Bez kategorii
Like

CZŁOWIEK W CAŁEJ SWEJ PRAWDZIE: ROZDZIAŁ XII

31/08/2012
640 Wyświetlenia
0 Komentarze
30 minut czytania
no-cover

Sumienie skrupulatne.

0


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ XII

 

 

Sumienie skrupulatne.

 

 

 

Wręcz przeciwne szerokiemu sumieniu jest sumienie zbyt skrupulatne, t.j. sumienie skłonne do przesadzania odpowiedzialności i do upatrywania dla błahych powodów grzechu tam, gdzie grzechu niema, lub grzechu ciężkiego, gdzie jest tylko grzech powszedni.

 

Jednakże nie każda przesada w poczuciu własnej odpowiedzialności jest skrupułem we właściwem znaczeniu wyrazu. »Powszechnie, zauważa św. Ignacy, nazywają skrupułem (czyli zatrwożeniem sumienia) sąd rozważny, który orzeka, że coś jest grzechem, co nim nie jest, jak gdy np. spostrzeżemy, żeśmy nastąpili na ułożone w krzyż źdźbła słomy, i mniemamy, żeśmy popełnili grzech. To jednak nie jest skrupuł w ścisłem znaczeniu, lecz sąd mylny«.Jest to błędne twierdzenie, podczas gdy skrupuł, wzięty we właściwem znaczeniu, nie zawiei a żadnego zgoła twierdzenia.

 

W istocie sumienie pod wpływem skrupułów skłonne jest do przesadzania własnej odpowiedzialności, atoli nie wydaje żadnego pewnego sądu. Lęka się raczej wydać sąd, jest w niepewności, chwieje się na obie strony. Podobne jest do narzędzia elektrycznego nadmiernie czułego, które zawrze drga i puka niespokojnie, i w pewnych warunkach atmosferycznych staje się zupełnie niezdatne do zamierzonych doświadczeń.

 

»skrupuł właściwy — ciągnie dalej Święty — jawi się, jeśli po nastąpieniu na taki krzyż albo po innej jakiejś myśli, jakiemś słowie lub jakim czynie przychodzi nam skądinąd przypuszczenie, żeśmy zgrzeszyli. A lubo zdaje się nam z drugiej strony, żeśmy nie popełnili grzechu, czujemy się jednak zaniepokojeni, wątpiąc zarazem i nie wątpiąc«.

Jednakże podobnie jak sąd przesadny o własnej odpowiedzialności lub winie nie jest skrupułem we właściwem znaczeniu wyrazu, tak skrupuł nie jest powątpiewaniem czysto spekulatywnem czyli teoretycznem. Taka wątpliwość nierzadko zdarza się duszom prawym, które wcale 'nie mają trwożliwego sumienia. Atoli nie mąci ona ich pokoju wewnętrznego i znika odrazu, gdy się dowiedzą, że niema nic złego w uczynku, o który chodzi. Nie tak ma się rzecz z prawdziwym skrupułem, któremu zawsze towarzyszy «zamieszanie umysłu«, dające się uczuć mniej lub więcej, a które trwa mimo lepszego poznania własnego i mimo orzeczenia roztropnego kierownika duszy.

 

Przytoczmy przykład celem oświetlenia naszego zapatrywania. Dwóch dobrych katolików praktykujących, wracając w poranek niedzielny z kościoła, obawia się, że skutkiem licznych roztargnień, których doznali w świątyni, nie uczynili zadość powinności wysłuchania Mszy św. Kierownik sumień, dobrze znający ich wewnętrzne usposobienie, wysłuchawszy cierpliwie ich wątpliwości, poleca im nie zważać na nie i wybić je sobie z głowy. Jeden z nich stosuje się bez zwłoki do tej decyzji i jest zupełnie zadowolony. Drugi przeciwnie czuje nadal niepokój i nieopisane pragnienie uzyskania większej pewności, bądź przez wysłuchanie drugiej Mszy św., bądź przez ponowne przedstawienie swego wypadku i zadanie nowych pytań swemu spowiednikowi. Pierwszy ma tylko wątpliwość spekulatywną, drugiego zaś gnębi skrupuł.

