To dziwne i tajemnicze wydarzenie pociągnęło za sobą niebywałe postępowanie władz polskich oraz odpowiednie działania mainstreamowych mediów. Te ostatnie stworzyły własny świat, jednolitą interpretację i nowy system wartości, które narzucono większości społeczeństwa. "Często powtarzam – mówi publicysta Bronisław Wildstein w portalu  wPolityce.pl – że żyjemy w rzeczywistości zakłamanej do szpiku kości, odwróconej. Kłamcy nawołują do prawdy, prostytutki wołają o cnotę".

Dzięki wytrwałości zespołu Antoniego Macierewicza i dociekliwości badaczy działających w tym zespole wiemy już, iż narracja o katastrofie, narzucona przez raporty MAK i komisji Millera, nie jest prawdziwa. "Dorobku władzy nie broni nawet władza" (portal wPolityce.pl). Powstaje rządzącym i wiadomym mediom reaktywacja tego, co się sprawdziło. Trzeba więc kłamać, ośmieszać i szydzić. "Gdy w Pałacu Prezydenckim zasiadał Kaczyński, nic nie zostało zbudowane. To były stracone lata w historii Polski – oświadczył Wałęsa w TVN24. – (…) Kaczyński to nie był polityk, na którego ktoś zrobiłby zamach, nawet kwiatkiem".

Nowy naczelny "Wprost" Michał Kobosko, wierny linii wytyczonej przez Tomasza Lisa, rywalizuje z Wałęsą w  tym zakresie. "Demony posmoleńskie wzmacniają się, rozszerzają wpływy – pisze Kobosko. – Czują się świetnie w polityce, są nadaktywne w mediach. (…) Demony opanowały Brukselę, gdzie prezes PiS, już bez żadnej żenady, opowiadał o rosyjskim zamachu. (…) Witajcie w Polsce Prezesa i Ojca Rydzyka".

W ostatnich dniach politycy lewicy mówili:

— Paweł Olszewski (PO): "Po raz kolejny PiS wykorzystuje szaleństwo smoleńskie do swoich celów";

— Dariusz Joński (SLD): "Wyobrażam sobie, co będzie się działo 10 kwietnia. Jarosław Kaczyński będzie podjudzał społeczeństwo";

— Wojciech Penkalski (Ruch Palikota): "To co było, to już historia. Trzeba trwać dalej, a nie kupczyć katastrofą smoleńską".

Przytoczyłem tylko niektóre wypowiedzi polityków. Zadziwia tu podobieństwo słów, ich jednostronność i jednolitość. Jakby ktoś z centrum podał wzory, bo wierzyć się nie chce, by tak na zawołanie tuż przed rocznicą tragedii przedstawiciele polskiego społeczeństwa podkreślali wyraźnie, iż nie pamiętają, nie współczują i nie rozumieją.