Kto może wiedzieć lepiej od ludzi z biografiami, czym był tak zwany błąd luksemburgizmu? Tym bardziej ta wiedza jest oczywista, gdy biografie są solidnie zakorzenione w KPP. Kwestia na pierwszy rzut oka wygląda na przebrzmiałą, ale przecież nasza codzienność zadaje kłam takiemu stwierdzeniu. A już 11 listopada w Święto Niepodległości sprawa każdorazowo staje się krzyczącym problemem. Dosłownie i w przenośni.

Jak powszechnie dzisiaj wiadomo, polscy komuniści byli bardziej rewolucyjni od Lenina i Stalina razem wziętych, gdyż odrzucali niepodległość Polski, którą ci obwiesie z powodów taktycznych zmuszeni byli nam przyznać. W latach dwudziestych ubiegłego wieku polscy wyznawcy rewolucji światowej potępili postanowienia traktatu wersalskiego przyznające ojczyźnie suwerenność. W celu delegitymizacji nowo powstałego państwa nawoływali do bojkotu wyborów i robili co w ich mocy, żeby mu zaszkodzić na forum międzynarodowym.

Nie dziwota, że przez naród zostali natychmiast uznani za zdrajców i agentów Moskwy. Wtedy jeszcze nazywano rzeczy i ludzi po imieniu. Bo trzeba koniecznie wspomnieć, że w tamtych zamierzchłych czasach, odwrotnie niż obecnie, to Moskwa była traktowana jako obce mocarstwo. W sumie skończyło się to źle dla naszych rodzimych bolszewików, bo w Polsce zostali kompletnie zmarginalizowani, a w Rosji okrutnie przetrzebieni za sprawą swojego idola Stalina. Tę antypolską postawę mającą korzenie w ideach Róży Luksemburg poniewczasie w Komunistycznej Partii Polski zarzucono. Zresztą również z powodów taktycznych. Pozostało określenie – błąd luksemburgizmu.

Błąd był zresztą dla nich jedynie błędem etapu, co wyraźnie widać dzisiaj. Dla lewactwa polskość, odrębność narodowa, niepodległość i suwerenność są całkowicie zbędne, jako szkodliwe dla idei jedynie słusznej siły przewodniej. Naród, niepodległość, polskość, Bóg, honor, ojczyzna, patriotyzm – bez zdeprecjonowania tych pojęć nie ma mowy o budowie komunizmu,  czy jakiegokolwiek innego totalizmu w naszym kraju. To jest warunek sine qua non. Bo wszystkie one są najściślej powiązane z pojęciem wolności. A wolność to naturalny, śmiertelny wróg totalniactwa spod każdej gwiazdy. I to jest główny i jedyny powód corocznych lewackich prób rozbicia patriotycznego Marszu Niepodległości w dniu 11 listopada. Dzisiaj sięga się w tym celu nawet po niemieckich terrorystów spod znaku sierpa i młota.

Cały zamysł rozbicia patriotycznej imprezy realizowany jest pod pozorem antyfaszystowskiego protestu, co byłoby komiczne, gdyby nie powaga uroczystości. Piszę o komizmie, bo jest tu ilościowa analogia do antysemityzmu w kraju bez Żydów. Faszystów w Polsce mamy bowiem ilości szczątkowe i nie starczyłoby ich nawet do badań laboratoryjnych.Nawet ten przedwojenny rzekomy faszyzm nie potrafił skrzydeł rozwinąć na wzór choćby włoski. O niemieckim nasze przedwojenne totalitarne buce nawet pomarzyć nie mogły. Ale jaki pretekst dla lewactwa może być lepszy niż faszyzm? A że w tym kraju go nigdy nie było? Tym bardziej należy go zwalczać jako potencjalne zagrożenie.

Na ten użytek wymyślono wiele kompletnych bzdur. Między innymi tę o rzekomo najgorszej polskiej twarzy, jaką jest faszyzm. Jak to zwykle bywa ze skończonymi bzdurami, jest ona bezosobowa – nikt nie podał konkretnego, żywego przykładu twarzy. Nie ma polskiej faszystowskiej twarzy w mediach. Owszem, były usilne próby, lecz spełzły na niczym. Groteskowego przykładu prezesa Farfała jako byłego neonazisty nie kupili nawet sami lewacy. Bo też bezgranicznie trudno jest w Polsce najgorszą polską twarz pokazać jako faszystowską. W kraju, w którym jest na podorędziu najbardziej wiarygodne porównanie do innego zbrodniczego totalitaryzmu. Długi szereg rodzimych komunistów aż się prosi o zestawienie z jakimś równie solidnym faszystą.

Dzierżyński, Marchlewski, Róża Luksemburg, Wasilewska, Bierut, Minc, Berman, Różański, Gomułka, Radkiewicz, Moczar, Kiszczak, Jaruzelski – to raczej reprezentatywny zestaw. Prawdziwy bukiet psychopatycznych fanatyków, morderczych ideologów i zwyczajnych pachołków spod czerwonej gwiazdy. Konia z rzędem temu, kto mi znajdzie podobnego kalibru i „zasług” polskiego faszystę. Bo najgorszą z polskich twarzy był komunizm.

Rocznicę niepodległości 11 listopada świętujemy z powodu odzyskania niepodległości przez polskie państwo, przez polski naród, z powodu odzyskania polskości przez obywateli. Zatem oczywiste jest, że każda próba zmiany charakteru tego pochodu jest skierowana przeciwko Polakom. A każda kolorowa flaga przyniesiona na ten marsz jest przeciwko biało-czerwonej. Przeciwko niepodległej Polsce.

