POLSKA
1

Nauka naszych dzieci do 18 roku życia, to obowiązek konstytucyjny, ale nie tylko dla ucznia, ale także dla państwa – materiały programowe

05/01/2022
360 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Nauka naszych dzieci do 18 roku życia, to obowiązek konstytucyjny, ale nie tylko dla ucznia, ale także dla państwa – materiały programowe

Ze sposobu zachowania i działania wielu urzędników państwowych i samorządowych, a nawet polityków, można czasami odnieść wrażenie jakby byli przekonani, że Konstytucja i inne akty prawne obowiązują tylko obywateli, a oni są tylko po to, aby w imieniu organów państwa i samorządu egzekwować ich przestrzegania od obywateli. Niestety urzędnicy i politycy zapominają, że w odróżnieniu od obywateli, którym wolno robić wszystko co nie jest zabronione przez prawo, im wolno robić tylko, to na co prawo i im zezwala. To zasadnicza różnica i gdy się o niej zapomina, to w efekcie dochodzi do naruszania prawa.

0


Ze sposobu zachowania i działania wielu urzędników państwowych i samorządowych, a nawet polityków, można czasami odnieść wrażenie jakby byli przekonani, że Konstytucja i inne akty prawne obowiązują tylko obywateli, a oni są tylko po to, aby w imieniu organów państwa i samorządu egzekwować ich przestrzegania od obywateli. Niestety urzędnicy i politycy zapominają, że w odróżnieniu od obywateli, którym wolno robić wszystko co nie jest zabronione przez prawo, im wolno robić tylko, to na co prawo i im zezwala. To zasadnicza różnica i gdy się o niej zapomina, to w efekcie dochodzi do naruszania prawa.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem, przewidzianego przez Konstytucję, obowiązku nauki do ukończenia 18 roku życia. Nawet więcej, ten obowiązek powinien zakończyć się obowiązkiem uzyskania średniego wykształcenia lub przynajmniej zawodu. Jeśli jednak coś jest obowiązkiem dla obywatela, to musi być realizowane zgodnie z prawem. Niestety nasze uregulowania prawne, często nie nadążają za zmianami Konstytucji oraz innych ustaw co prowadzi do naruszania praw człowieka i obywatela.

Przykładem może być edukacja dzieci i młodzieży oraz w praktyce państwowy monopol na jej realizację. W dalekiej przeszłości, gdy edukacją dzieci zajmowali się głównie rodzice i rodzina, to gdy przychodził tzw. wiek szkolny, to chłopcy wychodzili spod opieki matek i zaczynali towarzyszyć ojcu, dziadkowi lub krewnemu przy jego pracy lub działalności i tak zdobywali wiedzę. Dziewczynki wychowywały się wśród kobiet.

Rozwój cywilizacji spowodował, że na zlecenie rodziców, edukacją zaczęli się zajmować się też ludzie obcy. Byli to nie tylko nauczyciele w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, ale także osoby posiadające określone umiejętności lub wykonujące określone funkcje społeczne. Z biegiem czasu zaczęły powstawać wyspecjalizowane jednostki edukacyjne, czyli szkoły.

Już w średniowieczu edukację, szczególnie tę wyższą zaczęły wspierać struktury państwa, ale długo jeszcze kształcenie się było prywatną sprawą obywateli. Dopiero rozwój nowoczesnego państwa spowodował, że kształcenie stawało się obowiązkowe, ale proces ten przebiegał z różną intensywnością i był mocno zróżnicowany w zależności od tradycji i religii poszczególnych społeczeństw. Akurat nasz obszar był dość mocno zapóźniony i zróżnicowany z powodu podziału ziem polskich pomiędzy zaborców.

 Po raz pierwszy w Polsce obowiązek szkolny wprowadziła Izba Edukacji Publicznej w Księstwie Warszawskim w dniu 12 stycznia 1808 (Kucharzewski 1914). W II RP obowiązek szkolny wprowadził Dekret z 7 lutego 1919 roku o obowiązku szkolnym Dekret ten wprowadzał obowiązkową 7-letnią szkołę powszechną dla wszystkich dzieci od 7-mego do 14-go roku życia. Szkoła była bezpłatna, co nakładało na państwo obowiązek zapewnienia dostępu do niej wszystkim dzieciom ( Dz.U. z 1919 r. nr 14, poz. 147). Obecnie oprócz obowiązku szkolnego, Konstytucja (art. 70 ust. 1 zd. 2 Konstytucji RP) wprowadziła jeszcze obowiązek nauki do 18 roku życia.

