Bez kategorii
Like

Czy nie za wielu jest lawirantów kręcących się po sądach?

24/10/2012
539 Wyświetlenia
1 Komentarze
20 minut czytania
no-cover

Kto położy kres dyletantom

0


 

 

 

 

Polski dziennikarz Michał Smolorz wygrał w Strasburgu – Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że polskie sądy naruszyły prawo wolności wypowiedzi, nakazując dziennikarzowi przeprosić jednego ze śląskich architektów za skrytykowanie w artykule jego dokonań. Trybunał orzekł, że Polska ma zapłacić dziennikarzowi 2 000 europów.

Autor artykułu „Architekt i mistrz samozadowolenia” w 2004 skrytykował dokonania jednego z architektów, mającego ogromny wpływ na plan urbanistyczny w powojennych Katowicach. Zarzucił mu „radość burzenia”, a projektowanym przez niego budynkom „pospolitą brzydotę i zmurszałą estetykę bolszewizmu” oraz że budowle „podobają się tylko samemu architektowi i aparatczykom partyjnym”. Ostro pojechał? Przesadził? Zachował się mało kulturalnie? A może nawet zniesławił?

Po publikacji architekt zażądał przeprosin w mediach oraz zadośćuczynienia, jednak redaktor nie zgodził się na te żądania, twierdząc, że architekt – jako osoba publiczna – powinien przyjmować wszelką krytykę (również dotkliwą) swojego dzieła. Twierdził, że poglądy, są częścią debaty prowadzonej przez czytelników i internautów, dotyczącej wyglądu Katowic, który jest krytykowany przez mieszkańców.

Sąd Rejonowy w Katowicach nie uznał tych argumentów i nakazał opublikowanie przeprosin (może sędziowie są mieszkańcami tego miasta i poglądy dziennikarza na temat ich miejscowości były dla nich samych zniesławiające, zatem proces powinien być przeniesiony do innego miasta z oczywistych powodów?). Dziennikarz odwołał się do sądu apelacyjnego, ale ten oddalił apelację. Oba sądy uznały, że naruszono dobre imię architekta. Zarzuciły mu też demagogię, brak przytaczania konkretnych argumentów oraz położyły nacisk na ironiczną, wręcz szyderczą, wymowę jego artykułu. Także Sąd Najwyższy – złożony z najlepszych polskich supersędziów – odrzucił skargę kasacyjną.

Wobec tak wspólnego stanowiska kilkunastu – tyle niezawisłych, co inteligentnych – polskich (zatem – jak należy mniemać – europejskich) sędziów, dziennikarz złożył skargę do ETPC, w której zarzucił naszym sądom naruszenie art. 10 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, który gwarantuje wolność wyrażania opinii.

I cóż takiego wymyślił ETPC, który najwyraźniej nie lubi naszych niezawisłych sądów? Otóż ten złośliwy twór zachodnioeuropejskiej cywilizacji uznał skargę dziennikarza za zasadną! Uzasadniając wyrok, Trybunał podkreślił, że „Wolność słowa jest jednym z filarów społeczeństwa demokratycznego i podstawowych warunków jego rozwoju. Wolność wypowiedzi dotyczy nie tylko do informacji czy idei, które są przychylnie odbierane lub uważane za nieszkodliwe, ale także tych, które są krytyczne, niepokoją, a nawet szokują”.

Trybunał uwypuklił przy tym szczególną rolę prasy – jeśli tylko nie przekracza ona granic obrony porządku publicznego i ochrony dobrego imienia, jej obowiązkiem jest informować i przedstawiać opinie, i to nie tylko w kwestiach politycznych, ale także każdych innych dotyczących interesu publicznego. Trybunał przypomniał to, co stwierdził już w jednym ze swoich wcześniejszych wyroków – „wolność dziennikarska pozwala nawet na pewną przesadę, a nawet prowokację”. Jednocześnie (wbrew ocenie katowickiego sądu) Trybunał nie stwierdził, aby redaktor użył w swoim artykule języka wulgarnego [1], co oznacza, że zagraniczni sędziowie lepiej zrozumieli zawiłości naszego języka, niż nasi rodowici togowcy!

