Bez kategorii
Like

„Kał wychodził ustami”

22/05/2012
426 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Pamiętam film o jakiejś kobiecinie ze Śląska, której gestapo odrąbało stopy oraz o innej pani, z Łodzi chyba, którą położono pod prasą hydrauliczną

0


 W latach osiemdziesiątych, w długie jesienne wieczory, telewizja polska emitowała różne programy historyczne. Były to dokumenty, o ile pamiętam, nie odbiegające jakością od dzisiaj pokazywanych w Discovery Chanel. Ich celem było przekonanie widza, że Polacy cierpieli niewymownie jedynie z powodu bestialstwa hitlerowskiego i żadnego innego. Filmy te opowiadały zwykle o postaciach związanych z regionami, które znajdowały się w granicach państwa zwanego PRL-em. Pamiętam film o jakiejś kobiecinie ze Śląska, której gestapo odrąbało stopy oraz o innej pani, z Łodzi chyba, którą położono pod prasą hydrauliczną i ściskając tę prasę doprowadzono do tego, że kał wychodził ustami. Byłem dzieckiem i programy te robiły na mnie wstrząsające wrażenie. Pamiętam kadry, fragmenty tekstu i twarze, najbardziej jednak w pamięci utkwił mi ten kał, który wychodził ustami z powodu ściśnięcia człowieka prasą hydrauliczną.

Wszyscy oczywiście wiemy do czego zdolne były oddziały SS i policji politycznej Adolfa Hitlera. Nie chodzi tu wcale o to, by sugerować, że byli to ludzie mnie straszliwi niż pokazywała ówczesna codzienna praktyka. Chodzi o to, byśmy przypomnieli sobie do jakiś idiotyzmów posuwała się komunistyczna telewizja, by uwiarygodnić swój przekaz. Mogli przecież powiedzieć w tym filmie wszystko – że kobiecie zmiażdżono narządy wewnętrzne, że pękła jej miednica, że kręgosłup nie wytrzymał tego ściskania. Oni jednak wybrali kał wychodzący ustami. Bo tak im podpowiedziała intuicja i takie mieli wyobrażenie o odbiorcy tych programów, czyli o mnie, dwunastoletnim dziecku. Protest przeciwko takim metodom manipulacji nie miał oczywiście sensu, bo wszyscy wszystko wtedy przyjmowaliśmy na wiarę, a większość naszych krewnych, ze starszego pokolenia miała doświadczenia tak straszliwe, że łatwo mogliśmy uwierzyć w te niesamowite właściwości prasy hydraulicznej.

Dziś właściwie nic się nie zmieniło. Każda potworność z przeszłości jest wykorzystywana propagandowo, przy starannym kamuflowaniu rzeczywistych szczegółów i kolejności zdarzeń. Dla dzisiejszych twórców propagandy szczegóły i kolejność zdarzeń jest bez znaczenia, bo oni mają o nas takie samo wyobrażenie jak ci co nakręcili film o prasie hydraulicznej na temat samotnego dziecka siedzącego wieczorem w pustym domu i gapiącego się w telewizor.

Dziecko, nawet kiedy dorośnie, nie potrafi do końca zracjonalizować swoich lęków sprzed telewizora i trudno mu wytłumaczyć, że strach, strachem, ale nie można dać sobie wmawiać głupot.

Z niejakim zaskoczeniem przyszło mi ostatnio wysłuchać opowieści o Tragedii Smoleńskiej z ust ludzi, którzy nie wierzą z zamach, nie wierzą w winę administracji Tuska, nie wierzą nawet w to, że samolot był rządowy. Wierzą natomiast w to, że wchodzący na pokład prezydent Kaczyński, przyjrzawszy się wszystkim twarzom, powinien zawołać – panowie i panie, nie możemy lecieć w tym składzie, bo ruscy coś mogą szykować. Ci sami ludzie, na tym samym niemal oddechu bronią hipotezy o katastrofie spowodowanej bałaganem na lotnisku i brakiem przeszkolenia pilotów. Uważają też, że nikt, a już najmniej Rosjanie, nie skorzystała na Tragedii. Poza oczywiście Jarosławem Kaczyńskim, który o mało nie wygrał wyborów, a był już przecież całkowicie skończony. Na szczęście zginął jego brat i Kaczyński mógł powrócić do polityki.

