu insygnia władzy państwowej. Jednak w strategicznym wymiarze zgodna z moralnością postawa Becka, a nie amoralna polityka Hitlera, okazała się skuteczna.

*****

Polska od września 1939 r. uczestniczyła w wojnie koalicyjnej. Przegrana kampanii w Polsce nie oznaczała końca wojny. Prezydent RP i Naczelny Wódz nie podpisali kapitulacji. Władze RP przewidując niekorzystny obrót spraw jeszcze przed wybuchem wojny zawarły umowę z Francją na formowanie Wojska Polskiego w tym kraju. Prezydent, rząd RP i Naczelny Wódz przekraczający granicę sojuszniczej Rumunii mieli prawo sądzić, że ciągle kierują państwem prowadzącym wojnę z Niemcami. Nie mogli przewidzieć, że zostaną podstępnie internowani. Ale nawet po tym prezydent Mościcki nie wahał się przekazać urząd zdając sobie sprawę, że jego obóz władzę straci. Marszałek Śmigły po odwołaniu ze stanowiska Naczelnego Wodza (został nim gen. Sikorski) zorganizował swoją ucieczkę z miejsca internowania, przedostał się do okupowanego kraju. Przekroczenie przez niego granicy 17 września 1939 r. na pewno nie wynikało z tchórzostwa.

W 1939 r. dzięki postawie i skutecznej polityce rządu RP powstała koalicja do unicestwienia ludobójczego systemu niemieckiego narodowego socjalizmu. Zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie II wojny światowej potwierdziły słuszność polskich decyzji sprzed wybuchu wojny. Polska nie splamiła się współpracą z Hitlerem, a także z drugim masowym mordercą Stalinem. Mimo podpisanego pod naciskiem Anglii układu Sikorski – Majski nie pozwolił na to Katyń.

Nie było winą władz polskich w 1939 r., że po wojnie Polska została zdradzona przez sojuszników i oddana w niewolę Sowietów. To co się stało w Jałcie nie przekreśla dumnych słów ministra Józefa Becka:

My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.

W książce Zychowicza jest scena, jak polski żołnierz trafia na truchło Lenina, nadziewa jego głowę na szablę i z takim trofeum biega po Moskwie. Lenin był wyjątkową kanalią i zbrodniarzem, ale nie wyobrażam sobie, aby polski żołnierz mógł bezcześcić zwłoki. Skoro jednak taki opis powstał w głowie Autora książki o „pakcie” to nie dziwi mnie, że nie zrozumiał on całokształtu postawy pułkownika Józefa Becka.

……………………………………………………………………………………..

Profesor Feliks Koneczny jeszcze w 1918 r. stwierdził, że Polacy są jedynym chyba narodem w Europie, który uznaje moralność za podstawowe kryterium w uprawianiu polityki. Zalecam panu Zychowiczowi zamiast wspierania się myślą Nicolo Machiawellego przestudiowanie, z uwagą, dzieła Konecznego „Polskie Logos i Ethos” – naprawdę warto.

Polska to kraj lekkoduchów, megalomanów, awanturników i ludzi bez poczucia odpowiedzialności. … To państwo nieświadome swej słabości, kierowane przez ludzi lekkomyślnych, nie zdających sobie sprawy z niebezpieczeństwa, na jakie narażają kraj i naród.” Te słowa wyglądają jakby pochodziły z książki Piotra Zychowicza, a napisał je dr Joseph Goebbels, we wrześniu 1939 r.!

0

Szeremietiew

Jaki jestem każdy widzi (każdy kto zechce).

200 publikacje
107 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758