ETPC docenia umiejętność rozróżnienia pomiędzy stwierdzeniem faktu a opinią wartościującą, więc w tym drugim wypadku „trudno domagać się dowodów i na tym polega właśnie wolność wyrażania opinii; wartość estetyczna dzieł zaprojektowanych przez architekta była przedmiotem kontrowersji, a ich ocena jest ze swej natury subiektywna, zatem nie można tu wymagać konkretów i dowodów[2].

A co Trybunał uważa o kpieniu ze szlachetnych Polaków lub z ich dzieł albo idei? Otóż ETPC stwierdził – „Satyra i ironia doskonale łączy się z prawem dziennikarza do wolności wypowiedzi[3]. I to powinno być podstawową wskazówką dla kolejnych potencjalnych sądowych pyskaczy – nim pobiegniesz do swojego prawnika i do najbliższego sądu, aby walczyć o swoje właśnie poszargane tzw. dobre imię, sprawdź, na ile zostało ono zapaskudzone przez ciebie samego i czy żartowanie z ciebie nie mieści się w prawie do krytyki, zgodnie z europejskimi standardami, zadufany a były wschodni Europejczyku!

 

W pozwie z 25 maja 2009 mec. Kolankiewicz podniósł kilka spraw – że pisarka MCh jest absolwentką UG, jest autorką książki oraz strony pomocnej w nauce języka szwedzkiego, że ma bardzo stresującą pracę, w której niezbędny jest stoicki spokój i że jest konsultantką przy wdrożeniach ważnych systemów obszaru finansowo-księgowego, że opracowuje kolejną książkę na zamówienie wydawnictwa naukowego i prowadzi szkolenia, przy czym szczególny nacisk położył na tezę, że „reputacja wykładowców jest bardzo istotna”. Skutecznie przytłoczył sędziego Midziaka tymi interesującymi, choć najmniej istotnymi w sprawie, informacjami.

Mecenas ów powiadomił sąd, że pozwany sugerował niewłaściwe zachowania pisarki. Ciekawe, w jaki sposób ktoś może zaprzeczyć, czyli oświadczyć, że pisarka zachowywała się właściwie, skoro miała szereg wypowiedzi [4] zadających kłam stanowisku mecenasa. I ten prawnik oraz sędzia to nieźli lawiranci, skoro załączone wypowiedzi pisarki nie chcą uznać za niewłaściwe, zaś sędzia w wyroku nakazał przeprosić pisarkę „za użycie zwrotów sugerujących Jej niewłaściwe zachowanie się wobec Niego, aby zachowywała się niegodnie, nieuprzejmie, obelżywie, bądź wulgarnie”. Gdzie ten językowy dyletant zaobserwował dwa ostatnie zarzuty a jednocześnie nie zauważył dwóch pierwszych, skoro pisarka napisała o pozwanym (i do niego) szereg nieuprzejmych i niegodnych intelektualistki uwag [4].

Niestety, ów prawnik posunął się także do kłamstw, bowiem ubzdurał sobie, że pozwany zarzucił pisarce wulgaryzmy. Ów blagier dwukrotnie cytuje w pozwie wypowiedzi pozwanego, z których nijak nie wynika taki zarzut, ale to nie przeszkadza mu łgać na całego – „Pozwany wprost wskazuje na rzekomy wulgarny przekaz słowny powódki” oraz „Ponownie zarzucił jej wulgarne słownictwo”. I co na takie kłamstwa i pomówienia tego kauzyperdy pocznie sąd i komisja etyki adwokackiej?

W tekście poświęconym anonimowemu zapijaczonemu pisarzowi [3], mecenas doszukał się podobieństwa do swej zacnej klientki i uznał, że „pozwany stawia nieprawdziwy zrzut niewłaściwego zachowania się, w tym nadużywania alkoholu (pijaństwa) przez powódkę”. Być może ten prawnik, niczym przeciętny Słowianin, ma choć minimalne degustacyjne doświadczenie w maczaniu ust zgodnie z naszym odwiecznym obyczajem, ale wypadałoby go po prostu przeegzaminować z podstaw logiki. Podobnie należałoby postąpić z sędzią, który przyjął identyczny sposób rozumowania!