Dlatego każdy Blumsztajn jest jak wspomniana Róża. Zresztą  blumstein w dość swobodnym przekładzie z niemieckiego może oznaczać kamienny kwiat. A Wojciech Korda śpiewał kiedyś, że na betonie kwiaty nie rosną. I jak tu wierzyć piosence!

4. Redaktor Blumsztajn wygwizdał "antyfaszystów", żródło:http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-jkm/17266-redaktor-blumsztajn-wygwizdal-antyfaszystow

W roku 2009  Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej” zachwycał się zamaskowaną setką lewackich bojówkarzy, którzy w Narodowe Święto Niepodległości na ulicy Senatorskiej próbowali blokować Marsz Niepodległości:

„Chcą być obywatelami świata. To oni jednak uratowali polski honor w dniu narodowego święta. Jedyni, którzy odważyli się splunąć w najgorszą z polskich twarzy”.

iezadowolony jednak z tego, że nie udało się tej grupce skutecznie zablokować marszu napisał:

„Jeśli ONR w przyszłym roku znowu ruszy 11 listopada na Krakowskie Przedmieście, już dziś zapraszam wszystkich warszawiaków na trasę tego marszu. Bez względu na to, co zrobią policja i władza, możemy faszystom wykrzyczeć naszą niechęć i pogardę. To będzie godny sposób uczczenia narodowego święta.”

Zachęceni takimi apelami, w następnym roku, lewacy postanowi już nie tylko „splunąć w najgorszą z polskich twarzy”, ale również – okazując niechęć i pogardę – tę twarz obić.Efektem tego był napad na jadącą na Marsz Niepodległości młodzież, którą grupa zamaskowanych „antyfaszystów” napadła w pociągu tłukąc młotkami. Efektem tego były również zamieszki na ulicach Warszawy. Na ulicy Oboźnej, tam gdzie po raz drugi lewacy próbowali blokować Marsz, poleciały z ich strony w kierunku policji różne przedmioty. Nie jest dziełem przypadku, że to właśnie „antyfaszyści” byli tego dnia zatrzymywani przez policję. Nie jest przypadkiem, że wśród zatrzymanych za napaść na policjanta był Robert Biedroń, który jak widać w sposób bardziej czynny postanowił walczyć z homofonią dostrzegając widocznie właśnie w policjantach największych homofobów.  A całą tą fizyczną agresję wywołały właśnie wcześniejsze nawoływania do blokad.

Dziś Blumsztajn próbuje się od tego odciąć. W końcu w zeszłym roku on tylko chciał wygwizdać faszystów.Rozdać ludziom gwizdki, aby ci protestowali przeciwko tym, którzy chcą w Narodowe Święto Niepodległości uczcić m.in. pamięć jednego z twórców Niepodległej, Romana Dmowskiego. Blumsztajn nie był do końca zadowolony z ulicznych zadym, ze starć. I dziś, kiedy tzw. „Porozumienie 11 listopada” znowu szykuje się do blokad, Seweryn Blumsztajn zaprasza na własną imprezkę, „na spotkanie z moją kolorową Niepodległą. Będzie pewnie więcej różnokolorowych sztandarów, a ci, którzy przyjdą, też będą kolorowi – różnych ras, religii i przekonań”.A co z blokadami Marszu? Blumsztajn już ich nie popiera. Wyraźnie się od nich odcina dając pozwolenie na spokojne przejście Marszu Niepodległości ulicami: „No i dobrze, niech maszerują. Może uświadomią ludziom, jak są silni, liczni i groźni. Polski patriotyzm miał zawsze i taką twarz”.

Ale w taką twarz „Blumsztajn 2011” już napluć nie chce. Musiałby bowiem napluć w twarz zbyt wielu zacnym, szanowanym osobom i organizacjom, które Marsz Niepodległości poparły(http://marszniepodleglosci.pl/komitet-poparcia/), a które sam Blumsztjan z bólem serca wymienia: Wiadomo tylko, że do Ziemkiewicza, Pospieszalskiego i Korwin-Mikkego, którzy szli na czele rok temu, dołączyli teraz Bogumił Grot, prof. historii z UJ, i generał Petelicki. Udział w marszu mają też wziąć poseł PiS Artur Górski i były senator tej partii Ryszard Bender. Modlitewne wsparcie zapowiedział biskup Antoni Dydycz, a poparło marsz Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy.

Marsz ruszy 11 listopada o godz. 15.00 z Pl. Konstytucji i przejdzie ulicami Warszawy pod pomnik Romana Dmowskiego, a że będzie rzeczywiście liczny, widać choćby po tym ile osób poparło Marsz na Facebookui ile osób codziennie dołącza do tego facebookowego profilu Marszu Niepodległości (http://www.facebook.com/Niepodleglosci.Marsz). Organizowane są też liczne wyjazdy autokarowe na Marsz w całym kraju (http://marszniepodleglosci.pl/wyjazdy/).

A druga strona? „Antyfaszyści” zgłosili do Urzędu Miasta kilka miejsc w których ustawią swoje pikiety i pewnie znowu będą próbowali zakłócić przebieg Marszu. Ale gwizdków od „Wyborczej” w tym roku nie dostaną, będą musieli znowu z zasłoniętymi twarzami sami, „ratować polski honor w dniu narodowego święta”.Blumsztajn w tym roku ich wygwizdał.