Bez kategorii
Like

Euroelity nasilają „europeizację” Europy

28/06/2012
485 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Pogłębiający się chaos gospodarczy, społeczny i polityczny w UE ukazuje w ostrzejszym świetle zadziwiający pęd do władzy demonstrowany przez europejskie „elity”.

0


 

Pogłębiający się chaos gospodarczy, społeczny i polityczny w UE ukazuje w ostrzejszym świetle zadziwiający pęd do władzy demonstrowany przez europejskie „elity”. Właściwie nie jest to pęd do władzy, gdyż ta egzekwowana jest przez globalną sitwę lichwiarską, ale do zewnętrznych jej atrybutów, takich jak apanaże i życie celebryty w świetle medialnych jupiterów.  
 
Najnowszym tego przykładem są powtórne wybory w Grecji. Ich zwycięzcą został Antoni Samaras[i] z Nowej Demokracji, który nie szczędził elektoratowi przedwyborczych obietnic przysłowiowych gruszek na wierzbie, obiecując szczęście w krainie euro polegające na jednoczesnej „renegocjacji” pakietu „pomocowego” i dalszą prosperitę w unii walutowej. W rezultacie tego, do władzy doszła „nowa-stara” koalicja, ND i Pasoku, odpowiedzialna za lata korupcji, lenistwa i nepotyzmu, które doprowadziły ten kraj na krawędź bankructwa.
 
Teraz, kiedy przyszła pora na realizację obietnic przedwyborczych, na „pro-europejskich” przywódców Grecji padł blady strach. W rezultacie czego, rozchorowało się dwu głównych członków greckiego gabinetu, premier Samaras i jego minister finansów. Bojąc się jak ognia „żelaznej kanclerz”  Frau Nein, pozostali oni w łóżkach, a na kolejny szczyt brukselski wyekspediowali[ii] 80-cio letniego prezydenta Karolosa Papouliasa, wyekwipowanego w błagalny list premiera z prośbą o „poluzowanie śruby” w procesie reform zaaplikowanych Grecji przez wszechmocną Troikę.
 
Ta groteskowa sytuacja świetnie ilustruje nową sytuację w UE, w której peryferyjne państewka nie mają nawet odwagi przedłożyć przed obliczem „żelaznej kanclerz” swoich pokornych próśb. Podobnie wielcy „ekskluzywnego klubu bogatych”, za których dotychczas uważano Francuzów, Włochów, czy Hiszpanów, niewiele mają obecnie do powiedzenia. Unijne kolonie, zarządzane już bezpośrednio przez niemiecką agenturę, takie jak III RP, w ogóle nie są w tym „klubie” zauważane.
 
W obecnej sytuacji rolę przewodnią we „wspólnym europejskim domu” pragną przejąć eurokraci, mianowani przez lichwiarską szajkę na prominentne stanowiska w „przodującej demokracji świata”.  Van Rampuy, Monti i Draghi wysmażyli na unijny szczyt program, który według nich jest jedynym lekarstwem na obecny kryzys. Kryzys, który spowodowany został maniakalnym dążeniem Niemiec do budowy swego europejskiego imperium, oraz finansistów pragnących przejąć całą rzeczywistą w nim władzę, będzie wykurowany za pomocą większej ilości tego samego lekarstwa od którego zaniemógł pacjent, czyli jeszcze więcej „europy”, a właściwie ostateczną jej „federalizację”. 
 
Pomimo zbieżności celów finansistów i Niemców, założony cel nie koniecznie musi zostać osiągnięty. Kanclerz Merkel nie chce się bowiem zgodzić na dalsze finansowanie przez RFN „integracji europejskiej”. Póki cele strategiczne tego wymagały łożono na ten poczet bez zmrużenia oka. Teraz, gdy władza jest już pewnie dzierżona w ich rękach, nie ma potrzeby takich wyrzeczeń. Stąd też stanowcze nein w kwestii „komunizacji” długów euro-landu (eurobonds). Taka sytuacja wskazuje na możliwość długotrwałych sporów w ramach unijnego establishmentu, co w kontekście gwałtownie pogarszającej się sytuacji gospodarczej, nie wróży dobrze strefie euro. Na dodatek wszystko to odbywa się na tle rosnących niepokojów społecznych, spowodowanych szybko rosnącym bezrobociem. 
Kontrastująca z pozostałymi krajami Zachodu wyśmienita sytuacja gospodarcza i polityczna Niemiec wzbudza w ich mieszkańcach jeszcze większą pychę. Między innymi ujawnia się to w pogardliwym traktowaniu południowych partnerów. To co dotychczas zarezerwowane było jedynie dla tubylczej ludności post-komunistycznych kolonii UE, takich jak III RP, teraz znajduje swe ujście także w stosunku do wspomnianych partnerów. Obecnie postrzegani są oni przez Niemców, jako leniwi, nieudolni i niechlujni obywatele Unii, którzy swoją postawą i głupotą sami sprowadzili na siebie dzisiejsze problemy. Taki stereotyp ujawnia się coraz częściej w opiniach niemieckich mediów o Hiszpanach lub Grekach [iii] [iv].
 
Innymi słowy okazuje się, że zachodnie społeczeństwa nie koniecznie uzyskiwały dotychczasowe owoce prosperity dzięki swym nieprzeciętnym zdolnościom i umiejętnościom.
 
Kryzys ukazuje społeczeństwa „świń” (PIIGS) jako leniwych pasożytów pochłoniętych konsumpcją na kredyt. Ponieważ narastający w swym dynamizmie upadek Zachodu znajduje się obecnie we wstępnej jeszcze fazie, przeto i prawda o jego społeczności widoczna jest jedynie po części.
 
 W miarę rozwoju sytuacji ujawni się bez wątpienia cała naga (bez kamuflażu) prawda o wszystkich jego nacjach. I zapewne nie będzie ona piękna. 


[i] http://www.athensnews.gr/portal/8/56600

[ii] http://www.athensnews.gr/portal/8/56601

[iii] http://www.spiegel.de/international/europe/gibraltar-s-spanish-neighbor-la-linea-in-crisis-a-840854.html

0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758