Były lider Solidarności Janusz Śniadek zwrócił uwagę, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji "niczym nie różni się od Radiokomitetu i telewizji Szczepańskiego". Demonstrujący, słysząc te słowa, zaczęli skandować: "Jeszcze gorzej".

W portalu stefczyk.info Janusz Śniadek rozwija swą myśl: "Sama konieczność, że Polacy muszą, tak jak kiedyś, wychodzić na ulicę, żeby domagać się swych praw, w tym wypadku prawa do pluralizmu medialnego, do istnienia telewizji katolickiej, to jest powrót bez mała do czasów PRL-u. (…) Jestem przekonany, że tej śnieżnej kuli protestów, która się toczy, nie da się już zatrzymać, że ona będzie rosła".

"Nie damy się lekceważyć ani przez rząd, ani przez jego marionetki nazywane Krajową Radą Radiofonii i Telewizji – mówił podczas demonstracji w Lublinie europoseł Mirosław Piotrowski. – Nie tak dawno rządząca Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, która lekceważyła robotników, została przez tych robotników zmieciona. Teraz Platforma, która nazywa się Obywatelska, musi pamiętać, że również przez tych obywateli może zostać zmieciona".

Wynotowałem te fragmenty wypowiedzi, w których porównano dzisiejszą rzeczywistość społeczna i polityczną do czasów komunizmu. Czy te porównania są uprawnione? Czy po 22 latach przemian wracamy do niechlubnych tradycji budowy państwa totalitarnego? – Jeszcze parę lat temu wyraziłbym różne wątpliwości i zastrzeżenia. Dzisiaj przychylam się do słów wypowiedzianych na demonstracjach w Gdańsku i Lublinie.

Mamy do czynienia z monopolem, który informację zamienił w propagandę posługującą się środkami manipulacyjnymi podobnymi do tych z epoki PRL. Trzy główne stacje telewizyjne, jednolite w treści, kształtują dziś świadomość kilkunastu milionów Polaków, podczas gdy względnie wolna prasa oraz internet docierają do dziesięciokrotnie mniejszej ilości osób.

Telewizja Trwam, nadająca na multipleksie cyfrowym, będzie miała szansę rozbić ten jednolity front ideologiczny. Obóz rządzący wie o tym, więc próbuje nie dopuścić do koncesji. W interesie Polaków, także tych, którzy są krytyczni wobec o. Tadeusza Rydzyka, jest osiągnięcie stanu, w którym główne nośniki informacyjne przekazują różne treści. Tego wymaga się od państwa demokratycznego. Dyktuje nam to zwykłe poczucie sprawiedliwości.