KULTURA
Like

Pan Chopin i Madame Sand cz. 5

12/08/2014
961 Wyświetlenia
1 Komentarze
19 minut czytania
Pan Chopin i Madame Sand cz. 5

  Podobno nic nie może wiecznie trwać więc i miłość też się kiedyś kończy. Miłość Chopina i Sand umierała długo. Długotrwała miłosna agonia pełna teatralnych gestów, scen zazdrości, napadów szału, rozlicznych romansów i przelewanych na papier żalów była obserwowana i komentowana przez niemal cały Paryż. Nie rozstali się w zgodzie, a Madame Sand była… wyjątkowo okrutna i przewrotna.     Już w środku lata 1843 roku Madame Sand zorientowała się, że związek z Chopinem nie spełnia jej oczekiwań. Była zmęczona ciągłym pielęgnowaniem wiecznie chorego kochanka. Co prawda wobec gości odwiedzających ich paryski salon i zamek w Nohant starała się sprawiać pozory troskliwej opiekunki i pogodnej pani domu. Jednak opisując swój stan ducha w listach do swoich przyjaciół używała niewybrednych określeń. […]

0


ChopinSandDelacroix

 

Podobno nic nie może wiecznie trwać więc i miłość też się kiedyś kończy. Miłość Chopina i Sand umierała długo. Długotrwała miłosna agonia pełna teatralnych gestów, scen zazdrości, napadów szału, rozlicznych romansów i przelewanych na papier żalów była obserwowana i komentowana przez niemal cały Paryż. Nie rozstali się w zgodzie, a Madame Sand była… wyjątkowo okrutna i przewrotna.

 

 

Już w środku lata 1843 roku Madame Sand zorientowała się, że związek z Chopinem nie spełnia jej oczekiwań. Była zmęczona ciągłym pielęgnowaniem wiecznie chorego kochanka. Co prawda wobec gości odwiedzających ich paryski salon i zamek w Nohant starała się sprawiać pozory troskliwej opiekunki i pogodnej pani domu. Jednak opisując swój stan ducha w listach do swoich przyjaciół używała niewybrednych określeń. W liście do Eugeniusza Delacroix z przełomu lipca i sierpnia 1943 roku pisała:

 

„Ciągniemy jednak nasze jarzmo z cierpliwością wołów(…) Krótko mówiąc przestałam egzystować. Mijają dobre trzy lata, odkąd stałam się martwa, popełniwszy z własnej woli samobójstwo(…)Cel moich dążeń nie dotyczy już życia realnego. Dotyczy innego świata innego wieku i innej natury ludzkiej, gdzie będę jedną z tych obudzonych pewnego dnia po zbawiennym odpoczynku śmierci(…)”

 

W tych poetyckich słowach Madame Sand donosiła słynnemu malarzowi, że marzy jej się nowy fascynujący romans. Dusiła się w tym związku, powoli przestawała być sobą, a równocześnie jakaś tajemnicza siła zatrzymywała ją przy boku Chopina. Potrzebowała go, jednak nie potrafiła zrezygnować z „ uprawiania swojej religii”. Podczas trwania ich związku skrycie romansowała z Ferdynandem François, Ludwikiem Blanc, Wiktorem Borie, a nawet z przyjacielem Chopina – Grzymałą. Starała się ukrywać jednak Chopin nie był ani ślepy, ani głupi. Jej niewierność przyprawiała go o ataki furii, co Madame Sand odbierała jako wyjątkowo niestosowne zachowanie. Jej zachowanie często bywało tematem numer jeden w rubrykach plotkarskich. Jednak kiedy odnotowano, iż Madame Sand na balu Czartoryskich przybyła w towarzystwie Chopina i Ludwika Blanc, Chopin wpadł w istną furię. Jeszcze przez wiele tygodni po tym artykule nie potrafił jej wybaczyć. Madame Sand była delikatnie mówiąc oburzona, że Chopin śmiał powziąć na nią podejrzenie o zdradę! W liście do Ferdynanda François pisze w ironicznym tonie:

 

„ Przyjaźń Chopina dla mnie ma charakter namiętności wyłącznej i zazdrosnej. Jest nieco dziwaczna i chorobliwa jak on sam, ten biedny anioł.”

 

Wyśmiewała to czego nie rozumiała. Nie potrafiła zrozumieć, że ze strony Chopina było to silne i namiętne uczucie, wynikające z cech charakteru i artystycznej duszy. Kiedy Chopin zdecydował się związać z Madame Sand pokochał ją miłością bezwarunkową. Dziś często można spotkać się z twierdzeniem, że Chopin znalazł sobie bezpieczną przystań u boku Madame Sand, która nie tylko troszczyła się o jego zdrowie i talent, ale wręcz została jego sponsorką. Nie było to prawdą. Zarobki Chopina były na tyle duże, że pozwalały na dostatnie życie, choć jak to się mówi mogło by być lepiej. To nie pieniądze były powodem, dla którego trwał przy swojej niewiernej kochance.

Chopin w Paryżu był całkiem sam, z dala od rodziny, ojczyzny czyli wszystkiego co kochał. Tęsknił za ciepłem domowego ogniska, a Madame Sand i jej dzieci zostali jego rodziną.

 

Chopin nie miał dzieci choć bardzo tego pragnął, więc wszystkie swoje uczucia przelał na Maurycego i Solange. Nie jest prawdą, że Maurycy od zawsze nie akceptował Chopina jako partnera swojej matki. To działo się stopniowo. Początkowo bardzo się zaprzyjaźnili. Chopin był dla Maurycego wzorem. Od niego uczył się ogłady towarzyskiej, postępowania z kobietami, sposobu prowadzenia dyskusji. Był po prostu młodym człowiekiem, który potrzebował wzorca. Inaczej rzecz się miała z Solange. Kiedy Chopin związał się z Madame Sand Solange była jeszcze dzieckiem, miała wówczas osiem lat. Potrzebowała opieki i miłości, której od matki nie otrzymywała. To Chopin praktycznie ją wychował. Uczył gry na pianinie, chodził na spacery, odprowadzał na naukę jazdy konnej, poświęcał czas. Mijały lata i stosunki rodzinne rodzinne psuły się z roku na rok. Madame Sand nie traktowała swoich dzieci jednakowo. Faworyzowała Maurycego, a Solange była dla niej ciężarem. W liście do Karola Poncy o Maurycym pisze tak:

 

 

„Mój syn jest, jak zawsze, szczupły i delikatny… to najlepsza istota, najłagodniejsza, najbardziej zrównoważona, najpracowitsza i najuczciwsza jaką można spotkać.”

 

O Solange zaś miała jak najgorsze zdanie, czemu dała upust w liście do jej późniejszej nauczycielki gry na pianie:

 

„Solange ubiera się i rozbiera, wsiada na konia i z niego zsiada. Wstaje i kładzie się, drapie się, ziewa, otwiera książkę, zamyka… Jest bardzo, jak Pani widzi, zajęta…”

 

To nierówne traktowanie dzieci doprowadzało do coraz częstszych nieporozumień. Maurycy stał się zarozumiały i pyszny. Był zazdrosny o sławę Chopina i jego talent. Często dochodziło pomiędzy nimi do sprzeczek, a Madame Sand zawsze stawała w obronie syna. Solange rosła bez matczynej miłości. Ciągle strofowana i ganiona. Stała się złośliwa i samolubna, wiecznie przysparzała matce kłopotów. Starał się w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, jednak odnosiło to odwrotny skutek. Zmęczona jej wybrykami Madame Sand oddała ja na pensję.

Madame Sand przegapiła moment w którym Solane dorosła i stała się kobietą. Pod jej dachem wyrosła prawdziwa piękność, która mogła stać się jej rywalką.

 

Czy Solange starała się uwieźć Chopina? No cóż… Jest to bardzo możliwe. Był jedynym mężczyzną, który się nią interesował, nadto miał ujmującą osobowość, a młode damy lubią szarmanckich panów. Możliwe więc, że jej dziecięca miłość do Chopina – opiekuna, zmieniło się w coś poważniejszego. Dowodów bezpośrednich na to nie ma jednak biografowie i historycy uważają to za wielce prawdopodobne. Opierają się w tych twierdzeniach na zapiskach samej Madame Sand, która podejrzewała Chopina jeśli nie o romans to o nadmierną skłonność do Solange.

 

 

Żeby pozbyć się z domu rywalki Madame Sand postanowiła, że należy wydać Solange za mąż. Solange zaręcza się z sąsiadem Nohant Ferdynandem de Preaulx. Młody przystojny i zakochany do szaleństwa narzeczony robi dobre wrażenie na Chopinie i dostaje jego błogosławieństwo. Jednak casem plany nie idą w parze z rozsądkiem…Było to w lutym1847 roku. Madame Sand i Solange zostały zaproszone na wystawę Augusta Clésinger – wyjątkowo utalentowanego rzeźbiarza. Poprosił on pisarkę o możliwość nadania swojej rzeźbie imienia bohaterki jednej z jej powieści. Ujęło to Madame Sand i zaintrygowało Solange. Zaprosił również obie damy do pozowania mu. Od tego momentu wszystko obyło się w ekspresowym tempie i wielkiej tajemnicy. Madame Sand bała się powiedzieć o soim projekcie Chopinowi, bo wiedziała, że ten zaprotestuje. Clésinger został zaproszony do Nohant, gdzie adorował Solange i starał się wkraść w łaski Madame Sand. Wszystko ułożyło się po jego myśli: Solange zerwała zaręczyny z de Preaulzx i po 20 dniach narzeczeństwa została jego żoną. Chopin nie krył oburzenia i w liście do rodziny pisał:

 

„Co się tycze zamęścia Sol, odbyło się to na wsi podczas mojej słabości – szczerze nie gniewam się o to, bo nie wiem, jaką bym minę robił na to wszystko. – On, pan młody, diabeł wie z jakiej familii. Był tu prezentowany i nikomu się nie śniło, że się kiedyś na tym skończy, aż do wyjazdu na wieś ostatniego. Mi się jednakże to zaraz nie podobało, że go matka pod niebiosa wychwalała, że jeździli do jego atelier prawie co dzień pozować biusty – że przyjmowali co dzień kwiaty i rozmaite inne rozmaitości – pieski itd. (dlatego napisałem w przeszłym Waszym liście, że o nim zapewne więcej usłyszycie). Matka kochana, ale za grosz praktycznego rozumu nie ma, zaprosiła go na wieś; on tylko tego chciał – pojechał, a że obrotny, nie mieli czasu się obejrzeć, jak się to wszystko skończyło. Sol się podobały prezenta – bo niby drugi Michel-Ange, bo na koniu jeździ doskonale (był kirasjerem, więc nic dziwnego). Maurycy także był za nim, dlatego że nie cierpiał de Préaux, bo grzeczny i familiant, a ten zaraz zrozumiał i zaczął mu kadzić; dodajcie do tego sekret, jaki matka z tym robiła, więc nie mieli o nim, tylko takie renseignements[1], jakie jemu się podobało dać – tymczasem, że tutaj wszyscy przyjaciele, i Marliani, i Delacroix, i Arago, i ja, najmizerniejsze co się tycze osoby mieliśmy nowiny. Jako to, że zadłużony, że brutal i bił swoją m e t r e s s ę, którą w ciąży porzucił teraz, żeniąc się itd., itd., że pije (tośmy tu wszyscy widzieli, ale to na karb geniuszu idzie). Słowem, wszyscy artyści, którzy go [za] chetkę pętelkę w Paryżu jako człowieka mają, wydziwić się nie mogą, że go P. Sand za zięcia wybrała. Dotychczas bardzo kontenci wszyscy. – On, jak może, tak grzeczny. – Ona szczęśliwa z nowego stanu – ma kaszmiry i jeździ na koniu, ale roku ja im nie daję po pierwszym dziecku – i matka będzie musiała długi płacić. Mnie się cokolwiek wstydzili, jak byli na wsi, pisać o tym i mam najciekawsze względem tego listy. Na tym najlepiej syn wyszedł – bo nie tylko, że ma szwagra bez głowy p o d p e w n y m w z g l ę d e m, z którego on może korzystać, ale jeszcze jego ojciec, godny Pan D., nic Sol nie dał na posag, ale ani szpilki, więc mu się więcej dostanie(…) Między nami mówiąc, wszyscy dawni przyjaciele prawdziwi P. S. nie mogą się wydziwić temu szczególnemu małżeństwu – nikogo z nich na ślubie nie było. Sol dla mnie grzeczna jak zawsze, on także jak najgrzeczniejszy, ja jak zwykle – ale w duszy mi przykro. – Na świecie paryskim także ten mariage niedobre wrażenie zrobił – bo statua jego, co na ekspozycji była, wystawia kobietę nagą w najindecentniejszej[2] pozycji – tak, że aż pour motiver sa pose[3] trzeba jej było przypiąć węża do nogi – tak się wykręca, że aż strach. Jest to po prostu obstalowana statua przez Moselmanna (brata Pani Lehon, o której Wam nieraz pisałem, byłej belgijskiej ambasadorowej), wystawiająca jego metressę. Jego i innych car c’est une femme entretenue très connue dans Paris[4]. – Więc dziwią się ludzie, że młoda osoba, jak Sol, pasjonowała się do sztukmistrza, co takie dzieła voluptyczne[5], pour ne pas dire[6] bezwstydne, wystawia. Ale w sztuce nie ma wprawdzie nic bezwstydnego – i istotnie wypuczony brzuch i piersi bardzo pięknie modelowane – zaręczam, że naprzyszłą ekspozycję publiczność będzie oglądać pod postacią nowej statuy brzuch i piersi żony jego. Delaroche wszędzie swojej żony nieboszczki malował – a ten będzie zadeczek Sol z marmuru białego skulptował – il est de cette force[7]. – Pani S. mi o nim ze wsi pisała: il est hardi, lettré, actif et ambitieux[8] – to n i b y z a l e t y! Był to moment szału, który miesiąca nie trwał – nie było nikogo, co by zimnej wody nalał. Pierwszy list jej o projekcie mariażu dostałem 1-go maja, a 21-go już było po ślubie(…)”

 

[1] R e n s e i g n e m e n t s – informacje.

[2] N a j i n d e c e n t n i e j s z y (z fr. indécent) – najbardziej nieprzyzwoity.

[3] P o u r m o t i v e r s a p o s e – dla umotywowania pozy.

[4] C a r  c’ e s t  u n e  f e m m e… d a n s P a r i s – bo to kobieta lekkiego prowadzenia, bardzo znana w Paryżu.

[5] V o l u p t y c z n y – lubieżny.

[6] P o u r n e p a s d i r e – żeby nie rzec.

[7] I I  e s t  d e c e t t e f o r c e – to do niego pasuje; to tego rodzaju typ.

[8] I  l e s t  h a r d i… a m b i t i e u x – jest śmiały, wykształcony, czynny i ambitny.

CDN

 

Ewelina Ślipek

 

 

żródła:

Mieczysław Tomaszewski, „ Chopin i George Sand. Miłość nie od pierwszego spojrzenia.”, Wydawnictwo Literackie 2010.

George Sand, „ Historia mojego życia”,Wydawnictwo M 2014.

Fryderyk Chopin, „ Listy”, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina 2011.

0

Ewelina Ślipek

Niezależna publicystka, miłośniczka historii. Warmia, Mazury, Polska. Kradzież intelektualna jest przestępstwem. Teksty na moim blogu są moją własnością i nie zgadzam się na ich kopiowanie i przeklejania bez mojej zgody.

51 publikacje
16 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758