Bez kategorii
Like

Nie mieszajmy Kościoła w kwestie aborcji i in vitro

19/12/2012
578 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Na pierwszy rzut oka, takiego tytułu nie powstydziłaby się żadna redakcja lewicowo-liberalna. Proszę jednak nie ulec pozorom i przeczytać tę notkę do końca.

0


 

Powracający jak bumerang ideologiczny problem aborcji, in vitro, ponownie zagościł w mediach mętnego nurtu. Poszło o wypowiedź, czy raczej oświadczenie Pana Mariusza Dzierżawskiego, który porównał niedawną, haniebną zbrodnię na dzieciach w Newtown w Stanach Zjednoczonych do 669 legalnych aborcji w Polsce wykonanych w zeszłym roku. Członek fundacji "Pro-prawo do życia" został uznany przez opinię publiczną za heretyka i wariata. Z mediów i komentarzy internautów wylewały się żale, typu: "Jak śmiał, żeby taką wielką tragedię porównywać do aborcji?"

 

Sprawę poruszono też w programie "Kropka nad i" Moniki Olejnik, w którym gośćmi programu byli Tomasz Terlikowski oraz Stefan Niesiołowski. Zarówno prowadząca, jak i poseł Platformy zaszczuli w niezwykle chamski sposób naczelnego Frondy. Ten bowiem powtórzył słowa Dzierżawskiego o tym, że zabicie dziecka jest zabiciem dziecka. Ja zaś najbardziej zapamiętałem sobie wątek w którym Monika Olejnik zaczęła wrzeszczeć "Ja nie chcę tego słyszeć!!", podczas gdy Terlikowski opowiadał w szczegółach o zabiegach uśmiercania dzieci z zespołem Downa. Tak jakby podświadomie chciała uciec przed świństwem, które sama popiera. "Zwykli ludzie" też nie chcą o tym słyszeć, reagują atakiem furii, gdy ktoś podniesie ten drażliwy temat.

 

Być może dlatego też wciąż słyszymy, że aborcja i in vitro to typowe tematy zastępcze, które mają nam przysłonić naprawdę ważne problemy gospodarcze i społeczne. Często to również słychać z ust polityków prawicowych. I jest to pierwszy mit, który chciałbym stanowczo obalić. Problem zabijania poczętych dzieci nie jest żadnym tematem zastępczym, jest tematem fundamentalnym! I zawsze jest na to czas, by o nim dyskutować. Nigdy nie jest za późno na przerwanie tego procederu. I moim zdaniem, argumenty stosowane przez wielu polityków przeciwnych aborcji, są zupełnie nietrafione i błędne w swojej logice. Jestem zdania, że politycy są wręcz dalece nieudolni w doborze argumentów za obroną życia.

 

Podczas każdej takiej publicznej dyskusji, politycy prawicy najczęściej używają argumentu „bo ja jestem katolikiem”. Przykład, do studia telewizyjnego przychodzi Zbigniew Ziobro. Dziennikarka atakuje szefa Solidarnej Polski za to, że jest przeciwko zabiegom in vitro, które „dają ludziom szczęście”. Ten zaś broni się, mówiąc, „jestem katolikiem”, „muszę głosować zgodnie z sumieniem”, „biskupi tak mi każą”. Pada więc pytanie, skądinąd, bardzo trafne: „A co z Polakami, którzy nie są katolikami?” Ziobro się zapowietrza, nie wie co powiedzieć, widzi, że brnie w ślepą uliczkę, pozostaje mu tylko powtórzyć: „Nie mogę popierać czegoś niezgodnego z nauką Kościoła”. To tylko przykład, ale tak najczęściej wyglądają tego typu rozmowy o aborcji i in vitro. Czy w ten sposób politycy prawicy nie ośmieszają sami siebie w walce o obronę życia? Czy sami, nieświadomie sprowadzają sprawę do absurdu, ograniczając ją tylko do nakazów i zakazów Kościoła?

 

I tu mam zamiar obalić drugi mit, który powiela się wielokroć w mediach, który jest wykorzystywany przez lewicę. A mit ten mówi, że państwo polskie jest okupowane przez Watykan i „spasionych biskupów”. Dlatego, że chcą oni narzucić polskiemu, świeckiemu prawu, prawa kościelne rękoma polityków prawicy. Z tym mitem wiąże się jeszcze jeden, że kwestie aborcji i in vitro są tylko i wyłącznie problemami natury religijnej, że nie mogą mieć przełożenia na prawo świeckie, które ma być wyłączone z wszelkich „watykańskich zakazów”. To jedna wielka bujda! I jest mi bardzo przykro, że politycy prawicy są tak beznadziejni w odkłamywaniu tych wierutnych absurdów podczas debat, rozmów w mediach. Napiszę więcej, oni nie tylko tych pomówień nie potrafią odkłamać, oni te kłamstwa powielają, cały czas powołując się na Kościół.

