Bez kategorii
Like

Harfa…

08/08/2012
449 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Była własnością starszej pani, o siwych włosach i spracowanych rękach.

0


 

Pani ta przez długie lata pracowała w operze ale poważna kontuzja ręki zmusiła ją do pożegnania się z aktywnym graniem. Pani jednak nie pożegnała się z muzyką, nie pożegnała się ze swoją ukochaną Harfą…
Stała w kącie jej pokoju, pieczołowicie otulona grubym suknem w kolorze bordo, lekko wypłowiałym pod wpływem lat, z wytartymi przez palce jej właścicielki miejscami koło sznurówek, ze śladami w miejscach gdzie łuk był opierany o ścianę. Sukno chroniło Harfę przed kurzem, amortyzowało stuknięcia krzesła, podstawianego pod rezonator tak „na wszelki wypadek”…

Ponieważ pani była przez długie lata moją dobrą koleżanką, odwiedzałam ją dość często w przerwach między próbami i podczas tych spotkań prowadziłyśmy różne rozmowy.
Podczas którychś tam odwiedzin zastałam ją w kiepskim nastroju.

– Wiesz – powiedziała mi – muszę sprzedać harfę bo po co mi. Grać nie mogę, tylko kurz zbiera i miejsce zajmuje. A poza tym… pękło jej pudło i nie mogę znaleźć nikogo do naprawy.

Wiedziałam, że to ostatnie to nieprawda. Widziałam jak próbowała nadrabiać miną i patrzyła mi uważnie w oczy czy nie dostrzegam jej drobnego kłamstewka.

– Wiesz co ? – powiedziałam – pokaż mi to pęknięcie, może wcale nie jest tak tragicznie ? Klej potrafimy zrobić, jak będzie trzeba łatkę cieniutką podłożymy, powiążemy jakoś sznurkami żeby schło. A lekarstwa Ci kupię, nie martw się.

Patrzyłam na nią jak z jakim pietyzmem delikatnie rozwiązywała sznurówki, zsuwała sukienne pokrycie, jak uważnie przesuwa instrument na środek pokoju… Patrzyłam na piękne kształty Harfy, jej zwieńczoną rzeźbami kolumnę, na kolorowe struny, które jakby czekały by ktoś ich dotknął, poruszył, obudził dźwięki w nich zamknięte. I wtedy pomyślałam sobie – jak ten Świat jest cudnie skonstruowany. Te kolorowe struny… W nich Niebieski Konstruktor zawarł wszystko to na czym Świat stoi, co go porusza, wszystkie pragnienia dzieła Boskiego jakim jest Człowiek i jego dusza, która jest jak… Harfa … Gdy powiew miłości muska jej struny to wybiera te, które we współbrzmieniu zadźwięczą piękną harmonią. Harmonią Miłości Absolutnej. Jedna struna tej harmonii z siebie nie wyda, jedna struna co najwyżej zabrzmi na początku alikwotami, które w końcu będą brzmieć co raz ciszej i ciszej, aż utoną w nicości i żadne ucho już ich nie usłyszy, żadnej innej struny już nie wprawią w drgania… Harfa żeby żyła, jej struny muszą drgać, a jeśli przestaną to rozstrajają się i harfa staje się już tylko zbędnym meblem pokrywającym się powoli kurzem.

Patrzyłam na harfę, na jej struny. Dotykałam ich wzrokiem i wsłuchiwałam się w ich nieme tony… Te czerwone to Miłość, te żółte – Pragnienie, niebieskie – Oddanie, te zielone to Ufność. Te najgrubsze, burdonki, poruszane drganiami pozostałych i wzmacniające je własnym drganiem to jak… pacemaker… Gdy te wszystkie kolory zabrzmią w harmonicznym akordzie to jakby Miłość Absolutna nabierała fizycznego wymiaru. Bo czym jest Miłość Absolutna jeśli nie wzajemnym ofiarowaniem całego siebie, całego swego jestestwa drogiej osobie. Dzielenia z nią wszystkich aspektów życia, wkładając w to całego siebie. Absolutnie całego…

Przyjrzyj się uważnie Harfie, spójrz na jej kontury… Czy nie przypomina swą formą… serca ? W którym Dusza obrała sobie siedzibę…

 Zapraszam na koncert. Jest tu :

http://niepoprawni.pl/blog/1792/harfa

 

(Z cyklu "Tajemnice instrumentów" by contessa)

0

contessa

widziane okiem skrzypka na dachu... Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart

227 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758