 

Nie prosta wątpliwość zatem, jaka może się zdarzyć każdemu, lecz »zamieszanie umysłu«, towarzyszące wątpliwości nierozumnej, jest tem, co cechuje skrupuł i nadaje mu moc i siłę. A skąd to zamieszanie umysłu? Skąd ta niechęć do ustąpienia rozumowi? Zapewne nie pochodzi ona od wyższej, czyli duchowej części duszy, przekonanej dowodami, lecz od części niższej, czyli zmysłowej, wzburzonej emocjami lub namiętnościami.

 

Namiętnością lub poruszeniem uczuciowem, które odgrywa główną rolę w budzeniu i żywieniu skrupułów, jest bojaźń, obawa zgrzeszenia, obawa oszukania kierownika duchownego, obawa działania wbrew własnemu sumieniu, obawa możliwego zaniepokojenia w godzinie śmierci. Sumienie skrupulatne można tedy określić dokładnie jako sumienie, dające się łatwo zaniepokoić pewnem nieprzyjemnem wzruszeniem uczuciowem, takiem jak bojaźń, które skłania je do poczytywania za grzech tego, co nie jest grzechem, lub do poczytywania za grzech ciężki tego, co jest tylko grzechem powszednim.

 

Każde wzruszenie, każda emocja wywołuje w ciele wrażenie mniej lub więcej dostrzegalne, które często objawia się nazewnątrz gorączkowym wypiekiem na twarzy, przyspieszonem biciem tętna, nerwowem drganiem mięśni i ogólnym niepokojem lub gwałtownemi ruchami. A we wszystkich tych wypadkach, jeśli nie jest należycie opanowane, niepomiernie podnieca wyobraźnię i zaćmiewa rozum. Stąd pochodzi, że skłonność do skrupułów ma często swe główne źródło w przyczynach fizycznych. Spotyka się ją szczególnie u osób cnotliwych, obdarzonych temperamentem wysoce drażliwym, wrażliwym lub uczuciowym. Takie osoby mogą być bardzo inteligentne i rozsądne, bardzo uświadomioneotem, co należy do ich obowiązków, bardzo zdolne do rozwiązywania wątpliwości cudzych, wszystko to nadarmo. Kiedy ich własne sumienie wpada w niepokój, nie mają władzy nad wytworami swej wyobraźni. Zdają się tracić maćkowy rozsądek, dusi ich zmora lub owłada urojenie, którego niemożnaim wybić z głowy, słowem są ofiarami złudzeń lub wrażeń, wiodących na błędne manowce.

 

Wrażenia te mogą być niezgodne z rzeczywistością, albo zbyt silne, albo czysto podmiotowe.

 

Wrażenia są błędne, gdy błędnie przedstawiają przedmiot, który je wywołuje. Zwierciadło wklęsłe lub wypukłe odbija tylko spaczone obrazy i przekształca najwdzięczniejsze postacie w potwory. Tak samo sumienie pod wpływem skrupułów wypacza obraz życia i postępowania człowieka. Przesadza tę lub ową okoliczność, umniejsza znaczenie innychitak burzy zestrój części składowych. Po Dudki aż nadto wystarczające do usprawiedliwienia lub uniewinnienia czynu usuwają się tak daleko na plan podrzędny, że znikają z widoku, podczas gdy myśli przelotne, zawierające w sobie żadną lub małą odpowiedzialność, uwypuklają się do śmiałych rozmiarów. A tak rzeczy najniewinniejsze urastają w potwory moralne straszące sumienie.

 

Wrażenia są przesadne, kiedy są silniejsze niż wrażenia wywoływane w zwykłych okolicznościach tym samym przedmiotem. W pewnych wypadkach osłabienia nerwowego wrażenia wzrokowe i słuchowe, bardzo przyjemne dla zmysłów w warunkach normalnych, stają się nadzwyczaj bolesne. Światło dzienne męczy cierpiącego, ćwierkainie ptaka drażni go, niespodziany widok przyjaciela przestrasza, najłagodniejsze stuknięcie w drzwi wyprowadza go z równowagi. Drży, zrywa się nagle, wydaje okrzyk bez wyraźnego powodu. W podobny sposób przedmioty najniewinniejsze wprawiają w niepokój sumienie nadmiernie czule na wrażenia zewnętrzne i nierozumnie lękające się niebezpieczeństwa duchowego. Samo spostrzeżenie ^niebezpieczeństwa wystarcza do wywołania pokusy lub jej pozoru i do wprawienia wyobraźni w stan obłąkańczego podniecenia. Przerażające obrazy grzechu lub rzeczy, uważanych mylnie za grzech, stają nagle przed umysłem bez ładu i związku i tak dokładnie naśladują rzeczywistość, że dusza obałamucona uważa się za zwyciężoną. Wszakże przez cały czas nie było grzechu ani nawet niebezpieczeństwa upadku, była jedynie krańcowa obawa grzechu.

 

Wrażenia są czysto podmiotowe, gdy niema przedmiotu, któryby im odpowiadał lub był zdolny je wywołać. Są tacy, co słysząc opowieści o jakiejś chorobie, zwłaszcza natury nieco tajemniczej, wyobrażają sobie zaraz, że i oni są obecnie lub byli kiedyś nią dotknięci. Będą ci opisywać całemi go dżinami, jeśli zechcesz ich słuchać, wszystkie oznaki tej choroby, które dostrzegli w sobie, i będą usiłowali przekonać cię, iż rzeczywiście doświadczyli wszystkich cierpień, które ci malują tak wzruszająco.

 

Takie wypadki, jakkolwiek dziwaczne, mają dokładny odpowiednik w życiu duchownem. Są bo wiem osoby, które nie mogą słuchać kazania o grze chu, zwłaszcza o grzechu pewnego rodzaju, żeby nie doszły zaraz do przekonania, iż i one albo teraz dopuszczają się takiego grzechu, albo dopuściły się go w przeszłości. Będą nużyły spowiednika lub kio równika duchownego niekończącemi się opisami swych doświadczeń wewnętrznych i oskarżać się z niezliczonych przewinień, o których istotnejnaturzemają prawdopodobnie słabe tylko pojęcie, lub też nie mają żadnego.

 

Inni znowu widzą ustawicznie obrazy rzeczy, które nie istnieją w tej chwili przed ich oczyma,a.może nigdy mie stanęły przed nimi w tych postaciach, w jakich się im obecnie ukazują. Obrazy te, zwane powszechniewidziadłami,pojawiają się raz jako czarne plamy lub linje, innym razem jako owady lub węże w zmiennej postaci i liczbie, stosownie do zmiennego stanu zdrowia i zajęcia cierpiącej osoby. Innym dźwięczą bez przerwy w uszach pewne słowa, bądź modlitwy lub bluźnierstwa, bądź błogosławieństwa lub przekleństwa. A jeśli nie są należycie pouczeni, czują się przekonanymi, że przemawia do nich dobry lub zły anioł, chociaż niema najlżejszego powodu do przypuszczenia objawień nadprzyrodzonych. Podobne objawy psychiczne rów- inie dobrze są znane (kierownikom dusz jak lekarzom. Są to czyste urojenia wyobraźni lub nerwowe wrażenia, nie pochodzące od żadnego przedmiot a obecnego i dostępnego dla zmysłów. Są to tylko podmiotowe podrażnienia narządów zmysłowych, które przypisać należy niedomaganiom nerwu wzrokowego lub słuchowego.

 

Podobnie i owe rzeczy, które zastraszają dusze skłonne do skrupułów, są często objawami czysto podmiotowemi bez podstawy przedmiotowej, jak zwidy, miewane przez dzieci i ludzi nerwowych w ciemną noc po usłyszeniu lub przeczytaniu po wieści o duchach. Nawiedzani codziennie przez najbardziej ponure przywidzenia biorą to, co możliwe tylko albo wprost niemożliwe, za rzeczywiste. Przychodzi im myśl, że w pewnym czasie i wśród pewnych warunków zaniedbali może uczynić zadość pewnej powinności lub popełnili coś niedobrego. I oto zaraz sumienie zaczyna im robić wyrzuty. Tymczasem ich rozgorączkowana wyobraźnia nie pozwala im widzieć, że nie byli w takich okolicznościach w takim czasie, że nie dostrzegali ciążącego na mich obowiązku, że opierali się, może zbyt gwałtownie, samemu przypuszczeniu uczynienia czegoś złego.

