Bez kategorii
Like

Niekonserwatywne pestycydy

07/02/2011
593 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
no-cover

Niekonserwatywne pestycydy i ich wpływ na zdrowie Pestycydy syntetyczne są niekonserwatywne i m. in. dlatego nie zamierzam ich stosować i w miarę moich skromnych możliwości unikać spożywania żywności do której produkcji zostały one użyte. Zanim jednak przejdę do wytłumaczenia dlaczego uważam je  za środki niekonserwatywne napisze kilka słów o samych  pestycydach i… zdrowiu, bo temat ten ze stosowaniem i spożywanie pestycydów nierozerwalnie wiąże. Co to są pestycydy? Pestycydy (łac. pestis – zaraza, pomór, caedo – zabijam) – substancje syntetyczne lub naturalne, stosowane do zwalczania organizmów szkodliwych lub niepożądanych, używane głównie do ochrony roślin uprawnych, lasów, zbiorników wodnych, ale również zwierząt, ludzi, produktów żywnościowych, a także do niszczenia żywych organizmów, uznanych za szkodliwe, w budynkach inwentarskich, mieszkalnych, szpitalnych i magazynach. Termin […]

0


Niekonserwatywne pestycydy i ich wpływ na zdrowie

Pestycydy syntetyczne są niekonserwatywne i m. in. dlatego nie zamierzam ich stosować i w miarę moich skromnych możliwości unikać spożywania żywności do której produkcji zostały one użyte. Zanim jednak przejdę do wytłumaczenia dlaczego uważam je  za środki niekonserwatywne napisze kilka słów o samych  pestycydach i… zdrowiu, bo temat ten ze stosowaniem i spożywanie pestycydów nierozerwalnie wiąże.

Co to są pestycydy?

Pestycydy (łac. pestis – zaraza, pomór, caedo – zabijam) – substancje syntetyczne lub naturalne, stosowane do zwalczania organizmów szkodliwych lub niepożądanych, używane głównie do ochrony roślin uprawnych, lasów, zbiorników wodnych, ale również zwierząt, ludzi, produktów żywnościowych, a także do niszczenia żywych organizmów, uznanych za szkodliwe, w budynkach inwentarskich, mieszkalnych, szpitalnych i magazynach.

Termin pestycydy jest pojęciem szerszym niż pojęcie środki ochrony roślin, ponieważ obejmują one również zwalczanie organizmów szkodliwych poza produkcją roślinną.

Wikipedia

Czy coś nowego może być dobre?

Zacznę od tego, że nie wierzę w magię. Nie wierzę, że spożywanie jednej czy kilku nowych, stworzonych przez człowieka substancji może poprawić nasze zdrowie. Wychodzę również z założenia, że stan fizyczny czł0wieka po osiągnięciu pewnego (wysokiego) poziomu (brak nadwagi, brak chorób, wysoki poziom energii, silny system odpornościowy, sprawność fizyczna…) nie można poprawić jeszcze bardziej.  W końcu serce może dobrze pracować w jeden sposób (obecnych tu lekarzy proszę o poprawienie mnie, jeśli się mylę) – rytmicznie, ciągle,  nieustannie, a skurcz poszczególnych komór i przedsionków następować ma w określonej sekwencji. Szansa, że naszym działaniem :

  • przyjmowaniem leków
  • używaniem magicznych urządzeń np. „czyściciel aury”

jesteśmy w stanie poprawić nasze zdrowie powyżej pewnego poziomu jest bliska zeru. Ostatecznie gdy serce pracuje 2x szybciej (w stanie spoczynku) wcale nie oznacza to, że nasz układ krążenia jest 2x lepszy czy 2x wydajniejszy. Zwykle oznacza to coś wręcz przeciwnego. Podsumowując… mamy dość mgliste pojęcie dotyczące tego jak poprawić coś tak dobrego i uniwersalnego jak sprawne, zdrowe ludzkie ciało.

Z drugiej strony wiemy, że zepsuć jest bardzo łatwo – Stwórca dał nam niezliczoną ilość chorób i schorzeń na które możemy umrzeć czy które mogą pogorszyć nasz stan zdrowia. A obdarzając nas wolną wolą ilość schorzeń i sposobów śmierci została co najmniej podwojona (co najmniej!), czego pośmiertni laureaci nagrody Darwina są najlepszym dowodem.

Na chłopo-robotniczy rozum rzecz biorąc – jest jeden, no może kilka sposobów w jaki coś może działać dobrze a miliony w jaki można coś spieprzyć. Ot –  życie!

Kiedy możemy coś poprawić?

