Bez kategorii
Like

Homo sovieticus – wreszcie własne miejsce w szkolnictwie

15/01/2012
384 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Wkraczając do nowego kraju i chcąc narzucić społeczeństwu swój ustrój należało pomyśleć nad tym, w jaki sposób przejąć w owym kraju rzeczywistą władzę…

0


Znane z historii są różne metody wstrzymywania rozwoju gospodarki czy przejęcie jej przez instytucje bankowe (jak w 1920 w Ameryce) i spowodowaniem kryzysu zmuszenie do poddaństwa. Jednakże sowieci wykazali się swoistą inteligencją w przeciwieństwie do niemieckiego okupanta, inteligencja ta polegała na niemal natychmiastowym przejęciu władzy nad systemem szkolnictwa w Polsce. W 1944 gdy tylko wkroczyła sowiecka armia naczelne władze rozkazały jak najszybciej i możliwe jak największe rzesze dzieci i młodzieży z powrotem objąć nauką szkolną. Oczywiście, dla celów propagandowych pochwalono nauczycieli, którzy nauczali przedtem w państwie podziemnym i zaproponowano im teraz normalną pracę w szkołach. Przejęcie władzy nad tak potężnym i podstawowym systemem w kraju nie było jednak zbyt proste, ale liczne działania komunistów doprowadziły w końcu do przejęcia w maju 1948 roku Związku Nauczycielstwa Polskiego i od tej chwili mogli robić już wszystko, co zmierzało do stworzenia ideału realnego socjalizmu – homo sovieticus.

Wzorem dla polskiego szkolnictwa stała się szkoła sowiecka, która to była oparta na marksistowskich ideach. Postanowiono, w ramach socjalizmu upaństwowić wszystkie instytucje będące dotąd prywatnymi a w przypadku szkół narzucić jeden wspólny system dla wszystkich uczących się w kraju. W imię produktywności jednostek zaczęto majstrować przy instytucjach takich jak rodzina i Kościół – bowiem te, dla sowietów stanowiły największe zagrożenie dla interesu państwa tj. dla powszechnej „szczęśliwości i sprawiedliwości”. W myśl Aleksandry Kołłontaj, działaczki komunistycznej uznano rodzinę za rzecz zbędną, a nawet szkodliwą bo odciągającą kobiety od użytecznej pracy. Poza tym zaczęto promować model rodziny nuklearnej, gdzie o wiele łatwiej dziecko mogło zostać przejęte przez państwo, a raczej „objęte jego opieką”. Jak trafnie zauważa Alvin Toffler, światowej sławy futurolog – w systemie oświaty następował osobliwy „postęp”: naukę w szkole zaczynały coraz to młodsze dzieci, rok szkolny stale się wydłużał, ustawicznie rosła też liczba lat obowiązkowego nauczania. Natomiast gdy było już w Polsce po całej tej sowieńszczyźnie, na początku XXI wieku, były prezydent Aleksander Kwaśniewski ujął nasz dzisiejszy (postmarksistowski) system wychowania w słowa: „dzieci w dziewięćdziesięciu procentach są państwowe”.

Szkoła na wzór sowiecki przypominała/przypomina fabrykę, w której – jak ujął to kiedyś mój znajomy nauczyciel z gimnazjum – uczniowie są butelkami na taśmie produkcyjnej, do których wtłacza się ogrom jałowej wiedzy. Jest to robione w celu… kontynuacji behawiorystycznego „eksperymentu” socjalistów. Nadal traktuje się młodych polaków przedmiotowo i nadal promuje się w szkołach… ateizm (upaństwowienie dzieci), submisywność (uległość wobec państwa) i produktywność w rezultacie której nadal dominuje w szkole wzorzec człowieka oświeceniowego kosztem wzorca człowieka innowacyjnego, aktywnego i samodzielnego. Indywidualizm, samorealizacja i rozwój osobowości zostają upchnięte do jednego śmietnika, do którego tym samym wrzuca się wolność i godność w jaką winien być wyposażony człowiek i które to kształtują się właśnie podczas pełnienia obowiązku szkolnego w młodych, nadzwyczaj chłonnych latach życia.

Jesteśmy dziś obserwatorami a nawet uczestnikami socjalizmu przepoczwarzonego w swoistego rodzaju s o c j a l n o ś ć . Państwo, a raczej niewyspecjalizowana elita odgórnie narzuca polskiemu szkolnictwu jeden sztywny program a b s o l u t n i e nie dostosowany do rozwoju, potrzeb i wymagań współczesnego człowieka. Czy mi się wydaje, czy wiele koncepcji behawiorystycznych już dawno zostało poddanych ostrej krytyce? Czy to mi się śni? A może… rzeczywiście nie kierują nami uczucia, postawy, poglądy, aspiracje, system oczekiwań… Może rzeczywiście każdy z nas jest tylko ociężałą (emocjonalnie) bilą popychaną kijem inżynierii behawiorystycznej na stole zwanym życiem? Nie, to już nie przejdzie. Zbyt dużo psychologów i innych naukowców udowodniło, że człowiek w większości jest wewnątrzsterowny, zbyt dużo jest eksperymentów, obserwacji i faktów historycznych, zbyt wiele jest w nas… pragnień dotyczących światłych wartości by zaakceptować p s e u d o t e o r i ę, iż jesteśmy tylko przedmiotami, które należy za pomocą nagród bądź kar poddawać instrumentalnej manipulacji. Socjaliści już kiedyś nam udowodnili, że w ich systemie szkolnictwa człowiek jest zmuszony znajdować się poza wolnością i godnością. To samo udowadnia Józef Kozielecki komentując behawioryzm.

Ale nie wytykanie błędów koncepcji przeszłości (stosowanej po części dziś) jest tu najważniejsze. Kluczowym jest chwilowe przeobrażanie się w futurologa i analityka „wczorajszego i dzisiejszego” systemu szkolnictwa w naszym kraju. Przeobrażenie takie odpowie nam w dalszej części na podstawowych kilka pytań, myślę że dość cennych w najważniejszej dla każdego człowieka dziedzinie – jego własnego życia.

Jak powszechnie wiadomo szkoła ma przygotowywać młodego człowieka do podjęcia w przyszłości zadania samodzielnego funkcjonowania w świecie. Niestety system edukacyjny, co rusz z resztą reformowany drobnymi zabiegami kosmetycznymi skupia się głównie na równości, ale nie tej co trzeba. Socjalizm również promował równość, chcąc by każdy mógł się uczyć i to uczyć się za darmo bez względu na to kim jest i z jakiej warstwy społecznej pochodzi. Dziś także mamy równość edukacji na wstępie, każdy może się uczyć i byłaby to bardzo pozytywna cecha szkoły gdyby nie powiedzenie, że kij ma dwa końce, ponieważ w obecnym systemie szkolnictwa w Polsce, na każdym poziomie edukacji występuje coś takiego jak „nie równość rezultatów na końcu”, oznacza to, że nasze szkolnictwo, zdobyta wiedza, zdanie egzaminów czy odpowiedni dyplom (dodatkowo mamy inflację dyplomów) nie zapewnia jednostce otrzymania pracy, czy życia w dobrobycie materialnym. A przecież to są podstawy egzystencji – swoiste dobra i byt. Co zatem zapewnia nasz system? Zapewnia możliwość zdobywania wszechstronnej wiedzy i przyuczania to każdej dziedziny po trochu, to taka przykrywka której celem jest takie ukształtowanie ucznia, by ten po wyjściu ze szkoły był jedynie specjalistą w jakiejś dziedzinie, ignoruje się rozwój osobowości i nie dopuszcza by osobowość ta była zharmonizowaną. Uczy się masy niepotrzebnych faktów, które na nic nie przydadzą się do życia w prawdziwym świecie. Dodatkowo dwa lata temu doszła ta trudność, że świat ten stał się jeszcze bardziej wymagający w dobie epoki informacyjnej. Przepraszam za wyrażenie ale… co za ***** wymyślił żeby w epoce nadmiaru informacji uczyć się jeszcze większej ilości przypadkowych informacji i to najczęściej nieinteresujących osobę, którą się ich uczy. Jak już kiedyś gdzieś pisałam – być dziś na czasie to być biednym i chorym człowiekiem, który przez swój konformizm stał się ofiarą encyklopedyzmu i scjentyzmu współczesnej szkoły. Pomyślmy tylko, jakie mogą być tego skutki, które z resztą już są widoczne. Pozwolę sobie na jeden akapit głównych negatywnych skutków tego systemu jakie znam (a w nawiasie są przyczyny tych skutków):

Tępota zmysłowa (system wzrokowo – słuchowy i brak wykorzystania wszystkich zmysłów), niezdolność do zobaczenia problemu z wielu punktów widzenia, sztywność myślenia, brak wyobraźni, lęk przed nauką (terror jedynej odpowiedzi, fakultety, egzaminy maturalne itp.), egoizm, zjawisko NIL, przeciążenie percepcyjne, zachowania patologiczne (scjentyzm, encyklopedyzm), niezdolność do samodzielnego wymyślenia czegoś nowego, neofobia, lęk przed podjęciem działania, zanikanie wyższych zdolności intelektualnych i stosowanie jedynie mechanicznego zapamiętywania, niedojrzałość emocjonalna w dorosłym życiu (wiedza jałowa, wpajanie że wyobraźnia jest rodzajem lenistwa, poznawanie jedynie wiedzy teoretycznej bez praktyki, ignorowanie indywidualnych potrzeb) – to tylko niektóre z cech, w które system edukacji wyposaża młodych ludzi, przyszłą polską inteligencję… Czyż takim człowiekiem nie jest łatwo manipulować? Jednostki tworzą społeczeństwo, grupy ludzi tworzą państwo, jakie państwo mogą stworzyć ludzie posiadający powyższe cechy?

Jednomyślnie można przyznać że dominuje w nauczaniu wzorzec człowieka jednowymiarowego, dla którego „wiem, że” jest ważniejsze od „wiem, jak”. Wiedza faktograficzna kodowana w uczniów w specyficzny sposób niemal w ogóle nie kształtuje wyobraźni, fantazji, intuicji, emocji. W ten sposób powoduje się, że w przyszłości uczeń nie będzie zdolny do rozwiązywania problemów, nie będzie potrafił sprawnie posługiwać się doświadczeniem w swoich działaniach, rzadko będzie podejmował własne decyzje i z powodu swojej tępoty nie będzie chciał podejmować ryzykownych działań, ale za to chętnie pójdzie za większością, za tym co powierzchownie ładnie się prezentuje, będzie chciał by ktoś (np. państwo) opiekował się nim i rozwiązywał za niego nawet osobiste problemy, takie jak nauczanie jego dzieci (bo on się na tym nie zna), zapewnianie mu różnych pomocy i świadczeń, co jeszcze bardziej pogłębia u niego lenistwo i partactwo, zamiast rozwijać odpowiedzialność i przedsiębiorczość. Zaraz, zaraz, ale czy to nie jest oby obraz dzisiejszego przeciętnego polaka-konformisty? No cóż – system się zgadza.

 

0

Anna L. N. Gil

12 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758