 

Jaka jest zatem według mnie prawda o obronie życia. Rozwiązania prawne w opisanych kwestiach światopoglądowych nie mają nic, absolutnie nic wspólnego z Kościołem! Poza tym, że Kościół wyraża swoje zdanie w tej sprawie, do czego ma absolutne prawo, ale i obowiązek. Prawo do życia to nie jest kwestia wiary w Boga, czy niewiary, religii, czy własnego wyboru. Prawo do życia jest podstawowym prawem człowieka, które winno być poza jakąkolwiek dyskusją! Prawo do życia nie może być łamane przez nikogo, nie ważne, czy jest katolikiem, ateistą, czy kimkolwiek innym. To nawet ateistom powinno bardziej zależeć na niezabijaniu nienarodzonych dzieci, bo katolicy wierzą przynajmniej w życie wieczne i to, że zabity aniołek i tak pójdzie do Domu Pana.

 

Skąd wziął się ten chory stereotyp, że to człowiek we własnym sumieniu decyduje, o tym, czy ma uśmiercić swoje dziecko, czy nie? Jest to źle zrozumiana wolność człowieka, która w tym przypadku oznacza wolność do zabicia bliźniego. Dlaczego zatem funkcjonariusze politycznej poprawności nie chcą uznać wolności szaleńca z Newtown? Przecież on być może też we własnym sumieniu rozstrzygnął ten dylemat moralny i wyszło mu na to, że może zastrzelenie tylu dzieci nie będzie w sumie niczym złym. Tak samo, jak matka uzna, że zabicie swojego nienarodzonego dziecka nie jest niczym złym, bo tak jej podpowiada własne sumienie.

 

Wrócę jeszcze do tak krytykowanego przez lewicę procesu „mieszania się Kościoła” w świeckie prawo państwowe. Gdyby Polska rzeczywiście nie była państwem świeckim, a kościelnym, gdyby to biskupi bezpośrednio wpływali na tworzone w Polsce prawo, to doszło by do następujących rzeczy. W środę sejm przyjął zakaz mieszkania pod jednym dachem dla par nie będących w związku sakramentalnym. W czwartek prezydent podpisuje ustawę o zakazie dystrybucji i sprzedaży prezerwatyw. W piątek senat przyjął poprawkę sejmu, o zakazie namiętnego całowania się przez przed ślubem. W sobotę nie działają żadne kluby nocne, gdyż mamy akurat Wielki Post. A w niedzielę zamyka się do 24-godzinnych aresztów wszystkich tych, których nie było w tym dniu na Mszy Świętej. Czy tak w Polsce jest? Nie jest i niech będzie to odpowiedź dla wszystkich lewaków, którzy tak namiętnie twierdzą, że posłowie „boją się proboszczów” krzyczących na nich z ambon. Polskie prawo jest zatem wciąż świeckie i jest to wielki skandal, że te świeckie prawo dyskryminuje osoby nie narodzone poprzez nieposzanowanie ich najbardziej elementarnego, podstawowego prawa do życia.

 

I takich argumentów, my obrońcy życia powinniśmy używać na co dzień. Przecież nie chcemy państwa wyznaniowego, bo szanujemy też inne światopoglądy i postawy, także ateistów. Nie chcemy obrony życia, bo tak mi każe biskup. Chcemy ochrony życia, bo najnowsze badania naukowe udowodniły, że życie zaczyna się od momentu poczęcia. I zabicie bezbronnego dziecka przed jego urodzeniem, niczym się nie różni od zabicia bezbronnego dziecka przez postrzelenie. Ba, jest chyba jeszcze czymś obrzydliwszym, bo odbywa się w majestacie "prawa".

 

Jeżeli lewacy uważają, że matka może we własnym sumieniu rozstrzygnąć zabicie własnego dziecka, to należy ich zagiąć takim oto kontrargumentem. "Ja chcę w takim razie, aby mógł we własnym sumieniu rozstrzygnąć kwestię uduszenia własnej teściowej. Bo może zagrażać mojemu zdrowiu,  może być niepełnosprawna i jej nie chcę, albo została poczęta przez gwałt i przynosi mi wstyd u sąsiadów."Wolnośc kończy się wtedy, gdy w w jej wyniki szkodzi się drugiemu człowiekowi. Jak zatem aborcję można nazwać aktem wolności?

 

Źródło grafiki: http://leczenie-objawy.pl/wp-content/uploads/aborcja-250×250.jpg 

0

Migorr

Student, rocznik 89.

27 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758