 

Nie można lepiej wyrazić ich stanu umysłowego jak sławami poety:»1niema niczego jeno to, czego niema«. W ich duszach same tylko wątpliwości, niepewność, wahanie się, niepokój i zamieszanie. Biorą wrażenie za jedno z sądem, mieszają uczucie z rozumem, myśl z wolą, obawę pokusy z pokusą a pokusę z grzechem«. Baz dostrzegają promyk nadziei, »zdaje się im, że nie zgrzeszyli*.. W chwili następnej ogarnia ich najgłębsza ciemność, a wtedy, jak wyraża się św. Ignacy, »uczuwają zamieszanie w umyśle, albo, by użyć zwrotu Pisma św., »siedm czasów przechodzi nad nimi« w niewielu minutach. Ich życie i działanie staje przed nimi i zmienia swe oblicze z szybkością obrazów przesuwających się w kinematografie. Im dłużej badają i zastanawiają się i rozumują subtelnie, tem mniej pojmują sami siebie.

 

Niekiedy zdaje się im, że dają przystęp do siebie wszelkim grzechom myśli, powątpiewaniomowierze, bluźnierstwu i pogardzie rzeczy świętych, pragnieniu śmierci bliźniego lub radości z jego nieszczęść, złym zamiarom w wykonywaniu czynności najniewinniejszycli, postanowieniom grzeszenia w pewnych urojonych warunkach, nieskromnościomiinnym występkom, których same nazwy budzą w nich prawdziwe obrzydzenie. To znowu wyobrażają sobie, że czynią przyrzeczenia, może nawet śluby, ponieważ pewne dziwaczne idee krzyżują ich chorobliwe mózgi, i lękają się, że będą związani takiemi urojonemi obietnicami, jeśli nie założą natychmiast w myśli sprzeciwu, albo nawet nie odrzucą ich zewnętrznemi oznakami niezgadzamia się na nie. Potrząsają głową, przewracają oczyma, ściągają brwi załamują dłonie i wykonywują różne inne cudaczne gestykulacje, które budzą u innych wątpliwości o ich zdrowym stanie umysłowym.

 

Podejrzywając wszędzie niebezpieczeństwa i pułapki, nie są zdecydowani w działaniu z obawy, by nie czynić źle. A gdy z bojaźnią i drżeniem poszli za swym lepszym sądem, wyobrażają sobie, iż oszukali swe sumienie.

 

Wśród takich okoliczności wykonywanie cnótiżycie duchowne najeżone jest trudnościami bezliku. Wysiłek, potrzebny do modlitwy lub rozmyślania., jest zapowiedzią niepokojów i udręczeń, które natychmiast obsiadają ich umysł i zaprzątają gowszystkiem,tylko nie myślami o Bogu.

 

Przedewszystkiem spowiedź jest torturą dla sumienia przeczulonego. Sama myśl o konieczności odbycia spowiedzi wywołuje straszydła w wyobraźni. Mgliste, chwiejne i nieokreślone wątpliwości wynurzają się z oddali i urastają stopniowa w postacie równie upiorne i potworne, jak widma senne. Co powiedzieć na spowiedzi, jak, jakie wymienić okoliczności, w jakim porządku, w jaki sposób — teiinne zatrważające refleksje nawiedzają penitenta aż do chwili, kiedy staje przed świętym trybunałem. A potem kto opisze jego strach, jego męczarnię, jego zamieszanie wewnętrzne? Jeśli nie powie wszystkiego co przyjdzie mu na myśl, albo powie to w sposób najbardziej sprzeczny z swemi uczuciami, będzie mniemał, iż nie jest szczery. Stąd wyjaśnienia bez końca, niepotrzebne szczegóły, nużące po wtórzenia i przesady, wystawiające na próbę cierpliwośćspowiednika. Często penitent widzi jasno, że się ośmiesza, a jednak, choć zmartwiony tem niepomiernie, nie może się powstrzymać. W istocie czasami zdaje się mu sprawiać wielką ulgę myśl, że uchodzi za głupca.