Jeśli nauka dla dzieci i młodzieży jest konstytucyjnym obowiązkiem do wieku 18 lat, to oznacza ni mniej ni więcej, że obowiązek szkolny wykonuje państwo za pomocą szkoły i w szkole. Wobec tego jedynym obowiązkiem rodziców jest wystawić dziecko za próg mieszkania, tak aby zdążyło dotrzeć do szkoły na czas. Niestety państwo wprowadzając obowiązek szkolny i obowiązek nauki do 18 roku życia zapomniało dostosować do tego szereg innych przepisów. Wiele czynności związanych z obowiązkiem szkolnym i obowiązkiem nauki do 18 roku życia toczy się nie w oparciu o przepisy prawa, tylko o przyzwyczajenia z okresów obowiązywania minionych aktów prawnych.

Państwo, wprowadzając np. dla 6-latków, obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego, zwanego potocznie zerówką, które jest warunkiem przyjęcia do pierwszej klasy, jakoś zapomniało, że w „Prawie o ruchu drogowym” (art. 43) jest przepis zabraniający wypuszczania dziecka poniżej 7-mego roku na ulicę. Oczywiście my odprowadzamy i odbieramy nasze dzieci i wnuki do i ze szkoły, także też te o wiele starsze, bo dbamy o ich bezpieczeństwo, ale w zakresie edukacji, to nie jest już konstytucyjnym obowiązkiem rodziców i opiekunów tylko państwa. Właściwie, to szkoła powinna odbierać dziecko z progu i odstawiać na próg mieszkania. Jak to zrobi, to nie nasz problem. Państwo przyznało sobie monopol na edukację i to państwo powinno się tym zająć, albo zmienić Konstytucję i dopisać rodzicom i opiekunom obowiązek dostarczania odbierania dzieci do i z szkoły, ostatnio także obowiązkowego przedszkola.

Wtedy jednak państwo musi tak zorganizować szkołę i przedszkole, aby były gotowa przyjąć dziecko od osoby, która zaczyna pracę o 6.00 lub przetrzymać dziecko w szkole i przedszkolu osobie, która kończy pracę o 18.00 lub 22.00. Tu nie ma zmiłuj. Dla wypełniania obowiązku szkolnego przez nasze dzieci państwo nie można żądać od rodziców i opiekunów porzucenia pracy lub ponoszenia dodatkowych kosztów. Jak nauka jest obowiązkowa i bezpłatna, to musi być bezpłatna pod każdym względem, z kosztami dotarcia i powrotu do domu włącznie.

Gdy pojawił się niż demograficzny, to gminy zamiast  zmniejszyć liczebność klas, zmniejszyły liczbę szkół. Potrafili bardzo łatwo, przez wakacje, opróżnić szkołę (przedszkole) i sprzedać budynek. Gdy teraz zwiększa się liczba uczniów, to jakoś nie potrafią kupić budynku, wyposażyć i zatrudnić nauczycieli, tylko zwiększają liczbę uczniów w klasie lub bezczelnie organizują naukę na dwie zmiany kosztem dzieci, jak bywało za czasów Gomułki, Gierka i jeszcze gorszych kreatur.

Skoro często dzieci są przetrzymywane w szkole dłużej niż dietetycznie optymalny (zależnie od wieku) odstęp czasowy pomiędzy posiłkami, to posiłki w czasie pobytu dziecka w szkole powinny być też problem państwa, a nie rodziców. Nauka do 18 roku życia jest konstytucyjnym obowiązkiem, który realizuje państwo, a pamiętajmy, że państwo samo wzięło to sobie dobrowolnie na głowę.

Skoro nauka do 18 roku życia jest konstytucyjnym obowiązkiem, to ten obowiązek musi realizować państwo w szkole i przy pomocy szkoły. Nie może być mowy o kupowaniu przez rodziców i noszeniu przez dzieci książek do szkoły, bo książki powinny czekać na ucznia w szkole. Dotyczy także różnego typu materiałów i pomocy np. na technikę czy plastykę, bo to jest koszt szkoły.

Także niekonstytucyjne jest zadawanie uczniom lekcji do domu, bo obowiązek szkolny, powinna realizować szkoła w szkole przy pomocy nauczycieli. Niekonstytucyjne jest też oczekiwanie nauczycieli, że rodzice będą pilnować odrabiania lekcji i douczać dzieci w domu. Jest to niekonstytucyjne, bo jest niesprawiedliwe wobec dzieci, ze względu na zróżnicowany poziom intelektualny rodziców. Przecież dzieci, w ramach obowiązku nauki, mają prawo do równego i sprawiedliwego dostępu do wiedzy. Szkoła nie może i do tego bez podstaw prawnych, a tylko na podstawie przyzwyczajenia, przerzucać realizację części obowiązku szkolnego na pracę w domu pod nadzorem rodziców. To prowadzi do sytuacji, w której np. dziecko rodzica, który zna tylko cztery działania matematyczne, będzie pokrzywdzone edukacyjnie w stosunku do dziecka rodziców, którzy zawodowo posługują się matematyką wyższą. Rodzice mogą i będą douczać swoje dzieci, w zależności od ich możliwości intelektualnych i materialnych, ale to jest tylko ich prawo, a nie obowiązek.

