Ponoć szkolnictwo w Polsce za czasów Łokietka było tak zorganizowane, że jego sprawne funkcjonowanie uniemożliwiało całkowicie wybuchy społecznego niezadowolenia.
Ponoć szkolnictwo w Polsce za czasów Łokietka było tak zorganizowane, że jego sprawne funkcjonowanie uniemożliwiało całkowicie wybuchy społecznego niezadowolenia. W krajach sąsiednich dochodziło do nożowych rozpraw pomiędzy panami, a chłopami, do wojen i masowych morderstw. U nas zaś nic. Cisza. Król i jego urzędnicy zorganizowali wszystko tak, że w przyklasztornych szkołach wyłapywano natychmiast każdego zdolnego ucznia i kierowano go do stanu duchownego lub wcielano do jakiegoś dworu dając mu szansę zostania giermkiem, potem rycerzem i szlachcicem.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że system ten próbowały skopiować służby w latach dziewięćdziesiątych przy werbunku młodych ludzi do swoich struktur. Wystarczy jednak porozmawiać pięć minut z jednym lub drugim zwerbowanym lub poczytać co taki pisze, by dojść do wniosku, że coś tam się towarzyszom pokręciło, jakoś inaczej ten system zorganizowali niż Łokietek i wyłapali nie tych co trzeba. Idziesz na przykład człowieku z takim do samochodu, który stoi na parkingu w śródmieściu, wyciągasz zza wycieraczki reklamę burdelu, a tam wielkimi literami napisane jest „agencja”. Nic nie mówisz, tylko mniesz tę kartkę i wyrzucasz do kosza. A ten nagle jak nie zacznie wrzeszczeć – nie ubliżaj mi! Nie sugeruj, że jestem agentem! Nie przeznaczysz mnie do śmieci. Człowiek zdziwiony patrzy na durnia, bo coś tam jednak podejrzewał, ale żeby tak sam z siebie wychlapał się to jednak trochę za dużo dobrego. No, ale co zrobić. Stało się, a jeździć po osiedlu z reklamą burdelu za wycieraczką przecież nie można. Podwozimy go więc tam gdzie chce, jak raz jest to budynek agencji celnej i pozostawiamy na parkingu czerwonego jak burak i wykrzywiającego usta w podkówkę. Tak to właśnie wygląda.
Omówimy teraz skąd się to bierze. Otóż bierze się to z wadliwego rozpoznania kryteriów oceny. Według werbujących człowiek przydatny to często dotknięty jakimś zespołem neurologicznym wariat, który przeczytawszy kilka książek recytuje ich fragmenty z pamięci oraz popisuje się znajomością nazwisk takich jak Heiddeger. To nie jest specjalnie wyszukane, ale może ludzi tkwiących w strukturach hierarchicznych akurat uwodzi. Inteligentny jest także według werbowników taki co krzyżówki rozwiązuje. Nawet jak jedzie po mieście na rowerze. Albo taki co dobrze gra w kierki i umie pasjanse stawiać. Może też taki co umie grać w szachy, ale to już rzadziej. Karty bardziej towarzyszom pasują. Nie są to dobre kryteria, bo one w rzeczywistości promują sfrustrowanych durniów.
Łokietek miał lepsze, nie wiem jakie one były dokładnie, ale myślę, że wytrwałość w modlitwie i wierność były wśród nich na miejscu pierwszym. Nie było także mowy o przekupstwie i pożądaniu dóbr doczesnych, a to właśnie jest w dzisiejszych systemach werbunkowych podstawą. To wbrew pozorom bardzo dobrze rokuje, bo system Łokietka doprowadził w końcu do tego, że wynegocjowano Unię polsko litewską, a ten obecny system może doprowadzić co najwyżej do kompromitacji tych wszystkich zwerbowanych. Nie ma się więc co nimi przejmować. Po owocach ich poznacie.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy