Bez kategorii
Like

PATENT DLA ZUCHWAŁYCH

12/07/2012
643 Wyświetlenia
0 Komentarze
41 minut czytania
no-cover

Nie każdy pokrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości lub urzędy zgłasza naruszenia organom międzynarodowym. Ten błąd zaniechania sprawia, że władza jest zdumiewająco odporna na odpowiedzialność przed suwerenem.

0


Kontynuuję wątek zapoczątkowany poprzednią moją publikacją pt. „Metoda na tałatajstwo”. Omawiając wybrane normy Konwencji Europejskiej pozostaję w nadziei, że wiedza ta znajdzie rychłe zastosowanie. Polecam ją w szczególności blogerom: Bogdanowi Goczyńskiemu, Dariuszowi Bojdzie, Eclipse, fundacji Lex Nostra i wielu innym.
Omówiony w „Metodzie na tałatajstwo”  Art. 3 Konwencji, jeśli znajdzie zastosowanie, zwykle łączy się z pozostałymi w sposób, który wskazał Trybunał w wyroku w sprawie Caloc v. Francja. Otóż Trybunał orzekł, iż „normy prawne i cywilizacyjne systemów demokratycznych przewidują w przypadku zarzutu złego, a więc także poniżającego traktowania (Art. 3 Konwencji), zobowiązanie władz do „przeprowadzenia właściwego, rzetelnego śledztwa w konkretnej sprawie. Prowadzone śledztwo musi być szczegółowe, bezstronne i staranne, a ponadto skuteczne, to znaczy ma doprowadzić do zidentyfikowania sprawców i ukarania ich” (por. wyrok z dn. 20.07.2000 r., sygn. akt 33951/96, Caloc v. Francja).
Jeśli polskie organy ścigania wykazują zaniechania do podjęcia stosownych działań w przypadku poniżającego traktowania ofiar przemocy, a władza takie zaniechania milcząco popiera, powinna odpowiadać przed Trybunałem Stanu. Takie są standardy demokratyczne – i do takich standardów trzeba dostosowywać polskich watażków. Można to skutecznie robić tylko w jeden sposób – informować opinię międzynarodową o każdym przypadku naruszania praw i wolności Obywateli Rzeczypospolitej. Ponieważ żadna instytucja się tym nie zajmuje, wszystko jest w rękach pokrzywdzonych.
Czytając strasburskie wyroki zauważyłam, że relatywnie najczęściej polskie władze naruszają normy art. 6 i 8 Konwencji.
Art. 6 Konwencji opisuje prawo do rzetelnego procesu sądowego. Jest odbiciem zasady rządów prawa – leżącej u podstaw Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (por. orzeczenie z dn. 26 kwietnia 1979 r. w sprawie The Sunday Times v. Wielka Brytania). Treść Art. 6 brzmi następująco: „1.Każdy ma prawo do rzetelnego publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą przy rozstrzyganiu o jego prawach i obowiązkach o charakterze cywilnym albo o zasadności każdego oskarżenia w wytoczonej przeciwko niemu sprawie karnej. Orzeczenie ogłaszane jest zawsze publicznie, jednak prasa i publiczność mogą być wyłączone z całości lub części rozprawy sądowej ze względów obyczajowych, z uwagi na porządek publiczny lub bezpieczeństwo państwowe w społeczeństwie demokratycznym, gdy wymaga tego dobro małoletnich lub gdy służy to ochronie życia prywatnego stron albo też w okolicznościach szczególnych, szczególnych granicach uznanych przez sąd za bezwzględnie konieczne, kiedy jawność mogłaby przynieść szkodę interesom wymiaru sprawiedliwości”.

Pamiętajmy, że Art. 6 ust. 1 Konwencji gwarantuje m.in. prawo osoby postawionej w stan oskarżenia (podsądnego) do rzetelnego postępowania karnego. Z artykułu 6 ust. 1 wynika też „prawo do sądu”, którego jednym z aspektów jest prawo dostępu do sądu. Dostęp do sądu musi być skuteczny, a więc powinien umożliwiać rozpatrzenie sprawy w zakresie wymaganym ze względu na jej okoliczności.  
Odnosząc się do Art. 6 ust. 1 w zbiegu z Art. 3 (omówionym w poprzedniej publikacji) Trybunał Europejski zauważył, że „przy prowadzeniu śledztwa w sprawie skargi w związku z zarzutem stosowania przemocy przez funkcjonariuszy publicznych wymagana jest szczególna pilność”.(…) „W przeciwnym bowiem razie ogólny zakaz torturowania oraz nieludzkiego, poniżającego traktowania albo karania, niezależnie od jego fundamentalnego znaczenia, byłby w praktyce nieskuteczny i w niektórych wypadkach funkcjonariusze państwa mogliby całkowicie bezkarnie łamać prawa osób pozostających pod ich kontrolą” (por. wyrok z dn. 20.07.2000 r., sygn. akt 33951/96, Caloc v. Francja).
Słowa te odnoszą się do opisywanych na łamach Nowego Ekranu sytuacji. Jak informują pokrzywdzeni, Rzeczpospolita Polska nie podejmowała w ich sprawach pozytywnych czynności prawnych, gdy sprawcami byli funkcjonariusze publiczni, reprezentujący polskie państwo. Działo się tak pomimo, że pokrzywdzeni wywiązywali się z Art. 35 ust. 1 Konwencji, wnosząc do polskich władz o wszczęcie postępowań karnych, umożliwiając tym samym zapobieżenie naruszeniom lub rozwiązanie problemu leżącego u ich źródła (por. orzeczenie Trybunału z dn. 6 listopada 1980 r. w sprawie Guzzardi przeciw Włochom, A39, par. 72),

Kolejny ustęp Art. 6 dotyczy naruszenia zasady domniemania niewinności. Art. 6 ust. 2 Konwencji brzmi: „Każdego oskarżonego o popełnienie czynu zagrożonego karą uważa się za niewinnego do czasu udowodnienia mu winy zgodnie z ustawą”. Naruszenie Art. 6 ust. 2 może sprowadzać się do tego, że polscy sędziowie rozpatrywali Wasze sprawy z apriorycznym przekonaniem, iż dopuściliście się zarzuconego Wam czynu, co automatycznie sprawiało, że ciężar dowodowy został przeniesiony na Was. W przypadku, jeśli:
–  zostaliście o coś oskarżeni,
–  sami musieliście udowadniać Waszą niewinność i prawdziwość Waszych twierdzeń,
– wszelkie nie dające się usunąć wątpliwości sąd rozstrzygał na Waszą niekorzyść,
– polskie państwo nie stworzyło Wam możliwości przedstawienia całokształtu spraw właściwemu (czytaj: niezawisłemu i bezstronnemu) sądowi, gdyż sędziowie byli stronniczy, nastawieni na ukaranie za „wszelką cenę”,
to takie zachowanie sądu jest pogwałceniem zasady rzetelności procesu karnego.

Zasada domniemania niewinności została zapisana w prawie krajowym w art. 5 kodeksu postępowania karnego: 1. oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem. 2. Nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego. Zasada ta, wywiedziona z art. 45 Konstytucji RP (prawo do sądu sprawiedliwego), pozostaje w zgodzie z orzeczeniami Trybunału Europejskiego, który stoi na stanowisku, że domniemanie niewinności obowiązuje aż do zakończenia postępowania odwoławczego, dotyczącego orzeczenia o winie (por. wyrok w sprawie Krombach v. Francja, sygn. 29731/96).

Istotne prawa wynikają też z Art. 6 ust. 3 Konwencji, statuującego minimalny zakres uprawnień dla podsądnego. Art. 6 ust. 3. brzmi: „Każdy oskarżony o popełnienie czynu zagrożonego karą ma co najmniej prawo do: a). niezwłocznego otrzymania szczegółowej informacji w języku dla niego zrozumiałym o istocie przyczynie skierowanego przeciwko niemu oskarżenia, b). posiadania odpowiedniego czasu i możliwości do przygotowania obrony, c). bronienia się osobiście lub przez ustanowionego przez siebie obrońcę, a jeśli nie ma wystarczających środków na pokrycie kosztów obrony – do bezpłatnego korzystania z pomocy obrońcy wyznaczonego z urzędu, gdy wymaga tego dobro wymiaru sprawiedliwości, d). przesłuchania lub spowodowania przesłuchania świadków oskarżenia oraz żądania obecności i przesłuchania świadków obrony na takich samych warunkach jak świadków oskarżenia, e). korzystania z bezpłatnej pomocy tłumacza, jeżeli nie rozumie lub nie mówi językiem używanym w sądzie”.

Do uprawnień wynikających z Art. 6 ust. 3 należy w szczególności prawo do posiadania odpowiedniego czasu i możliwości przygotowania do obrony oraz prawo do przesłuchania lub spowodowania przesłuchania świadków obrony na takich samych warunkach, jak świadków oskarżenia. Ze wskazanymi uprawnieniami wiąże się też prawo do dowodzenia w toku procesu swojej niewinności, zapisane – na gruncie prawa krajowego – w Art. 6 K.p.k., wywiedzionego z Art. 42 ust. 2 Konstytucji RP. Jeśli w sprawach, w których byliście podsądnymi, uprawnienia te zostały Wam odjęte, bez wahania zawiadomcie o tym ETPcz w Strasburgu.

Prawo do dowodzenia może być odebrane na przykład wskutek odmowy przeprowadzenia przewodu sądowego w oparciu o negatywną przesłankę procesową, jaką jest np. przedawnienie (spotkało to bodajże blogera Dariusza Bojdę). Takie stanowisko sądu odbiera prawo do dowiedzenia niewinności w toku postępowania sądowego przed niezawisłym sądem. Przedawnienie nie jest jednak ważkim procesowo powodem do zakończenia postępowania karnego, w którym oskarżony ma możliwość wykazania swojej niewinności (co materiał dowodowy powinien ewidentnie pokazywać). W Glosie do postanowienia SN z dn. 28 marca 2007 r., sygn. IV KK 434/06 napisano: „Ujawnienie się ujemnej przesłanki procesowej w postaci przedawnienia w takiej fazie postępowania, która umożliwia wszechstronne rozważenie istoty i zasadności zarzutów postawionych oskarżonemu, prowadzić powinno do zbadania kwestii winy oskarżonego. W takiej sytuacji umorzenie postępowania może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy ustalone zostanie, iż sam czyn został rzeczywiście popełniony, a zatem brak jest podstaw do uniewinnienia oskarżonego”. Realia takie wynikają też z logicznego rozciągnięcia zasady legalizmu, wyrażonej Art. 10 § 1 k.p.k. Zasada ta jest dominującą dyrektywą polskiego procesu karnego i nakazuje organowi procesowemu bezwzględne wszczynanie i kontynuowanie ścigania każdego przestępstwa. Logiczne rozciągnięcie zasady legalizmu nakazuje organowi procesowemu bezwzględne kontynuowanie postępowań karnych aż do momentu, gdy możliwe będzie orzekanie jedynie w kategoriach winy/niewinności. Organy ścigania i sądu bardzo często przerywają badanie tej fundamentalnej kwestii, gdy dostrzegą, że mogłoby to zaszkodzić przestępcom reprezentującym „black collars”.

Warto zwrócić też uwagę na występujący w praktyce polskich sądów aspekt naruszenia Art. 6 ust. 1 w zw. z Art. 6 ust. 3 „c” Konwencji – z powodu umyślnego zablokowania dostępu do etapu kasacyjnego poprzez umorzenie sprawy przez Sąd II instancji. Polski kodeks postępowania karnego nie przewiduje możliwości złożenia kasacji od wyroków o umorzeniu postępowań karnych. Art. 523 § 2 k.p.k. stanowi: „Kasację na korzyść można wnieść jedynie w razie skazania za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe na karę pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia jej wykonania”). Dlatego polskie sądy wykorzystują ten stan prawny, gdy chcą ochronić przestępców zorganizowanych w systemie urzędniczym i sądowniczym.  O tym, że decyzje Sądu II instancji o umorzeniu niektórych postępowań naruszają Art. 6 ust. 1 w zw. z Art. 6 ust. 3 „c” Konwencji, przekonuje wyrok z dn. 15.09.2009 r. w sprawie Arciński v. Polska, sygn. akt 41373/04. Ze względu pozycję, jaką w demokratycznym społeczeństwie zajmuje prawo do rzetelnego procesu sądowego oczywistym jest, że zapewnienie skutecznego prawa dostępu do sądu oraz prawa do rzetelnego rozpatrzenie sprawy mieści się w kategorii obowiązków państwa (Airey v. Irlandia z 9 października 1979 r.).
Bardzo często jest tak, że gwarancje wynikające z Art. 6 ust. 1, 2 i 3 Rzeczpospolita poświęca dla celów prześladowczych. Chyba nie muszę przekonywać, że trzeba o tym alarmować międzynarodową opinię publiczną. W przypadku wątpliwości, czy art. 6 powinien mieć zastosowanie, wszędzie tam, gdzie to możliwe – należy odpowiadać sobie twierdząco. Konieczność udowodnienia, że nie macie racji, będzie leżała po stronie Polski.