Następnie mecenas pisze, że „pozwany jednoznacznie wskazywał jakoby powódka zachowywała się niewłaściwie, haniebnie” oraz że przedstawił ją jako osobę „wulgarną czy też mało powściągliwą w dziedzinie kontaktów męsko-damskich”. Gdzie ów prawniczy matacz doczytał się takich zarzutów? Pomiędzy wierszami? Facet ma jakiś ponadnaturalny dar i marnuje się jako mecenas? Jeśli ktoś preparuje pozew i żąda wysokiego zadośćuczynienia, to czy takie postępowanie nie trąca usiłowaniem wyłudzenia? Czy można złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa?

I tenże fachowiec sugeruje, że zacytowane przez pozwanego fragmenty zostały wyrwane z kontekstu, sam zaś (ale hipokryta!) wielokrotnie wyrywa z kontekstu wypowiedzi pozwanego i z tym idzie do sądu!? I sędzia, pełniący zaszczytną służbę w imieniu RP, nie widzi tego cwaniactwa, bo czynione jest ono pod latarnią Temidy, a tam jest wyjątkowo ciemno!? Nie dość, że jej ślepia przysłonięte, to jeszcze czarna dziura ją deprymuje? Ciekawe, co postanowią w tej sprawie odpowiednie organa państwowe powołane do badania szwindli popełnianych przez adwokatów i sędziów…

 

PS To, co robią ci ludzie, innym nie mieści się w głowie. Bo i po co ktoś miałby podawać się za umierającego? Ale właśnie dlatego osoby udające śmiertelnie chorych mogą długo żyć ze swego procederu. Gdy kłamstwo wychodzi na jaw, darczyńcy czują się wyjątkowo skrzywdzeni.

Beth Hood – mizerna, blada, ubrana w ubogie stroje wiszące na jej wychudłej sylwetce, przedstawiała sobą żałosny widok. Ta 47-latka miała przed sobą perspektywę dwóch miesięcy życia. Jej wizerunek tak wzruszył jej koleżankę, że aż zaprosiła Beth do swojego domu i pomogła jej finansowo, aby u schyłku życia polepszyła swój los, a nawet były szanse (jak w to wierzyła) wygrania z chorobą.

Jednak Beth okazała się kłamczuchą – w rzeczywistości nazywa się Margaret Hood, wcale nie umierała i nie chorowała na raka, zaś pieniądze były jej potrzebne na wakacje w Las Vegas ze swoim amantem a wspólnikiem, Henrym Fentonem.

Co robić z takimi kłamcami i cwaniakami? Co zrobić z polską kłamczuchą, która nie dość, że sfałszowała podpis na portalu NaszaKlasa, to jeszcze rozpowszechniała (i nadal to czyni), że pozwany założył dwa lewe konta [6], z których ją obrażał, ma na to jakiś kuriozalny a infantylny dowód, w który wierzy, bo cóż jej pozostało? I co sądzić o sędzim, który wcale nie badał tej kwestii (a nawet w uzasadnieniu wyroku obnosił się swoją amatorszczyzną, informując, że zignorował tę sprawę!), choć ma ona kluczowe znaczenie dla konfliktu na forum, który przerodził się w dwa procesy, w które ona wdepnęła wespół ze swoim mecenasem i nie wiadomo jak z tego mają się oni teraz – wraz z Temidą – wyplątać? Co powinien uczynić skompromitowany polski wymiar sprawiedliwości?

 

 

[1] – Ze zrozumieniem określenia „wulgarny” ma także kłopot Sąd Okręgowy w Gdańsku – gdzież on dostrzegł taki zarzut? Dlaczego nie zacytował inkryminowanych fragmentów, lecz tylko ogólnikowo wypowiedział się w temacie?

 

[2] – Każdy człowiek ma prawo do swojej subiektywnej oceny i jeśli pozwany uznał żarciki pisarki za pikantne, czy seksistowskie, to ma do tego prawo w świetle wykładni europejskiego prawa – sędzia nie powinien zajmować się takimi rozważaniami, zwłaszcza że w opinii wielu ludzi owe żarty takimi właśnie były, zatem kogo niezawisły sędzia reprezentował wydając wyrok? Siebie i powódkę? Gdański sędzia liczył na przedstawienie dowodów na to, że dowcipy pisarki są istotnie nieeleganckie, nie znając wówczas wykładni ETPC, że wypowiedzi ocenne nie wymagają dowodów? Ale teraz wie i wiedzą jego gdańscy oraz stołeczni zwierzchnicy, czy zatem postanowią obalić wyrok IC692/09?