 

Atoli ta ulga nie trwa długo. Ledwo odszedł od konfesjonału, niepokój ogarnia go na nowo. Przygotowanie się do spowiedzi, rachunek sumienia, oskarżenie się z grzechów, słowa wymienione ze spowiednikiem, akt skruchy, rozgrzeszenie, słowem wszystkie czynności, odnoszące się do sakramentu dopiero co otrzymanego, stają mu w pamięci. A biada mu, jeśli pozwoliswymmyślom skierować się ku nim. To jakgdyby poruszył ul. Roje wątpliwości i obaw odrazu oblatują go i opadają. Może dojść do tego, że dusze najniewinniejsze, które wolałyby raczej tysiąc razy umrzeć niż obrazić ciężko Boga, będą wmawiały w siebie, że zawsze żyją w stanie grzechu śmiertelnego.

 

Tak nękani lękiem grzechów urojonych jedni tracą zdrowie lub rozum, podczas gdy inni oddają się rozpaczy i porzucając praktykę obowiązków religijnych, dopuszczając się wkońcu dobrowolnie rzeczywistych grzechów, których unikanie wydaje się im niemożliwe. Daleko więcej skrupulantów żyje wiecznie w stanie udręki duchowej, nie mając pojęcia o owym pokoju, który przyrzeczono ludziom dobrej woli i którego dostępują nawet najgorsi grzesznicy, żałującyzaswe przewinienia. Dopatrując się w Bogu tylko surowego sędziego z wyciągniętą zawsze rózgą w ręku, niezdolni są do służęnia mu ochoczo i wielkodusznie. Zamiast wznosi;; się wzwyż na skrzydłach miłości, wloką się z trudem po ziemi jak jeńcy, ciągnący za sobą swe kajdany.1

 

Jasną więc jest rzeczą, że uleganie skiupułom jest chorobą duszy, która, gdy się ją zaniedba może doprowadzić do najzgubniejszych następstw. Jest to jednak słabość, którą Bóg wszechmocny nierzadko dopuszcza na tych, których przeznacza do wysokiego stopnia cnoty. »Trwając do pewnego czasu, powiada św. Ignacy, słabość ta pomaga niemało duszy, oddającej się ćwiczeniom duchownym, gdyż oczyszcza jąiodwodzi od wszelkiego pozoru grzechu, zgodnie z dobrze znanem powiedzeniem św. Grzegorza: Jest to właściwe dobrym duszom upatrywać winę tam, gdzie niema winy«.

 

Atoli chociaż Bóg pozwala skrupułom nawiedzać nas przez czas pewien, nie może on jednak być ich sprawcą, ani też życzyć sobie, żebyśmy się niemi kierowali. Bóg jest czystą światłością, skrupuły zaś mogą krzewić się tylko w mroku wątpliwości. Bóg jest rozumem, skrupuły zaś są wytworem bałamutnych wrażeń zmysłowych. Bóg jest prawdą, skrupuły zaś są z istoty swej oparte na błędzie. Powinnością człowieka jest opierać, się im, ponieważ obowiązkiem jego iść za wyrokami rozumu, a nie za Wybrykami wyobraźni.

 

Lecz właśnie na tem polega cała trudność dla człowieka przesadnie skrupulatnego. Jest on igraszką swej wyobraźni. Bierze złudzenia za rzeczywistości, wątpliwość za pewność. Jest on ślepy na swój własny stan i dlatego ma do wyboru jedynie albo zboczyć beznadziejnie z dobrej drogi, albo powierzyć się bez zastrzeżeń kierownictwu swych przewodników duchownych. »Chodząc przez wiarę a nie przez widzenie«, winien poddawać sąd swój ich sądowi i trzymać się co do litery prawideł, które dla niego ułożą i jemu podadzą.