Relatywnie często się zdarza, że Rzeczpospolita Polska narusza Art. 8 ust. 1 i Art. 8 ust. 2 Konwencji, w szczególności poprzez nadużywanie ingerencji w prawo Polaków do życia w sposób zgodny z własnym życzeniem i bez kontroli innych (ingerencji dokonywanej głównie za pomocą technik kontroli operacyjnej i czynności operacyjno-rozpoznawczych), a także poprzez m.in. naruszanie dobrego imienia lub nie zapewnienie ochrony przed zamachami na reputację.
Art. 8 Konwencji brzmi: 1.Każdy ma prawo do poszanowana swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji. 2.Niedopuszczalna jest ingerencja władzy publicznej w korzystanie z tego prawa, z wyjątkiem przypadków przewidzianych przez prawo i koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo państwowe, bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób.
Prawo to ma przede wszystkim chronić jednostkę przed arbitralną ingerencją władz publicznych. Trybunał bardzo rygorystycznie podchodzi do kontroli obywatela za pomocą środków inwigilacji. Głęboko solidaryzując się z orzecznictwem europejskim w tym zakresie wskazać należy na racjonalne uzasadnienie tak wysokich wymagań wobec procedur stosowania technik kontroli operacyjnej i czynności operacyjno-rozpoznawczych. Odgrywają one bowiem dziś większą niż kiedykolwiek rolę – co wynika z licznych doniesień prasowych o masowej, nie zawsze legalnej inwigilacji Polaków. Alarmowanie ETPcz w Strasburgu o uzasadnionych przypadkach naruszania Art. 8 Konwencji jest tym bardziej konieczne, im dłużej Rzeczpospolita utrzymuje odziedziczone po komunistach wadliwe przepisy prawne w obrębie kontroli operacyjnej – lub dopuszcza do luk prawnych w tym obszarze.

W mojej skardze zarejestrowanej pod nr 2424/10 zwróciłam uwagę Wysokiego Trybunału, że jedynie część uprawnień służb specjalnych ma podstawę w przepisach, a reszta pozostawiona jest do swobodnego uznania władzy. Na przykład niejawne wkraczanie w autonomię informacyjną Polaków poprzez zdalne wpisywanie wiadomości tekstowych w ich telefony komórkowe nie jest objęte żadną ustawą, także ustawą o służbie kontrwywiadu wojskowego i wywiadu wojskowego. Art. 31. 1 pkt 4 tej ustawy wyjaśnia, że kontrola operacyjna polega na: kontrolowaniu treści korespondencji, kontrolowaniu zawartości przesyłek i na stosowaniu środków technicznych umożliwiających uzyskanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie, a w szczególności rozmów telefonicznych i innych informacji przekazywanych za pomocą sieci telefonicznej. Art. 25 ustawy mówi, że funkcjonariusze SKW wykonują czynności operacyjno-rozpoznawcze oraz analityczno – informacyjne. W ustawie brak jest definicji czynności operacyjno-rozpoznawczych, choć Art. 33.1 informuje, że „czynności operacyjno-rozpoznawcze mogą zmierzać do sprawdzenia uzyskanych wcześniej wiarygodnych informacji o poważnych przestępstwach lub możliwości ich popełnienia. Każda służba niejawna powinna sobie zdawać sprawę z tego, że prawo do czynności operacyjno-rozpoznawczych nie jest prawem absolutnym – gdyż takiego prawa nie ma nawet głowa państwa w demokratycznym porządku prawnym (por. procedurę impeachmentu prezydenta Richarda Nixona).  

ETPCz w Strasburgu podkreślił w wyroku w sprawie Malone v. Wlk. Brytania z 02.08.1984 r., sygn. akt 8691/79, iż brak szczegółowych uregulowań prawnych w tym ważnym dla wolności obywatelskich obszarze jest w kolizji z art. 8 Konwencji. Wysoki Trybunał wskazał, że środki podsłuchu stanowią ingerencję władzy publicznej w wykonywanie prawa zagwarantowanego w Art. 8 ust. 1 Konwencji, który nakazuje chronić prawo każdego człowieka do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji. Trybunał dalej wskazał, że musi istnieć środek ochrony prawnej, chroniący przed arbitralnym działaniem władz, realizowanym przecież w tajemnicy, za pomocą środków inwigilacji w postaci podsłuchów rozmów telefonicznych, w  pracy operacyjnej i operacyjno-rozpoznawczej policji oraz służb specjalnych. Dlatego w orzecznictwie o tajnych środkach inwigilacji Trybunał przyjął następujące, minimalne zabezpieczenia wymagane w ustawie, aby uniknąć nadużyć władzy. Są to: natura przestępstw, które mogą prowadzić do wydania nakazu podsłuchu, definicja kategorii osób, których telefony mogą być objęte podsłuchem, ograniczenie długości okresu stosowania podsłuchu telefonicznego, wymagana procedura badania, wykorzystywania i przechowywania uzyskanych danych, wymagane środki ostrożności przy przekazywaniu tych danych innym podmiotom, okoliczności, w jakich zapisy mogą lub muszą być usunięte lub taśmy zniszczone (por. Marek Nowicki w „Komentarzu do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”, Oficyna 2009 , punkt 9.4. do art. 8 Konwencji).
Jeśli nie należysz do kategorii osób niebezpiecznych dla praworządnych interesów Państwa lub praworządnych interesów innych osób, a pomimo tego uprawdopodobnisz, że była(e)ś obiektem niezdrowego zainteresowania ze strony cichoczarnych (nie mylić z cichociemnymi), to sprawę przed organami międzynarodowymi masz wygraną.
Jest rzeczą bardzo trudną wykazać za pomocą dowodów procesowych, że ingerencja operacyjna w Twoje życie miała miejsce. Nie przejmuj się tym w ogóle; na gruncie Konwencji nie jest konieczne, aby skarżący, powołując się na naruszenia Art. 8 powstałe na skutek stosowania przez służby specjalne tajnych technik inwigilacji wykazał, że stosowano wobec niego podsłuch lub że np. ingerowano w zasoby jego telefonu/komputera. Wystarczy wykazanie, że zachodziło rozsądne prawdopodobieństwo zastosowania („reasonable likelihood”, por. wyrok z dn. 25 czerwca 1997 r. w sprawie Halford przeciwko Wlk. Brytanii, skarga nr 20605/92, par. 57 Reports 1997 –III, wyrok z dn. 22 maja 2008 r. w sprawie Ilya Stefanov przeciwko Bułgarii, skarga nr 65755/09, par. 49, wyrok z 18 maja 2010 w sprawie Kennedy przeciw Wlk. Brytanii, skarga nr 26839/05, par. 116).

Powaga ingerencji dokonywanej przy użyciu technik operacyjnych w prawo do prywatności została szczegółowo wyeksponowana w wyroku z dn. 28 czerwca 2007 r.: Association for European Integration and Human Rights i Ekimdzhiev przeciwko Bułgarii (skarga nr 62540/00), w którym ETPCz stwierdził naruszenie Art. 8 i 13 Konwencji oraz podkreślił, iż środki tajnej inwigilacji („secret measures of surveillance”) stosowane przez organy państwowe stanowić mogą nieuzasadnioną w demokratycznym społeczeństwie ingerencję w prawo do prywatności. Zaś w wyroku Klass i inni (skarga nr 5029/71) ETPCz ocenił, iż zakres ingerencji funkcjonujących w demokratycznym państwie służb specjalnych w prawo do prywatności musi być ściśle ograniczony do zapewnienia bezpieczeństwa państwa. Problem został też dostrzeżony przez ETPCz w decyzji Weber i Saravia przeciwko Niemcom, gdzie wskazano wprost, iż przepisy dotyczące obowiązku zawiadomienia o prowadzeniu kontroli operacyjnej powinny znajdować się w przepisach krajowych.
Dla zainteresowanych przytaczam oryginał fragmentu wyroku:
 § 135: „The Court reiterates that the question of subsequent notification of surveillance measures is inextricably linked to the effectiveness of remedies before the courts and hence to the existence of effective safeguards against the abuse of monitoring powers, since there is in principle little scope for recourse to the courts by the individual concerned unless the latter is advised of the measures taken without his or her knowledge and thus able to challenge their legality retrospectively (see Klass and Others, cited above, pp. 26-27, § 57). However, the fact that persons concerned by secret surveillance measures are not subsequently notified once surveillance has ceased cannot by itself warrant the conclusion that the interference was not “necessary in a democratic society”, as it is the very absence of knowledge of surveillance which ensures the efficacy of the interference. Indeed, such notification might reveal the working methods and fields of operation of the Intelligence Service (see Klass and Others, cited above, p. 27, § 58, and, mutatis mutandis, Leander, cited above, p. 27, § 66). As soon as notification can be carried out without jeopardising the purpose of the restriction after the termination of the surveillance measure, information should, however, be provided to the persons concerned (see, mutatis mutandis, Leander, cited above, p. 27, § 66, and Klass and Others, cited above, p. 27, § 58)”.

Na gruncie polskiego prawa istnieją środki ochrony prawnej przed arbitralnym działaniem władz realizowanym za pomocą środków inwigilacji. Są to wywiedzione z Art. 49, 51 Konstytucji RP przepisy Kodeksu karnego, zawarte w rozdziale XXXIII (przestępstwa przeciwko ochronie informacji) w postaci: Art. 265, 266, 267, 268 k.k. i Art. 321 k.p.k. Przepisy te nie pozostają w sprzeczności z ustawami obowiązującymi w Polsce, na co wskazał Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dn. 12 grudnia 2005 r., sygn. akt K 32/04, OTK–A–2005/11/132 podkreślając, że stosowanie technik operacyjnych, a także wykorzystanie i przechowywanie zdobytych w ich wyniku materiałów powinno być ograniczone do minimum i poddane najściślejszej kontroli, bo głęboko wkracza w najbardziej podstawowe prawa i wolności człowieka.

W mojej poprzedniej publikacji przywołałam orzeczenie Trybunału, zgodnie z którym wyjątkowo można nie korzystać z drogi krajowej, jeżeli potrafi się udowodnić, iż środki prawne w danym państwie i tak nie będą skuteczne. To dobra wiadomość dla tych, którzy są obrzucani błotem i nie mają możliwości skutecznie się bronić. Dostępne w Polsce środki prawne będą całkowicie nieskuteczne, gdy do brutalnego rozsiewania fałszywek zaangażuje się służby specjalne. Gdy spotka Cię coś takiego, to niezwłocznie wskazuj ETPcz w Strasburgu na naruszenie art. 8 ust. 1 poprzez pogwałcenie Twojego dobrego imienia i nie zapewnienia ochrony przed zamachami na Twoją reputację. Ja to uczyniłam – w ramach skargi o numerze 2424/10, złożonej w trakcie sytuacji trwałej, w którą mnie wplątano.
Z pewnością zauważyliście, że na początku br. na łamach portalu „Nowy Ekran” pojawiły się obraźliwe wpisy pod moimi publikacjami. Autorem tych wpisów jest osoba o nick’u Qui Pro Quo. Z treści wpisów można wywnioskować, że pod pseudonimem „Qui Pro Quo” kryje się oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego Krzysztof Badeja lub osoba przez niego inspirowana (w każdym razie informowana o mnie). Wpisy zawierają treści objęte tytułami: „Ostrzeżenie przed Niegowską”, „Świat urojeń Grażyny Niegowskiej: między Breivikiem, „Sową”, a Tymoszenko”, „Urojone ostrzeżenia i trzeźwa metodyka przyjęte w wypowiedziach i działaniach Grażyny Niegowskiej”, „Zaburzenia urojeniowe obecne w publicznych wypowiedziach Grażyny Niegowskiej w konfrontacji z definicjami z podstaw psychopatologii”, „Obraz publikacji Grażyny Niegowskiej  w świetle definicji obłędu pieniaczego”, „Obraz publikacji Grażyny Niegowskiej w świetle definicji urojeń wielkościowych”, „Obrazy publikacji Grażyny Niegowskiej w świetle definicji urojeń ksobnych”, „Obraz publikacji Grażyny Niegowskiej w świetle definicji urojeń prześladowczych”, „Protekcja „Sowy” w obronie Niegowskiej, wolności i demokracji”, „Zamiast zakończenia”.
Wedle diagnozy sporządzonej przez  QUI PRO QUO miałabym chorować na schizofrenię, paranoję i manię prześladowczą. Wpisy sugerują niedwuznacznie, że przekraczam ogólnie przyjęte normy moralne i obyczajowe, że „sięgam dna” oraz że wszystko, o czym piszę, to brednie mitomanki, na które nie ma żadnych dowodów i która sama jest swoim najgorszym wrogiem. Trik stary, jak profesja cichoczarnych (nie mylić z cichociemnymi), za pomocą którego QUI PRO QUO przekazał cenną wiedzę o metodach pracy służb specjalnych i wyjaśnił schemat ich naruszycielskich zachowań. Dziękujemy. Fianł sprawy znajdzie się w ETPcz w Strasburgu.

W kilku publikacjach, które ukazały się na łamach Nowego Ekranu, wskazywałam na stanowiska opiniotwórczych organizacji, dotyczące konieczności wprowadzenia obowiązku informowania Obywatela o prowadzonych wobec niego kontrolach operacyjnych (por. Uchwała Naczelnej Rady Adwokackiej, pisma Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz pisma Rzecznika Praw Obywatelskich do Prezesa Rady Ministrów). Organizacje alarmują o konieczności zmiany prawa w obszarze objętym postanowieniem sygnalizacyjnym Trybunału Konstytucyjnego z dnia 25 stycznia 2006 r., sygn. akt S2/06, ale rząd tych organizacji nie słucha. Taka postawa rządu niesie konkretną odpowiedzialność przed opinią międzynarodową, wiążącą się z naruszeniem zakazu nadużycia praw. Zakaz ten został sformułowany w postaci Art. 17 KE.

Art. 17 Konwencji Europejskiej stanowi, że „żadne z postanowień niniejszej Konwencji nie może być interpretowane jako przyznanie jakiemukolwiek Państwu, grupie lub osobie prawa do podjęcia działań lub dokonania aktu zmierzającego do zniweczenia praw i wolności wymienionych w niniejszej Konwencji, albo ich ograniczenia w większym stopniu, niż to przewiduje Konwencja”.
Naruszenie Art. 17 KE przez RP nastąpiło wskutek nie wywiązania się z pozytywnych obowiązków legislacyjnych w postaci zmiany prawa w obszarze objętym postanowieniem sygnalizacyjnym Trybunału Konstytucyjnego z dnia 25 stycznia 2006 r., sygn. akt S2/06. Na skutek nie spełnienia przez Rzeczpospolitą tych obowiązków, polska regulacja prawna nadal nie przewiduje konieczności poinformowania osoby poddanej czynnościom operacyjnym o ich prowadzeniu, po ustaniu celu takiej kontroli.
O tym, że naprawienie prawa w tym zakresie ma zasadnicze znaczenie dla jakości demokracji w Polsce, dobitnie przekonuje „Opinia przyjaciela sądu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka” z 2010 r., w której czytamy: „Kwestionowanie słuszności zarządzonej kontroli operacyjnej wobec jednostki jest możliwe, gdy zdaje ona sobie sprawę z okoliczności wykorzystania przeciwko niej technik operacyjnych, co staje się oczywiste w sytuacji, gdy wskutek kontroli operacyjnej zgromadzone zostały materiały umożliwiające wszczęcie postępowania karnego. Na tym etapie kwestionowanie prowadzenia kontroli operacyjnej odbywa się zatem poprzez korzystanie z prawa do obrony”. Problem pojawia się wtedy, „gdy z jakichś przyczyn kontrola operacyjna była prowadzona, ale materiały w ramach niej zebrane nie zostały przekazane prokuratorowi z wnioskiem o wszczęcie postępowania. Zasadniczo w świetle regulacji „ustaw policyjnych” w takich przypadkach materiały te powinno się przechowywać po zakończeniu kontroli przez okres dwóch miesięcy, a następnie dokonuje się ich protokolarnego, komisyjnego zniszczenia, a zniszczenie materiałów zarządza organ, który wnioskował o zarządzenie kontroli operacyjnej” (Opina z dn. 12 października 2010 r. przyjaciela sądu, „Amicus Curiae”, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, sygn. akt P 79/08, str. 37). Jednak w przypadku ABW lub Służby Kontrwywiadu Wojskowego istnieje możliwość odstąpienia od zniszczenia materiałów, z powołaniem się na klauzulę bezpieczeństwa państwa.

Obowiązujące w Polsce „przepisy regulujące stosowanie podsłuchu poza procesowego – w zakresie, w jakim uniemożliwiają osobie, wobec której stosowane były środki techniczne (kontrola operacyjna), zaskarżenie legalności, zasadności i prawidłowości ich stosowania, uznaje się za sprzeczne z Konwencją”. Helsińska Fundacja Praw Człowieka podkreśla, że swoboda przyznana ustawodawcy w ustalaniu ograniczeń praw i wolności jednostki nie ma charakteru absolutnego, gdyż art. 31 ust. 3 zd. 2 Konstytucji RP zastrzega, że ograniczenia „nie mogą naruszać istoty wolności i praw”. (…) Istota prawa lub wolności naruszona zostanie, gdy regulacje prawne, nie znosząc danego prawa lub wolności w praktyce uniemożliwiają korzystanie z niego”. „Brak obowiązku poinformowania o prowadzonej kontroli operacyjnej może powodować dalsze negatywne konsekwencje, gdyż osoba pokrzywdzona przestępstwem nie będzie mogła realizować swoich uprawnień procesowych wynikających m.in. z art. 306 kpk”.

Przy okazji przypomnijmy: kontrola operacyjna oparta na podstępie jest kontratypem przestępstwa z art. 235 kk, przewidującego karalność podejmowania podstępnych zabiegów w celu skierowania przeciwko określonej osobie ścigania o przestępstwa.

Gdyby Rzeczpospolita dokonała zmian prawa zalecanych przez Trybunał Konstytucyjny w 2007 r., każdy z dwóch milionów inwigilowanych w ciągu roku Polaków mógłby uzyskać dostęp do danych gromadzonych na ich temat przez policję. Mógłby tym samym skutecznie realizować swoje roszczenia na gruncie prawa krajowego. Tymczasem czynniki polityczne, które nie są źródłem prawa, postawiły się ponad sądem konstytucyjnym, a aparat bezpieczeństwa państwa, reprezentowany przez MSW (por. „Demokracja według Ministra Spraw Wewnętrznych”, Nowy Ekran, Grażyna Niegowska) przyznał sobie właściwie nieograniczoną władzę. Dlatego w dalszym ciągu najwyższym i nieodwołalnym aktem prawnym okazują się dla polskich organów ścigania opinie i instrukcje od cichoczarnych, a nie wyroki Trybunału Konstytucyjnego.

Wysoki Trybunał orzekł, że nadużywanie praw przez przedstawicieli państwowych nie może się spotykać z bezkarnością (zob. Labita p. Włochom [GC], nr 26772/95, § 131, ECHR 2000-IV). Zaś w wyroku Irlandia v. Wlk. Brytania (raport seria B, vol. 23-I, 1976-1978, s. 395-6) ETPC zapisał, że „im wyższy organ toleruje naruszenie prawa, tym naruszenie jest poważniejsze”.

Przyjęte w Konwencji zasady wypełniania obowiązku poszanowania praworządności obligują Polskę do tego, aby, po pierwsze, nie utrzymywać wadliwych przepisów, a po drugie, aby Obywatel wiedział, w jakich okolicznościach i na jakich warunkach władza publiczna jest uprawniona do uciekania się do działań ingerujących w ich życie prywatne (por. wyrok z dn. 26 marca 1987 r. w sprawie Leander przeciwko Szwecji, skarga nr 9248/81, par. 51). Tymczasem polskie państwo nie działa w zgodzie ze zobowiązaniami, podjętymi na podstawie Konwencji. W oczywisty sposób jest to sprzeczne ze standardami objętymi normą Art. 17 Konwencji.

Z akt sprawy sygn. ECHR-LPo.11.1R; MZ/AMJ/ro możemy się dowiedzieć, że wzorzec zachowania organów polskiego państwa jest typowy dla systemu totalitarnego, a brak obowiązku poinformowania o prowadzonej kontroli operacyjnej potraktować należy jako przyznanie sobie prawa do unicestwienie istoty normy Art. 47 i 51 ust. 4 Konstytucji RP. 

Dlatego nie wykluczam podjęcia kolejnej inicjatywy mającej doprowadzić do sytuacji, że Trybunał Konstytucyjny wystąpi – na podstawie art. 4 ust. 2 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym – z ponowną sygnalizacją do Marszałka Sejmu celem wypełnienia luki w ustawie o SKW i SWW, a także w pozostałych przepisach ustaw policyjnych, dotyczących braku obowiązku poinformowania o prowadzonej kontroli operacyjnej.

Polskim władzom nie wolno darować tolerowania przemocy, jakiej doznają ofiary polskich „black collars”. Szczególnie, jeśli nagminnie naruszane są normy Art. 2, 3, 6, 8 i 17 Konwencji Europejskiej.

Pamiętajmy: zuchwałość daje efekty, a tchórzostwo jedynie wzmacnia przestępców. Bądźmy więc zuchwali i nie dajmy się pokonać tałatajstwu. Doprowadzajmy polskich urzędników, sędziów, prokuratorów oraz funkcjonariuszy służb specjalnych do stanu, kiedy prawo będzie znaczyć prawo.

 

0

NN 533763214

73 publikacje
64 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758