Tradycyjna i konwencjonalna medycyna jest naprawdę przydatna (jeśli mamy dobrego lekarza,  kompetentny personel medyczny oraz dostęp do odpowiednich środków) w momencie gdy nasze zdrowie się pogorszyło – ręka krwawi, na czubku palca pojawiają się początki gangreny, cegła spadła komuś na głowę, ktoś ma atak astmy, ktoś ma kłopoty ze słuchem… W tych wszystkich rzeczach jesteśmy dobrzy i cały czas stajemy się coraz lepsi. Mają one jeden wspólny mianownik – przywrócenie ze stanu tragicznego/kiepskiego do przyzwoitego/dobrego.

Współczesna medycyna/nauka jest już w stanie również całkiem dobrze tworzyć różnego rodzaju ulepszenia ludzkiego ciała czy organizmu, które znacznie poprawiają działanie ludzkiego organizmu w konkretnym obszarze. Zwykle jednak poprawa w jednej dziedzinie powoduje pogorszenie działania w innych, lub poprawa jest tylko czasowa. Jednym z przykładów są niepełnosprawni zawodnicy posiadający specjalne protezy, które umożliwiają im bieganie szybciej niż ludziom posiadającym zdrowe nogi.

 

Specjalne protezy umożliwiają niepełnosprawnym sportowcom bieganie szybciej niż posiadaczom zdrowych nóg.

 

Analogicznie amfetamina poprawia refleks, siłę, koncentrację, wytrzymałość na zmęczenie i ból osoby będącej pod jej wpływem – bójka z kimś takim będzie dla walczącej z nią osoby bardzo trudna. Podobnie główny bohater filmu Edward Nożycoręki – cyborg który ma zamiast dłoni różnego rodzaju ostrza. Umożliwiają mu one bycie bardzo dobrym fryzjerem i ogrodnikiem-artystą (strzyżenie żywopłotów).  Jednak każde z tych „ulepszeń” powoduje znaczne pogorszenie wydajności robienia innych czynności lub upośledza na dłuższą metę sprawność organizmu. Osobnik z protezami do biegania nie będzie dzięki  nim świetnym lub choćby poprawnym pływakiem czy tancerzem, wojownik spożywający amfetaminę przez dłuższy czas zrujnuje sobie zdrowie i urodę a Edward Nożycoręki będzie miał duże trudności by stać się dobrym kochankiem czy zawodowym masażystą. Znowuż da się zauważyć, że ludzka ingerencja może poprawić działanie organizmu tylko czasowo (przy czym nie ma to nic wspólnego ze zdrowiem! – narkotyzowanie się trudno chyba nazwać zdrowym?) lub zrekompensować w małym stopniu czyjeś kalectwo. Zna ktoś przypadek poprawy zdrowego dzięki medycynie/nauce, dobrego organizmu człowieka w jeszcze lepszy? Mi nic nie przychodzi do głowy. Z góry zastrzegam, że silikonowy biust uważam za genetyczne oszustwo a nie poprawę kobiety.

No tak, ale co to ma wspólnego z pestycydami?!

Pestycydy syntetyczne to nowe środki

Większość pestycydów syntetycznych stosowanych obecnie to nowe, wymyślone przez człowieka środki. Te substancje chemiczne przed stworzeniem ich przez ludzi w ogóle na świecie nie istniały. Można zatem zakładać, że ich stosowanie w najlepszym przypadku jest neutralne dla zdrowia a w najgorszym jest dla zdrowia zabójcze, na to drugie jest sporo udokumentowanych przykładów… Zresztą jeden z aktualnie stosowanych podziałów pestycydów dzieli je ze względu na toksyczność:

Podział wg Cremlyna pestycydów ze względu na klasy toksyczności ostrej wyrażany za pomocą dawki śmiertelnej LD50, czyli dawki w mg/kg masy ciała powodującej śmierć połowy zwierząt doświadczalnych:

  • I klasa – skrajnie toksyczne – <1 mg/kg
  • II klasa – bardzo toksyczne – 1-50 mg/kg
  • III klasa – umiarkowanie toksyczne – 50-500 mg/kg
  • IV klasa – słabo toksyczne – 500-5000 mg/kg
  • V klasa – praktycznie nietoksyczne – 5000-15000 mg/kg
  • VI klasa – stosunkowo nieszkodliwe – >15000 mg/kg

Wikipedia

Historia vitae magistra est – historia stosowania pestycydów nauczycielką życia i konserwatyzmu.

Postanowiłem przetłumaczyć fragment  z angielskiej wersji Wikipedii dotyczący historii stosowania pestycydów [1].

