Autorowi (a jeszcze lepiej autorce) zwycięskiej odpowiedzi na tytułowe pytanie gwarantuję, że dodam jego (jej) blog do ulubionych 🙂

Ciągle ci sami aktorzy na politycznej scenie. Gwiazdy od czasu do czasu zamieniają się rolami, ale grają w tej samej konwencji. Ciągle tę samą sztukę.

I ciągle znajdują miliony chętnych do finansowania tego spektaklu. Od 20 lat miliony wyborców karnie meldują się przy wyborczych urnach, żeby dać dowód swej miłości wobec politycznych idoli. Niczego od nich nie wymagają. To miłość bezwarunkowa.

Za co ich kochamy?


Pytam, bo nie wiem…

Co do aktorów sprawa jest jasna. Mają dobrze płatną robotę i będą grali dopóki "Tytanic" nie zatonie. Teatrzyk zarabia, więc nie czas na jakieś wątpliwości.

Ale co z tego ma publiczność? Czy tak kocha tę zabawę i jej ślicznoustych organizatorów, że zapłaci za te atrakcje każdą cenę

Gracze obiecują publice coraz to nowe łakocie. Podobno pieczone gołąbki już, już… nadlecą i same trafią do gąbki! Z tym, że ciągle nie nadlatują. Gracze nie przejmuja się i obiecuja nową dostawę. Większych, jeszcze smakowitszych pieczonych gołębi, kaczek, gąsek, bażantów… Te też nie nadlatują, a mimo to dobra zabawa trwa dalej. Pieczone słonie, konie, nosorożce, wieloryby… Odgrywane są kolejne scenki. Publiczność jest zachwycona! Trwa to latami.

Dlaczego publika płaci i nie buntuje się? Dlaczego płaci i nie wymaga? Ciągle nie zorientowała się o co chodzi w tej zabawie?  


Nie. Nie w tym problem, że politycy to chamy, złodzieje, oszuści i zboczeńcy… Oni są tacy jakich chcą wyborcy. 


Na wszelki wypadek, jeszcze raz, w krótszej formie…

Czy wyborcy chcą "opieki" chamów, złodziei, oszustów i zboczeńców, czy może są idiotami niezdolnymi do podejmowania korzystnych dla siebie decyzji?

A może jeszcze jakoś inaczej?




Aktualna liczba uczestników "Gulaszowego Czwartku" zarejestrowanych na Facebooku: 499 

image