POLSKA
Like

Plakat Marszu Niepodległości w szkole – ciąg dalszy nastąpił

05/11/2013
1514 Wyświetlenia
19 Komentarze
6 minut czytania
Plakat Marszu Niepodległości w szkole – ciąg dalszy nastąpił

W moim pierwszym tekście, z czwartku 31 października, opisałem historię, podjętej przeze mnie w LO im. J.W. Goethego w Warszawie, próby zawieszenia plakatu zapraszającego na tegoroczny Marsz Niepodległości. Sprawa miała się wyjaśnić wczoraj (tj. w poniedziałek, 4.11.2013 r.) i wyjaśniła się – tak, jak niestety można się było tego spodziewać, na moją niekorzyść. No, ale od początku.

0


Marsz Niepodległości 2013

Dziś rano, zgodnie z tym, co ustaliłem z Panem wicedyrektorem udałem się w towarzystwie przyjaciela do gabinetu Pani dyrektor, gdzie miałem odbyć dyskusję na temat plakatu. Niestety Pani dyrektor była nieosiągalna przez kilka przerw i dopiero przed czwartą lekcją udało mi się odbyć rozmowę.

Pani dyrektor nie zgodziła się. Na jej kategoryczne nie odpowiedziałem paroma argumentami. Przede wszystkim dlaczego? Usłyszałem, że szkoła powinna być apolityczna (a jakby już plakat powiesić, na pewno osoby z innych opcji politycznych przyszłyby na skargę…) i że na pewno nie powinny w niej wisieć plakaty Marszów, gdzie – tu cytat – „można dostać tylko w papę”… To dlaczego wisiała tzw. „antyfaszystowska” wystawa? Pani stwierdziła, że nie widzi nic złego w antyfaszyzmie i że nawet jej dziadek zginął w Oświęcimiu! Nieprawdopodobny argument, nie sądzisz Drogi Czytelniku? A na moją odpowiedź, że w „papę” można dostać co najwyżej od policji, która jest głównym prowodyrem wszystkich zajść na Marszach, usłyszałem, że „nie będziemy na ten temat dyskutować”.

Na przypomnienie niemieckiego obozu koncentracyjnego odpowiedziałem, że mój dziadek stryjeczny uratował wiele istnień ludzkich z Auschwitz i nawet zginął podczas jednej ze swoich misji. A mój dziadek Kazimierz siedział w komunistycznym więzieniu. Na to wszystko usłyszałem, że w takim razie dlaczego nie chcę „antyfaszystowskiej” wystawy w szkole? I dlaczego niby krytykuję „antyfaszystów”? To chyba oznaka, że narodowcy podpisują się obiema rękami pod faszyzmem…

Po paru kolejnych długich minutach, kiedy nie dane mi już było dojść do słowa (i przy okazji zarzucono mi, że się „podniecam i nakręcam”) miałem dość i grzecznie się pożegnałem, na odchodne słysząc „ty chyba nic nie rozumiesz…”.

Sytuację pozostawiam do oceny. Rzadko zdarzają się takie sytuacje, kiedy brakuje mi słów do opisania jakiejś sytuacji, ale dzisiaj jest ten dzień. Jednak, to jeszcze nie koniec historii pt. „Promocja Marszu Niepodległości w szkole im. J.W. Goethego” (na końcu dodałbym jeszcze – „i jej konsekwencje”).

Godzinę później dowiedziałem się od Pani wychowawczyni, że moje zachowanie było karygodne! Że zachowywałem się podczas rozmowy arogancko i na domiar wszystkiego wyszedłem z gabinetu Pani dyrektor trzaskając drzwiami! Po krótkiej rozmowie z Panią wychowawczynią, którą starałem się przekonać do tego, że wcale tak nie było, myślałem, że to już koniec na dzisiaj… Ale nie.

Dwie godziny później Pani wychowawczyni znowu mnie „zahaczyła” – miała w rękach podartą wlepkę Marszu Niepodległości 2013. Oczywiście – to na pewno ja ją nakleiłem! A jak jeszcze raz się to powtórzy, będę czyścił ściany i okna w całej szkole ze wszystkich wlepek.

A teraz kilka słów wyjaśnienia w sprawie tych dwóch sytuacji. Aroganckie zachowanie i trzaśnięcie drzwiami? Nic takiego nie miało miejsca, na co mam świadka. Podczas trwania rozmowy z Panią dyrektor obaj z przyjacielem zachowywaliśmy się najbardziej spokojnie, jak było to możliwe. Nikt ani razu nie podniósł głosu, nie przerywaliśmy Pani dyrektor, kiedy miała coś do powiedzenia. Wyszliśmy tylko i wyłącznie z powodu zbliżającego się końca przerwy i tego, że nie mieliśmy ochoty wysłuchiwania morałów o tym, jaki to Marsz Niepodległości jest zły, a jacy to tzw. „antyfaszyści” są nieskazitelni. Po raz kolejny podkreślam – opuściliśmy gabinet po uprzednim spokojnym komunikacie, że go opuszczamy i zrobiliśmy to w spokoju, mówiąc do widzenia.

Co do wlepki – tak się składa, że doskonale wiem do kogo należała (a to dla mnie ważne, bo z początku byłem prawie pewien, że to jakaś prowokacja). Ale myślę, że szkoła również doskonale wie, kto ją nakleił. „Dlaczego?” – ktoś zapyta. Powód jest prosty – wiele warszawskich liceów, w tym liceum im. J.W. Goethego posiada na terenie szkoły kamery. W portierni na parterze wszystkie ruchy uczniów są doskonale śledzone na bodajże 10 monitorach. Kamery są wszechobecne – na wszystkich korytarzach, w łazienkach. Czy to nie daje do myślenia? Nikt mi nie wmówi, że po przejrzeniu materiału z kamer nie znaleziono by sprawcy tego wątpliwego przewinienia. Znalazł by się na pewno. Ale po co? Lepiej zrzucić całą winę na ucznia, który nie kryje się z poglądem, że w Polskiej szkole powinien wisieć plakat Marszu Niepodległości. A skoro nie udało mu się powiesić plakatu, na pewno grasuje po szkole i na złość Pani dyrektor rozkleja wlepki o takiej samej treści!

Komentarz, jak już mówiłem, pozostawiam Czytelnikom. Ja tylko zadaję sobie pytania… Co to za szkoła? I czy to jeszcze polska szkoła…

0

Ryszard Mocot

11 publikacje
10 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758