 

[3] – Pisarka, mecenas i sędzia uznali, że satyryczny i ironiczny artykuł „Jak na portalu zarobić 20 tysięcy złotych?” postponuje pisarkę, choć każdy może zapoznać się z tym tekstem w internecie i ocenić, czy istotnie opisano tam tę panią jako niemoralnie prowadzącą się damę a do tego alkoholiczkę nadużywającą wulgaryzmów i czy tego typu artykuły mogą być podstawą do wydania wyroku skazującego; czy owi dwaj prawnicy mają prawo do wykonywania swego zawodu, skoro ani nie znają podstaw logiki, ani nie wiedzą, co jest, a co nie jest zniesławieniem? Tekst ten, wprawdzie oparto na urzędowym piśmie nieprofesjonalnego prawnika, nie dotyczy jednak pisarki – opisano w nim jakiegoś anonimowego trunkowego faceta! I sąd przyjmuje ten nieuprawniony zarzut do swej informacji i wydaje wyrok? I nakazuje zdjęcie tego artykułu z internetu? To skandal w wykonaniu polskiego wymiaru sprawiedliwości!

 

[4] – dowody na nieuprzejme i niegodne wypowiedzi pisarki, która poszarżowała sobie w internecie, a kiedy to opisano, udała się do sądów, aby walczyć o swoje doskonałe imię:

Ilość Pana wypowiedzi na forum jest wystarczającym materiałem do wyrobienia sobie zdania na temat Pana.. oraz świetnym materiałem badawczym dla psychiatry [5];

– ten człowiek nie ma pojęcia co to są zasady dobrego wychowania..;

– Pan MN czepia się wszystkiego i wszystkich, nie przestrzega żadnych zasad.. w życiu nie spotkałam się z takim zjawiskiem na żadnym forum;

– A to ohydny donosiciel! ale to jest do niego podobne;

– W życiu nie spotkałam kogoś tak … ohydnego jak pan..;

– Pana wpisy nie mają nic wspólnego z kulturą..;

– ja sobie serdecznie nie życzę, aby pan MN wypowiadał się w moim imieniu, a już na pewno nie podpisuję się pod żadnym jego tekstem;

– Oprócz żony, dwóch synów i psa spaniela nie ma nikogo. Nikt go nie lubi, wyrzucają go z każdego forum na jakim się pojawi. Nikt nie ma ochoty słuchać jego prostackich zaczepek.. proszę Was ignorujcie go, bo nigdy się nie odczepi;

– A ja sądzę, że MN odreagowuje stresy i jako JK używa sobie na całego.. taki doktor Jekyll i Mr Hyde :).. chociaż… Jekyll to za dużo powiedziane;

– Jeszcze macie jakieś wątpliwości że JK i MN to dwie różne osoby? przeczytajcie jak tam kłamie i przekręca fakty… [6];

– by nie było wątpliwości MN=JK=AZ to są te same osoby [6]

 

[5] – Wydawca „Super Expressu” ma przeprosić Jarosława Kaczyńskiego za naruszenie jego czci i dobrego imienia m.in. przez sugerowanie jego „możliwych dysfunkcji psychicznych” – to prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Czy pisarka MCh, dokonując wpisu na NK, nie popełniła podobnego przestępstwa, co SE? A jednak to ona wytoczyła dwa procesy, mając zwidy, że pozwany przez nią obywatel miał dwa dodatkowe lewe konta na NK? Czy to ponadto nie przejaw braku rozsądku i hipokryzji?

 

[6] – dwie ostatnie wypowiedzi pisarki to obrzydliwe publiczne pomówienie i do chwili obecnej Temida nie rozprawiła się z doktoryzującą się kłamczuchą, zaś nieruchawa Komisja Etyki UG nie ma zamiaru zbadać sprawy swej doktorantki

 

 

0

Mirnal

143 publikacje
22 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758