Dowód widzimy na zdjęciu.

http://el.ohido.siluro.nowyekran.pl/post/6565,arcybolesnie-prosta-sprawa-czesc-1 

 

Wynika z niego – a także z zalinkowanych powyżej rozważań – że wielki samolot odrzutowy w tym miejscu i na takiej wysokości z pewnością nie leciał. Dzięki precyzyjnej konstatacji zyskaliśmy solidny dowód zamachu. Przy okazji również jego pomnik. Pomnikiem stała się … przełamana brzoza.

Dowód zawiera się w zaledwie jednym prostym pytaniu – skoro samolot w pobliżu brzozy nie leciał, to po co brzozę (i kilka innych drzew) preparowano?

A także: Kiedy to zrobiono? Ile było na to czasu? Jak to się odbyło?

Prawdopodobne wyjaśnienia? Proszę uprzejmie. Pierwsze, to krzywa balistyczna, teoria El Ohido Siluro:

http://el.ohido.siluro.nowyekran.pl/post/9874,arcybolesnie-prosta-sprawa-czesc-2 

 

Hipoteza swobodnego spadania samolotu ze znacznej wysokości z ominięciem feralnej brzozy. W tym wypadku preparowanie brzozy i innych drzew stanowiłoby wyłącznie przejaw rosyjskich starań ukrycia zamachu. Wyjaśnienie drugie, to próby urealnienia maskirowki, omawianej od kilku miesięcy, z przytaczaniem kolejnych, niezwykle interesujących szczegółów, przez Free Your Mind – http://freeyourmind.salon24.pl/

Trzeciego logicznego wyjaśnienia, dla pracowitego preparowania przez Rosjan brzozy, nikt do tej pory nie znalazł.

 

Notkę dedykuję – w związku ze Świętami Wielkanocnymi – Donaldowi Tuskowi. Także wszystkim członkom jego rządu. Całej Radzie Ministrów niejakiego Tuska z Sopotu. Ci ludzie otwarcie już bredzą o tym, że oryginalne czarne skrzynki Tupolewa nie są im do śledztwa potrzebne. Nie jest im zapewne potrzebny również wrak samolotu, ani żadne inne ślady materialne z miejsca hipotetycznego zdarzenia. Zalutowane trumny, przysyłane z Moskwy, zakopywane przez nich naprędce głęboko w ziemi, bez jakiegokolwiek sprawdzania, a nawet bez ich otwierania, całkowicie im wystarczą.

 

Polacy mogą dzięki „politykom” Platformy obserwować pierwsze śledztwo w dziejach przeprowadzane w taki właśnie sposób. Bez dostępu do miejsca, do dowodów bezpośrednich, do zwłok Ofiar, do czegokolwiek. Do czegokolwiek, poza … jakimiś rosyjskimi papierami. Poza posklejanymi naprędce kopiami nagrań nieznanego pochodzenia, przysyłanymi im niedbale przez Putina z Rosji.

Dochodzi też fakt dodatkowy – nikt nie potrafi zademonstrować, choćby na podstawie tzw. "raportu MAK", ostatnich sekund lotu Tu-154M. Nikomu to się jeszcze nie udało. A tak naprawdę jest to niemożliwe. 

 

W tej sytuacji najważniejsza staje się … przełamana brzoza, nad którą Tu-154 z pewnością nie leciał. Jedyny znany nam wszystkim ślad materialny tego, co w Smoleńsku tak naprawdę się działo.