Bez kategorii
Like

Mała grupka masonów opanowała UJ

28/08/2012
369 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Znów Loża Bnai’Brith usiłuje zmiażdzyć piętę Kościołowi.

0


za Frondą.

Rozmarzył się prof. Jan Hartman na swoim blogu i przekonuje, że w Polsce katolicy stanowią 5, 10, najwyżej 15 procent populacji, ale za to są mniejszością „cholernie wpływową”. Jak do owych wniosków doszedł krakowski filozof, trudno zgadnąć, ale bez ryzyka błędu można stwierdzić, że nie empirycznie.

Tekst zaczyna się od wskazania, kto katolikiem nie jest, później następuje sformułowanie kryteriów (liberalnych, jak przyznaje sam autor) bycia katolikiem.

 „No więc przyjmijmy te oto bardzo liberalne kryteria bycia katolikiem:

Ochrzczony w kościele katolickim

Chodzący czasami do kościoła

Określający samego siebie (samą siebie) jako katolika (katoliczkę)

Znający kilka najważniejszych dogmatów i wierzący w nie

Zachowujący przynajmniej pozory życia chrześcijańskiego”

 Na koniec wnioski. „Nie są to żadne ostre kryteria, lecz nawet przy ich bardzo łagodnej i inkluzywnej interpretacji odsetek katolików w społeczeństwie polskim wypadnie nader skromnie. No, powiedzcie, tak na oko, pięć procent? A może dziesięć? No, co, może piętnaście? Tak czy inaczej jakaś tam sobie mniejszość. Tyle że cholernie wpływowa – do tego stopnia, że zachowuje się jak większość i jak większość jest traktowana. Na szczęście w wolnym kraju wolnych ludzi, którym kiedyś będziemy tak naprawdę, nie będzie miało żadnego znaczenia, ilu ma się współwyznawców – czy jest się w większości, czy w mniejszości. Na razie jednak ma to znaczenie niebagatelne i warto pamiętać o tym, że samodzierżawny kościół katolicki, mający status niemalże eksterytorialności i obdarzony bizantyjskimi przywilejami, za które nawet nie raczy podziękować niekatolickiej większości ani rządowi, gromadzi tak naprawdę niewielki odsetek społeczeństwa. Nie jest to oczywiście argument na rzecz deklerykalizacji państwa (bo ta jest wymogiem etycznym i konstytucyjnym), ale jest to dobry powód dla polityków, prokuratorów czy sędziów, by przestali się trząść jak w febrze na widok sutanny. Nie lękajcie, się politycy! Niech zstąpi duch liberalnej rewolucji etycznej, która pozwoli kościołowi żyć na równych prawach z innymi wolnymi zrzeszeniami obywateli, a tym samym zrzucić z siebie grzech, jakim jest korzystanie z nienależnego uprzywilejowania!” – oznajmia Hartman.

 Nie jest jasne, skąd takie wnioski liczbowe, ale można być pewnym, że gdyby były one prawdziwe, to uważnie śledzący sondaże politycy już dawno zrealizowaliby postulat deklerykalizacji. Jeśli tego nie robią, to znaczy to, że wiedzą, iż Hartmanów, Śród i innych wojujących ateistów jest w Polsce na tyle mało, że zwyczajnie nie opłaca się realizować ich programu. Są oni bowiem mniejszością głośną, ale wielkości muszki. I jak ona irytującą.

 TPT/Polityka.pl

 

Jaka jest prawda.

Rozmarzył się prof. Jan Hartman na swoim blogu i przekonuje, że w Polsce masoni stanowią 5, 10, najwyżej 15 procent populacji, ale za to są mniejszością „cholernie wpływową”. Jak do owych wniosków doszedł krakowski filozof, trudno zgadnąć, ale bez ryzyka błędu można stwierdzić, że nie empirycznie.

Tekst zaczyna się od wskazania, kto masonem nie jest, później następuje sformułowanie kryteriów (liberalnych, jak przyznaje sam autor) bycia masonem.

 „No więc przyjmijmy te oto bardzo liberalne kryteria bycia masonem:

Przyjął ryt Loży Masońskiej

Chodzący czasami na tajne zebrania

Określający samego siebie  jako masona

Znający kilka najważniejszych zasad z danego poziomu wtajemniczenia i wierzący w nie

Zachowujący przynajmniej pozory dobra, prawdy i bezstronności”

 Na koniec wnioski. „Nie są to żadne ostre kryteria, lecz nawet przy ich bardzo łagodnej i inkluzywnej interpretacji odsetek masonów w społeczeństwie polskim wypadnie nader skromnie. No, powiedzcie, tak na oko, pół procent? A może jeden? No, co, może dwa? Tak czy inaczej jakaś tam sobie mniejszość. Tyle że cholernie wpływowa – do tego stopnia, że zachowuje się jak większość i jak większość jest traktowana. Na szczęście w wolnym kraju wolnych ludzi, którym kiedyś będziemy tak naprawdę, nie będzie miało żadnego znaczenia, ilu ma się współwyznawców – czy jest się w większości, czy w mniejszości. Na razie jednak ma to znaczenie niebagatelne i warto pamiętać o tym, że samodzierżawna Loża masońska, mająca status niemalże eksterytorialności i obdarzona bizantyjskimi przywilejami, za które nawet nie raczy podziękować katolickiej większości ani rządowi, gromadzi tak naprawdę niewielki odsetek społeczeństwa. Nie jest to oczywiście argument na rzecz demasonizacji państwa (bo ta jest wymogiem etycznym i konstytucyjnym), ale jest to dobry powód dla polityków, prokuratorów czy sędziów, by przestali się trząść jak w febrze na widok masona. Nie lękajcie, się politycy! Niech zstąpi duch Prawdy, która pozwoli Kościołowi żyć na równych prawach z innymi wolnymi zrzeszeniami obywateli, a tym samym zrzucić nasz  grzech, jakim jest korzystanie z nienależnego uprzywilejowania!” – oznajmia Hartman.

 Nie jest jasne, skąd takie wnioski liczbowe, ale można być pewnym, że gdyby były one prawdziwe, to uważnie śledzący sondaże politycy już dawno zrealizowaliby postulat demasonizacji. Jeśli tego nie robią, to znaczy to, że wiedzą, iż Hartmanów, Śród i innych wojujących ateistów jest w Polsce na tyle mało, że zwyczajnie nie opłaca się realizować ich programu. Są oni bowiem mniejszością głośną, ale wielkości muszki. I jak ona irytującą.

 

0

circonstance

Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas

719 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758