Ludzie zaczęli używać pestycydów by chronić swe uprawy ponad 4000 lat temu. Pierwszym znanym pestycydem była czysta siarka, której pył był używany przez starożytnych Sumerów około 4500 lat temu w antycznej Mezopotamii. W XV wieku toksyczne związki chemiczne takie jak arszenik, rtęć i ołów były aplikowane na uprawy by zabić szkodniki. W XVII wieku siarczan nikotyny był ekstrahowany z liści tytoniu, który to był używany jako insektycyd. XIX wiek był świadkiem wprowadzenia dwóch nowych naturalnych pestycydów, pyretrum pozyskiwanego ze złocieni (roślin) oraz rotenon (z ang. rotenone- przypis W.M.), który pozyskuje się z korzeni tropikalnych warzyw. Do lat 50tych XX wieku najczęściej były używane pestycydy bazujące na arszeniku. Paul Müller odkrył, że DDT jest bardzo skutecznym insektycydem. Związki chlorowcoorganiczne ( z ang. organochlorines – przypis W.M.) takie jak DDT zdobyły dominującą pozycję na tynku, ale zostały wyparte przez związki organofosforanowe i karbaminianowe do 1975r. Do tego czasu związki pyrethrinowe (z ang. pyrethrin compounds – przypis WM.) stały się głównym insektycydem. Herbicydy stały się powszechne w latach 60tych XX wieku, głównie za sprawą triazyny i innych związków opartych na azocie i kwasie karboksylowym… (z ang. triazine and other nitrogen-based compounds, carboxylic acids such as 2,4-dichlorophenoxyacetic acid, and glyphosate).

Człowiek posiadający współczesną wiedzę o metalach ciężkich, truciznach może w pierwszym momencie pomyśleć „jakim idiotą trzeba być, żeby żywność posypywać metalami ciężkimi (rtęcią, ołowiem)”. Dziś wiemy również, że DDT ma fatalny wpływ na zdrowie człowieka, zwierząt i środowiska w ogóle. Wtedy jednak tej wiedzy nie mieli. DDT w cywilizowanych państwach przestano używać na początku lat 70tych – niemal po 100 latach od jego stworzenia i 30 latach po wprowadzeniu do szerokiego obrotu. Wiadomości o negatywnym wpływie na zdrowie czy środowisko konkretnych środków (nie tylko pestycydów) wychodzą na światło dzienne z pewnym, zwykle kilkunasto-kilkudziesięcioletnim opóźnieniem. Po prostu nie jesteśmy w stanie przewidzieć za pomocą najdokładniejszych nawet badań w jaki sposób coś pójdzie źle, bo może się to stać na niezliczoną ilość sposobów. Zresztą nawet najlepsze badania nad bezpieczeństwem danej substancji nic nie dadzą jeśli osoba/instytucja je przeprowadzające i finansujące będzie miała interes w tym,  by wynik był pozytywny. A że firmy, które wydają setki milionów dolarów na opracowanie nowego środka ochrony roślin mają interes w tym, żeby po wydaniu tych pieniędzy dany preparat został dopuszczony do sprzedaży to chyba nikt nie wątpi? W obliczu takiej inwestycji wydanie kilku-kilkunastu milionów dolarów na łapówki i/lub zatrudnienie urzędnika/naukowca opiniującego pestycyd  na lukratywnej posadzie „doradcy” z wielotysięczną pensją to już naprawdę drobiazg. Jeśli dane będą nieprzychylne, to odpowiednio się je „wymasuje”, ewentualnie przeprowadzi się inne doświadczenie pokazujące dany środek w innym świetle (nasz fungicyd wywoływał co prawda nowotwory u kijanek i myszy, ale jest zupełnie nieszkodliwy dla waranów z Komodo!)
Czytają tego bloga jacyś ludzie uważający, że wszyscy urzędnicy państwowi kierują się tylko i wyłącznie dobrem wspólnym i oprą się każdej, największej nawet pokusie? Pisałem o Edwardzie Nożycorękim, więc czemu nie pisać o równie baśniowym zjawisku jakim niewątpliwie jest nieprzekupny i kompetentny aparat administracyjny?

Efekt synergii pestycydów

Załóżmy, że dany pestycyd:

  • będzie skuteczny
  • jego używanie będzie ekonomicznie opłacalne (dla producenta i rolnika)
  • zostanie rzetelnie przebadany
  • okaże się w warunkach laboratoryjnych naprawdę bezpieczny dla człowieka i środowiska
  • zostanie zaaprobowany przez urząd regulacyjny

to wcale nie oznacza, że jest on bezpieczny. Chciałbym zauważyć, że spełnienie wszystkich ww warunków jest równie prawdopodobne jak spotkanie Edwarda N., czy to, że jutro po wyjściu do lasu spotkasz pegaza.

Dlaczego bezpieczne pestycydy nie zawsze są bezpieczne?

Badania nad bezpieczeństwem pestycydów prowadzone są pod kątem konkretnego środka. Dany środek może okazać się bezpieczny stosowany indywidualnie, jednak w połączeniu z innymi środkami może powodować zupełnie nieprzewidziane konsekwencje.

