Dzisiaj nietypowo. Zamieszczam dwa teksty opowiadające o tym samym zdarzeniu. Zadanie z rodziny „znajdź podobieństwa i różnice". A także oceń.

Pierwszy cytat pochodzi z „Ukraińskiej partyzantki 1942-1960" Grzegorza Motyki. Opisując polskie odwety cytuje on wspomnienia Leona Karłowicza, akowca z Wołynia, dokonując obszernych skrótów (str. 350):

„Gdy zbliżaliśmy się do ukraińskich wsi, mieliśmy surowy zakaz prowadzenia rozmów w polskim języku. Udawaliśmy ich oddział. (…) Pewnego razu, gdy minęliśmy zamieszkałą przez Ukraińców wieś (…) podszedł do nas ukraiński wyrostek lat około piętnastu i zaczął usilnie prosić, byśmy go ze sobą zabrali. Pragnie wstąpić do Ukraińskiej Powstańczej Armii. (…) Porucznik „Jastrząb" (…) spojrzał na wyrostka nienawistnie i gdy (…) chłopak nie przestawał się domagać broni, porozmawiał krótko z pozostałymi oficerami, po czym skinął na „Sztachetę" i chyba „Kruka" (…) którzy chwycili niedoszłego rezuna za kołnierz i pchnęli przed siebie.
– Chodź! Dostaniesz, na coś zasłużył! – krzyknął któryś.
Odwróciłem wzrok widząc przerażenie, jakie odmalowało się na twarzy ukraińskiego chłopaka. (…) Odprowadzono go w głębokie łozy. Wkrótce wydało mi się, że rozległo się coś, jakby klaśnięcie w dłonie. (…) W każdym razie odprowadzający go wrócili niedługo, gdy już byliśmy w marszu, ale bez ochotnika. Nie poszedł z nami <ryzaty Lachiw>."

Drugi cytat to oryginalny tekst Karłowicza bez skrótów (źródło):

„Gdy zbliżaliśmy się do ukraińskich wsi, mieliśmy surowy zakaz prowadzenia rozmów w polskim języku. Udawaliśmy ich oddział. Prawo mówienia mieli wyłącznie ci, którzy nienagannie posługiwali się językiem ukraińskim, a raczej ich gwarą, używaną w wołyńskich wsiach i chutorach. Pewnego razu, gdy minęliśmy zamieszkałą przez Ukraińców wieś, a potem zatrzymaliśmy się na jej krańcu dla krótkiego odpoczynku, podszedł do nas ukraiński wyrostek lat około piętnastu i zaczął usilnie prosić, byśmy go ze sobą zabrali. Pragnie wstąpić do Ukraińskiej Powstańczej Armii. Porucznik „Jastrząb" uśmiechnął się jakoś dziwnie, a jeden ze starszych chłopców zapytał:
– A strilaty umijesz?
– Nauczusija – odpowiedział bez namysłu.
– A do koho choczesz strilaty?
– Do kohoż! Do Lachiw! – odpowiada jakby z wymówką, że o takie oczywistości śmiemy pytać.
– A szczo skaże twoja maty? Może ne pustyty?
– Ja i pytaty ne budu, tylki pijdu! – odpowiada buńczucznie i patrzy, jak na to zareagujemy.
Nasz żołnierz oznajmia mu wtedy, że jest za młody i musi jeszcze poczekać. Weźmiemy go z sobą jak podrośnie. Chłopak jest jednak stanowczy i nie daje za wygraną.
– Budu strilaty łuczsze wsijech – zapewnia z przekonaniem.
Kończy się odpoczynek. Ruszamy, a kandydat na upowca kroczy obok nas w szeregu, ani myśląc rezygnować z powziętego zamiaru. W pewnym momencie wskazuje palcem na naszego „Wilczka", jednego z bardzo niskiego wzrostem chłopców w naszej drużynie i zgłasza propozycję:
– Woźmite od nijoho hwintowku i dajte meni! Jaż bilszyj, ja budu łuczsze strilaty. Ja maju bilsze syły!
Byliśmy już dość daleko od wsi. Porucznik „Jastrząb", który jak się później dowiedziałem, sam cudem tylko uciekł w Budach Ossowskich spod ukraińskiego noża, a utracił całą zaprzyjaźnioną rodzinę, u której mieszkał na stancji jako nauczyciel w miejscowej szkole, spojrzał na wyrostka nienawistnie i gdy powtórnie zatrzymaliśmy się na obszernej łące pośród gęstych krzewów łoziny, a chłopak nie przestawał się domagać broni, porozmawiał krótko z pozostałymi oficerami, po czym skinął na „Sztachetę" i chyba „Kruka", zwanego „komendantem", którzy chwycili niedoszłego rezuna za kołnierz i pchnęli przed siebie:
– Chodź! Dostaniesz, na coś zasłużył! – krzyknął któryś.
Odwróciłem wzrok…" Itd.

I kilka pytań:
– Co zrobił „Jastrząb"? Był to mord, odwet a może profilaktyka (jak wyrażono się na stronie Myśli Polskiej)?
– Czy gdyby ukraiński nastolatek został puszczony wolno, byłby to moralny uczynek?
– Czy skróty poczynione przez Motykę zmieniają ocenę opisanego zdarzenia?
– Jeśli zmieniają – czy można skróty Motyki nazwać manipulacją?