Siedziałem w niedzielę przy stole i słuchałem trójki dorosłych ludzi, z którymi dyskutować próbował mój kolega tłumacząc im szczegóły wykładu profesora Biniendy. Ja nie mogłem się w ogóle odezwać, tak byłem zdefasonowany. Nigdy bowiem wcześniej nie słuchałem ludzi o tak sprecyzowanych poglądach. Kiedy wspomniałem coś o samobójstwie Michniewicza, rozmowa zeszła na to, że jesteśmy głupim, bezrozumnym narodem, który nie potrafi zachować porządku, jeździ źle samochodami, wjeżdża na wysepki tramwajowe i w ogóle zachowuje się skandalicznie. Wszystko co więc ten naród dotyka, każda tragedia, jest w jakiś tam sposób zasłużona i nie można mieć pretensji do nikogo poza samym narodem. Potem jeszcze nasi rozmówcy zaczęli się zastanawiać o czym najpierw pomyśleli kiedy usłyszeli o Katastrofie. I jedna pani powiedziała, że ona pomyślała o tym jak na śmierć Kaczyńskiego zareagują rynki. Oraz co się stanie ze światową gospodarką. Czy nie ulegnie ona czasem destabilizacji. I powiem wam, że gdyby nie to, że byłem kierowcą, to w tym momencie mógłbym wypić ćwiartkę wódki z gwinta jednym haustem. Matka dzieciom, Polka, słysząc o katastrofie w katyńskim lesie, myśli o tym jak na nią zareagują rynki światowe. Najlepsze zaś było to, że ani ja ani mój kolega nie mamy najmniejszej potrzeby roztrząsać szczegółów Katastrofy przy stole czy gdziekolwiek. Nie rozpoczęliśmy tej rozmowy. Nasi interlokutorzy ją rozkręcili, bo liczyli na to, że będzie świetna zabawa, albo wszyscy razem poprzerzucamy się bon motami na temat Kaczyńskiego, który wiecznie stwarzał problemy. I w końcu się doigrał.

Nie wiem, czy ci ludzie zdawali sobie z tego sprawę, ale spod tej ich gadatliwości wyglądał bardzo ordynarny strach. I dziecięce zupełnie obawy, że trzeba jakoś to fatum odczarować, że kiedy będą mówić o głupim Kaczyńskim, który nie wygonił generałów z samolotu, to nic złego ich nie spotka. Skuś baba na dziada, kał nie wyjdzie ustami.

Miała więc ta rozmowa charakter rytuału magicznego. Rytuału, który – myślę – powtarza się codziennie w milionach polskich domów. Sądzę, że ktoś ten rytuał, te czary nad kieliszkiem i talerzem zupy, zaplanował. Wpisał je sobie po stronie zysków. Bo wierzcie mi, że słysząc opowieść zaczynającą się prezydentem sprawiającym kłopoty, a kończącą się zbiorową głupotą narodu, można tylko milczeć i pilnować się czy aby kał nam nie wyjdzie ustami.

 

Ponieważ reklamuję tu swoje książki codziennie, zrobię to i tym razem. Www.coryllus.pl Przypominam że książka Toyaha niedługo będzie droższa, oraz że zostało mi jeszcze kilkanaście egzemplarzy tomu I Baśni jak niedźwiedź. Nie wiem, kiedy będzie dodruk, bo z budżetami słabo. Tom II będzie w sprzedaży na początku czerwca.

Informuję także, że 30 maja, godz. 19, dziedziniec Muzeum Archeologicznego w Poznaniu; odbędzie się wieczór
autorski o. Antoniego Rachmajdy ocd, pt "PUSTELNIK PÓŁNOCNEGO OGRODU W
LETNICH PORACH". Pory jak wszyscy wiemy to po "poznańsku" spodnie. Warto więc tam przyjść i zobaczyć co zaprezentuje naczelny "Zeszytów karmelitańskich". 

 

Książki są także do kupienia w księgarni Tarabuk – Browarna 6, oraz w księgokawiarni „Ukryte miasto” Noakowskiego 16, w bramie. No i oczywiście w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758