Bez kategorii
Like

MOSKWA 2042: Wywiad, wywiady… ????

18/06/2012
300 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

MOSKWA 2042 Władimir Wojnowicz, ś.p. PIW, 1992, str. 236 i nn.

0


 

[Umieszczam z okazji Wielkiego Zwycięstwa w Euro Spoko! pijaru Putina i Pożarskiego (Wodza, durniu, nie kotleta!) MD]

 

[Zdarzyło się w 1982 roku. Alter ego autora ”Iwana Czonkina” (czytać!!)  przeniósł się Rakietą Ciołkowskiego o 60 lat – do Moskwy Świetlanej Przyszłości. CDN]

 

… Zorientowałem się, że przyjechał Przewodniczący Komisji Redakcyjnej i stanąłem, żeby popatrzyć, jak go będą wyciągać z samochodu (ze szlauchami czy bez), ale natych­miast wyrósł obok mnie ubewiak uzbrojony w pistolet maszynowy i powiedział, że tu nie wolno się zatrzymywać ani nawet oglądać, i szczęknął zamkiem.

Natychmiast usłuchałem i oddaliłem się pośpiesznie odwracając w bok pochyloną głowę.

Przy końcu zaułka Posłowia do Tomu Pierwszego stała długa kolejka po wodę z wodociągu. Posuwała się wolno, ponieważ potrzeby zaspokajały tylko dwa plastykowe kubki, przymocowane łańcuchami do słupka hydrantowego. Ludzie denerwowali się i wołali do babki wydzielającej wodę, żeby nie dawała więcej niż po jednym kubku na osobę.

Stanąłem już w kolejce, ale widząc, że to potrwa co najmniej ze dwie godziny, zrezygnowałem. W tej samej chwili ktoś mnie zawołał, odwróciłem się i ujrzałem doganiającego mnie Dzierżyna: promieniał uśmiechem. Powiedział, że towarzyszył właśnie Hory­zontowi Timofiejewiczowi, zobaczył mnie i postanowił przejść się ze mną razem.

         – Dlaczego Przewodniczącego eskortują transportery opancerzone?

 spytałem. – Czy ktoś przygotowuje zamach na jego życie?

         – Istotnie – przyznał Dzierżyn – jeśli spojrzeć prawdzie w oczy, to na każdego członka naszego kierownictwa ktoś coś szykuje. Czy wiesz, że wśród tych przechodniów i tam, w kolejce po wodę, w ogóle wszędzie, jest bardzo wielu simitów? Możliwe, że stanowią większość.

         – Nie rozumiem cię – rzekłem. – Jeśli tak jest, to co sobie myśl wasze bezpieczeństwo?

– Ach, mój drogi – Dzierżyn machnął ręką z goryczą. – Trudno ci będzie to wszystko pojąć. Jesteś tu jednak nowym człowiekiem. Rzecz w tym, że cały nasz Ubew składa się z agentów CIA.

– Słuchaj – rozzłościłem się – co ty mi tu, za przeproszeniem, pieprzysz głodne kawałki. Rozumiem, że agenci wroga mogli się wkraść do bezpieczeństwa, ale żeby cały Ubew składał się tylko z nich, to moim zdaniem po prostu bzdura.

 

– Niestety – łagodnie zmrużył oczy Dzierżyn. – Wciąż jeszcze jesteś bardzo naiwny. Niestety, to, co ci mówię, wcale nie jest bzdurą, lecz smutną prawdą.

Prawda, którą odsłonił mi Syromachin, była taka, że agenci CIA wkradali się do bezpieczeństwa stopniowo, przez wiele lat.

– To jest jak rak – wyjaśnił mi naukowo – najpierw komórki gromadzą się powoli. Ale gdy ich ilość przekroczy próg krytyczny, opanowują wszystko. Tak samo jest z agentami CIA. Najpierw wkradali się po jednym. A potem, kiedy mieli już większość w kierow­nictwie, opanowali wszystko i wszędzie poumieszczali swoich ludzi. Ich bezczelność stała się tak wielka, że teraz nawet sprzątaczki nie można przyjąć do Ubewu bez zgody Waszyngtonu.

– Nie umiem sobie tego wyobrazić – stwierdziłem.

         – Tak – przyznał Dzierżyn – to rzeczywiście niełatwe.      

          Ale, jeśli to, co mówisz, jest prawdą, i wiecie, że wszyscy agenci Ubewu są w istocie agentami CIA, dlaczego ich nie are­sztujecie?

– Też coś! – roześmiał się Dzierżyn. – Przecież oni, choć składają się z ludzi CIA, stanowią służbę bezpieczeństwa, i jako bezpieczeństwo sami mogą aresztować, kogo zechcą.

         – Tak – pomyślałem głośno. – Ciekawe. A co na to wasze wojsko? Też nie może sobie z nimi poradzić?   .

         – Wojsko mogłoby. Choć mają u siebie sporo ludzi z CIA, mogliby jednak coś zdziałać.

         – No i co? – spytałem niecierpliwie.

         – Czyżbyś nie rozumiał? Jeśli nasze wojsko rozgromi bezpieczeńst­wo, to Amerykanie z kolei rozgromią CIA, która składa się z samych agentów Ubewu, a nam nie byłoby to wcale na rękę.

Obraz, jaki nakreślił mój rozmówca, nie mieścił mi się, rzecz jasna, w głowie.

Na rogu alei Tomu Pierwszego i zaułka Czwartego Uzupełnienia rozstaliśmy się. Szedłem do siebie do hotelu myśląc o tym, co za duby smalone naplótł mi ten Dzierżyn. Może był pijany, zwariował, a może to próba prowokacji lub zadrwienia ze mnie. Raptem zatrzymała mnie pewna myśl i pobiegłem z powrotem. Dogoniłem Dzierżyna już przy samym placu Natchnienia, chwyciłem go za łokieć i bardzo wzburzony spytałem:

         – Słuchaj, jeśli całe bezpieczeństwo składa się z agentów CIA, to ty sam kim jesteś?

         Popatrzył na mnie uważnie, gwałtownie wyrwał rękę i rzekł:

– Posłuchaj, kochaniutki, musimy się raz na zawsze umówić. Żeby uniknąć ewentualnych nieprzyjemności, nigdy nie będziesz mi zada­wać tego rodzaju pytań. Okay?

         – Sure – powiedziałem i odszedłem.

 

za :  http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=6483&Itemid=80

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=6477&Itemid=80

 

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758