 

Prawidła te, mniej lub więcej odmienne, stosownie do okoliczności, można jednak na ogół sprowadzić do jednej zasady: Niezważaj na żadną ze swych wątpliwości.Dlatego miej za zgoła nieistniejące i nieobowiązujące wszystkie ustawy, powinności i zakazy, które sąwątpliwe, a uważaj jako wątpliwewszystkie ustawy, powinności i zakazy, które nie wydają ci się tak pewne, jak dwa razy dwa cztery. Wobec tego czyń bez obawy, cokolwiek na pierwszy rzut oka i bez dalszego badania nie przedstawia ci się jako grzechpewny.Nie uważaj siebie za obowiązanego do wyznawania na spowiedzi grzechu? jeśli masznajmniejszą wątpliwość,czy jest ciężki lub nie. Nie wspominaj na spowiedzi grzechu ciężkiego, który wyznałeśmożedawniej, ani nie powtarzaj spowiedzi, któramożebyła zła lub nieważna.7

 

Wierne i stałe przestrzeganie tych prawideł pod kierunkiem roztropnego spowiednika nie omieszka napewno uspokoić zaniepokojonego sumienia. Lecz by przestrzegać ich wiernie i stale, potrzeba, żeby penitent poddał się jak najbardziej wielkodusznemu i bezwarunkowemu posłuszeństwu. Winien wziąć do serca upomnienie naszego Pana,:Jeśli nie staniecie się jako dziatki, nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego— i nie ufając sobie, zadowolić się tem, by ręka innego go prowadziła. Winien uważać jako dające się zastosować szczególnie do swego spowiednika i kierownika owo drugie słowo Zbawiciela:Kto was słucha, mnie słuchu, a kto wami gardzi, mną gardzi.

 

Zaiste nie można się wyrazić jaśniej i bardziej stanowczo. Spowiednik może się mylić, atoli, jeśli jego nakaz nie zawiera oczywistego grzechu, orzeczenie jego jest wyrazem świętej woli Boga i należy mu się posłuszeństwo pod grozą ściągnięcia na siebie bożego nieupodobania. Jaka w tem pociecha dla posłusznego, jaka groźba dla nieposłusznego!Mąz posłuszny będzie mówił zwycięstwo,twierdzi natchniony autor Księgi Przypowieści.Anieco dalej dodaje jakby dla kontrastu:Widziałeś człowieka, który się sobie zda być mądrym, większą nadeń nadzieję będzie miał głupi.11

 

Rozważ te słowa, biedna, zamieszana duszo, u parta w swem własnem zdaniu, i bierz z .nich naukę, że najgorszą dla ciebie pokusą jest poleganie na własnych próżnych urojeniach, a najważniejszą twą powinnością jest zwracać swe skrupuły przeciw nim samym. Zamiast uciekać przed urojonymi wrogami, uderz na swych wrogów rzeczywistych. Pokonaj swe nierozumne wątpliwości, rzuć pod stopy swe obawy niemądre, wyzwól się z niewoli swych i bądź wolna wolnością dzieci bożych.

 

Wszystko to wyda ci się zrazu twardem, bo wymaga 'zrzeczenia się własnego sądu i ujarzmienia zupełnego miłości własnej, a to nie będzie możliwe bez twardej walki. Lecz gdy raz odniesiesz zwycięstwo, sumienie twoje trwać będzie w pokoju. Siejąc we łzach, będziesz zbierała plon z weselem.

 

W tej samej mierze, jak rozum będzie się coraz bardziej stwierdzał i prostował twe mylne i nie słuszne pojęcia o Bogu, miłość boża będzie napełniała twą duszę i zajmowała miejsce owej nierozumnej, niewolniczej, wikłającej umysł bojaźni, która jest zwykłem źródłem skrupułów. Bóg jest miłość, woła uczeń umiłowany, a kto mieszka w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim. W tem wykonana jest miłość bozą z nami, abyśmy ufność mieli w dzień sądny… W bojaźni niemasz miłości, ale miłość doskonała precz wyrzuca bojaźń.

 

 

 

0

ezaw

What God prescribed. That's the law!

167 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758