Dlaczego polskie podziemie niepodległościowe po II wojnie światowej przegrało walkę z komunistami przywiezionymi na sowieckich czołgach?
Może Sowieci byli zbyt silni?
Może społeczeństwo zbyt zmęczone okupacją, by opierać się kolejnemu okupantowi?

Pudło! Wszystkiemu winien Wołyń!

Tak przynajmniej wynika z artykułu ukraińskiego historyka Wołodymyra Wiatrowycza z 2003r. Otóż Polacy mieli chętkę zapanować nad tą piękną krainą. Akurat nad tą. Nie nad Litwą, nie nad Białorusią, ale nad Wołyniem. Widocznie coś w sobie miał ten Wołyń. Pisał Wiatrowycz :

Utworzona 27 Wołyńska Dywizja AK była jedną z najsilniejszych wśród struktur polskiego podziemia. Z jakiegoś powodu Polacy nie starali się wzmocnić swojego antyniemieckiego ruchu gdzieś w okolicach Warszawy, Lublina czy innych rdzennie polskich miejscowości. Zabrali się za walkę w pierwszym rzędzie przeciw Ukraińcom, którzy w tym czasie „ośmielili się” rozbudowywać własny wyzwoleńczy ruch. Rozpoczęto polskie akcje od wyniszczania tak tego ruchu, jak i ludności cywilnej, co stanowiło jego materialną, ludzką i ideologiczną bazę.

Działania te oczywiście nie mogły nie spotkać się z odporem ukraińskiego ruchu oporu. Rozgorzał „konflikt polsko-ukraiński”, który wyczerpał siły polskiego podziemia:

Wojna [polsko-ukraińska] doprowadziła do znacznych strat po obu stronach, a skorzystał na niej (…) rosyjski imperializm. On umiał obrócić energię polskiego narodu w stronę walki ze swoim sąsiadem w niewoli. W rezultacie polskie podziemie okazało się faktycznie niezdolne do przeciwstawienia się totalitarnemu radzieckiemu systemowi i wkrótce po wojnie zakończyło zbrojny opór, zostawiając swoje państwo na pastwę komunistom (…).

Dobre, nie?

Stanisław Lem (notabene lwowianin, jak Wiatrowycz) powiedział, że nie wiedział, że na świecie jest aż tylu idiotów, dopóki nie odkrył internetu. Bzdur w sieci nie brakuje. Nie zawracałbym Państwu głowy idiotyzmami spłodzonymi przez Wiatrowycza, gdyby nie pełnił on dzisiaj kuriozalnej funkcji… doradcy szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy ds. naukowo-badawczych z ramienia ukraińskiego IPN (інститут національної пам’яті), czyli głównego machera od heroizacji ukraińskiego nacjonalizmu (źródło )

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko polecił był swego czasu, aby ukraińscy historycy w oparciu o archiwa znajdujące się w posiadaniu SB Ukrainy wyjaśnili sporne kwestie w historii tamtejszego ruchu wyzwoleńczego. Chodziło o oskarżenia o antysemitym i ludobójstwo.

Ta mission impossible dostała się w ręce odpowiedniego człowieka. Przez niecały rok zespół ds. „prawidłowego naświetlenia działalności OUN-UPA” kierowany przez Wiatrowycza zdążył oczyścić OUN z zarzutu udziału w Holokauście, batalion Nachtigall z zarzutu zbrodni wojennych a dowódcę UPA Szuchewycza pozwolił uczynić bohaterem narodowym.

Ma Wiatrowycz przygotowaną ripostę na każdą sytuację: 

Rosja ujawnia protokoły z ekshumacji ok. 100 zabitych w podolskiej Mogielnicy (mowa np. o niemowlęciu przerąbanym na pół) – Wiatrowycz odpowiada , że to była „wojna chłopska", w której „obopólnego okrucieństwa było bardzo dużo", więc czemu tu się dziwić, a w ogóle to rosyjska prowokacja. 

Mowa o służbie Szuchewycza w policyjnym batalionie niemieckim pacyfikującym wsie na Białorusi – nasz bohater odpowiada , że przecież nie ma na to dowodów. Polacy twierdzą, że rzeź wołyńska była zaplanowana – Wiatrowycz na to, że nie takich dokumentów . Itd., itp.

Specgrupa Wiatrowycza tak rozochociła się w „odpowiednim naświetlaniu”, że zaproponowała polskiemu IPN-owi „współpracę naukową”. Cała sprawa zasługiwałaby na miano anegdoty, gdyby nie była prawdziwa. Pisał o niej Andrzej Żupański ze ŚZŻ AK:

Polska strona wybrałaby [wg propozycji ukraińskiej] trzy wsie, w których dokonano zbrodni, zebrałaby wszystkie dowody na ten temat i przesłała je do Kijowa. Ukraińcy na temat tych konkretnych wsi zebraliby swoje materiały, by móc na ten temat odnieść się krytycznie. (…) Opracowaniem materiałów, dotyczących trzech wsi, na zlecenie Instytutu podjęła się najlepsza specjalistka, jaką niewątpliwie jest pani Ewa Siemaszko. Wkrótce do Kijowa zostały wysłane dane (na 15 stronach) dotyczące trzech unicestwionych „bohatersko” przez UPA wsi, których nazwy to: Parośla, Janowa Dolina i Ostrówki. Jak bardzo „bezradni” okazali się wobec świetnie udokumentowanej pracy pani Ewy Siemaszko historycy ukraińskiego IPNu, zobaczono gdy po raz drugi przyjechali do Warszawy i powiedzieli, że … tych wsi – to oni nie chcą i zasugerowali, by Polacy wybrali np. wieś Mikulicze.

Swoje „ustalenia” Wiatrowycz propaguje szeroko w prasie ukraińskiej. Co ciekawe, wygląda na to, że on sam i jego artykuły cieszą się jakimiś szczególnymi względami (czyżby wpływ stojącej za nim bezpieki?). Niedawno na lwowskim portalu zaxid.net (bynajmniej nie prosowieckim) ukazała się polemika Tarika Amara z jednym z artykułów Wiatrowycza w „Ukraińskiej Prawdzie”. Amar opisuje w niej swoje „przeboje” z redakcją UP: najpierw wydano zgodę na publikację jego polemiki, lecz zażądano wpierw skrócenia tekstu i zajmowania się mniej osobą Wiatrowycza (sic!). Po przysłaniu skróconego tekstu polemika w UP nie ukazała się a redakcja gazety zerwała kontakt z Tarikiem Amarem.
Amar ma jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie: krytyczne komentarze pod tekstami Wiatrowycza są wycinane przez moderatorów. Ja, autor niniejszego bloga, potwierdzam to – moje komentarze również się tam nie ukazały. Naiwnie sądziłem, że dlatego, iż były pisane po angielsku…

Bezpieka redagująca „Ukraińską Prawdę”? Jeśli tak jest, Gongadze chyba przewraca się w grobie.

______________

Takimi to sposobami odbywa się wykuwanie ukraińskiej państwowej mitologii. Jeśli fakty jej przeczą, tym gorzej dla faktów. Bo, jak pisał 5 lat temu bohater niniejszego wpisu: Dlaczego oceniając działalność OUN i UPA, ukraińska władza ogląda się na naszych sąsiadów Rosjan i Polaków? (…) Ukraińcy powinni mieć własną pozycję i nie powinni oglądać się dokoła w poszukiwaniu wsparcia.

 

Tekst pochodzi z bloga Mohorta