Bez kategorii
Like

Mam w dupie małe ojczyzny

15/03/2011
361 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Dobrze pamiętamy eksplozję lokalnych wartości, lokalnych prawdy i lokalnych mądrości, która obryzgała nas wszystkich po roku pańskim 1989. Czegóż tam nie było? Teatry pogranicza, eksperymenty artystyczne, wycinanki, pisarze wymarłych języków, żydowskie miasteczka, które niczym zamek w Pirenejach z obrazu Magritte’a unosiły się nad światem. Wszystko to miało jedną wspólną cechę – nie istniało realnie lub było – jeśli istniało – bez znaczenia dla ludzi mieszkających w Polsce w tamtym czasie. Rzeczy istniejące realnie i ważne dla wszystkich były wtedy chowane za szafą z napisem „pamiątki” lub zamiatane pod dywan. W najlepszym razie czymś zasłaniane. Idealną zasłoną dla spraw ważnych był humbug pod tytułem „mała ojczyzna”. Mała ojczyzna miała zastąpić tę wielką, skompromitowaną komunizmem i współpracą z obcym mocarstwem ojczyznę zwaną […]

0


Dobrze pamiętamy eksplozję lokalnych wartości, lokalnych prawdy i lokalnych mądrości, która obryzgała nas wszystkich po roku pańskim 1989. Czegóż tam nie było? Teatry pogranicza, eksperymenty artystyczne, wycinanki, pisarze wymarłych języków, żydowskie miasteczka, które niczym zamek w Pirenejach z obrazu Magritte’a unosiły się nad światem. Wszystko to miało jedną wspólną cechę – nie istniało realnie lub było – jeśli istniało – bez znaczenia dla ludzi mieszkających w Polsce w tamtym czasie. Rzeczy istniejące realnie i ważne dla wszystkich były wtedy chowane za szafą z napisem „pamiątki” lub zamiatane pod dywan. W najlepszym razie czymś zasłaniane. Idealną zasłoną dla spraw ważnych był humbug pod tytułem „mała ojczyzna”. Mała ojczyzna miała zastąpić tę wielką, skompromitowaną komunizmem i współpracą z obcym mocarstwem ojczyznę zwaną peerelem. Mała ojczyzna miała wziąć na barki zobowiązania tej wielkiej wobec obywateli, miała także zająć się tych obywateli kształceniem i wychowywaniem. Było to i jest nadal oszustwo wysokiej klasy, do którego trudno się przyczepić, bo wielu ludziom idea małej ojczyzny odpowiada. 

– Jesteśmy wreszcie u siebie – mówią – i wierzą w to, choć wcale nie są u siebie. Są u jakiegoś wyznaczonego w quasi demokratycznych wyborach lokalnych namiestnika, które okłada ich podatkami i w zamian za aktywną działalność na tym polu otrzymuje dotacje unijne w ilości znacznie większej niż pozostali kacykowie, którzy w istnienie małych ojczyzn wierzą głębiej i goręcej. Są bowiem dwa rodzaje tych heimatów. Pierwszy to ten, który tu opisuje – którego celem jest wygenerowanie jak największych ilości gotówki przy jednoczesnym silnym parciu na dotacje z Unii. Za dotacje buduje się infrastrukturę lokalną, co się zaś dzieje z podatkami obywateli, tego nikt nie wie i nigdy się nie dowie.
 
Drugi heimat to ten zwyczajny, gdzie nie ma dotacji lub są, ale na budowę połowy drogi do kościoła, lub połowy mostu przez lokalną smródkę. Wodociągi powstają za pieniądze podatników, a młodzież z podstawówki sama zakłada cyrk, żeby mieszkańcy mieli jakąś rozrywkę, bo wiadomo, że Zalewski ze swoimi wałachami rasy palomino i tak nie przyjedzie. W tej drugiej małej ojczyźnie ludzie wierzą w takie rzeczy jak Unia Europejska, Kościół Święty i stawiają pomniki papieżowi. W tej pierwszej chodzą jak błędni z pracy do domu, z domu do pracy, wożąc swoje dzieci po godzinach na angielski i basen. W tej drugiej ojczyźnie wychodzi lokalne pismo, w którym pisze się głównie o zapomnianych grobach z czasów wojny. W tej pierwszej lokalne pismo opiewa jedynie bohaterskie czyny pana burmistrza i jego kolegów.
 
Pierwszy typ małej ojczyzny najłatwiej odnaleźć wokół dużych miast, w aglomeracjach lub tuż poza nimi, drugi – to położone gdzieś w interiorze miasteczka i gminy, w których władza nie ma żadnych koneksji w centrali. Bo wszystkim jest wiadome, ze mała ojczyzna to fikcja i bez kontaktów w centrali nie da się dziś – tak samo jak za komuny – niczego załatwić.
 
Fikcja ta, fikcja samorządności powstała po to by inaczej niż to było za komuny rozdysponować gotówkę, po prostu. Chodziło o to, by podzielić kraj na strefy wpływów, ponoć strefy wpływów partii politycznych, ale każdy kto ma jakieś wyobrażenie o partiach politycznych i ich tworzeniu, może się w tym momencie jedynie uśmiechnąć. Mała ojczyzna, idea samorządności, władza lokalna i lokalne sprawy służą jedynie za przykrywkę do drenażu podatników z forsy. Dopłaty unijne i programy ułatwiają ten drenaż mocno, bo dają złudzenie, że władza coś robi, coś się buduje, coś się dzieje. Kiedy jednak Unia przestanie płacić, a przestanie, okaże się, że jedyne co zostało w rękach obywatela małej ojczyzny to plik zaległych rachunków, w dodatku nie na jego nazwisko. Kiedy to nastąpi władza – ta lokalna i centralna pospołu – ogłosi, że czas wprowadzić podatek katastralny. Wszystko po to by podnieść standardy i usprawnić procedury. Tylko po to. By żyło się lepiej. Wszystkim.
0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758