Problematyczny jest też obecny system oceny uczniów, pochodzący z zamierzchłych czasów, kiedy to tylko uczeń był odpowiedzialny za swoje wyniki w nauce. Właściwie ocena którą otrzymuje uczeń, szczególnie w niższych klasach, to nie jest ocena ucznia, tylko ocena efektów jakie osiągnął nauczyciel w kształceniu tego ucznia i to nie nauczyciel powinien robić jazdę rodzicom na wywiadówce, tylko rodzice nauczycielowi.

Na szczęście są też pozytywne zmiany w szkole, bo ostatnio rząd zaczął chronić nasze dzieci przed różnego typu popaprańcami spoza systemu edukacji. Niestety na tych, którzy już tkwią w systemie nie ma siły. Od kiedy państwo zastrzegło sobie edukację jako swoją domenę, to rodzice mają niewiele do powiedzenia w tej kwestii. Autorytet szkoły bardzo często bardzo dominuje w tym zakresie i czasami trudno dziecku wytłumaczyć, że przyswoiło sobie przypadkiem jaką głupotę. Dziecko zwykle odpowiada, „ale Pani powiedziała”. To świadectwo tego jak ważny jest dobór odpowiednich osób do zawodu nauczyciela i wychowawcy.

Konstytucyjnie, rodzicom przysługuje prawo wychowania i ukształtowania dzieci w zgodzie z ich światopoglądem. Onegdaj zawarliśmy w tej sprawie kompromis i religia, zależnie od wyznania, wróciła do szkoły, a dla bezwyznaniowców przewidziana jest etyka. To się niestety nie wszystkim podoba. Szczególnie środowiska lewackie chciałyby wyrzucić religię i zastąpić ją ateistycznym wychowaniem. Chyba nie zdają sobie sprawy, że rugując religię z jej kreacjonistyczną wizją świata musieliby, dla równowagi, usunąć ewolucjonizm z biologii. Najlepiej niech zostanie tak jak jest teraz.

Reasumując, szkoła nie musi być taka jak jest obecnie, bo może być lepsza. Stać nas na to żeby w edukacji i wychowaniu pracowało znacznie więcej osób i żeby nasze dzieci były lepiej wykształcone i bardziej bezpieczne. Lewactwo, ekscytuje się ostatnio koncepcją tzw. dochodu gwarantowanego. Wieszczą, że ponoć w przyszłości, nie dla wszystkich starczy miejsc pracy i marzy im się to, że państwo będzie płacić za „nic nierobienie”. Wtedy mogliby odsypiać dyskotekę do 13-tej, a potem trzepać w klawiaturę (gry) i palić trawkę. To, że będzie brakowało miejsc pracy, to lewacki mit. Może nie będzie miejsc pracy w produkcji, ale nie w sferze usług. Skoro ma nas być stać aby płacić za „nic nierobienie”, to sfera usług edukacyjnych, wychowawczych i opiekuńczych jest w stanie wygenerować nieograniczoną liczbę miejsc pracy.

Klasa w szkole wcale nie musi mieć 30-tu uczniów, bo może mieć ich np. 10-ciu, a nauczyciel może mieć do pomocy asystenta, nawet ze średnim wykształceniem, ale z talentem do uczniów. Dzieci mogą być przywożone do szkoły i odwożone do domu. Mogą funkcjonować kilkuosobowe świetlice, gdzie dzieci mogłyby wykonać zadania domowe pod nadzorem wychowawcy, skoro praca własna jest ważnym elementem edukacji. Wszystko byle nie płacenie za „nic nierobienie”, bo starożytny Rzym już się na tym kiedyś przewiózł. Przypominam to tym co nie słuchali na lekcji, albo mieli nauczyciela historii do bani, bo ja miałem rewelacyjnych.

Źródła

Kucharzewski Jan 1914. Epoka Pasiewiczowska. Gebertner i Wolf, Warszawa – Kraków, ss. 650. (https://ia800201.us.archive.org/19/items/epokapaskiewiczo00kuch/epokapaskiewiczo00kuch.pdf)
Rycina: Pawłowska Marta 2018. Zmiany w realizacji obowiązku szkolnego już 1 września 2019 r. (https://samorzad.infor.pl/sektor/zadania/reforma-oswiaty/2785693,Zmiany-w-realizacji-obowiazku-szkolnego-juz-1-wrzesnia-2019-r.html)

 

0

Pawel Urbanski

https://3obieg.pl/author/kpn-poznan/

93 publikacje
17 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758