Można to porównać do mieszania alkoholu na imprezie. Dla większości ludzi picie samego piwa lub samej wódki jest ok. Można zatem uznać, że wódka i piwo są bezpieczne dla zdrowia ludzi ;) . Połączenie wódki i piwa jest dla wielu osób już niewskazane i wypicie niewielkiej ilości obu trunków wywoła u nich sensacje żołądkowe. Wyobraź sobie proszę teraz taką sytuację: nie dość, że pite jest piwo, wódka, wino, szampan, nalewki, spirytus, cocacola, drinki to jeszcze na zagryzkę spożywany jest śledzik, śmietana, kefir, czipsy, kurczak, chleb ze smalcem, ogórki kiszone, pomarańcza,  fasolka szparagowa, ciastko z kremem, kiełbasa z grilla, naleśniki z kapustą i grzybami. Ta strawa powali nawet największego kozaka – żaden żelazny żołądek się jej nie oprze. Każda ze spożytych na imprezie substancji sama w sobie jest przynajmniej… strawna, to ich połączenie powoduje, że mieszanka staje się… wybuchowa (że użyję takiego eufemizmu). W przypadku pestycydów czy może szerze środków chemicznych jest nie inaczej. Dana substancja może przejść test bezpieczeństwa, ale to nie oznacza, że w połączeniu z jakąś inną nie wytworzy się efekt negatywnej synergii (2+2 = 9).

Inny przykład: Każdy ze składników kleju dwuskładnikowego praktycznie nie ma żadnych właściwości klejących. Ich zmieszanie powoduje, że powstaje jeden z najmocniejszych klei…

Wracając do naszej imprezowej metafory. Wyobraź sobie Czytelniku, że do naszego miksu dodawane są jeszcze substancje o podejrzanej prominencji – metanol, Domestos, Kret (środek do udrażniania rur). Czy taka mieszanka może być dla organizmu dobra lub chociaż neutralna? Śmiem powątpiewać –  żaden postępowy, rządowy, unijny czy nawet amerykański naukowiec nie powie mi, że spożywanie w dużej ilości trucizn, których nasz organizm nawet nie nauczył się neutralizować (bo są to substancje w naszej „diecie” bardzo świeże)  jest dla zdrowia neutralne. To po prostu kłóci się ze zdrowym rozsądkiem.

Pestycydy i ich pozostałości mogą kumulować się w organizmie, tworząc tam różne dziwne mieszanki. Skąd mamy mieć pewność, że nieszkodliwy środek A w połączeniu z nieszkodliwym środkiem B nie utworzą nowej, wysoce toksycznej substancji chemiczne?

Dlaczego używa się pestycydów?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista – by zniszczyć szkodniki, choroby czy chwasty. Istnieje na to pytanie inna odpowiedź. Bo stosowanie pestycydów… się opłaca – rolnikowi i choć trudno w to uwierzyć konsumentowi również (przynajmniej w krótkiej perspektywie). Pestycydy pozwalają ograniczyć koszty produkcji żywności. Wbrew pozorom i propagandzie koncernów agrochemicznych nie chodzi o wyżywienie świata – ludność z obszaru dzisiejszej Polski była 100 lat temu niemal tak samo liczna jak dzisiaj i żywiliśmy się bez pestycydów czy nawozów sztucznych. Pestycydy pozwalają zmniejszyć zatrudnienie w sektorze rolniczym co przekłada się na niższą cenę żywności.Nieużywanie pestycydów przy identycznej sile roboczej zwykle zmniejsza plony z ha i co się z tym wiąże zwiększa cenę płodów rolnych do których produkcji nie zostały one użyte.

Wnioski, które można wysnuć z przeszłości są następujące: Ludzie często mylili się w ocenie wpływu danej substancji na zdrowie człowieka, w przypadku pestycydów jest również podobnie. Wycofana w 2008 roku Atrazyna tego przykładem. To kolejny powód dla którego warto uprawiać swoją własną żywość, lub mieć zaufanego rolnika. Nie wiem jak Ty, ale ja zamierzam unikać stosowania pestycydów i spożywania żywności wyprodukowanej z jej udziałem. Poczekam, popatrzę. Jak za 50 lat dany środek będzie jeszcze używany to uznam, że się myliłem – niech postępowcy, którzy wierzą, że pestycydy z atestem  są nieszkodliwe przetestują go na sobie. Do tego czasu:

Pestycydy syntetyczne?

Nie, dziękuję – jestem konserwatystą!

0

Permakulturnik

Inaczej Zielony Karzel Reakcji. Na blogu pisze o Peak Oil, rolnictwie, diecie czlowieka i hodowli zwierzat ekologii stosowanej, ochronie srodowiska, permakulturze. Ostatni coraz czesciej równiez o relacjach damsko-meskich http://permakultura.n

72 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758