Bez kategorii
Like

Pierwsza korzyść bycia bezdomnym

03/04/2012
440 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Ostatnio pisałem o tym, że nawet jak się przyznam do roszczeń taksiarza to on nie ma jak tych pieniędzy ściągnąć. Mało tego, nic mi za to nie grozi. Dzisiaj opiszę jak 3 krotnie, zupełnie legalnie, uniknąłem płacenia mandatów drogowych.

0


Jestem jakieś 1800 zł do przodu.

Angażując się w działalność dziennikarza śledczego przy realizacji filmu dokumentalnego www.biurwoland.pl (premiera znowu się przesuwa), ludziom z różnych środowisk nadepnęliśmy na odciski. Przywołam tutaj sytuację opisywaną już na moim blogu, gdy udałem się na licytację komorniczą w Malmie, gdzie powiązany z mafią włoską Giorgio Cozzolino za pomocą tasaka i siekiery przegonił licytujących, a pracownicy zabarykadowali się w damskiej ubikacji.

Omawiany wpis:
www.kamilcebulski.pl/co-nalezy-zabrac-ze-soba-na-licytacje-malma-ciag-dalszy/

Sytuacja ta była katalizatorem tego, co zamierzałem od dłuższego czasu zrobić. Wchodząc do różnych instytucji, firm itp. często trzeba się wylegitymować z dowodu, w którym znajduje się adres. Ponieważ nie do końca uśmiechało mi się podawać adres ludziom powiązanym z mafiom najzwyczajniej na świecie zostałem bezdomnym. Wymeldowałem się i wyrobiłem dowód osobisty bez adresu.

W związku z brakiem meldunku nie odnotowałem przez 9 miesięcy żadnych niedogodności. W tym czasie zakładałem rachunek bankowy i rachunek maklerski, aby kupić jedną akcję UniCredit i pojawić się na walnym we Włoszech. W tym czasie założyłem też kolejną spółkę z o.o. z grupy ASBIRO, a także Fundację Absolwentów ASBIRO. Zrobiłem to i wiele innych rzeczy i nigdzie nie było problemu, byłem tylko proszony ustnie lub pisemnie o podanie adresu gdzie mieszkam. Chociaż nie do końca. Chodziło o to, abym podał adres pod którym zobowiązuje się odbierać korespondencje, która będzie dla mnie wiążąca.

Idąc za ciosem złożyłem wniosek o wymianę prawa jazdy także bez adresu. Tutaj pokazały się schody, gdyż pomimo tego, że sąd zmusił już kilkadziesiąt urzędów komunikacji w Polsce do wydawania takich praw jazd to Jędrzejowski urząd w osobie naczelnika Kazimierza Michalskiego mi odpowiedział “wyroki tych sądów mnie nie wiążą, mam je w dupie”. Cóż pozostało zrobić, zwyzywałem “wieśniaka z PSL”, a nagranie z jakże kwiecistymi słowami wypuszczę jak będą wybory, gdyż wyobraźcie sobie, że taki burok jest w jakiejś tam radzie miasta czy coś. Ale to temat na kiedy indziej.

Plan był taki, aby złożyć wniosek, odwołać się, potem drugi raz i po półtora roku bym miał takie prawo jazdy. Potem wpadłem na pomysł, aby złożyć wniosek o prawo jazdy w Warszawie na Bielanach, gdyż ten urząd jako pierwszy przegrał w sądzie. Wystarczyło się na 2 minuty zameldować na bielanach, aby pod ten urząd podlegać, nawet już z kolegą się umówiłem na taki trik. Zrezygnowałem jednak, gdyż w międzyczasie okazało się, że dzięki takim zabiegom przestałem płacić mandaty, gdyż policjanci popełniali błędy proceduralne.

Artykuł o wydawaniu prawa jazdy bez adresu:
www.zw.com.pl/artykul/423477.html

Najpierw kilka słów o procedurze. Policja zatrzymuje cię za to, że nie masz pasów i chce ci wystawić mandat. Możesz ten mandat przyjąć lub nie. Jeżeli przyjmiesz to płacisz, jak nie zapłacisz to komornik. Jeżeli nie przyjmiesz (ja nigdy nie przyjąłem jeszcze) to wracasz do domu, a po około miesiącu dostajesz wezwanie na policje, aby się zjawić i złożyć zeznania, co się stało, dlaczego nie przyjąłeś itp. opisujesz po postu Twoją wersje. Policja z Twojego miasta wysyła to do policji gdzie było wykroczenie, a ta wraz z ich wersją wysyła do sądu. Po około 3 miesiącach dostajesz z sądu wyrok, że jesteś skazany i masz zapłacić tyle i tyle. Do takiego automatycznego wyroku, możesz wnieść sprzeciw (odwołać się). Jeżeli tak zrobisz to odbywa się normalna sprawa ze świadkami itp.

