"Polska bez Ojczyzny


Przed laty, kiedy byłem jeszcze uczniem liceum, zorganizowałem w swoim mieszkaniu "Noc listopadową". Zaproszone koleżanki i koledzy czytali wiersze i fragmenty polskich klasyków, a późnym wieczorem poszliśmy na cmentarz, zapalić znicze, upamiętniające wybuch powstania listopadowego. 


Nasz młodzieńczy, idealistyczny patriotyzm doskonale wpisywał się w kult niepodległościowej tradycji, pielęgnowanej w czasach peerelowskiego mroku i beznadziei.Temat heroicznych powstań był nawet tolerowany przez komunistyczną propagandę, tak by nie drażnić uśpionych, wolnościowych aspiracji. Podział był dość oczywisty i prosty: my mieliśmy swoją historię wyzwoleńczych zrywów, prawo do cichego czczenia bohaterów, sprawujących rząd polskich dusz; oni mieli władzę i kontrolę nad ponurą rzeczywistością, akceptując naszą odporność na systematyczną sowietyzację.


Ten układ sił zachwiał się po ogłoszeniu upadku komunizmu w 1989 roku. Daliśmy się nabrać na otwarte granice, zapełnione półki sklepowe, twardą walutę, zachodni blichtr, światło i gwar, który ożywił siermiężne ulice realnego socjalizmu. Mało kto dostrzegał, co wydarzyło się przy okrągłym stole; odzyskanie swobód obywatelskich było tak oszałamiające, że nie dostrzegaliśmy, kto pociąga za sznurki marionetkowej demokratyzacji.


Wszystko, co wydarzyło się później nie mogło być przypadkowe. Wygaszanie żaru patriotycznych uczuć było utrudnione, dokąd żył i nauczał Jan Paweł II – nie tylko Błogosławiony, ale i wielki polski Patriota. Po jego śmierci nic już nie stało na przeszkodzie, by uderzyć w niezłomną tradycję umiłowania Ojczyzny, oddawania hołdu bohaterom i pielęgnowania wolności. 


Kto pierwszy dał się podpuścić? Może łże elity, artyści i intelektualiści, nagle zniesmaczeni romantyzmem, straszeni "wampirem ojczyzny" i zmorą polskiej martyrologii? Stąd był już tylko krok do zanegowania sensu wszystkich powstańczych zrywów, z najbardziej przykrym atakiem na dowódców Powstania Warszawskiego, kwestionującym ofiarę życia najszlachetniejszej i najlepiej wykształconej części polskiej młodzieży. Może to nie elity były pierwsze, może podszepty do zmiany narodowej mentalności zaczęły się sączyć z ust kłamliwych dziennikarzy, podchwytujących w lot "właściwy ton" medialnej narracji?


Nie ważne, kto był pierwszy, ważne, że doszło do stłamszenia polskiej duszy i przekształcenia buntowniczego, słynnego na cały świat polskiego serca w bezmyślną pompę codziennych wiadomości, braku emocji i bezideowej krzątaniny. Ta zakrojona na szeroką skalę operacja wypalania patriotycznych naleciałości z poprawnej politycznie krainy czwartego rozbioru Polski, pozbawia większość jej mieszkańców ochoty i sił na jakikolwiek sprzeciw i racjonalny bunt, właściwy wolnym ludziom.


O sukcesie tej operacji zniewalania świadczą współczesne "Polaków nocne rozmowy". Mój przyjaciel otrzymał w jej trakcie ojcowską radę seniora rodu: "Wiesz, te wszystkie powstania, niepotrzebne zrywy i bijatyki do niczego nie były nam potrzebne. Garstka szlachty i elit rozniecała, z góry skazane na niepowodzenie szarpaniny, a śmiertelne tego konsekwencje ponosili prości ludzie, chłopi i biedota. Nic to nie dało." Tę logikę "przeciętnego obywatela" wspiera obojętność współczesnej "śmietanki", zachłyśniętej europejskością i zajętej wypełnianiem, przydzielonego jej garnuszka wolności.


W kontekście takiej mentalności, trudno się dziwić, że nie głosowano na Prawo i Sprawiedliwość, w obawie, że Jarosław Kaczyński "doprowadzi do wojny z Rosją". Protesty w sprawie metodycznego blokowania "Marszu Niepodległości" jedenastego listopada też wydają się bardzo niewyraźne: no bo właściwie po co tam się pchać, drażnić rząd i Moskwę? Najrozsądniej zostać w domu!


Zamiast pielęgnować pamięć o polskich powstańcach, odnajdywać zapomniane i nieznane groby żołnierzy wyklętych, stawia się pomniki najeźdźcom. Mało kogo to interesuje, ponieważ modna jest tylko teraźniejszość, święty spokój i pozbawiona wzlotów "kolorowa niepodległa" przyszłość. Ta najbliższa, bo kraj bez historii i bez szacunku dla tych, którzy za jego wolność oddali życie wielkiej przyszłości nie ma. "

 

Autor: Nessun Dorma – "Polska bez Ojczyzny"

——-

 

"Kto pierwszy dał się podpuścić? Może łże elity, artyści i

intelektualiści, nagle zniesmaczeni romantyzmem, straszeni "wampirem ojczyzny" i zmorą polskiej martyrologii?

*** Oni nie dali się podpuścić. Oni po prostu zdjęli maseczki. Wyszyly paskudne mordy.

Dowcip polega na tym, ze brak Ojczyzny, a więc suwerennego bytu politycznego, jest cholernia drogą rzeczą.

Różnica jest taka jak między posiadaczem klubu tenisowego a podąjacym pilki graczom.

Bez Ojczyzny broniącej Twoich gospodarczych interesów, będziesz zawsze pilki podawać. Możesz oczywiscie awansować na babcię klozetową.
Ci seniorzy napompowani taką mądroscią nie zdają sobie sprawy z tego, że skazuają dzieci wlaśnie na … wyżej wymienione joby. No zostanie z czasem wasserpolacken. Paskudne życie.

Przy okazji warto Reymonta poczytać, Ziemia Obiecana.
http://literat.ug.edu.pl/ziemia/index.htm

FRITZ 0 1842  | 09.11.2011 16:23|

 
—–
 
żródło: