Bez kategorii
Like

„Oddam darowane mi serce”

06/12/2011
529 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Poniżej zamieszczam dramatyczny apel Leopolda Żurowskiego, któremu 22 lata temu przeszczepiono serce siedemnastolatka.

0


 

Inż. Leopold Żurowski                                         Piotrków Trybunalski, Adwent 2011 r.
97 – 300 Piorków Trybunalski
ul. Belzacka 80/88 m. 95
tel. 530392688, 791436377
E-mail: leopold.zurowski@wp.pl
 
 
Zanim ujawnię kilka z kilkudziesięciu powodów, dla których w obawie o swoje życie i przyszłość mojej rodziny już po raz kolejny występuję, posługując się listem otwartym, składam następujące oświadczenie:
 
Nigdy nie zgodziłbym się na przedłużenie mi życia poprzez wykonanie transplantacji serca, gdybym wiedział, że w okresie następnych 22 lat drugiego życia moje jeszcze żyjące ,zwłoki’ i przeszczepione serce, będą przedmiotem swoistej profanacji poprzez podstępne, przebiegłe i zręcznie manipulowane przez współdziałające ze sobą instytucje, skrytobójcze, zbrodnicze eksperymenty medyczne i gospodarcze na tak zwanej wolności pod pretekstem pomocy i ratowania życia. To właśnie pięciokrotne powroty do życia po kilku, a nawet kilkunastu godzinach od zakończenia reanimacji i aż trzykrotne opatrzenie mnie sakramentami namaszczenia chorych przez katolickiego kapłana, przy błagalnych modlitwach różańcowych mojej matki i wielu ludzi dobrej woli i inne niezwykłe doświadczenia sprawiły, że pomimo nieustannego od 22 lat wystawiania mnie na ciężkie próby, nie uległem pokusom łatwego życia kosztem bezbronnych ofiar tzw. transformacji ustrojowej”.  
 
2 listopada 1988 r. uległem wypadkowi samochodem, który spowodowali pijani milicjanci z komisariatu w Smykowie (woj. świętokrzyskie). Pozostawienie mnie na miejscu wypadku samego przez 10 godzin na mrozie i wietrze doprowadziło do wyziębienia organizmu, przeziębienia grypy i stało się powodem kardiomopatii pozapalnej oraz konieczności wykonania transplantacji serca. Zanim doszło to przeszczepu serca w lutym 1990 r. walczyłem ze śmiercią, przeżyłem pięć reanimacji i nie byłem w stanie kontrolować sprawy o odszkodowanie. Pomimo złożenia wymaganych dokumentów do byłego już Kombinatu Budowlanego w Piotrkowie Trybunalskim, nie nadano procedurze uzyskania odszkodowania i renty wypadkowej biegu i nie można było odnaleźć dokumentów. Dopiero po kilkunastu latach moich osobistych poszukiwań przy okazji składania wniosku o emeryturę odnalazłem protokół z przesłuchania świadków z miejsca wypadku, sporządzony przez inspektorów BHP kombinatu, ale bez opinii lekarza zakładowego oraz protokółu Milicji Obywatelskiej z miejsca wypadku informujący, że sprawców nie odnaleziono, które również powinny być razem z protokółem. Uważam, że dokumenty zostały zdekompletowane przez agenturę dawnej bezpieki w celu zapewnienia ochrony i bezkarności milicjantom, którzy spowodowali po pijanemu wypadek. Odnaleziony protokół złożyłem niezwłocznie do ZUS, ale odmówiono mi przyjęcia zasłaniając się przedawnieniem. Dowiedziałem się jednak po kilku latach, że tego rodzaju wypadków nie dotyczy przedawnienie. Odnaleziony protokół dołączyłem do akt emerytalnych. Aktualnie w związku z opisanym zdarzeniem toczą się dwa postępowania przed Sądem Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim Wydziałem Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Tempo tych spraw jest bardzo opieszałe. 
Poszukiwałem pomocy medycznej u lekarzy na terenie całej Polski w latach 1988 – 90, a później po opuszczeniu szpitala z przeszczepionym sercem potrzebowałem głównie pomocy finansowej na zakup leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepu, których cena miesięcznej dawki przewyższała dziesięciokrotnie miesięczne dochody mojej rodziny. Pomocy w zakupie tych leków odmówiły mi wszystkie instytucje: służba zdrowia, ZUS, pracodawca wraz z organem założycielskim, jakim był wojewoda oraz inne. Potrzebne mi leki zostały sprowadzone ze Szwajcarii przez lekarza wojewódzkiego, ale musiałbym za nie zapłacić. Żeby je kupić, zmuszony byłem pożyczać pieniądze u rodziny i znajomych. Z tego powodu w latach 1990 – 93 zadłużyłem się na kwotę ok. 300 mln zł. Po przeszczepie miałem roczny zakaz wykonywania pracy, nie byłem pracownikiem Kombinatu Budowlanego w Piotrkowie Trybunalskim, gdyż na dwa miesiące przed opuszczeniem szpitala po transplantacji zostałem przez tę firmę zwolniony z powodu wyczerpania zasiłku chorobowego. Dopiero po opuszczeniu szpitala otrzymałem zasiłek rehabilitacyjny w kwocie 750.000 zł miesięcznie, a miesięczna dawka leku (Cyklosporyna) kosztowała 30 mln zł. Nie było więc możliwe, abym o własnych siłach mógł udźwignąć ciężar finansowy zakupu leku, którego codzienne stosowanie było konieczne dla zachowania życia. W związku z tym postanowiłem wziąć udział w konkursie na stanowisko dyrektora Kombinatu Budowlanego w Piotrkowie Trybunalskim pomimo rocznego zakazu wykonywania pracy. Jedynym powodem tej decyzji była możliwość uzyskiwania dochodu miesięcznego na poziomie 7 mln zł. Wygrałem konkurs na stanowisko dyrektora kombinatu, co wzbudziło niechęć, wrogość, a wręcz nienawiść przegranych kandydatów i ich popleczników. W czwartym dniu urzędowania zażądano mojej bezwarunkowej rezygnacji. Skłonny byłem się na to zgodzić pod warunkiem, że zapewni mi się zakup niezbędnego do życia leku. Nie wyrażono na to zgody, a zamiast pomocy rozpoczęły się szykany wobec mojej żony, syna oraz brutalne naciski na mnie, abym zrezygnował ze stanowiska. Żona uciekła z Piotrkowa Trybunalskiego do rodziców w Wodzisławiu, a syna wcielono do wojska jako jedynego opiekuna rodziców inwalidów. Zanim po roku od wygrania konkursu doszło do zwolnienia mnie ze stanowiska, na trzy miesiące przed tym faktem wprowadzono do kombinatu sędziego komisarza bez mojej wiedzy i zgody. Wpłynięto na Radę Pracowniczą, aby wystąpiła z wnioskiem do wojewody o odwołanie mnie ze stanowiska dyrektora. Decyzja taka została podjęta w maju 1991 r. i zostałem bez pracy i dochodów. Nie wypłacono mi odprawy oraz zasiłku chorobowego za pięć miesięcy zwolnienia lekarskiego z winy sędziego komisarza oraz sądu. Natomiast przeciwko mnie wytoczono jako byłemu dyrektorowi i pracownikowi kombinatu kilka procesów cywilnych, w tym skarbowych i ubezpieczeniowych.    
Nie mając pracy, bieżących dochodów oraz perspektyw na spłatę zaciągniętych długów postanowiłem rozpocząć w 1993 r. działalność gospodarczą na własny rachunek. Za pieniądze ze sprzedaży dorobku moich dziadków i rodziców kupiłem samochód, nawiązałem kontakty z Zakładami Chemicznymi w Oświęcimiu, otrzymałem od nich możliwość zakupu na przedłużony termin płatności surowców do produkcji materiałów izolacyjnych oraz na kredyt tanich technologii produkcji tych materiałów wraz ze sprzętem i formami do produkcji. Technologię i sprzęt do produkcji zaoferowałem nieodpłatnie organizowanym przez młodych przedsiębiorców zakładom, a ja byłem dla nich jedynym dostawcą surowców do produkcji materiałów izolacyjnych oraz organizatorem całego biznesu. Podjęta działalność pozwoliła na spłatę ok. 90 % zadłużenia powstałego w związku z wypadkiem, transplantacją oraz leczeniem. Ale w 2001 r. poprosili mnie o zorganizowanie produkcji materiałów izolacyjnych młodzi przedsiębiorcy z Poznania i Łodzi, którym nie byłem już w stanie pomóc w oparciu o możliwe limity dostaw z Zakładów Chemicznych w Oświęcimiu. Konieczny okazał się kredyt, ale z uwagi na moje problemy nie mogłem go uzyskać samodzielnie. Okazało się to jednak możliwe z poręczeniem firmy, której właścicielami byli młodzi przedsiębiorcy z Poznania, Łodzi i Środy Śląskiej. Otrzymaliśmy kredyt obrotowy w kwocie 75.000 zł w PKO BP w Jędrzejowie, a wymienieni młodzi przedsiębiorcy byli poręczycielami. Ich firmy: spółka z o.o. Eco Pac Partners, Styroven i Fortis S.A. kupowały ode mnie towary i usługi na wydłużony termin płatności. Po zrealizowaniu kilku dostaw na kwotę 400.000 zł i częściowej zapłacie, przestały regulować swoje zobowiązania. Nieuczciwi przedsiębiorcy oświadczyli, że zrobili to świadomie, oszukując nie tylko mnie, ale kilkanaście firm w Polsce. Chwalili się, że złożone na nich doniesienia zostały przez organy ścigania w Poznaniu umorzone. Ponadto nie ukrywali, że mają powiązania z dawnym UOP w Poznaniu i Łodzi, które prawdopodobnie pomogły im przygotować i zrealizować oszustwa. Do tej pory pomimo uzyskania korzystnych wyroków sądowych nie odzyskałem nawet złotówki. Ponadto pozostał niespłacony kredyt obrotowy, zobowiązania wobec Zakładów Chemicznych w Oświęcimiu w kwocie 400.000 zł oraz zobowiązania w kwocie 45.000 zł wobec odbiorców, którzy zapłacili za towar, nie otrzymując go. Zobowiązanie wobec Zakładów Chemicznych w Oświęcimiu urosło już z odsetkami do 1,5 mln zł, a wobec odbiorców do 120.000 zł. Wobec takich okoliczności zmuszony byłem zlikwidować firmę. Pozostały niespłacone zobowiązania i niemożliwe do wyegzekwowania należności finansowe. Jako skutek działalności gospodarczej prowadzonej w przestępczej rzeczywistości III RP toczy się jeszcze kilkanaście postępowań sądowych, prokuratorskich i administracyjnych. Postępowania na moją rzecz toczą się opieszale, a przeciwko mnie wyjątkowo sprawnie.                                
 Kredyt obrotowy uzyskany w PKO BP w Jędrzejowie został przejęty przez oddział tego banku w Piotrkowie Trybunalskim i zabezpieczony hipotecznie. Miesięczna rata tego kredytu wynosi 1.500 zł. Aby zakończyć działalność gospodarczą i kontynuować rozpoczęte sprawy sądowe, zmuszony byłem zaciągać kredyty w innych bankach. W ten sposób powstało zadłużenie w kwocie 50.000 zł, które w 2008 r. zostało skonsolidowane w Deutsche Banku. Rata miesięczna tego kredytu wynosi 1.300 zł. Poza tym mam drobne kredyty i pożyczki, które kosztują mnie miesięcznie 650 zł. Razem miesięczne raty wynoszą 3.450 zł przy dochodach z emerytury 2.400 zł. Biorąc jeszcze pod uwagę inne koszty miesięcznego utrzymania (media, poczta, komunikacja, leczenie itd.), brakuje mi miesięcznie do zbilansowania ok. 2.000 zł. Takie informacje podaję między innymi w oświadczeniach sądowych. 
Wobec powyższych okoliczności nie jestem w stanie bez uszczerbku dla zdrowia spełniać zaleceń i rygorów medycznych, a tym samym zapobiegać zagrożeniom dla mojego życia. Zamiast żyć spokojnie, bezpiecznie, korzystać z publicznej służby zdrowia, odpoczywać na urlopach, w sanatoriach, służyć swoją wiedzą i doświadczeniem młodemu pokoleniu, od 24 lat walczę o przetrwanie, dostarczając milionowych dochodów oszustom i przestępcom, rekrutującym się nie tylko ze sfer kryminalnych, ale też publicznych. Czy tak powinna wyglądać rola demokratycznego państwa? Nie reagowanie od wielu lat przez instytucje publiczne na moje pisma urzędowe, apele, protesty zmusza mnie do podjęcia bez uprzedzenia radykalnych kroków, aby uświadomić opinii publicznej wysoce represywny stosunek do mnie instytucji państwowych, które zamiast mi pomagać, niszczą mnie, podejmując bezprawne działania z nieukrywanym nastawaniem na moje drugie życie. Uważam, że po 22 latach wypełniłem wszystkie zobowiązania wobec rodziny dawcy serca. służby zdrowia, instytucji prawa i porządku publicznego udowadniając, że jestem odpowiedzialny i zasłużyłem na godziwe drugie życie. Teraz ja zamierzam postawić warunki instytucjom publicznym, które nie dość, że nie wywiązały się wobec mnie z należnych mi praw, to jeszcze je ograniczały, a moją osobę wykorzystały do swoich niecnych interesów. Szczegóły, o których tylko lakonicznie wspominam, uzupełnię w późniejszym czasie. Dziękuję za przeczytanie mojego apelu i okazaną pomoc.      
 
 
                                                      Leopold Żurowski         
0

Analityk http://www.ideaconsulting.pl

System III RP usilowal mnie zniszczyc zawodowo, publicznie, a na koncu prywatnie. Oparty na klamstwie, nienawisci oraz promujacy zlo, wymaga gruntownej przebudowy. Jak tego dokonac?

69 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758