Bez kategorii
Like

Metoda Pol Pota

31/01/2012
414 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Po wyeliminowaniu motyką 2,5 miliona ludzi nikt już w Kampuczy nie śmiał wywyższać się nad innych.

0


.

Z trzech haseł rewolucji francuskiej ludzie najbardziej przywiązali się do równości. Jest to jednocześnie hasło najtrudniejsze do zrealizowania, bo związane ujemnym sprzężeniem zwrotnym z innym hasłem, z wolnością. (Im większa wolność tym mniejsza równość i na odwrót).
Braterstwo natomiast każdy mógłby w zasadzie bez ograniczeń praktykować na własną rękę, niezależnie od wolności i równości. Nie wiadomo jednak dlaczego większość nie jest tym zupełnie zainteresowana.

Przepraszam za banał. Ludzie nie rodzą się równi. Jeden jest wysoki- drugi niski, jeden mądry- drugi głupi, jeden piękny- drugi brzydki, jeden odważny- drugi tchórzliwy.  Poza tym ludzie wcale nie chcą być równi. Wszystko robią, żeby się wyróżniać. Jest w tym zresztą jakaś nierozwiązalna antynomia. Chcą być jak wszyscy i jednocześnie wyjątkowi ( je sui unique au monde…….comme tout le monde). Widać to wyraźnie u dzieci. Jak  na przykład można nosząc drogie, obrzydliwe, fabrycznie podarte spodnie (jak wszyscy) czuć się jednocześnie wyjątkowym? To pytanie czysto retoryczne.

Bardziej interesuje mnie co innego. Reliktowa obolałość ludzi i ich przewrażliwienie wobec dawnych elit. Współczesne elity władzy i pieniądza ludzie akceptują łatwiej. Może dlatego, że się z nimi identyfikują i jak napoleoński żołnierz uważają, że noszą marszałkowską buławę w plecaku. Słysząc potwornie fałszującą gwiazdkę show biznesu, myślą, że potrafiliby śpiewać tak samo albo lepiej. Sława i pieniądze wydają się im być w zasięgu  ręki.

Jeżeli jednak ktoś przyzna się nawet przypadkiem do ziemiańskiego pochodzenia, albo powoła się na coś z tym pochodzeniem choćby pośrednio związanego, jest przegrany. Na indeksie są srebrne łyżeczki (choć przecież można takie kupić choćby na pchlim targu), konie,  siodła i wyszukane zdaniem antagonisty zainteresowania. Nie ma zmiłuj się – nawet marzniecie i głodowanie w górach jest poczytywane jako przejaw obrzydliwego wywyższania się.

 Wiele lat temu czytałam opis pospolitego zabójstwa, które miało miejsce w małym miasteczku na peryferiach Polski. Mieszkanka czynszowej kamienicy wciągnęła do piwnicy córeczkę sąsiadów i ją udusiła, pozorując potem gwałt. Nie bardzo umiała wytłumaczyć motywów swego czynu, lecz naciskana przez śledczych, wreszcie przyznała: „ oni się tak przechwalali tą małą, tak się wywyższali”.

Dotarła wtedy do mnie siła zjawiska, które socjologowie nazywają resentymentem.
To nie jest tak, że ludzie zazdroszczą sobie nawzajem samego faktu luksusowej konsumpcji. Nie jest tak, że ktoś, kogo stać tylko na polski kawior ( kaszankę) cierpi, że inni jedzą kawior prawdziwy.  Człowiek dotknięty resentymentem cierpi z przyczyny odrzucenia, odmówienia mu wartości, nie dopuszczenia do jakiegoś kręgu wtajemniczenia.

Dlatego przyznanie się do zimowych biwaków w namiocie nad jeziorem bywa przyjmowane z równie zapiekłą złością jak ewentualne przechwalanie się udziałem w balach, rautach i polowaniach.
Przyznanie, że wywoziło się codziennie gnój ze stajni na taczkach może być dowodem takiej samej aroganckiej pychy, jakim byłoby na przykład stwierdzenie, że wsiadało się na konia po plecach stajennego.

Nie istnieje coś takiego jak nagi fakt- znaczenie nadajemy mu sami.
Inaczej mówiąc-  nocowanie w tatrzańskiej kolebie obraża ludzi, którzy nie mają najmniejszego zamiaru w kolebie nocować, jeżeli podejrzewają ( na ogół niesłusznie), że nocujący w kolebie czuje się lepszy od tych, którzy na nocleg w kolebie się nie zdobędą.

Mój znajomy dziennikarz chciał zlikwidować lekcje religii w szkole, żeby jego synowie nie czuli się gorsi, że na religię nie chodzą, chociaż wcale chodzić nie chcieli, a byli serdecznie zapraszani. Idąc tokiem takiego rozumowania należałoby zakazać alpinizmu, żeby ci , którzy nie chcą lub boją się wspinać, nie czuli się upokorzeni.
Należałoby zamknąć Filharmonię, gdyż jej bywalcy ośmielają zapewne wyżej cenić swój gust muzyczny od gustu miłośników disco polo.

Ciekawe, że gdy w grę wchodzi resentyment, używa się zwykle  argumentów finansowych. Wiele razy słyszałam glosy oburzenia, że za akcje ratunkowe TOPR płacą podatnicy i jest to głęboko niesprawiedliwe. Tak twierdzą zwykle sportowcy bierni, czyli miłośnicy piłki nożnej przeżywanej przed telewizorem z piwkiem. Choć ten sposób spędzania czasu jest mi najzupełniej obcy, nie przyszłoby mi do głowy zakazać wydawania publicznych pieniędzy na budowę stadionów albo żądać obciążenia kosztami tej budowy wyłącznie kibiców.

Sprowadzanie problemów obecności religii w życiu społeczeństwa  do pieniędzy jest dla mnie dowodem głębokiego resentymentu. Przypomina poważny konflikt małżeński, który wyraża się zastępczą awanturą o zupę.

Tak naprawdę chodzi o to, że niewierzący podejrzewają wierzących ( na ogół niesłusznie), że ci ostatni czują się lepsi. Wyraził to expressis verbis jeden z dyskutantów, żądając wykluczenia religii z życia publicznego i przestrzeni publicznej, żeby jak to powiedział „ nie było żadnego wywyższania się”.

Był sobie pewien człowiek, którego obsesją była absolutna  równość. Nazywał się Pol Pot, a właściwie Saloth Sar. Był uczniem JP Sartre’a. Zaraz po przejęciu władzy w Kampuczy ( Kambodży) zamknął szkoły, szpitale i fabryki, zlikwidował banki, zdelegalizował religię. Wszyscy, którzy czymkolwiek się wyróżniali, byli eliminowani ( ładny eufemizm, prawda?). Można było zginąć za posiadanie okularów, lub za zbyt delikatne dłonie. W klasztorach buddyjskich powstały burdele.
Po wyeliminowaniu motyką  2,5 miliona ludzi nikt już w Kampuczy nie śmiał wywyższać się nad innych.

 

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758