Bez kategorii
Like

Najgorszy dzień w życiu młodego Sitko

05/07/2011
401 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Dozorczyni bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, pani Sitko, miała syna. Młody Sitko przebrnął z olbrzymim trudem przez wszystkie nakazane prawnie szczeble edukacji i wkroczył w dorosłe życie. Plany na nie miał sprecyzowane.

0


Dozorczyni bloku, w którym mieszkali Hiobowscy, pani Sitko, miała syna. Młody Sitko przebrnął z olbrzymim trudem przez wszystkie nakazane prawnie szczeble edukacji i wkroczył w dorosłe życie. Plany na nie miał sprecyzowane.
– Chcę mieć! – oznajmiał w odpowiedzi na pytanie o owe plany i wyliczał. Lista była krótka, konkretna i niestety bardzo droga. I tu zaznaczał się straszliwy rozdźwięk, bo perspektyw na pieniądze nie było. Młody Sitko spędzał więc czas na walce. Do południa walczył ze snem. Po południu walczył ze swoimi rodzicami, którzy męczyli go, aby podjął jakąś pracę. A wieczorami walczył z systemem. Objawiało się w to w ten sposób, że razem z kolegami wystawali w bloku na klatce schodowej, albo w piwnicy, i słuchali hiphopu z komórek. I oczywiście spotykali się na imprezach.
Pewnego dnia młody Sitko wrócił bardzo późno z takiej imprezy, poszedł spać, a kiedy wstał było już bardzo późno.
– Jak kto długo śpi, to się i tak nie wyśpi – docięła mu pani Sitko.
Młody Sitko coś ta wymamrotał w odpowiedzi, ale właściwie jego rodzicielka miała rację. Cały był bowiem obolały, połamany i zmęczony. Wszystko, dosłownie wszystko go bolało. Nawet wnętrze.
– Chyba wczoraj za dużo… Tego… – jęknął. – Straszny ten dzisiejszy dzień.
– Siadaj, zupę jedz – burknęła udobruchana pani Sitko i postawiła przed synem parujący talerz.
Po trzeciej łyżce zadzwonił ktoś do drzwi.
– Kogo tam… – burknęła pani Sitko i poszła otworzyć. Młody Sitko usłyszał tylko jej słaby pisk i po chwili jego rodzicielka wsunęła się powoli tyłem do kuchni.
– Do… Ciebie… – wyjąkała. Młody Sitko podniósł się niespokojnie, acz powoli (nadal wszystko go bolało) z taboretu. Czuł, że ten dzień będzie jeszcze gorszy.
To nie było to, czego się spodziewał. Do kuchni wmaszerowało trzech panów w mundurach.
– Spocznij! – oznajmił radośnie pierwszy z nich. Po czym spojrzał na młodego Sitko i spytał:
– Spakowany?
Młody Sitko zbaraniał.
– A… Ale jakie: spakowany?
– No jak to? Przyszliśmy po ciebie! Wstępujesz dziś do Polskiej Armii!
Teraz pani Sitko zbaraniała, ale na krótko.
– Chwila, moment! – zawołała. – Przecież nie ma już poboru! Jest profesjonalna armia zawodowa!
– To prawda.
– Więc dlaczego przyszliście po mojego syna?
– Bo się do nas zapisał – powiedział pierwszy pan w mundurze i pokazał jakiś dokument. Młodemu Sitko wszystko zawirowało przed oczyma. Przypomniał sobie, jak kilka dnia temy, na śródmiejskim placu, podpisał jakiś papier. Dwie młode, seksowne dziewczyny w strojach moro zbierały podpisy, a nad ich stolikiem wisiał wielki plakat z napisem: "Chcesz się zaciągnąć? Zgłoś się do nas!".
– Myślałem, że to chodzi o marihuanę… – jęknął młody Sitko, opadł na taboret i jęknął jeszcze raz. Z bólu.
– Chłopcze – drugi pan w mundurze położył mu rękę na ramieniu. – Jak dostaniesz się do plutonu z miotaczami ognia to będziesz mógł palić tyle trawy, ile zechcesz…
– Nie ma co gadać – mruknął trzeci pan w mundurze i wyjął z teczki stetoskop. – Kandydata trzeba najpierw zbadać. Gdzie tu można na osobności? Ten pokój wolny?
– Wolny – potwierdziła pani Sitko. Młody Sitko i trzeci pan w mundurze weszli do środka. Zza zamkniętych drzwi dolatywały krótki, żołnierskie komendy.
– Zsunąć spodnie! Odwrócić się! Nachylić! Rozchylić!
Po dwóch minutach wyszli. Młody Sitko był wiśniowy na twarzy, a trzeci pan w mundurze kręcił przecząco głową.
– Dlaczego nie? – spytał drugi w mundurze.
– Gej – odparł lakonicznie trzeci pan w mundurze i schował stetoskop do teczki.
– To co, nie weźmiecie go? – spytała z nadzieją pani Sitko.
– Gejów nie bierzemy – wyjaśnił pierwszy w mundurze. – Nie jest to żadna dyskryminacja, o nie! To po prostu względy praktyczne. Próbowaliśmy. Ale geje płaczą na misjach, narzekają, że kosmetyczki im się nie mieszczą do plecaków, nawet prysznice im się nie podobają. Sama pani rozumie…
Panowie pożegnali się i wyszli.
– Synku… – pani Sitko była wstrząśnięta. – Czemu nie powiedziałeś własnej matce…
Młody Sitko nadal był czerwony na twarzy, ale teraz z wściekłości. Sięgnął po swą komórkę.
– Cześć! To ja. U ciebie była wczoraj ta impreza, nie? No. Słuchaj, nie wiesz kto mi to wczoraj zrobił? Jak to co?! Dobrze wiesz co! Trochę za szybko popiłem i przysnąłem w pokoju. ?Kto się od mnie dobrał?! Kto, kurna?!! Ty? A… Co? Nie, nie. Właściwie to… Nawet chciałem ci podziękować. Co? Co??! Nie! Nie podobało mi się!! I nie chcę jeszcze raz!!!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758