Procedura opisana powyżej dotyczy ludzi zameldowanych w Polsce na stałe. Dla obcokrajowców lub nie posiadających stałego miejsca pobytu w Polsce, jest inna procedura. Jeżeli taka osoba przyjmuje mandat to płaci go na miejscu policjantowi, a jeżeli mandatu nie przyjmuje to jest przez policję zawieziona do najbliższego sądu, gdzie pewnie po kilku godzinnym oczekiwaniu odbywa się rozprawa w trybie przyspieszonym i taki człowiek opuszcza salę rozpraw z wyrokiem. Nie wiem co się dzieje dalej, bo w internecie nie pisze, a sam nie przeżyłem. W jednych miejscach pisze o areszcie zamiast płacenia, w innych, że rekwirują paszport dopóki się nie zapłaci. Nie wiem, a nie chce zgadywać. Proszę was o pomoc.

I teraz dochodzimy do sytuacji w której policjant bierze moje prawo jazdy i zakłada, że adres tam umieszczony jest miejscem mojego stałego pobytu. Gdyby się zapytał to mu odpowiem, że tak nie jest, ale nigdy nie pyta. Gdy mówię, że nie odbieram mandatu robią tam swoje notatki i tyle. Proszą o dowód, aby spisać PESEL, ale dowodu oczywiście nie mam przy sobie, więc podaję z pamięci. Gdybym woził dowód to by zobaczyli, że nie ma adresu i by się zastanowili.

Policja dalej idzie procedurą, tak jakbym miał zameldowanie. Na adres z prawa jazdy, gdzie kiedyś mieszkałem przychodzi policjant zostawić wezwanie na komendę. Dostaje wtedy potwierdzenie wymeldowania. Dosłownie jak w piosence Kukiza “Przyszła żandarmeria: gdzie jest ten koleżka?
A matula rzekła: on już tu nie mieszka”.

Kukiz – Rezerwa

class=”textlink”>

I to nie chodzi, o to, że policja nie wie gdzie można mnie znaleźć. Wie doskonale, bo połowę komisariatu znam. Cała sztuczka polega na tym, że policjanci, którzy mnie zatrzymali nie dopełnili swoich obowiązków i popełnili błędy proceduralne i poszli nie tą procedurą, którą trzeba. Ja jako przykładny obywatel zgłosiłem, że nie mam meldunku, a że “wieśniak z PSL” nie chciał mi wydać prawa jazdy zgodnego z prawem i wyrokami to przecież nie moja wina. Dopełniłem obowiązku zgłoszenia zmiany danych osobowych i nawet będę się z urzędem sądził, aby wydali niewprowadzający w błąd dokument. Nie mam też obowiązku współpracy z policją przeciwko swojej własnej osobie. No chyba, że coś się zmieniło.

Prawnikiem nie jest, a tym bardziej specjalistą od mandatów. To tylko moje hobby, dlatego jak ktoś się zna, lub jest policjantem niech się podzieli swoją wiedzą z tego tematu. Praktyka jest taka, że sprawa do sądu nie trafiła, a ja oszczędziłem już ładnych kilka tysięcy.

Jak to powiedział R. Kiyosaki prawo to jest taki płot przez który wąż się prześlizgnie, tygrys przeskoczy, ale za to bydło się nie rozpełznie. Z sytuacji opisanej powyżej wcale się nie cieszę. Nie jest prawdą, że jestem wrogiem Państwa. Wręcz przeciwnie, chciałbym aby Państwo było silne, aby takie sytuacje nie miały miejsca. Chciałbym aby policjant przyszedł pieprznął Cebulskiego pałą i kazał płacić, nie cwaniakować. Z chęcią bym zapłacił, bo wtedy byłaby duża nadzieja, że ten sam policjant pieprznie pałą także tych, którzy Cebulskiemu wiszą pieniądze, a tych jest niemało i dobry dom by się za to postawiło. To tyle na temat mandatów.

Na koniec Malma – ważne i powiązane z tym co powyżej

Właśnie przebrnąłem przez 40 stronicowe uzasadnienie wyroku, jaki zapadł we Wrocławiu w sprawie pracowników Malmy, którzy pozwali syndyka (Sygn. akt X P 1034/11). Mówiąc kolokwialnie sąd zjechał syndyka jak burą sukę. Pozdrawiamy przy okazji ministra Burego. Jednym z głównych dowodów przeciwko syndykowi są między innymi zeznania … syndyka i jego zastępcy :) . Nieźle co.

Sąd uznał, że syndyk przejął pracowników i ma im wypłacać pensję (razem około miliona), a jak chce ich zwolnić z pracy to i odprawy. Syndyk się odwołał, ale raczej nie ma szans, aby sąd wyższej instancji coś zmienił. Przynajmniej we Wrocławiu, bo nie jest jasny los zakładu w Malborku, gdyż tamten sąd jest bardziej w tej sprawie skorumpowany.

Oskarżenia o korupcję sądu są poważne, ale są ku temu podstawy, o czym wiecie interesując się sprawą. Z tonącego statku szczury zaczynają się ewakuować. Oto po wyroku sądu we Wrocławiu, a przed jego uprawomocnieniem, sędzia komisarz Anna Stankiewicz zatwierdziła wynagrodzenia “wstępne” dla syndyka i jego zastępcy. Wynagrodzenia te wynoszą odpowiednio 483.000 zł +VAT dla Syndyka Jacka Ryncarza oraz 161.000 zł +VAT dla zastępcy Syndyka Anny Łukaszuń, w sumie około 800.000 zł.

Ale na czym polega przekręt?

1. Sędzia wydała tę decyzję jako “niecierpiącą zwłoki”, gdyż od roku rozpatrywane jest podanie o odsunięcie jej od tej sprawy ze względu na łamanie przepisów prawa. Jeżeli do sądu jest złożony wniosek o odwołanie sędziego to do jego rozpatrzenia sędzia może podejmować tylko decyzje niecierpiące zwłoki. Są to takie decyzje, których niepodjęcie może spowodować nieodwracalne straty. Wniosek stąd taki, że skoro teraz nie dadzą syndykowi wynagrodzenia to będzie strata. (czytaj dalej)

2. Kwota jaką stanowi wynagrodzenie jest dokładnie taką kwotą jaka syndykowi została na rachunku bankowym. Dostał on na przeprowadzenie upadłości Malmy od PeKaO 4 miliony złotych. W ciągu 20 miesięcy procesu wydał 3,2 mln. Gdy pieniądze zostaną wypłacone, w kasie zostanie coś w okolicach zera.

3. Syndyk od momentu rozpoczęcia procesu upadłości jest winny miastom Malbork i Wrocław około 1,7 miliona podatków. Gra na zwłokę odwołując się do sądu, jednak sukcesywnie przegrywa i niebawem Skarb Państwa wejdzie na konto syndyka. Wtedy sędzia komisarz będzie musiała zamknąć postępowanie upadłościowe ze względu na brak pieniędzy. Całkowicie niezrozumiałym jest, że SSR Stankiewicz doprowadziła do sytuacji, w której Sąd w praktyce działa, aby należnych Państwu podatków nie płacić!

4. Sama kwota wynagrodzenia budzi kontrowersje. Dla syndyka, przez 20 miesięcy pracy jest to ok 24 tysięcy miesięcznie. Warto dodać, że nie prowadzi on tylko sprawy Malmy, ta zajmuje mu najwyżej 1/3 czasu pracy. Myślę, że całkiem nieźle.

Szczury zaczynają uciekać ze statku Malma. Pytanie brzmi, czy kapitan po wypędzeniu szczurów zdoła załatać dziury w kadłubie i wrócić na kurs. Wierzę, że tak, a tymczasem pamiętajcie, że szczur w majestacie prawa ucieka z kasą, a niektórzy pracownicy Malmy głodują. Jeżeli jesteście w stanie pomóc to zajrzyjcie na www.malma.com i wspomóżcie.

A tutaj kilka linków do sprawy Malma. Mainstream zaczyna pisać tak jak ja rok temu.

Felieton Dominiki Wielowieyskiej (Gazeta Wyborcza)
www.wyborcza.pl/1,75515,11407084,Deweloper__ktory_lubi_kluski.html

Link do audycji Tadeusza Mosza w Tok fm (audycja z 23-03-2012, pod koniec)
www.tok.fm/TOKFM/0,88795.html

Polecam wam zwłaszcza audycję p. Mosza. Ja czytam to tak, że postanowił on poruszyć temat Malmy, aby pomóc Malmie. Tzn aby przedstawić temat po naszemu i ponarzekać na państwo. Niestety w studio miał wysokie osoby z bankowości, które wykazały się solidarnością z PeKaO i równo zjechały redaktora, który chcąc wyjść z Twarzą zrobił taką audycję jaką zrobił.

Zresztą bank okłamał Pana Tadeusza Mosza twierdząc, ze Pan Profumo był tylko członkiem Rady Nadzorczej Barilli. Profumo był Dyrektorem w Consiglio di Amministrazione czyli w Radzie Admnistracyjnej, po angielsku Board of Directors, po polsku Zarząd (vide: Wikipedia). W tym sensie “Consiglio” nie znaczy “rada”, bo Rada Nadzorcza to jest po włosku “Collegio Sindacale”. Najwidoczniej Bank bawi się w gry słowne. Ponadto, wg GPW nie ma to różnicy, jeśli chodzi o konflikt interesów. Mówi się o konflikcie interesów, gdy ta sama osoba siedzi w organach 2 spółek (Zarząd – Rada Nadzorcza), lub ma kontrolę nad nominacjami do tych organów.

To tyle na dzisiaj pozdrawiam

0

Kamil Cebulski

16 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758